— Obawiam się, że to wszystko, co możemy w tej chwili powiedzieć, panie prezydencie — dodał Parnell. — Zarzuciliśmy przynętę, na którą powinien się złapać, ale nikt nie może zagwarantować, że tak właśnie się stanie. Gdyby decyzja zależała wyłącznie od niego, jestem pewien, że podjąłby taką, o jaką nam chodzi, ale nikt na takim stanowisku nie działa w próżni. I zawsze istnieje możliwość, że ktoś — na przykład admirał Givens, która jak wynika ze wszystkich raportów, jest naprawdę dobra w tym, co robi — zdoła przekonać go do swojego zdania. Tym niemniej niezależnie od tego, kto będzie podejmował decyzje, muszą zapaść przynajmniej niektóre z tych, na których nam zależy.
— Obawiałem się, że dominujący będzie tryb warunkowy — uśmiechnął się smętnie Harris. — Tego właśnie najbardziej nienawidzę w swojej pracy. Byłoby znacznie prościej, gdyby inni byli mili i robili to, czego się człowiek po nich spodziewa. Najlepiej przez cały czas.
Pozostali skwitowali to stwierdzenie uprzejmymi uśmiechami, a Harris spojrzał na chronometr i dodał:
— Amos, wierzymy, że dopilnujesz przeprowadzenia ostatniej fazy już z bazy Barnett. Ostrzeż nas najwcześniej, jak zdołasz, że się zaczęło, żebyśmy zdążyli tu wszystko przygotować. Zdaję sobie jednak sprawę, że prawdopodobnie nie będziesz miał czasu na uzgodnienia i dlatego z góry daję ci zgodę na rozpoczęcie ostatniej fazy wówczas, kiedy uznasz, że sytuacja do tego dojrzała. I nie zawiedź nas.
— Zrobię wszystko, co tylko będę mógł, panie prezydencie — obiecał Parnell.
— Wiem o tym. — Harris ponownie spojrzał na Bergrena. — Sprawdź wszystko u siebie, Ron, bo kiedy zacznie się strzelanina, nasze stosunki z neutralnymi mocarstwami, zwłaszcza z Ligą Solarną, mogą okazać się krytyczne. Nie możemy się zdradzić przed czasem, ale chcę, byś przygotował odpowiednie materiały, tak by nasi ambasadorzy mogli przedstawić naszą wersję mediom, zanim na miejsce dotrą ci cholerni „niezależni” korespondenci. W przyszłym tygodniu wprowadzę w sprawę Jessupa, żeby jego ludzie przygotowali wstępne materiały informacyjne dla ambasad.
Bergren skinął głową, Harris zaś zwrócił się do Elaine.
— Ostatnio wspominałaś, że nie wiesz, czy polecisz z Amosem do systemu Barnett. Zdecydowałaś już, co zrobisz, Elaine?
— Zdecydowałam. Chciałabym polecieć, ale w gruncie rzeczy Amosowi nie jest potrzebne, żebym cały czas zaglądała mu przez ramię: takie siedzenie na karku głównodowodzącemu może wpłynąć tylko negatywnie, nie pozytywnie na jego skuteczność. Poza tym, jeśli oboje znikniemy, ktoś może to zauważyć i zacząć się zastanawiać. W tej sytuacji lepiej będzie, jeśli tu zostanę.
— Też mi się tak wydaje — zgodził się Harris. — I nie ukrywam, że przydasz się na miejscu: siądź z Jessupem i Ronem i pomóż im opracować plan kampanii w mediach. Chcę, aby przed rozpoczęciem działań wiedzieli o wszystkim jedynie członkowie rządu, więc potem zostanie niewiele czasu i im dokładniejsze wytyczne i oficjalne dane dostaną dziennikarze, kiedy zagonimy ich do roboty, tym lepiej.
— Oczywiście.
— W takim razie to wszystko. A raczej prawie wszystko, bo został jeszcze pewien drobiazg, Amos.
— Jaki drobiazg, panie prezydencie? — zdziwił się szczerze Parnell.
— Rob Pierre — prychnął Harris.
— Co z nim? — Parnell nawet nie próbował ukryć niechęci. — Stało mu się może coś przykrego?
— Niestety nie. — Harris roześmiał się prawie naturalnie. — Takich jak on najlepiej charakteryzuje określenie „upierdliwy”. Ma jednak zbyt duże wpływy w Kworum, bym mógł go ignorować, o czym on niestety doskonale wie. Chodzi o to, że zaczął mi zawracać głowę kilkoma listami do syna, które zostały mu zwrócone przez biuro profosa floty bez dostarczenia do adresata.
Parnell i Dumarest odruchowo wymienili spojrzenia — w Ludowej Republice nawet prominenci czasami znikali bez śladu toteż nic dziwnego, że rodziny zaczynały się martwić, jeśli w cokolwiek wtrącała się jakakolwiek służba bezpieczeństwa. A „biuro profosa” było eufemistyczną nazwą służby bezpieczeństwa Ludowej Marynarki — co prawda o lepszej reputacji niż większość takich służb, a zgoła nieporównywalnej z reputacją Policji Higieny Psychicznej, ale bezpieka to zawsze bezpieka. W dodatku, czego by nie powiedzieć o Robie Pierre, jego miłość do jedynego syna była tak znana, jak i autentyczna. Co w niczym nie zmieniało faktu, że Edward Pierre był oficerem marynarki i przynajmniej w teorii odnosiły się do niego takie same przepisy jak do wszystkich innych oficerów.
— Nie wiedziałem o tym, panie prezydencie — przyznał Parnell. — Eskadra admirała Pierre bierze udział w operacji od początku, stąd zakaz kontaktowania się z kimkolwiek. To standardowa procedura bezpieczeństwa stosowana wobec wszystkich uczestników tajnych akcji.
— Nie sądzę, by dało się w tej sprawie zrobić wyjątek? — Z tonu jasno wynikało, że Harris nie zamierza naciskać, toteż Parnell z ulgą pokręcił przecząco głową.
— Wolałbym tego nie robić, jeśli nie będę zmuszony, panie prezydencie. Po pierwsze dlatego, że utrzymanie operacji w tajemnicy jest tym razem naprawdę ważne. Po drugie dlatego, że w korpusie oficerskim już nie mogą na niego patrzeć z powodu nadużywania przez jego ojca wpływów, by jak najszybciej pchać go do góry. W tym przypadku Rob Pierre wykazuje rzadko spotykaną głupotę; choć go nie lubię, muszę przyznać, że jego syn jest naprawdę kompetentnym oficerem. Gdyby nie to, że bywa arogancki i impulsywny, co jak sądzę, jest efektem starań ojca, byłby wzorowym oficerem i awansowałby może wolniej, ale bez tego całego zamieszania. Jeśli zrobię dla niego kolejny wyjątek, niechęć korpusu oficerskiego zamieni się w otwartą wrogość, a wtedy za skutki nikt nie zaręczy… wypadki zdarzają się także admirałom…
Harris przytaknął bez słowa. Nie był zaskoczony. Legislatorzy mieli wiele czasu, by nauczyć się, jak wpływać na kariery swoich dzieci, tak by nie rzucało się to nachalnie w oczy i nie przeszkadzało innym za bardzo. Zazdrośnie jednak strzegli tej prerogatywy. Sam zbyt wiele zawdzięczał temu systemowi, by przeciw niemu protestować, ale przyznawał Amosowi rację — Pierre, jak każdy gołodupiec, który dorwał się do koryta, chciał za dużo i za szybko, toteż awanse jedynaka były równie błyskawiczne, co nienaturalne. Poza tym Pierre był upierdliwy, a na dodatek ostatnio agenci Palmer-Levy donosili o jego coraz częstszych kontaktach z przywództwem Unii, a raczej legalnie działającej partii, ale i tak wszyscy wiedzieli, o co chodzi. Ogólnie rzecz biorąc, Harris raczej cieszył się na myśl, że będzie musiał poinformować go z zawodowo zasmuconą miną, że „względy bezpieczeństwa operacji” uniemożliwiają spełnienie jego prośby.
— Dobra, powiem mu, żeby się wypchał. — Harris wstał i ponownie uścisnął dłoń Parnella. — Tym razem to rzeczywiście wszystko. Powodzenia, Amos. Wiem, że to wyświechtana formułka, ale liczymy na ciebie.
— Tak jest, panie prezydencie. Dziękuję za życzenia i zaufanie.
Prezydent Harris pożegnał sekretarzy i wyszedł do swej czekającej na korytarzu ochrony.