— Co cię tak bawi? — warknął podejrzliwie White Haven.
— Nic ważnego. — Webster potrząsnął głową. — Nie przerywaj sobie.
— Nie muszę, bo niewiele zostało do powiedzenia. Harrington jest nadzwyczajnym oficerem i powinna jak najszybciej objąć dowództwo nowego okrętu, a dział medyczny pieprzy jak potłuczony, uważając, że ona sobie z tym nie poradzi. — Gospodarz prychnął pogardliwie. — Jeśli o to martwią, dlaczego nie dadzą jej jakiegoś spokojnego przydziału, żeby stopniowo przygotowała się do w warunkach bojowych?
— Wiesz — zaczął powoli Webster — obaj z Lucienem zastanawialiśmy się nad taką możliwością, ale ją odrzuciliśmy.
Hamish Alexander zesztywniał, Webster zaś przyglądał mu się jeszcze przez parę sekund ze śmiertelną powagą, nim zaczął się serdecznie śmiać.
— Cholera, Hamish! — wykrztusił. — Jesteś taki prosty!
— Co?! — Gospodarz zamrugał zaskoczony. — Co znaczy „prosty”?! Garbaty nie jestem, fakt! Czego rżysz?!
— Dajcie jej spokojny przydział?! — Webster otarł łzy. — Przecież po tygodniu zacznie przegryzać wręgi z nudów! Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać, żeby nie wykorzystać okazji do rewanżu, skoro sam mi ją dałeś… A wcześniej tak namolnie marudziłeś o przydział dla niej, kiedy naprawdę jeszcze nic nie można było zrobić. Prawdę mówiąc, zignorowaliśmy z Lucienem zalecenia komisji lekarskiej, kiedy byłeś na inspekcji. Uważaliśmy, że Harrington nadaje się do służby i że psychiatrzy są w błędzie, więc poszliśmy na całość.
— Jaką znowu całość?
— Daliśmy jej w zeszłym tygodniu dowództwo Nike.
— Nike — White Haven siadł prosto i przez moment zamarł z otwartymi ustami.
Gdy się opanował, zamknął je, przyjrzał się wściekle gościowi i warknął:
— Dlaczego mi, łajzo, po prostu tego nie powiedziałeś?!
— Powiedziałem ci, że sam się o to prosiłeś — zachichotał Webster. — Nie dość, że bez trudu można było się domyślić, o co ci chodzi i jak zareagujesz, to na dodatek masz kompleks boskości: uważasz swoje opinie o ludziach za nieomylne. A właśnie: co cię skłoniło do myślenia, że nie podzielam twojej opinii o Harrington?
— Przecież miesiąc temu powiedziałeś…
— Że musimy załatwić to oficjalnie, co wymaga czasu. I załatwiliśmy. Ale się opłaciło, choćby po to, by zobaczyć twoją głupią minę! Nie wspominając o tym, jak się wściekasz.
— Rozumiem… — Gospodarz usiadł wygodniej i także się uśmiechnął. — Tym razem twoje jest na wierzchu. Teraz moja kolej.
— Już się boję.
— To dobrze, bo obiecuję, że złapię cię, kiedy będziesz się tego najmniej spodziewał. — Alexander potarł ucho i niespodziewanie uśmiechnął się szeroko. — Skoro już dałeś jej okręt, to dlaczego by…
— Ty nigdy nie masz dość! — jęknął Webster. — Właśnie się dowiedziałeś, że dostała najlepsze dowództwo w całej Królewskiej Marynarce, i jeszcze ci mało?! Czego znowu chcesz?
— Spokojnie, Jim! Chciałem ci tylko zaproponować, żebyś wysłał Nike do bazy Hancock jako flagowy okręt Sarnowa, nic więcej.
Webster zamarł z ripostą na końcu języka. Popatrzył z namysłem najpierw na filiżankę po kawie, potem na gospodarza, a potem zaczął się uśmiechać.
— Wiesz, możesz mieć tym razem rację. Wszyscy młodsi admirałowie dostaną szału, jeśli Sarnowowi damy Nike.
— Oczywiście, że dostaną, ale nie o to mi chodziło. Zakładam, że skoro dałeś Harrington Nike, to podzielasz moją o niej opinię, a nie tylko ustąpiłeś przed moim, jak to ładnie ująłeś „,namolnym marudzeniem”?
— Naturalnie, że podzielam. Co prawda potrzebuje czasu i doświadczenia, zanim będzie mowa o stopniu flagowym, ale szybko go osiągnie, co do tego nie ma wątpliwości: jest na najlepszej drodze.
— Skoro tak, to nie ulega kwestii, że może się sporo od Sarnowa nauczyć, a dogadają się szybko, nie ma obawy. Co więcej, będę znacznie spokojniejszy, jeśli Parks będzie miał ich oboje: nawet gdyby chciał zaspać, na pewno nie bo mu na to nie pozwolą.
— Hmm… chyba mi się to podoba — przyznał z namysłem Webster. — Ma się rozumieć, Yanceya szlag trafi. Wiesz, jakiego ma fioła na punkcie protokołu i stosownej uprzejmości obowiązującej, według niego, oficerów. Założę się, że nie zapomniał, jak Harrington na Graysonie wytarła podłogę tym dupkiem Housemanem. Zdecydowanie będzie się wyróżniać spośród oficerów, których sam sobie dobrał.
— Niech się wyróżnia. Na dłuższą metę wyjdzie mu to tylko na dobre.
— No dobrze, Hamish — zdecydował Pierwszy Lord Przestrzeni. — Zrobię, jak proponujesz. Szkoda tylko, że nie zobaczę miny Yanceya, gdy się o tym dowie.
ROZDZIAŁ IV
— Doskonale, starszy macie Constanza. Teraz proszę zwiększyć prędkość do osiemdziesięciu procent — poleciła cicho Honor.
— Aye, aye, ma’am. Osiemdziesiąt procent mocy — powtórzył sternik, starszy mat Constanza, wykonując równocześnie rozkaz.
Honor obserwowała na ekranach fotela, jak okręt przyspiesza, kierując się ku zewnętrznemu pasowi asteroidów okrążającemu planetę Manticore A. Jasny punkt będący Manticore B świecił prosto przed dziobem.
— Osiemdziesiąt procent prędkości, ma’am — zameldowała komandor porucznik Oselli. — Trzy koma dziewięćdziesiąt cztery kilometra na sekundę kwadrat.
— Dzięki, Charlotte. — Sopran Honor brzmiał jak zwykle uprzejmie, ale słychać w nim było satysfakcję: wynik był zgodny z założeniami projektu.
Nacisnęła klawisz łączności wewnętrznej na poręczy fotela.
— Maszynownia, komandor Ravicz — rozległ się prawie natychmiast głos i na ekranie pojawiła się twarz głównego mechanika.
— Tu kapitan. Jak sytuacja, komandorze?
Iwan Ravicz spojrzał na przedstawicielkę stoczni siedzącą obok. Ta uniosła kciuk w uniwersalnym geście.
— Wszystko w porządku, ma’am. Mamy co prawda niespodziankę w telemetrii kolektora numer trzy, ale napęd sprawuje się bez zarzutu i wszystkie parametry pozostają w normie.
— Jaką niespodziankę?
— Nic poważnego, ma’am: niewielka fluktuacja w granicach tolerancji. Ponieważ systemy kontrolne reaktora jej nie wykazują, a ja mam taki odczyt na konsoli, uważam, że to błąd systemu telemetrycznego, a nie usterka reaktora, ale zwracam na niego szczególną uwagę.
— Doskonale, Iwan. Przygotuj się do próby maksymalnej prędkości.
— Jesteśmy gotowi, ma’am.
Honor przerwała połączenie i poleciła:
— Pełna szybkość, macie Constanza.
— Aye, aye, ma’am. Pełna szybkość, ma’am. W głosie sternika brzmiało tłumione podniecenie. Honor uśmiechnęła się w duchu — tak sternicy, jak i kapitanowie rzadko mieli okazję latać z maksymalną prędkością, bowiem administracja Królewskiej Marynarki potrafiła nieźle uprzykrzyć życie za „nieuzasadnione i niepotrzebne przeciążanie systemów napędowych okrętów Jej Królewskiej Mości”. Istniał jeszcze dodatkowy powód do zachowania szczególnej ostrożności, dlatego tak Constanza, jak i Honor nie spuszczali wzroku z ekranów. Przy takich prędkościach najważniejsze były kompensatory bezwładnościowe — gdyby pokładowe kompensatory krążownika zawiodły, załoga w ułamku sekundy zmieniłaby się w krwawą maź rozbryźniętą po ścianach, a Nike został wybrany do sprawdzenia kompensatorów nowej generacji. Były one oparte o nowatorskie konstrukcje stosowane przez flotę Graysona, co niezbyt wzbudzało zaufanie, jako że Grayson był o mniej więcej wiek za Manticore pod względem rozwoju techniki. Honor miała odmienne zdanie — widziała w akcji pierwowzory, które mieszkańcy Graysona zbudowali samodzielnie. Były co prawda prymitywne i olbrzymie, ale także nader skuteczne. Specjaliści RMN opracowali w oparciu o nie wersję wykorzystującą najnowsze zdobycze techniki, usunęli kilka błędów i wyśrubowali parametry jeszcze bardziej, niż wydawało się to pierwotnie możliwe. Poza tym Royal Manticoran Navy od ponad trzech standardowych stuleci nie zanotowała awarii kompensatora bezwładnościowego. A przynajmniej nikt o takiej awarii nie wiedział. Naturalnie, zdarzały się przypadki zaginięć okrętów z niewyjaśnionych przyczyn. Mogły nimi być awarie kompensatorów, bo nikt nie miał prawa ich przeżyć, a więc i nie mógł poinformować o powodach zaginięcia…