Ponieważ była wysoka i koścista, musiała nieco pochylić się nad stołem, chcąc spojrzeć w oczy Parksa, gdy postukała znacząco w leżącą przed nią teczkę z wydrukami.
— Z tych meldunków wynika, że wzrosła aktywność Frontu Wyzwolenia Zanzibaru. Jeśli Republika chce taniego, mało istotnego incydentu, to najprościej, żeby wykorzystała właśnie ich. I tak ta zbieranina zwana „wyzwoleńczą flotą” korzysta już z baz na terenie kontrolowanym przez Haven. Jeśli teraz pójdą o krok dalej i udzielą wsparcia próbie obalenia rządów kalifa…
Nie musiała kończyć, wzruszyła ramionami, a Parks skinął głową i spytał:
— Zeb?
— Jest to z pewnością możliwe, sir, ale sporym problemem byłoby wysłanie znaczących sił wspierających na Zanzibar przez marynarkę kalifatu i nasze własne lekkie jednostki, które w tym systemie stacjonują. Kalifat zerwał stosunki dyplomatyczne i obłożył embargiem cały handel z Republiką od momentu uznania przez nią Frontu Wyzwolenia Zanzibaru, więc Haven nie dysponuje normalnymi kanałami przerzutowymi broni i sprzętu, Jeśli otwarcie spróbuje przemytu, ryzykuje eskalację konfliktu poza granice, w których da się kontrolować. — Tym razem to on wzruszył ramionami. — Prawdę mówiąc, sir, Republika może sprowokować incydent w kilkunastu miejscach. Zanzibar jest jednym z groźniejszych z naszego punktu widzenia i właśnie dlatego mogą zeń zrezygnować. Zwłaszcza jeśli chodzi im o wywołanie propagandowej wrzawy, ale nie rzeczywistej wojny.
Parks ponownie przytaknął, westchnął i potarł prawą skroń.
— Dobrze, zakładamy, że chcą wywołać lokalny kryzys, ale nie podejmujemy żadnych działań, dopóki nie ustalimy z całą pewnością, co konkretnie planują — zdecydował. — Należy się zastanowić nad najważniejszym: w jaki sposób najlepiej będzie zareagować. Czyli wracamy niejako do punktu wyjścia. Jak najskuteczniej rozmieścić posiadane siły, by skutecznie bronić sojuszników i zapewnić bezpieczeństwo układu Hancock?
Zapadła cisza, którą dopiero po kilkunastu sekundach przerwała Konstanzakis:
— Powinniśmy wzmocnić siły stacjonujące w systemie Zanzibar, sir. Nie najgorszym pomysłem może okazać się rozbicie eskadry krążowników liniowych na dywizjony czy półdywizjony i rozmieszczenie ich we wszystkich trzech układach planetarnych. Utrzymamy w ten sposób przewagę w okrętach liniowych, a z politycznego punktu widzenia wzmocnimy morale sojuszników i pokażemy Republice, że mamy zamiar ich bronić.
Parks kolejny raz przytaknął, choć pomysł rozdrobnienia sił przy spodziewanym skoncentrowanym ataku był zdecydowanie mało atrakcyjny. Już miał się odezwać, gdy Sarnow odchrząknął.
— Sądzę, że powinniśmy rozważyć wysunięte rozwinięcie sił, sir — powiedział spokojnie.
— Jak dalece wysunięte, admirale? — pytanie zabrzmiało ostrzej niż Parks zamierzał, ale na jego najmłodszym dowódcy eskadry zdawało się to nie wywierać wrażenia.
— Na granicy dwunastu godzin lotu od Seaford 9, sir. — Wśród zebranych przeszedł szmer. — Nie mam na myśli stałej tam obecności, ale przedłużone manewry. Prawie na pewno zdenerwuje to Rollinsa, a będziemy się znajdować w międzynarodowej przestrzeni, więc nie oprotestuje naszej obecności. Jeśli zaś zacznie atak, obojętnie gdzie skierowany, będziemy na tyle blisko, i to ze wszystkimi siłami, by zjawić się u celu równocześnie z nim, cokolwiek by tym celem nie było.
— Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł, sir — sprzeciwiła się Konstanzakis. — Mamy już tam rozwiniętą eskadrę lekkich krążowników, których zadaniem jest obserwacja ruchów ich jednostek, o czym Rollins doskonale wie. Jeśli dołączą do nich okręty liniowe, zostałoby to odczytane jako podniesienie stawki i miałoby sens, gdyby przeciwnikom chodziło o rozpoczęcie wojny. Jeśli natomiast Republika pragnie tylko incydentu granicznego, damy im w ten sposób idealną okazję, obojętne, czy będziemy znajdować się w międzynarodowej przestrzeni czy nie.
— Zgodziliśmy się już w mniejszym lub większym stopniu, że jeśli rządzący Republiką pragną incydentu propagandowego, nie zdołamy ich powstrzymać, zanim go wywołają, ma’am — zwrócił jej uwagę Sarnow. — Siedząc tu i czekając, stwarzamy im tylko możliwość spokojnego wyboru czasu i miejsca. Jeśli natomiast zaczniemy wywierać na nich presję, mogą dojść do wniosku, że operacja stała się zbyt ryzykowna. Nawet jeśli do niego nie dojdą i zdecydują się na działanie, będziemy mogli natychmiast zareagować. Wysoce nieprawdopodobnym jest, by zaatakowali nas otwarcie, a gdyby tak się stało, będziemy dysponowali skoncentrowanymi siłami umożliwiającymi wybicie im z głów tego pomysłu.
— Jestem skłonny zgodzić się z panią admirał — odezwał się Parks, starając się, by jego głos brzmiał naturalnie. — Nie ma powodu dawać im w tej chwili jakiegokolwiek pretekstu, admirale Sarnow. Naturalnie, jeśli sytuacja ulegnie zmianie, mój wybór stosownego sposobu reakcji także się zmieni.
Spojrzał prosto w oczy Sarnowowi, a ten po króciutkiej pauzie skinął potakująco głową.
— W takim razie, admirale Tyrel — Parks spojrzał na dowódcę Drugiej eskadry krążowników liniowych — podzielimy pańską eskadrę w sposób następujący: proszę posłać dwa okręty do systemu Yorik i po trzy do układów Alizon i Zanzibar. Kapitan Hurston przydzieli im odpowiednie siły osłonowe.
— Tak jest, sir. — Tyrel nie wyglądał na szczęśliwego i trudno było mu się dziwić: podział eskadry nie tylko zwiększał ryzyko utraty któregoś z okrętów, ale w praktyce degradował go z dowódcy eskadry do dowódcy dywizjonu.
Z drugiej strony, logicznym miejscem jego bazowania stawał się w tej sytuacji Zanzibar jako system najbardziej narażony na atak, co z punktu widzenia Parksa było dobrym rozwiązaniem — dowództwo obejmował tam rozsądny oficer flagowy, zaś Sarnow, nie dysponujący jeszcze kompletną eskadrą, pozostawał w systemie Hancock, gdzie będzie go miał na oku. Biorąc pod uwagę jego agresywność i dziwne pomysły, było to z pewnością lepsze rozwiązanie.
— Myślę, że to byłoby wszystko, panie i panowie — oznajmił Parks, wstając i dając znak zakończenia odprawy.
Nie zdążył jeszcze dojść do drzwi, gdy te otwarły się i w progu stanął podoficer łączności.
— Uch, przepraszam, sir — wykrztusił, widząc głównodowodzącego o metr przed sobą. — Mam pilną wiadomość dla kapitan Beasley, sir.
Parks dał mu znak, by przeszedł, i mat podał wiadomość oficerowi łączności sztabu admiralskiego. Kapitan Beasley przeczytała ją i zgrzytnęła zębami.
— Problemy, Thereso? — zainteresował się Parks.
— Kontrola lotów bazy pół godziny temu odkryła ślad wyjścia z nadprzestrzeni, sir — zapytana spojrzała na Sarnowa i dodała: — Wygląda na to, że przybył pański okręt flagowy, admirale… tylko niestety w nie najlepszym stanie…
Podała wiadomość Sarnowowi i wyjaśniła Parksowi:
— Nike doznał poważnej awarii maszynowej, sir. W jej wyniku został całkowicie odłączony rufowy reaktor, a według wstępnej oceny głównego mechanika cała obudowa głównego generatora jest pęknięta.
— Coś musiało umknąć stoczniowym skanerom — zgodził się Sarnow, nadal czytając meldunek. — Wygląda na to, że trzeba będzie wymienić całą instalację.
— Ponieśli straty w ludziach? — spytał Parks.
— Nie, sir — zapewniła Beasley.
— Całe szczęście — odetchnął admirał i potrząsnął głową z niewesołym uśmiechem. — Nie chciałbym być w tej chwili na miejscu jego kapitana. Przylecieć na nowy przydział, dowodząc najnowszym krążownikiem liniowym floty, i z punktu musieć zameldować dowódcy stacji, że okręt dysponuje tylko dwiema trzecimi mocy!… Kto jest tym pechowcem?