Выбрать главу

Tej nocy kochali się raz jeszcze, a potem Autumn wstała i ubrała się. Czekała na przyjście pana Chiffincha, który miał ją odprowadzić przez labirynt korytarzy i sekretnych przejść do głównego wyjścia i czekającego na nią powozu.

– Kiedy skończy się nasza znajomość, Autumn, muszę obdarować cię czymś szczególnym. Co byś chciała, kochanie? Byłaś dla mnie taka miła, ale za kilka miesięcy Barbara zechce wrócić na dwór, a ja ją przyjmę.

Autumn udawała, że zastanawia się nad odpowiedzią, a potem odezwała się cicho.

– Mam dość pieniędzy, Karolu. Kiedyś kochał mnie wspaniały mężczyzna. Mam dwie córki. Żeby pozostać w Anglii potrzebny mi tylko dom i angielski tytuł. Podarujesz mi je w zamian za nasz wspólnie spędzony czas? Tytuł nie musi być szczególnie ważny, a dom nie musi być duży, ale chciałabym mieć coś swojego. Podaruj mi dom i tytuł, a będę ci bardzo wdzięczna.

– Będziesz miała jedno i drugie, gdy skończy się nasza przygoda, Autumn. Nie prosisz o wiele. Stać mnie na to, by być hojnym wobec kobiety, która była tak hojna wobec mnie. Chodź i pocałuj mnie teraz na dobranoc. Słyszę już kroki Chiffincha. Autumn podeszła do łóżka i pocałowała go czule.

– Dziękuję, Karolu – powiedziała, a on czuł, że jest szczera.

Po raz pierwszy od dnia, gdy ją poznał, udało mu się dostrzec prawdziwą Autumn. Nie piękną kurtyzanę, która dała mu tyle przyjemności, ale kobietę, którą była naprawdę, córkę księcia, wdowę po człowieku honoru. Czuł się niezręcznie, uchylając rąbka tajemnicy. Zawołał psy, które wskoczyły do łóżka. Pocieszony ich obecnością, zasnął spokojnie.

Ze zbolałym sercem Autumn szła za Chiffinchem pośród krętych korytarzy, po wąskich schodach. Na dole, królewski służący ostrożnie otworzył niewielkie drzwi i wyszedł na zewnątrz, gdzie czekał powóz Autumn. Pomógł jej wsiąść.

– Dobranoc, pani – powiedział.

Powóz ruszył i gdy wyjechał na drogę, zaczynał nabierać prędkości. Nie mogę się już doczekać, kiedy powiem Charliemu, pomyślała Autumn.

– Król obiecał mi tytuł i dom, kiedy na dwór wróci lady Barbara – odezwała się następnego popołudnia, gdy znalazła się pokoju brata w Whitehall. – Czyż to nie cudownie? – Spojrzała na George'a Villiersa. – Jak pan myśli, dotrzyma obietnicy?

Villiers skinął.

– Tak. Ceni sobie lojalność. Byłaś oddana i lojalna, pani. Pod nieobecność Barbary uprzyjemniłaś mu życie. Na dodatek zgodziłaś się odejść bez oporu, gdy Barbara powróci. Jeśli król twierdzi, że da ci tytuł i dom, to tak będzie.

– Cieszę się – odparła. – Jestem przy nadziei, ale chciałam, żeby to zrobił dla mnie, tylko dla mnie. Teraz powiem mu o tym bez obaw.

– Brawo, madame - rzeki Buckingham z uśmiechem. – Król płodzi potomstwo jak marcowy kocur. Historia się powtarza, co, Charlie?

Książę Lundy pobladł.

– Tak – odparł tylko, ale gdy znaleźli się z Autumn sam na sam, ryknął ze złością: – Zrobiłaś to naumyślnie, żeby dostać to, czego chcesz, niezależnie od okoliczności. Nie mogę uwierzyć, że jesteś aż tak przebiegła!

– Tak, musiałam być pewna – przyznała. – Wiesz, że lubię dzieci, Charlie. Chętnie urodzę jeszcze jedno, nim opuszczę królewski dwór i osiądę na wsi, w moim nowym domu jako lady Jakaśtam. Może król dziecku też podaruje tytuł. Tym razem czuję się zupełnie inaczej, Charlie. Jestem pewna, że urodzę królowi syna!

– Powiedz mu o tym jeszcze dziś wieczorem – upierał się brat. – Powiedz mu, albo ja mu powiem!

– Powiem – obiecała. – Sądzisz, że się ucieszy?

– Dlaczego nie? – odparł smutno. – Lubi dzieci, a twój stan jest tylko dowodem na to, że jest płodny.

Król ucieszył się, usłyszawszy słowa Autumn.

– Kiedy ma się urodzić dziecko, jak sądzisz? – zapytał.

– Pod koniec sierpnia – odparła. – Za pozwoleniem Waszej Królewskiej Mości oddalę się z dworu, kiedy tylko rozkażesz.

– Córeczka Barbary, Anna, urodziła się ledwie dwa tygodnie temu. Barbara nie wróci na dwór przed koronacją. Wydaje mi się, że jest dobrą matką. Kiedy poda mi datę powrotu, dzień wcześniej poproszę cię o oddalenie się. Nie chcę denerwować Barbary twoim widokiem, ani ciebie jej obecnością.

– Dam ci syna – stwierdziła Autumn.

– Tak? – zapytał rozbawiony. – Lubię wszystkie dzieci, dziewczynki i chłopców, moja kochana. Będę się cieszył na jego nadejście, niezależnie od płci. – Pocałował jej dłoń, a potem zaczął pieścić pierś. – Czuję pod palcami, jak dojrzewają twoje smakowite owoce – mruknął i pochylił się, by je pocałować. – Dałaś mi tyle przyjemności, Autumn, mimo że potrafisz być naprawdę nieznośna – zaśmiał się.

– Nie spodobałabym ci się, gdybym była grzeczna i posłuszna – zapewniła go, a on musiał zgodzić się z jej zdaniem.

Nie mógł się doczekać, żeby wyjawić tajemnicę najbliższym dworzanom. Opowiedział im natychmiast, że jego piękna kochanka, markiza d'Auriville, jest przy nadziei. Gratulowano mu, jakby przynajmniej dokonał jakiegoś cudu. Autumn nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy złościć. W końcu zdecydowała, że lepiej będzie się z tego śmiać i okazało się, że słusznie.

Minął luty, a potem marzec. Lady Barbara wysłała wiadomość, że wraca do Whitehall dwudziestego kwietnia, na trzy dni przed koronacją. Autumn wiedziała, że musi wyjechać osiemnastego. I tak zaczynała się już czuć na dworze niezręcznie, zważywszy jej stan. Nie mogła się doczekać powrotu na wieś, by w sierpniu urodzić dziecko. Obawiała się nieco, ponieważ król nie powiedział jej jeszcze, jaki dostanie tytuł i gdzie jest jej dom. Wiedziała, że jeśli książę Buckingham ręczy za słowo króla, to znaczy, że Karol go dotrzyma, ale i tak się obawiała. Trzy dni przed odjazdem siedziała u boku króla, który grał właśnie w kości z grupą przyjaciół. Nie wiodło mu się tego wieczoru najlepiej, a w kości nie da się oszukiwać, by dać królowi wygrać. Książę Garwood miał najwięcej szczęścia. Teraz grali już tylko on i król.

Król rzucił kości i przegrał ostatnią monetę.

– A niech to! – zaklął, a potem uśmiechnął się. – Zagrajmy ostatni raz. Podwajam stawkę, zwycięzca bierze wszystko. Jeśli wygram, możesz wybrać sobie sam nagrodę. Oczywiście, w ramach zdrowego rozsądku – rzekł i uśmiechnął się do przyjaciela.

– Wiem, że Wasza Wysokość jest człowiekiem honoru, więc zgadzam się na te warunki – rzekł Garwood.

Podał królowi kości, a ten podsunął je Autumn.

– Ucałuj je na szczęście, kochanie – rzekł z uśmiechem.

Autumn roześmiała się.

– Nie wiem, czy mój pocałunek będzie szczęśliwy – ostrzegła.

Król z entuzjazmem potrząsał kośćmi w dłoni, a potem rzucił, spojrzał i uśmiechnął się.

– Trudno jest mieć więcej szczęścia niż to, Gabrielu – zwrócił się do Garwooda.

Książę zgodnie potaknął i jakby od niechcenia rzucił kości na stół. Wszyscy zebrani przy stole westchnęli głośno, bo okazało się, że książę wygrał.

– A niech to – powiedział cicho król. Spojrzał na księcia. – Wygrałeś uczciwie, Gabrielu – dodał wesoło. – Co mi zabierzesz?

– Twoją ladacznicę, panie – rzucił cicho Garwood.

– Co? – Król udawał, że się przesłyszał. Wszyscy przy stole otworzyli usta ze zdziwienia, a Autumn pobladła jak ściana.

– Chcę twoją ladacznicę, panie – mruknął. – Przecież już z nią skończyłeś.

Król skinął głową, choć wciąż był zaskoczony jego żądaniem. Szybko jednak zaczął rozważać wszelkie możliwości.