Выбрать главу

– Przecież nie było żadnego dworu.

– Ale teraz już jest. – Wstał i podniósł ją z ławki. Objął siostrę ramieniem i zaczął tańczyć. – Ja niedawno obchodziłem czterdzieste pierwsze urodziny i pamiętam, jak było na dworze króla Jakuba i wuja Karola I. Były tańce, maskarady, muzyka i śmiech. Wszyscy nosili piękne stroje, wszędzie panowała wesołość i pogodny nastrój. Ci przeklęci purytanie, którzy nie potrafią się bawić, zniknęli wraz z Cromwellem. Teraz rozrywki wróciły do stolicy. Zabiorę cię tam, żeby przedstawić królowi i najważniejszym z dworzan. Może nawet znajdę ci nowego męża? – zażartował, a potem opadł na ławkę i dyszał ciężko. Autumn usiadła mu na kolanach i śmiała się głośno. Nie śmiała się od tak dawna, że zapomniała już, jakie to przyjemne.

– Chętnie pojadę z tobą na dwór, Charlie. Chciałabym zobaczyć, choć raz, jak tam jest. Tak naprawdę w głębi duszy zawsze pozostanę wiejską dziewuchą. Nie jestem taka, jak ona – rzekła i wskazała palcem grób lady de Marisco.

– Nikt nie jest taki, jak ona – odparł po prostu.

– Pamiętasz ją? Na pewno pamiętasz. Ile miałeś lat, kiedy zmarła?

– Trzynaście. Na pewno ucieszyłaby się, że pojedziesz na dwór, Autumn. Nasza prababka nie była kobietą, która potrafiłaby usiedzieć spokojnie. Zawsze parła do przodu, szukała nowych przygód, z niecierpliwością wyczekiwała, co przyniesie przyszłość.

– Kiedy ruszamy? – zapytała.

– A ile czasu zajmie twoim służącym spakowanie twoich pełnych przepychu francuskich strojów? – zapytał z uśmiechem.

– Nie wiem. Nie wiem nawet, co powinnam ze sobą zabrać. Gdzie się zatrzymamy?

– W Whitehall. Ale jeśli wolisz, możesz zatrzymać się u mamy w Greenwood.

– Wolałabym dom mamy niż pałac – zaproponowała nieśmiało. Wstała. – Chodźmy, bracie. Zapytamy mamę, co mi będzie potrzebne na dworze i ile czasu zajmie spakowanie tego wszystkiego.

Jasmine bardzo ucieszyła się z tego, że jej synowi udało się rozweselić Autumn. Gdy dowiedziała się, co ją trapiło, zgodziła się z pomysłem syna. Kiedy dwie stare pokojowe księżnej dowiedziały się, że lady Autumn udaje się na królewski dwór, natychmiast zaczęły uczyć Lily i Orange, co trzeba spakować i o czym nie wolno zapomnieć. Jasmine poprosiła Adalego, by przyniósł szkatułki z jej biżuterią do sypialni, i razem z Autumn przeglądały ich zawartość, szukając czegoś, co mogłoby się przydać.

– Mamo, pożycz mi rubiny. Zawsze bardzo mi się podobały – prosiła Autumn.

– Łzy Kali, naszyjnik i klipsy – powiedziała matka.

– Te rubiny się tak nazywają. Możesz je sobie wziąć, kochanie. Fortune dałam szmaragdy, choć w Nowym Świecie raczej nie będzie miała z nich wielkiego pożytku. India dostała szafiry. Miałam przepiękne szafiry, prawda, Adali?

– W rzeczy samej, księżno – zgodził się staruszek.

– Wciąż pani ma wspaniałą kolekcję.

– Ale nie takie piękne jak Gwiazdy Kaszmiru. – Księżna wyjęła szkarłatny woreczek i podała go Autumn. – Oto twoje rubiny, kochanie. Niech ci służą. Mnie służyły dobrze. A teraz, co jeszcze?

Zaczęła przeszukiwać szkatułki, a Autumn bacznie ją obserwowała.

Po tygodniu markiza była spakowana i gotowa do podróży w towarzystwie brata. Jej córki zdążyły się przyzwyczaić do nowego otoczenia. Nie przejęły się wcale, że matka je zostawia, zwłaszcza że babka obiecała im świetną zabawę.

Do Londynu dotarli po kilku dniach. Mieli wiele szczęścia, ponieważ pogoda była dobra, a drogi dość suche. Gdyby było inaczej, woźnica musiałby się nieźle napracować. Gdy powozy dotarły do bramy Greenwood, londyńskiego domu Jasmine, strażnik wyszedł im naprzeciw i skłonił się.

– Nie spodziewaliśmy się nikogo – rzekł uprzejmie.

– Jestem synem księżnej wdowy, księciem Lundy, a w powozie jest moja siostra, markiza d'Auriville. Moja siostra będzie tu mieszkała podczas swojej wizyty na królewskim dworze – rzekł Charlie i czekał na otwarcie bramy.

Strażnik nie wiedział, jak się zachować.

– Przykro mi, Wasza Wysokość, ale Greenwood zostało skonfiskowane przez rząd Protektoratu. Jest teraz własnością księcia Garwood, który tu obecnie mieszka.

– Do diaska! – zaklął Charlie.

Otwarło się okno powozu i wyjrzała Autumn.

– Co się stało? – zapytała brata.

– Greenwood zostało skonfiskowane przez Cromwella – rzekł Charlie. – Nigdy nam o tym nie powiedziano. – Zastanowił się chwilę i odezwał do strażnika: – Czy hrabia Lynmouth wciąż jest właścicielem swojego domu, tego w sąsiedztwie Greenwood?

– Och, tak, Wasza Wysokość. Jest tam teraz. Wiem, bo on i książę są dobrymi przyjaciółmi. Razem jeżdżą konno prawie każdego ranka.

– Wszystko będzie dobrze, Autumn. Pojedziemy do niego. Rodzina Southwood jest z nami spokrewniona, więc chętnie nas przyjmą.

Rzucił strażnikowi monetę i podziękował za uprzejmość.

– Poznałam ich już? – zapytała brata, kiedy powóz wolno podjeżdżał pod bramę posiadłości Lynmouth.

Charlie potrząsnął głową.

– Książę Lundy do hrabiego Lynmouth – zawołał woźnica do strażnika posiadłości Lynmouth, który pośpiesznie otworzył bramę.

Powóz wjechał na szutrowy podjazd i szybko znalazł się pod domem. Nienagannie ubrana służba natychmiast wybiegła z domu. Książę zsiadał z konia, a lokaje pomagali Autumn wysiąść z powozu. Poprawiła spódnicę i ruszyła za bratem po marmurowych schodach. Majordomus wyszedł im naprzeciw i zachowywał się uniżenie. Skłonił się Charliemu, natychmiast rozpoznając w nim kogoś ważnego.

– Panie? – odezwał się.

– Jestem księciem Lundy – odparł spokojnie Charlie. – Chciałbym się widzieć z hrabią Lynmouth.

– Jego lordowską mość odpoczywa przed dzisiejszym przedstawieniem w Whitehall, Wasza Wysokość. Kazano mi nie przeszkadzać mu – rzekł służący.

– Chyba nie wyraziłem się jasno – odparł jeszcze spokojniej Charlie. Mówił tak cicho, że majordomus musiał się pochylić, by go dobrze słyszeć. – Jestem Charles Fryderyk Stuart, ukochany kuzyn króla, znany jako niekrólewski Stuart. Ta dama to moja najmłodsza siostra, madame la marquise d'Auriville. Podróżujemy od kilku dni i gdy przyjechaliśmy na miejsce, dowiedzieliśmy się, że dom mojej matki, sąsiedni budynek, został skonfiskowany przez ludzi Cromwella – ton głosu Charliego powoli się podnosił. – Chciałbym zobaczyć się z moim kuzynem, hrabią Lynmouth. – Jak się nazywasz, człowieku?

– Betts, wasza wysokość – odparł nerwowo majordomus.

– Betts, chciałbym się widzieć z moim kuzynem, hrabią Lynmouth. Natychmiast! – krzyknął.

– Tak jest, Wasza Wysokość, natychmiast – odparł Betts, cofając się i o mało nie potknął się o własne nogi. – Wprowadzę państwa do biblioteki, gdzie będziecie mogli chwilę zaczekać, podczas gdy ja pójdę po jego lordowską mość. – Truchtał przed nimi, otworzył z łoskotem drzwi i zaprosił ich do pokoju wypełnionego książkami. W kominku palił się ogień, a majordomus gestem wskazał srebrną tacę z karafką i dwoma kryształowymi kieliszkami. – Mam nalać, Wasza Wysokość?

– Chyba poradzę sobie sam, Betts – rzekł już znacznie łagodniej Charlie i nawet uśmiechnął się do służącego.

– W takim razie ja natychmiast udam się do jego lordowskiej mości – obiecał i wyszedł z pokoju.