– Dobranoc, mamo. Śpij dobrze – powiedziała i wyszła.
Pośpiesznie przeszła korytarzem do swej komnaty. Lily i Orange już czekały, żeby przygotować ją do pójścia do łóżka. Zdjęły suknię i halki; biżuterię, pończochy i buty. Autumn skorzystała z nocnika i umyła się w misce perfumowanej wody. Wyszorowała zęby. Siedziała naga, gdy Orange czesała jej włosy. Kiedy Lily podała jej czystą koszulę, machnęła dłonią.
– Jak to, bez koszuli? – zdziwiła się służąca, a Orange z całych sił powstrzymywała chichot.
– Tak kazał król – odparła Autumn. – Jestem tu na jego zaproszenie. Żadnej z was nie wolno o tym mówić. Cokolwiek wam się wydaje, tylko król i ja wiemy, co się tu dzieje i chcemy to utrzymać w tajemnicy. Zrozumiałyście mnie dobrze? Teraz dyskrecja jest niezwykle pożądana.
– Oui, madame – odparły obie służące i dygnęły.
– To dobrze. Teraz obie możecie już iść. Nie będę was potrzebowała do rana.
– Książę Jemmie by tego nie pochwalał – wypaliła Lily, a potem zaczerwieniła się. Wstyd jej było, że śmiała powiedzieć to na głos.
– Pewnie nie, Lily – zgodziła się Autumn. – Gdyby posłuchał matki i nie poszedł na wojnę, gdyby nie zginął pod Dunbar, byłby teraz bezpieczny w Szkocji. Ale nie posłuchał mamy. Teraz leży w grobie w Glenkirk, a my jesteśmy tutaj na dobre i złe. Postarajmy się, żeby nam było jak najlepiej. Wszyscy twierdzą, że bycie metresą króla to co innego niż bycie kochanką zwykłego mężczyzny. Ja nie widzę różnicy. Cudzołóstwo to cudzołóstwo.
– Och, madame, przecież bycie faworytą króla to naprawdę wielki honor! – odezwała się nagle Orange. – Och, gdyby to mnie wybrał…!
– Gdyby twoja ciotka to usłyszała, wzięłaby na ciebie leszczynową witkę – fuknęła Lily. – U nas takie zachowanie nie jest przyjęte.
– Idźcie już obie spać – rozkazała Autumn. Miała ochotę się roześmiać. Lily była typową Szkotką, a Orange typową Francuzką. Dziwne, że w czymkolwiek się zgadzały, a mimo to razem dobrze jej służyły. Machnęła ręką, by wyszły, a one dygnęły i opuściły jej sypialnię.
Autumn poczuła, że jej zimno. Weszła do łóżka pod ciepłą kołdrę. Pod plecami miała miękką poduszkę z gęsich piór, oparła się więc o nią i na wpół leżała. Łoże było prawie tak wygodne jak jej własne. W kominku płonął ogień, a obok łóżka Lily zapaliła kilka świec.
Usłyszała stuknięcie i małe drzwi ukryte w ścianie skrzypnęły, jakby w proteście. Król wszedł do sypialni. Był tak samo nagi jak ona. Autumn po raz pierwszy mogła się mu przyjrzeć. Był mężczyzną średniego wzrostu, mocno zbudowanym. Ciemne włosy, zwykle sczesane do tyłu, teraz opadały luźno na ramiona. Naprawdę miał piękne włosy. Opuściła wzrok na jego męskość, długą, grubą i swobodnie opuszczoną. Szybko odwróciła wzrok i spojrzała mu w oczy, gdy podszedł do łóżka. Ucałował jej dłoń.
– Bonsoir, ma bijou.
– Bonsoir, Ludwiku – odparła i przesunęła się, by mógł usiąść obok niej.
Ledwie wsunął się do łoża, a już chwycił ją w ramiona i zaczął namiętnie całować, mrucząc do ucha:
– Pragnę cię zaraz, teraz. Czekałem cały wieczór, by zaspokoić ten głód!
Odsłonił kołdrę i szybko ułożył się między jej nogi, rozsunął je i zanurzył pomiędzy nimi głowę. Palcami rozsunął jej wargi i zaczął gwałtownie drażnić językiem wrażliwe miejsce.
Autumn pisnęła zaskoczona, ale jego język pieścił ją z takim doświadczeniem, że już po chwili poczuła podniecenie. To okropne! To skandaliczne, niecywilizowane zachowanie! Czuła się jak ladacznica, ale nic nie mogła na to poradzić. Prawie natychmiast zaczęła pojękiwać z niewysłowionej rozkoszy. Zachęcony odgłosami Ludwik zakończył pieszczoty i położył się na niej. Jak się okazało, jego miłosny oręż gotów był już do walki. Wsunął go silnie w jej wnętrze i powtarzał to coraz mocniej i mocniej, aż zaczęta szlochać i jęczeć z rozkoszy. Z głośnym okrzykiem napełnił ją swoim nasieniem.
Wyszedł z niej i głęboko westchnął z zadowolenia.
– Och, ma bijou, było cudownie! Za chwilę to powtórzymy, muszę tylko złapać oddech. Przynieś mi, proszę, wina, chérie.
Autumn wstała na drżących jeszcze nogach, powoli przeszła przez pokój do stołu, na którym stała karafka z winem i dwa kielichy. Nalała w oba spore porcje, potem spojrzała w stronę miski z wodą, wzięta mokrą ściereczkę, umyta się, a potem poszła umyć jego męskość. Powróciła za chwilę z winem.
– Żadna z moich kochanek nigdy jeszcze się mną tak czule nie zajmowała – powiedział i wypił spory łyk wina.
– To zwyczaj z kraju mojej matki – odparła.
– Uroczy zwyczaj, chérie. A teraz chodź do łoża, bo nie mogę się już doczekać drugiego razu. – Przyciągnął ją do siebie i zaczął pieścić piersi. – Urocze – powiedział. – Są po prostu urocze. Piersi każdej kobiety są inne. Uważam się za eksperta w tej kwestii.
Autumn roześmiała się i ku zaskoczeniu króla usiadła na nim.
– Naprawdę jesteś ekspertem w dziedzinie kobiecych piersi, Ludwiku?
Ujęła swoje piersi w dłonie i uniosła je, by mógł tym łatwiej je podziwiać.
– Ostrożnie, chérie - ostrzegł, marszcząc ciemne brwi i przybierając jak najgroźniejszy wyraz twarzy.
W odpowiedzi Autumn wzięła kielich z winem z jego dłoni. Zsunęła się na jego uda, wylała kilka kropli rubinowego płynu na jego klatkę piersiową i brzuch i zaczęła zlizywać. Jędrny język drażnił jego skórę.
– Mmm – mruknęła. – Jesteś smakowity, Ludwiku. Zsuń się w dół i pozwól się pieścić. – Kiedy to uczynił, zaczęła zabawę od nowa, pochyliła się nad nim i dotykała delikatnie jego ust brodawkami piersi. Uniósł głowę, zamknął usta na brodawce i zaczął ssać. Delikatnie ściskał zębami miękkie ciało, a Autumn czuła dreszcze rozkoszy przebiegające po kręgosłupie. Przestał całować pierś, ujął ją dłońmi w pasie, uniósł i posadził na swojej męskości. Autumn poruszała się z doświadczeniem, obejmując całą sobą jego męskość, wsuwając się i zsuwając gwałtownie, póki nie zaczął pojękiwać z rozkoszy. Nie mogąc się powstrzymać, z głośnym krzykiem rozkoszy napełnił ją swoim nasieniem.
– Och, ty wiedźmo – odezwał się później. – Mąż dobrze cię wyuczył. Takiej rozkoszy nie dały mi nawet najlepiej wyszkolone ladacznice z Paryża, ma bijou. Musisz tam ze mną pojechać, kiedy skończy się polowanie.
– Nie. Jestem kobietą z prowincji, Ludwiku. Obiecałeś mi wiejski romans, krótką idyllę, która miała trwać tylko tak długo, jak długo ty pozostaniesz w Chambord. Kiedy wyjedziesz, wrócę do Chermont, do mojego dziecka i do winnicy. Gdy znów nadejdzie październik, a ty wrócisz do Chambord, będę znów do twojej dyspozycji, monseigneur.
– Jesteś trudna do okiełznania – odparł i pogładził ją po włosach.
– Jestem rozsądna, Wasza Wysokość, pragnę, by moja reputacja pozostała bez skazy. Nie chcę by wszyscy we Francji wskazywali mnie palcem, mówiąc: Oto idzie madame la marquise d'Auriville, królewska nałożnica. Jestem od ciebie starsza, Ludwiku i wiem, że mimo całego twojego obycia w świecie, jestem od ciebie mądrzejsza. Zaufaj mi w tej kwestii i zostańmy przyjaciółmi.
– Dobrze, ma bijou - zgodził się, choć słychać było w tonie jego głosu, że czyni to niechętnie.
Pomyślał, że mądra z niej kobieta, skoro woli jego przyjaźń od udawanej miłości. Mazarin często mawiał, że madame d'Auriville przydałaby się jako królewski szpieg. Zaczynał rozumieć, co kardynał dostrzegł w tej kobiecie. Spojrzał na nią i powiedział: