— Macie odpowiedni?!
— Mamy zapas prawie wszystkich części do prawie wszystkich klas okrętów. To nowa stocznia remontowa z pełnymi stanami magazynowymi. — W głosie Tankersleya brzmiała czysta duma i Honor uśmiechnęła się już zupełnie bez przymusu.
— Ile czasu zajmie wymiana? — spytała.
— Z tym będzie problem, milady. — Tankersley spoważniał. — Nike nie ma wystarczająco dużego otworu technicznego, by przeszedł przez niego nowy generator, więc będziemy musieli otworzyć rufową maszynownię.
Obrócił się powoli, rozglądając się uważnie po olbrzymim, nienagannie czystym pomieszczeniu, i widać było, że jest nieszczęśliwy.
— Gdyby to był ciężki krążownik, moglibyśmy rozbroić ładunki i zdemontować awaryjny panel, ale w przypadku krążownika liniowego nie ma takiej możliwości — dodał smętnie.
Honor pokiwała głową, doskonale rozumiejąc, o co mu chodzi. Niszczyciele, lekkie i ciężkie krążowniki oraz wszystkie frachtowce miały panele awaryjne, instalowane standardowo, czyli przewidziane do odstrzelenia w razie awarii reaktora płyty kadłuba. Wraz z nimi wystrzeliwano w przestrzeń reaktor grożący wybuchem jako ostateczny środek ratunkowy. W ten sposób uratowano wiele jednostek przed całkowitym zniszczeniem, a wielu ludzi przed śmiercią. W większych okrętach tego rozwiązania nie dało się zastosować, chyba że konstruktorzy z jakichś powodów decydowali się wystawić reaktory na większe niż normalnie ryzyko. Nike miał ponad półtora kilometra długości, a średnicę w najszerszym miejscu ponad dwustumetrową. Jego reaktory i maszynownie umieszczono w samym środku kadłuba, z dała od pancernego poszycia, za to za wieloma warstwami pancerza i otoczone innymi pokładami. Praktyka wykazywała, że chroniło to przed trafieniami i uszkodzeniami lepiej niż możliwość odstrzelenia niestabilnego reaktora. Oznaczało to jednak również, że nie było do nich łatwego dostępu w przypadku konieczności naprawy.
— Będziemy musieli wyciąć otwór w poszyciu i pancerzu, a potem porozcinać masę grodzi i ścian oraz wewnętrznego pancerza, milady. A potem to wszystko naprawić — podsumował Tankersley. — Mamy do tego odpowiedni sprzęt, ale sądzę, że zajmie to co najmniej czternaście do piętnastu tygodni.
— Czy w Hephaestusie zrobiliby to szybciej? — spytała neutralnym tonem.
Jeśli Tankersley poczuł się urażony tym pytaniem, nie dał tego po sobie poznać w żaden sposób.
— Wątpię, milady. To znaczy owszem, sama naprawa mogłaby tam zająć z tydzień krócej, ale czas przelotu w obie strony wydłużyłby cały proces o tydzień.
— Tego się właśnie obawiałam — westchnęła. — Cóż, w takim razie jesteśmy w pańskich rękach. Kiedy pańscy ludzie zaczną naprawę?
— W ciągu godziny zjawią się technicy, żeby sprawdzić rozmiar uszkodzenia. Co prawda jeszcze się rozbudowujemy, ale coś wymyślę, żebyśmy mogli rozpocząć oczyszczanie dostępu wewnątrz okrętu w czasie następnej wachty. W doku numer dwa mam rozpruty niszczyciel z uszkodzeniami rufowego pierścienia napędu, więc na razie załogi wewnętrzne będą tam zajęte, ale nie potrwa to dłużej niż dwa dni. Jak tylko go zamkną, Nike dostanie bezwzględne pierwszeństwo w kolejności napraw.
— Nadzwyczajne — przyznała szczerze. — Skoro już muszę oddać okręt pod czyjąś opiekę, cieszę się, że tym razem jest to naprawdę odpowiednia osoba.
— Proszę się nie martwić, milady. — Tankersley przestał studiować układ grodzi i uśmiechnął się. — Żaden stoczniowiec nie lubi, jak kapitan remontowanego okrętu siedzi mu na karku, więc zapewniam, że skończymy naprawę tak szybko, jak to tylko możliwe.
Admirał Mark Sarnow uniósł głowę, słysząc dźwięk sygnalizujący, że ktoś czeka przed drzwiami kabiny, i uruchomił interkom.
— Tak?
— Pański oficer łączności, sir — zameldował wartownik.
— Niech wejdzie. — Sarnow nie krył satysfakcji i uśmiechu, otwierając drzwi, w których pojawił się rudowłosy, kościsty młodzian w mundurze komandora porucznika. — Jak sądzę, Samuelu, masz wieści ze stoczni.
— Mam, sir. — Komandor porucznik Webster podał mu meldunek. — Czas i rodzaj napraw według kapitana Tankersleya, sir.
— Doskonale. — Sarnow położył meldunek na biurku. — Przeczytam później, teraz powiedz mi to, co najgorsze.
— W sumie nie jest tak źle, sir. — Webster uśmiechnął się lekko. — Rzeczywiście trzeba wymienić cały generator, ale kapitan Tankersley ocenia, że zmieści się w czternastu tygodniach.
— Czternaście tygodni? — Sarnow pogładził wąsa i zamyślił się. — Fakt, to długo, ale krócej niż się obawiałem. Poinformuj, proszę, admirała Parksa, że Irresistible będzie mógł odlecieć w przewidzianym terminie.
— Tak jest, sir. — Webster zasalutował, ale nim zdążył zrobić w tył zwrot, Sarnow powstrzymał go gestem.
— Nie tak szybko, komandorze. — Admirał rozsiadł się wygodniej i wskazał mu fotel. — Proszę spocząć.
Webster zajął wskazane miejsce, czekając, aż przełożony przestanie w zamyśleniu głaskać zarost i wyłuszczy mu, o co chodzi.
— Byłeś na placówce Basilisk z kapitan Harrington — Sarnow stwierdził, nie spytał.
Na samo wspomnienie Webster odruchowo pomacał się po piersiach, nim dotarło doń, co robi, i opuścił rękę.
— Byłem, sir.
— Opowiedz mi o niej. — Sarnow nie spuścił wzroku z jego twarzy. — Nie chodzi mi o wersję oficjalną, czytałem meldunki i znam przebieg wydarzeń. Ale nie wiem nic o niej jako o człowieku. I tego właśnie chciałem się od ciebie dowiedzieć.
— Cóż… — zaczął Webster i urwał, a Sarnow go nie poganiał, czekając, aż uporządkuje myśli.
Oficerowie czy podoficerowie Królewskiej Marynarki nie byli zachęcani do dyskusji na temat swoich przełożonych, a zwłaszcza byłych dowódców. Takie rozmowy miały naturalnie miejsce, ale albo między przyjaciółmi, albo — niezwykle rzadko — nieoficjalnie w sytuacjach takich jak ta i zawsze na wyraźne zaproszenie starszego rangą. Sarnow z zasady ich unikał, ale tym razem nie miał wyjścia — Parks co prawda nic nie powiedział, ale widać było, że ma spore zastrzeżenia do Harrington i że jej nie lubi.
Co było dziwne, ponieważ Honor Harrington miała większe doświadczenie bojowe niż dwóch dowolnie wybranych oficerów z jej rocznika razem wziętych i nic w przebiegu jej służby czy innych, oficjalnych dokumentach nie usprawiedliwiało takiej reakcji. Każdy admirał powinien być zadowolony, i to bardzo, dostając pod rozkazy takiego oficera, zaś admirał Parks z pewnością zadowolony nie był. Być może dlatego, że wiedział coś, czego nie było w aktach personalnych i oficjalnych meldunkach. Coś, o czym Sarnow nie wie, a o czym wiedzieć powinien, rozpoczynając współpracę z nowym kapitanem flagowym.
Naturalnie należało pamiętać, że Parks miał fioła na punkcie etykiety i wyidealizowanych przez siebie zasad zachowania obowiązujących oficera Royal Manticoran Navy. Był też kompetentny, czego nikt nie kwestionował, ale jako człowiek był sztywny i równie atrakcyjny co śnięta ryba. Sarnow słyszał rozmaite historie o Harrington, zdawał sobie jednak sprawę, że o oficerach, którzy wybili się ponad przeciętność, zawsze krążyły rozmaite opowieści — problem polegał na tym, żeby wiedzieć, które opierały się na faktach, a które były czystym wymysłem. Najbardziej niepokoiły go opinie, że Harrington jest narwańcem w gorącej wodzie kąpanym i osobą arogancką. Podejrzewał też, że to właśnie one były przyczyną takiej a nie innej reakcji dowódcy stacji Hancock. Tyle że w przeciwieństwie do niego Sarnow miał zamiar najpierw sprawdzić, czy są prawdziwe, a dopiero potem uprzedzać się lub nie do Harrington.