Выбрать главу
*

Henry Lindley, markiz Westleigh, spodziewał się w grudniu gości. Wstąpił do niego po drodze z Londynu jego sąsiad. Ledwie przyjechał, natychmiast opowiedział mu najnowszą plotkę dotyczącą jego siostry. Mówiło się, że jest najbardziej doświadczoną z dotychczasowych kochanek króla i zadziwia go nieustannie miłosnymi zabawami, których nauczyła się od swojego poprzedniego kochanka, króla Ludwika. Sąsiad pozostał w domu markiza bardzo krótko. Kiedy wyjechał, Henry Lindley odezwał się do swojej żony, Rosamundy:

– Jadę do Londynu.

Rosamunda słuchała skandalicznych plotek opowiadanych przez sąsiada.

– Chyba powinieneś jechać, mój drogi – odezwała się z obawą w głosie. – Sądzisz, że mama wie, co się mówi o Autumn? I gdzie właściwie jest Charlie? Czy nie powinien bronić reputacji siostry?

– Charlie jest z rodu Stuartów i nie chce sprzeciwiać się królowi, ale ja nie pozwolę, by król wykorzystywał naszą siostrę. Mama powiedziała mi, że król Francji zmusił ją, by mu uległa, ale fakt, że nasz król uczynił to samo, oburza mnie niepomiernie. Wątpię, by mama o tym wszystkim wiedziała, bo na pewno pojawiłaby się od razu w Cadby. Muszę pojechać do Londynu, nim dotrą do niej plotki o zachowaniu Autumn i postanowił jechać do stolicy, by to naprawić.

Markiz Westleigh ruszył w drogę następnego ranka, biorąc ze sobą swoich ludzi. Do Londynu dotarł kilka dni później i nim zaczął szukać miejsca na nocleg, udał się natychmiast do Whitehall odwiedzić brata w jego apartamentach. Nie zastał go tam jednak.

– Wyjechał do Szkocji po swoje dzieci, milordzie – poinformował go uprzejmie lokaj. – Ma zamiar przywieźć je do Queen's Malvern, by księżna wdowa pomogła mu je wychować.

– Wiesz, gdzie obecnie rezyduje moja siostra? – zapytał markiz.

– Tak, panie. Mieszka w posiadłości Lynmouth nad brzegiem rzeki. Powinna być w domu, bo tak wcześnie nie bywa na dworze – odparł nerwowo, bo nagle zrozumiał, po co markiz Westleigh przyjechał do Whitehall.

– Dziękuję – odparł Henry Lindley i pośpiesznie wyszedł.

Udał się ze swymi ludźmi do Lynmouth, zastanawiając się, dlaczego Autumn nie zamieszkała w Greenwood. Posiadłość Lynmouth należała do kuzyna, którego poznał wiele lat temu. Cóż, przynajmniej nie zabierała jej na dwór służba królewska, jakby była zwykłą ulicznicą.

Kiedy się przedstawił, brama Lynmouth otworzyła się. Gdy dotarł do domu, zsiadł z konia, rzucił wodze stajennemu i wszedł do środka. Powitał go niezbyt głębokim ukłonem pompatyczny majordomus.

– Jestem markiz Westleigh, przyjechałem zobaczyć się z siostrą, markizą d'Auriville. Gdzie ona jest?

– Jej lordowską mość jeszcze nie przyjmuje. Nie wstała jeszcze – odparł służący.

– Nie pytałem, czy się obudziła – stwierdził spokojnie Henry. – Zapytałem, gdzie jest. Nie będę pytał dwa razy.

Poczerwieniał na twarzy i wyglądał naprawdę groźnie. Betts skłonił się, ale stał niewzruszenie na swoim miejscu.

– Pójdę powiedzieć jej lordowskiej mości, że pan przyjechał.

– Zaprowadzisz mnie do niej natychmiast – rzucił markiz, chwycił służącego za ramię i pchnął na schody.

Pokonany Betts uległ i zaprowadził pana Lindleya do pokoju jego siostry. Zastukał, potem skłonił się po raz trzeci i uciekł, nim ktokolwiek zdążył otworzyć drzwi.

Otworzyła Lily i szybko dygnęła na powitanie. Widząc ponury wyraz twarzy markiza, domyśliła się, po co przyjechał.

– Panie – mruknęła i cofnęła się.

– Gdzie ona jest?

– W sypialni, panie – odparła drżącym głosem Lily.

– Obudziła się?

Lily tylko skinęła.

Markiz Westleigh przeszedł obok niej, otworzył drzwi do sypialni i wszedł do środka.

– Dzień dobry, czy może raczej dobry wieczór, siostro – odezwał się.

– Mów nieco ciszej, Henry – odparła z zamkniętymi oczyma. Na czole miała mokrą ściereczkę. – Mam migrenę. Pulsują mi skronie.

Ta pewność siebie nieco go zaskoczyła, ale postanowił zacząć rozmowę natychmiast.

– Czy to prawda? Tylko nie próbuj mnie zbyć byle czym, Autumn.

– Jeśli pytasz mnie o to, czy jestem obecnie kochanką króla, odpowiedź brzmi: tak. Proszę cię natomiast raz jeszcze, byś mówił nieco ciszej. Niedługo muszę być na dworze. Jeśli będę zmuszona pójść tam z migreną, nie będę szczęśliwa.

– Jezu! – jęknął i usiadł, poprawiając złotą grzywkę włosów opadających na czoło. – Nie masz za grosz wstydu?

– Dlaczego? Jeśli ktoś ma zająć miejsce Barbary Palmer, skoro niedługo ma urodzić królewskiego bękarta, to dlaczego tą osobą nie mam być ja?

– Jesteś za dobra na takie życie, siostro – odparł zdesperowany. – Barbara Palmer nie jest córką księcia, a ty owszem!

– Barbara Palmer ma tytuł i własny dom, Henry. Ja nie mam nic. Jestem markizą wdową d'Auriville. Tytuł markizy tak naprawdę przypadł Madeline, choć jest jeszcze za młoda, by go używać. Chermont nie należy do mnie. To dom mojej córki. Ja nie mam nic. Gdy na wiosnę Barbara Palmers wróci na dwór, król mnie odprawi. Gdy to uczyni, będzie hojny. Będę miała angielski tytuł i własny dom – rzuciła ostro. – Wiem, że mogłabym sobie kupić dom, ale tytułu nie kupię. Mogę go tylko zdobyć, plugawiąc mój honor z królewskim ogierem. Gdy mężczyzna plugawi swój honor, by coś zyskać, nie robi się wokół tego wielkiego hałasu, Henry. Dlaczego z kobietami musi być zawsze inaczej? Mam zamiar zachować się jak mężczyzna.

– Zrobiłaś się cyniczna – zdziwił się.

– Charles zarzuca mi to samo, ale co właściwie mam robić?

– Mogłabyś ponownie wyjść za mąż – odparł.

– Mogę wyjść za mąż jedynie z miłości, ale wątpię, bym kiedykolwiek pokochała kogoś uczuciem tak wspaniałym jak to, którym darzyłam Sebastiana. To nie zdarza się dwa razy w życiu. Nie, Henry, będę zadowolona, jeśli zdobędę tytuł i dom. Będę sobie żyła spokojnie, większość roku spędzała w Anglii, a lato we Francji. Nie mogę zaniedbać dziedzictwa Maddie. Margot zaś kiedyś będzie musiała wybrać między Anglią a Francją. Sama podejmie decyzję, mimo iż Ludwik twierdzi, że znajdzie jej męża. Myślę, że teraz, gdy się ożenił, zapomni o tej obietnicy. Ja muszę zadbać o siebie sama.

Henry Lindley potrząsnął głową ze smutkiem.

– Co się z tobą stało, Autumn? Gdzie jest ta słodka dziewczyna, którą znałem?

– Już dawno zniknęła. Nie jestem nią od tak dawna, że już siebie takiej nie pamiętam. Zdaje się, że zaczęłam dorastać, gdy zamordowano Bess. Od dnia jej śmierci nic już nie było takie samo.

Zdjęła z czoła mokrą szmatkę i podała Orange.

– Jak mam cię przekonać, żebyś porzuciła życie, jakie teraz wiedziesz i pojechała ze mną do domu?

Roześmiała się szczerze ubawiona.

– Najdroższy bracie, jesteś prawdziwym prowincjuszem. Kochanka Karola Stuarta nie może go porzucić. Zostaje oddalona, kiedy król się nią znudzi i ani chwili wcześniej. – Poklepała go po ramieniu. – Jestem całkiem szczęśliwa, Henry. Nikt nie może mnie skrzywdzić, bo moje serce nie jest w to wszystko zaangażowane. A król nie ma serca. Lepiej, żebym go nie pokochała.