Выбрать главу

— Hrabina Harrington, sir — poinformował go Sarnow, który tymczasem skończył czytać meldunek.

— Honor Harrington? — zdziwił się Parks. — Myślałem, że nadal jest na zwolnieniu lekarskim.

— Najwyraźniej już nie, sir.

— Proszę, proszę… — Parks potarł podbródek i polecił kapitan Beasley: — Proszę zawiadomić stocznię, że czekam na dokładny raport o uszkodzeniach. Chcę, by Nike był gotów do służby tak szybko, jak to tylko możliwe. Jeśli szybciej będzie naprawić go w Hephaestusie, chcę to wiedzieć zaraz, nie za parę dni.

— Dopilnuję tego, sir.

— Dziękuję. Jeżeli zaś chodzi o pana, admirale Sarnow, wygląda na to, że pański transfer na nowy okręt flagowy trochę się opóźni, proszę więc nadal korzystać z Irresistible. Jeżeli Nike będzie zmuszony wrócić w celu dokonania napraw, jestem pewien, że admiralicja przydzieli panu inną jednostkę flagową.

— Dziękuję, sir.

Parks już bez słowa skierował się ku wyjściu, dając znak szefowi sztabu, by mu towarzyszył. Dopiero gdy upewnił się, że znajdują się w bezpiecznej odległości od drzwi, spojrzał na idącego po prawej komodora Caprę i westchnął ciężko.

— Harrington! Ja to mam pecha!

— Jest doskonałym oficerem, sir — odparł Capra — o nadzwyczajnym przebiegu służby.

— Jest w gorącej wodzie kąpana i nie ma śladu samokontroli! — prychnął Parks. — Jest czystym narwańcem, oto kim jest! Och, znam dobrze przebieg jej służby i osiągnięcia bojowe; nie to mam na myśli. Na placówce Basilisk spisała się doskonałe, ale potem pokazała, że trzeba ją trzymać na krótkiej smyczy. Żeby oficer Królewskiej Marynarki fizycznie zaatakował wysłannika Korony…!

Potrząsnął głową, najwyraźniej nie znajdując stosownych słów. Capra zaś trzymał język za zębami — w przeciwieństwie do Parksa miał nieprzyjemność poznać Reginalda Housemana i uważał, że Harrington wykazała w stosunku do niego niezwykłe opanowanie i uprzejmość. W końcu tylko raz dała mu w pysk. Był jednakże pewien, że Parks za nic nie podzieli ani nie zrozumie jego punktu widzenia, toteż maszerowali obaj korytarzem w zupełnym milczeniu. Dopóki Parks nagle nie zatrzymał się jak wryty i nie walnął otwartą dłonią w czoło, aż klasnęło.

— Słodka godzino! — jęknął. — Zaatakowała Housemana, tak?

— Tak, sir.

— Świetnie! Wręcz wspaniale! Kuzyn Housemana jest szefem sztabu osłony ciężkich krążowników przydzielonej Sarnowowi! Wolę nie myśleć, jak będzie wyglądało ich pierwsze spotkanie!

Capra przytaknął, starannie utrzymując pozbawioną wyrazu minę, a Parks wymruczał bardziej do siebie niż pod jego adresem:

— Właśnie czegoś takiego jeszcze mi brakowało. Para narwańców, z czego jedno jest kapitanem flagowym drugiego, a na dodatek ma już wroga w szefie sztabu sił osłonowych własnej eskadry! Coś mi się wydaje, że to będzie bardzo długi przydział!

I zrezygnowany powlókł się ku windzie.

ROZDZIAŁ V

— O, tutaj, ma’am! — wskazał nieszczęśliwy Ravicz. — Widzi pani?

Honor przyjrzała się obrazowi skanera i ściągnęła mięśnie lewego oka, widząc cieńszą od włosa, za to prostą, jakby wyrysowaną z pomocą linijki linię pęknięcia. Biegła ukośnie od narożnika do narożnika i sprawiała wrażenie głębokiej dla jej cybernetycznego oka.

— Widzę. Jakim cudem nie wykrył tego skaner stoczni?

— Takim, że tego pęknięcia nie było — przyznał smętnie Ravicz i kopnął z obrzydzeniem podstawę. — To wada matrycy, skipper. Wygląda mi to na staromodną, uczciwą krystalizację. Wiem, teoretycznie jest to niemożliwe przy tych nowych syntetycznych stopach, ale wiem też, co widzę. Powstała najprawdopodobniej dopiero, gdy przeszliśmy w standardowy cykl operacyjny i generator zaczął pracować pod regularnymi i zmieniającymi się ciągle obciążeniami.

— Rozumiem. — Honor przestawiła oko na normalne widzenie i wyprostowała się, czując na szczycie głowy łapę Nimitza pomagającego sobie w utrzymaniu równowagi.

Podobnie jak jej poprzedni okręt, Nike miał trzy reaktory fuzyjne, ale nieporównywalnie większe zapotrzebowanie na energię. Fearless mógł sprawnie działać przy jednym funkcjonującym reaktorze, krążownik liniowy potrzebował dwóch, czyli miał tylko jeden zapasowy. Dlatego wszystkie trzy musiały być w pełni sprawne, nim HMS Nike będzie mógł ponownie zostać uznany za zdolny do służby liniowej. A sądząc z tego, co właśnie zobaczyła, doprowadzenie go do tego stanu zajmie znacznie więcej czasu, niż się spodziewała.

Powitalna wiadomość od admirała Parksa była nienagannie uprzejma, ale wyczuwało się w niej chłód, o który trudno go było winić. Ponieważ nie dało się zwalić winy na stoczniowców, a tak na dobrą sprawę nikt konkretny nie był niczemu winien, pozostał zwyczajowy winowajca, czyli kapitan okrętu. Parks mógł spokojnie uznać, że powinna zdawać sobie sprawę, iż coś podobnego może nastąpić, i przedsięwziąć stosowne kroki, by tak się nie stało.

— Cóż, sądzę, że w takim razie… — urwała, słysząc zbliżające się kroki.

I odruchowo zacisnęła lekko wargi, widząc idącego obok Henke mężczyznę. W rzeczy samej niewysoki — ona sama była od niego wyższa o głowę — za to krępy i masywny. Czarne włosy nosił dłuższe niż nakazywała moda, jednak nie rzucało się to w oczy, gdyż przykrywał je czarny beret. Rękawy kurtki mundurowej zdobiły cztery galony kapitańskie, ale na kołnierzu zamiast złotej planety kapitana z listy były cztery gwiazdki młodszego kapitana. Nimitz poruszył się niespokojnie, czując jej niechęć i równoczesną złość na samą siebie za uleganie uprzedzeniom.

— Przepraszam za spóźnienie, ma’am — odezwała się formalnie Henke. — Kapitan Tankersley był zajęty, kiedy przycumowaliśmy.

— Żaden problem, Mike. — Sopran Honor był chłodniejszy, niżby sobie życzyła, ale wyciągnęła do gościa rękę. — Witamy na pokładzie HMS Nike, kapitanie. Mam nadzieję, że zdoła go pan szybko doprowadzić do pełnej sprawności.

— Na pewno będę próbował, milady. — Głos miał głębszy, niż pamiętała, wydobywający się z głębi piersi.

Dziwne, obce uczucia łagodnie wsączały się w jej umysł. Były sprawką Nimitza, który, jak się okazało, był nie tylko empatą, ale i telepatą, i to czynnym. Od czasu walk na Graysonie przekazywał jej uczucia wybranych osób w wybranych przez siebie sytuacjach, do czego nadal nie w pełni się przyzwyczaiła. Dotknęła treecata, dając mu znak, by przestał, ale zorientowała się już, że Tankersley czuje się równie niezręcznie jak ona, także żałując, że spotkali się w takich, a nie innych okolicznościach.

— Dziękuję, kapitanie — powiedziała normalnym już tonem i wskazała ekran skanera. — Komandor Ravicz właśnie pokazywał mi uszkodzenie. Proszę spojrzeć, kapitanie.

Tankersley rzucił okiem na ekran, pochylił się i cicho gwizdnął.

— Na wylot? — spytał, unosząc lewą brew, i uśmiechnął się bez śladu wesołości, widząc ponure przytaknięcie Ravicza. — Te nowe stopy będą doskonałe, jak tylko nauczymy się je właściwie stosować.

— W rzeczy samej. — Honor puknęła w generator. — Mam rację, zakładając, że czeka nas wymiana całości?

— Obawiam się, że tak, ma’am. Mógłbym naturalnie spróbować to zespawać, ale spaw długości dwudziestu metrów długo nie wytrzyma, a jeśli pęknięcie idzie na wylot, jak podejrzewamy, to w ogóle nic nie da. Zgodnie z teorią ten materiał nie powinien pęknąć, tymczasem, jak widać, pękł, i to tak złośliwie, że poszły dwie główne obejmy nośne i jeden z kanałów przesyłowych wodoru. Lepiej będzie wymienić cały generator, niż zrobić prowizorkę, która w każdej chwili gotowa odmówić posłuszeństwa. W warsztacie uda się może to jakoś połatać, w co prawdę mówiąc, wątpię. Gdyby jednak tak się stało, mamy dość powierzchni magazynowej, żeby go zostawić do przyszłego wykorzystania. A HMS Nike dostanie zupełnie nowy.