— Paul opowiedział mi, co zaszło — odezwała się po chwili Michelle. — Albo raczej większość z tego, co zaszło: tyle ile mógł, nie chcąc być nielojalny wobec swego dowódcy. A nie chciał, choć to głupie, skoro mowa o tej świni Youngu.
Tym razem na twarzy Honor widać było czystą, lodowatą nienawiść, której nawet nie próbowała ukryć. Podobnie jak nie próbowała zapanować nad gwałtownym skurczem palców ściskających kubek z całej siły… — Wiesz, nigdy mi nie powiedziałaś, co naprawdę zdarzyło się tej nocy — odezwała się starannie dobranym, lekkim tonem Henke.
— Co?! — Honor zamrugała gwałtownie.
— Powiedziałam, że nigdy mi nie powiedziałaś, co naprawdę zaszło tej nocy.
— Której nocy?
— Nie udawaj idiotki! Doskonale wiesz, której nocy — westchnęła, widząc doskonale obojętną twarz Honor, i wyjaśniła: — Tej nocy, której nakopałaś do dupy panu midszypmenowi lordowi Pavelowi Youngowi. Teraz wiesz, którą noc mi chodzi?
— Spadł ze schodów — odparła automatycznie Honor.
Henke prychnęła, aż echo poszło.
— Jasne. A widok tego ścierwa lecącego na pysk doprowadził cię do takiego stanu, że znalazłam cię skuloną pod kocem z Nimitzem, gotowym wydrapać oczy każdemu, kto się zbliży.
Honor drgnęła, przypominając sobie, jak wyglądali ci, którym Nimitz rzeczywiście wydrapał oczy, ale Michelle zdawała się nie zwracać na to uwagi.
— Posłuchaj, Honor: znam oficjalną wersję. I wiem, że to bzdura, a na wypadek gdybyś nie była tego świadoma, informuję cię, że krążą na ten temat rozmaite plotki. Zwłaszcza od czasu placówki Basilisk.
— Plotki? — zdziwiła się szczerze Honor, puszczając kubek i z zaskoczeniem obserwując, jak drżą jej palce. — Jakie plotki?! Nie słyszałam żadnych plotek!
— Ja myślę, że nie słyszałaś. Tylko samobójca a odważyłby się o nich pisnąć w twojej obecności. Ale po tym, jak próbował cię wykończyć, ledwie przybyłaś na placówkę, naprawdę niewielu wątpi w ich prawdziwość. — Henke odchyliła się na oparcie fotela, nie spuszczając wzroku z Honor.
Ta zaczęła się wiercić niespokojne — zrobiła, co mogła, by nigdy nawet nie zasugerować prawdziwego przebiegu wydarzeń, i miała nadzieję — bardziej desperacką niż realistyczną, prawdę mówiąc — że cała sprawa umarła w końcu śmiercią naturalną.
— Uparciuch — oceniła Henke. — No dobrze, powiem ci, co według mnie zaszło. Skurwiel próbował cię zgwałcić, a ty mu dokopałaś, tak?
— Ja… — Honor umilkła, upiła tyk kakao i przyznała w końcu z westchnieniem: — Mniej więcej.
— To dlaczego, na litość boską, nie powiedziałaś tego wtedy?! Ile ja się namęczyłam, żeby wydusić z ciebie prawdę! Komendant Hartley zresztą też.
— Wiem. — Sopran Honor był nienaturalnie cichy. — Wtedy to do mnie nie docierało, ale on musiał wiedzieć albo domyślać się, co się stało. Ale… czułam się taka brudna, Mike… Jakby skalał mnie swoim dotknięciem… Było mi tak potwornie wstyd… A poza tym on był synem earla, a ja nie byłam nawet ładna… Kto by mi uwierzył?
— Na początek ja — powiedziała cicho, lecz z mocą Henke. — A potem Hartley. I każdy, kto znałby was oboje i słyszał obie wersje.
— Tak? — Honor uśmiechnęła się krzywo. — Już widzę, jak wierzysz, że syn earla North Hollow próbował zgwałcić takie niewydarzone, za wysokie, brzydkie, podobne do konia stworzenie jak ja?!
Henke skrzywiła się w duchu, słysząc te słowa i ton, ale zdusiła, cisnącą się na usta odpowiedź. Jak podejrzewała, niewiele osób domyślało się prawdziwej opinii Honor na temat własnej urody, a raczej brzydoty, zwłaszcza w okresie pobytu w akademii. Prawdę mówiąc, ładna wtedy nie była, natomiast twarz o ostrych rysach od tego czasu zmieniła się w twarz, o której można było powiedzieć jedynie, że jest piękna. Ładna Honor nie była nigdy i nigdy nie będzie, ale najwyraźniej nadal nie miała pojęcia, jak inne kobiety zazdrościły jej wyrazistych kości policzkowych i migdałowych, leciutko skośnych oczu, tworzących niepowtarzalną całość. Na dodatek twarz ta była niezwykle żywa i to pomimo ledwo zauważalnego opóźnienia lewej strony, a o tym Honor nie miała nawet pojęcia. Tyle że ból, który widać było teraz w jej twarzy nie był bólem dorosłej kobiety, lecz dziewczyny, której próbowano zrobić krzywdę. I którą ona zdradziła, nie próbując dochodzić w jej imieniu sprawiedliwości.
— Uwierzyłabym ci — powtórzyła cicho. — Gdybym nie wierzyła, że tak właśnie było, mimo twojego oślego uporu, nie poszłabym do Hartleya.
— Poszłaś do komendanta? — Honor wytrzeszczyła oczy.
— Martwiłam się o ciebie. — Henke wzruszyła ramionami. — I byłam pewna, że sama do niego nie pójdziesz. Więc powiedziałam mu, co podejrzewałam.
Honor przyglądała jej się, mając przed oczami scenę w gabinecie komendanta, gdy ten prawie błagał ją, by powiedziała, co naprawdę zaszło. I ponownie żałując, że tego nie zrobiła.
— Dziękuję ci — odezwała się cicho. — Dobrze postąpiłaś. A ja powinnam wtedy powiedzieć, jak było naprawdę… Wyleciałby z takim hukiem, że nie pomogłyby mu żadne układy… nie myślałam wtedy o tym, a teraz jest za późno… A poza tym Young jest już skończony.
— I tak, i nie — zaoponowała łagodnie Henke. — O jego reputacji nie ma co mówić, bo takowa nie istnieje, i on zdaje sobie z tego sprawę, ale nadal pozostaje w służbie, i to czynnej.
— Rodzinne koneksje…
— Właśnie. Sądzę, że nikt z nas, czyli z tych, którzy je mają, nic na to nie poradzi: wykorzystuje odruchowo, czy chce, czy nie, a nawet jeśli uprze się tego nie robić, o co trudno Younga posądzić, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał zrobić mu uprzejmość, by stworzyć dług wdzięczności, nawet niechciany. W przypadku North Hollowa nikomu to nie grozi: on nie czeka, on żąda… Tacy jak on wywołują we mnie żądzę mordu. Nawet gdybyś nie była moją przyjaciółką, zrobiłabym wszystko, żeby tylko zobaczyć, jak Young wylatuje z akademii. Przy odrobinie szczęścia prosto do paki… No cóż, wybaczam ci. Wiem, że nie powinnam, ale już taka jestem z natury dobroduszna, więc niech już będzie moja krzywda.
— Ojej, dziękuję. Pozwolisz, że nie wstanę i nie rzucę ci się do nóg? — Honor z ulgą przyjęła zmianę tonu rozmowy.
— Daj spokój. Natomiast uważam, że powinnaś o czymś wiedzieć. Paul nigdy Younga nie lubił, a teraz darzy go zgoła silniejszym uczuciem, i z tego, co wiem, odwzajemnionym. Poszło o coś w rodzaju rozmyślnego sabotażu remontu Warlocka, który został tak przeciągnięty, by Young nie zdążył wrócić na palcówkę, zanim nie pokazałaś wszystkim, jakim jest półgłówkiem. Wymyślił to ktoś gdzieś w Admiralicji, choć nie wiem kto, a Paul pomógł zrealizować.
— Co?! Nie wiedziałam, że opóźnienie było celowe!
— Paul nigdy tego wyraźnie nie powiedział, ale musiał zrobić coś, za co Warner zdjął go z Warlocka i przeniósł na Hephaestusa, i to zanim wróciłaś w chwale. Od tej pory stale ma przydziały do stoczni i z tego, co mi ojciec powiedział, wkrótce ma zostać mianowany na pełnego kapitana i znajdzie się na liście. Tylko nie powtarzaj mu tego! — zaniepokoiła się Henke. — Będzie wściekły, jeśli dojdzie do wniosku, że ktoś mu przyspiesza karierę!
— A przyspiesza?
— Z tego co wiem, to nie. A przynajmniej nie bardziej niż innym, o których panuje opinia, że są dobrzy w tym, co robią. Poważnie mówię, nie wspominaj mu o tym.
— Słówka nie pisnę. Zresztą wątpię, żebym miała okazję poznać go bliżej.