Выбрать главу

– Są w tej samej odległości od Queen's Malvern, sir - odparł Becket.

Sir Sirhon Bates odsunął nogę, a drzwi natychmiast zamknięto mu przed nosem. Nie zwrócił jednak uwagi na tę oczywistą nieuprzejmość, bo już się zastanawiał, gdzie może obecnie przebywać Autumn Leslie. Nie chciał wcale wiedzieć, dokąd udał się książę i jego dzieci. Nic od niego nie chciał, póki Charles Fryderyk Stuart nie był poszukiwany za zbrodnie przeciwko państwu. Śmierć jego żony była niefortunnym wypadkiem. Pogrążony w myślach wsiadł na konia, i doszedł do wniosku, że dziewczyna pewnie uciekła do brata, bo to u niego, a nie u szwagra czułaby się bezpieczniej. Zawrócił konia w stronę drogi wiodącej do hrabstwa Warwick.

Gdy kilka dni później zawitał w Cadby, stwierdził, że zamek jest równie imponujący jak ten w Queen's Malvern. Stwierdził, że musiał być szalony jadąc tutaj. Nie miał prawa uganiać się za dziewczyną, wiedział o tym, ale wystarczyło jedno spojrzenie, by go oczarowała. Musiał się upewnić, że nic jej nie jest i że kiedyś znów będzie szczęśliwa i radosna.

Po raz drugi powitał go nadgorliwy służący, a potem gdzieś z głębi domu wyszedł Henry Lindley i ostrożnie zapytał, czego tu szuka.

– Jestem sir Simon Bates – zaczął, ale natychmiast mu przerwano.

– Wiem, kim jesteś, panie – odparł Henry. – Czego od nas chcesz?

– Twoja siostra… Czy nic jej nie jest? – Wiedział, że to brzmi niemądrze, ale nagle zupełnie stracił język w gębie.

– Mam trzy siostry, sir Simonie, ale zakładam, że mówisz o najmłodszej, lady Autumn. Jest z matką. Obie są w żałobie po stracie ojca i szwagierki.

– Może mógłbym się z nią zobaczyć i wyrazić raz jeszcze, jak bardzo mi przykro – zagadnął.

W pierwszym impulsie Henry miał ochotę wyrzucić sir Simona Batesa ze swego domu, ale przemyślał to spokojnie. Nie powinien go obrażać i w ten sposób narażać swojej rodziny. Autumn na pewno szybko go odeśle do diabła, a jutro i tak wyjeżdża.

– Zaprowadzę cię do domu mojej matki, sir – rzekł markiz Westleigh. – Siostra jest z nią.

Zaskoczony spełnieniem swojej prośby, sir Simon Bates poszedł za Henrym Lindleyem przez jego dom i ogród, po drugiej stronie którego stał piękny, mały jednopiętrowy dom z kamienia. Weszli bez pukania, a markiz poprosił matkę, by zeszła do salonu. Stary służący w białym stroju i dziwnym nakryciu głowy pośpiesznie ruszył w ich stronę.

– Milordzie – skłonił się w stronę Henry'ego.

– Adali, to sir Simon Bates. Przyszedł zapytać o zdrowie mojej siostry – rzekł markiz z błyskiem w oku.

– W rzeczy samej, milordzie – odparł Adali.

Sir Simon nie był w stanie powstrzymać pytania:

– Co też masz na głowie, człowieku?

– To się nazywa turban, proszę pana.

– Więc nie jesteś stąd, tak myślałem – rzekł sir Simon.

– Mieszkam w tym kraju dłużej niż pan jest na tym świecie, proszę pana – odparł Adali. – Jednak ma pan słuszność sądząc, że nie urodziłem się tutaj. Mój ojciec był Francuzem, a matka Hinduską. Jestem w służbie mojej pani od jej narodzin. Sprowadzę panią, milordzie – zwrócił się do markiza i skłonił, po czym wyszedł z salonu.

– Jak to się stało, że twoja matka ma obcokrajowca za służącego? – zapytał sir Simon.

– Moja matka urodziła się w Indiach. Jej ojciec był tam władcą – rzekł cicho Henry Lindley, nieco poirytowany pytaniem.

Wszedł Fergus More – Leslie z tacą, na której znajdowała się karafka i kilka kielichów. Nie miał na sobie liberii tylko ciemne spodnie, białą koszulę i mocno znoszony kaftan w kolorze wytartych skórzanych butów.

– Przyniosłem whisky, milordzie i wino dla pań, kiedy zejdą. Mam nalać, czy sam pan to zrobi? – zapytał, stawiając tacę na niewielkim stoliku.

– Poczekamy na mamę i siostrę. Dziękuję, Fergus – odparł markiz.

– Dobrze, milordzie – rzekł Fergus i odszedł.

– Szkot? Pańska matka ma szkockiego służącego?

– Mój ojczym był Szkotem, sir Simonie – wycedził Henry.

– Och, tak, oczywiście.

Simon Bates poczuł, że przesadził, że głupotą było tu przyjeżdżać. Otworzyły się drzwi do salonu i weszły obie kobiety. Księżna podeszła do syna i objęła go. Potem zerknęła na sir Simona.

– Czy Adali dobrze cię zrozumiał, Henry? Czy to naprawdę sir Simon Bates?

– To prawda, wasza wysokość – odparł szybko sir Simon.

Jasmine Leslie spojrzała na niego.

– Nie odezwałam się do pana, ale skoro już pan miał czelność zwrócić się do mnie, powiem panu, co o panu myślę.

– Mamo! – rzucił ostrzegawczo Henry.

– Nie uciszaj mnie, Henry. Ten człowiek nie potrafił trzymać w ryzach swoich żołnierzy i jest odpowiedzialny za śmierć Bess oraz jej lojalnego służącego. A jeśli to nie wystarczy, pamiętaj też, że dał do ręki mojej biednej niewinnej córce pistolet! Jak śmiesz tu przychodzić, panie, i właściwie z jakiego powodu, jeśli wolno zapytać?

– Żeby upewnić się, iż pani córce nic się nie stało – odparł sir Simon Bates. – Wypadek w Queen's Malvern był nieszczęsną pomyłką, ale takie rzeczy, niestety, zdarzają się w czasie wojny. Nie jestem potworem, madame. Sam mam siostrę.

Na litość boską, kim jest ta kobieta? – zastanawiał się. Była niezwykle piękna, a na jej twarzy trudno było dopatrzyć się zmarszczek. Zdała mu się równie urodziwa jak córka, która teraz pobladła stała u jej boku.

– Twoja reputacja na to nie wskazuje, sir. Mówi się, że już wcześniej nie karałeś żołnierzy za zabijanie niewinnych ludzi i tym samym przyczyniłeś się do tragicznej śmierci mojej synowej – ozwała się ze złością Jasmine. – Twierdzisz, panie, że przyjechałeś zapytać o zdrowie Autumn. Z pewnością dostrzegłeś smutek na jej obliczu. Już nigdy nie będzie tą samą niewinną istotą, jaką była nim twoi ludzie wtargnęli do Queen's Malvern. Obrażasz nas, panie, przyjeżdżając tutaj!

Był poruszony jej pełnymi złości słowami, ale ją rozumiał. Zwrócił się do Autumn:

– Czy może mi pani to wybaczyć, lady Autumn?

– Jutro wyjeżdżam do Francji – odparła Autumn, jakby wcale nie prosił o wybaczenie. – Już nigdy nie będę musiała oglądać ani ciebie, sir, ani Anglii.

– Więc wyjeżdża pani z kraju? – zdziwił się.

– Matka otrzymała w spadku niewielki dom we Francji nad Loarą – rzekł Henry, nim Jasmine zaczęła krzyczeć. – Sam widzisz, panie, że siostra nie jest zdrowa. Lepiej jej będzie z dala od miejsca, gdzie zdarzyły się te nieszczęścia. Chyba się ze mną zgodzisz?

– Skąd wypływacie? – zapytał sir Simon.

– Z Harwich – odparł Henry.

– Moi ludzie będą eskortować panią do portu, wasza wysokość.

– To nie będzie konieczne, sir Simonie – odparła chłodno Jasmine.

– Moim zdaniem, to doskonały pomysł – wtrącił się Henry. – Dziękujemy za troskę, sir. Mamo, ja nie mam zbrojnych, którzy mogliby ci towarzyszyć, a w obecnych czasach boję się nająć kogoś do tej roli, bo eskorta mogłaby niespodziewanie ograbić tego, kto ją wynajął. Wiem, że z sir Simonem będziecie bezpieczne. Całe i zdrowe dotrzecie do Harwich. Nawet wasze bagaże nie ucierpią. Sam pojadę z wami.

– Moi ludzie mają garnizon w zamku Warwick, milordzie. Spotkamy się jutro rano na drodze. A teraz opuszczę państwa.

Skłonił się i wyszedł. Kiedy usłyszeli trzask zamykanych drzwi domu, Jasmine rzuciła z oburzeniem: