Выбрать главу

— Mam oddać system, sir? — Kostmeyer nie do końca zdołał ukryć zaskoczenie.

Parks uśmiechnął się chłodno.

— Obrona Zanzibaru jest naszym obowiązkiem, ale — jak przypomniał admirał Sarnow — celem jest niszczenie okrętów liniowych wroga, a nie bohaterska i bezsensowna śmierć. Jeżeli uderzymy wszystkimi siłami, osiągniemy ten cel przy mniejszych stratach własnych i najprawdopodobniej także przy mniejszych stratach wśród ludności i w infrastrukturze, niż spowodowałaby desperacka, ale nieudana jego obrona.

Honor przygryzła dolną wargę i podrapała Nimitza za uszami. Mimo wszystko nie mogła nie szanować moralnej odwagi Parksa. Nie każdy dowódca zdobyłby się na rozkaz opuszczenia w razie konieczności terytorium sprzymierzeńca, ponieważ nawet jeśli odbiliby je potem, minimalizując straty, postępowanie takie i tak wywołałoby burzę i mogło okazać się katastrofalne dla jego dalszej kariery. Natomiast pomysł rozczłonkowania sił w obliczu wysoce nieprawdopodobnego ataku — jakkolwiek logiczne nie byłyby przesłanki — mroził jej krew w żyłach. Sarnow bezwzględnie miał rację co do najlepszego sposobu rozegrania ewentualnej bitwy — mówiły jej to jednoznacznie wiedza, doświadczenie i instynkt. Parks tego nie rozumiał, ale nie to było najgorsze — najgorszym błędem było zabranie wszystkich trzydziestu dwóch okrętów liniowych z systemu Hancock i pozostawienie w nim wyłącznie piątej eskadry krążowników liniowych. W obecnych warunkach oznaczało to, iż baza RMN pozostanie praktycznie bezbronna.

— Pan zaś, admirale Sarnow, zostanie tutaj, a pańska eskadra będzie stanowiła główne siły lekkiej grupy wydzielonej. Pańskim zadaniem będzie osłona bazy przed niespodziewanym atakiem. Pozostawię dokładne rozkazy dla admirała Danislava, którego eskadrę zamierzam również przydzielić do obrony bazy. Razem będziecie dysponowali wystarczającymi siłami, by w razie potrzeby obronić Alizon, i wszelkimi informacjami, ponieważ meldunki będą spływały najpierw do bazy, a dopiero później zostaną przekazane komu trzeba. Zamierzam także wzmocnić pikietę flotyllą lekkich krążowników, co powinno pozwolić okrętom pilnującym Seaford tak na śledzenie przeciwnika, gdyby wyruszył, jak i na ostrzeżenie pana, by wzmocnił pan siły admirała Kostmeyera, gdyby celem ataku stał się Zanzibar. Zdaję sobie sprawę, że admirał Kostmeyer będzie w znacznie gorszej sytuacji, gdyby musiał przyjść panu z pomocą, ale jak długo przeciwnik nie wie, że w bazie nie zostały żadne poważne siły, tak długo Hancock jest bezpieczny. A by się tego dowiedzieć, musiałby najpierw przeprowadzić zwiad systemu: nawet jeśli nie uda się zniszczyć zwiadowcy, zaalarmuje nas to wystarczająco wcześnie, byśmy zdążyli ściągnąć tu siły z Zanzibaru lub Yorika. Albo z obu, jeśli zaistnieje taka konieczność… Rozumiem doskonale, że zostawiam pana osamotnionego i z niewystarczającymi siłami do czasu przybycia admirała Danislava, admirale Sarnow. Nawet po jego przybyciu znajdziecie się w trudnym położeniu, jeśli admirałowi Rollinsowi uda się dotrzeć przed nami do Hancock, ale obawiam się, że jest to ryzyko, którego nie da się uniknąć. Funkcją tej bazy jest ochrona całego obszaru i koordynacja działań naszych sił w tym rejonie. Jeżeli stracimy Zanzibar, Yorik i Alizon, Hancock zostanie odizolowany i odcięty od posiłków, tracąc równocześnie swą wartość militarną i możliwość dalszego istnienia.

— Rozumiem, sir. — Głos Sarnowa był spokojny, pozbawiony urazy czy złości, ale admirał nie powiedział również, że zgadza się ze stanowiskiem Parksa.

— W takim razie przejdźmy do szczegółów, Mark… — Parks dał swemu oficerowi operacyjnemu znak, by zabrał głos, a sam zajął się masowaniem nasady nosa.

— Tak jest, sir. Po pierwsze uważam, że należy zastanowić się, w jaki sposób najlepiej rozdzielić jednostki osłonowe między admirała Kostmeyera a resztę… — Kapitan Hurston mówił rzeczowo i zwięźle jak na zawodowca przystało, ale Honor nie słuchała go.

To znaczy — jej umysł rejestrował informacje do przyszłego wykorzystania, ale ona sama w tej chwili nie zwracała najmniejszej uwagi na to, co słyszy, jako że były to informacje nieistotne. Sądząc po sztywności Corell, ona postępowała podobnie.

Honor była pewna, że Parks popełnił właśnie największy błąd swego życia. Z jak najlepszych pobudek i w części wsparty logiką, tym niemniej błąd. Przeczuwała to, podobnie jak znała w pewnym momencie właściwe rozwiązanie skomplikowanego problemu taktycznego, który ułożył się nagle w spójną całość. Mogła się mylić, a raczej pragnęła, by tak było, ale nie liczyła na to. Zastanawiała się tylko, na ile ostateczna decyzja Parksa wynikała z logiki, a na ile ze świadomej czy podświadomej ochoty, by trzymać jak najdalej od przeciwnika obu nielubianych i kłopotliwych oficerów, czyli Sarnowa i ją.

Chęć zapewnienia sobie spokoju bywa naprawdę silną motywacją.

ROZDZIAŁ XVII

Twarze zebranych w admiralskiej sali odpraw HMS Nike nie wyglądały na szczęśliwe, zaś Honor z ponurą satysfakcją słuchała, jak komandor Houseman wypłakuje się publicznie.

— …rozumie pan powagę sytuacji, admirale Sarnow. Przecież admirał Parks musi zdawać sobie sprawę, że nie mamy cienia szansy na utrzymanie tego systemu, jeśli przeciwnik zaatakuje go jakimkolwiek rozsądnymi siłami! Nie mamy ani dostatecznej siły ognia, ani…

— Wystarczy, komandorze Houseman. — Głos Sarnowa był kompletnie wyprany z uczuć i właśnie to skłoniło Housemana do zamilknięcia i zamknięcia ust.

Sarnow przejrzał się pozostałym oficerom tworzącym Grupę Wydzieloną Hancock 001 z lodowatym uśmiechem i oznajmił:

— Poprosiłem o wasze szczere opinie, panie i panowie, i zależy mi na nich nadal, ale niech będą konstruktywne. Dyskusja nad tym, czy nasze rozkazy są mądre czy nie, wykonalne czy nie, wreszcie — dobre czy złe, jest jałowa i niecelowa. Otrzymaliśmy rozkazy i należy skupić się na tym, jak je najlepiej wykonać siłami, którymi dysponujemy. Rozumiemy się?

— Całkowicie, sir — potwierdził z naciskiem komodor Van Slyke, spoglądając wymownie na swego szefa sztabu, co było rzadkim przejawem publicznej dezaprobaty.

— To dobrze. — Sarnow zignorował nagły rumieniec Housemana i przeniósł wzrok na komodor Banton, najstarszą rangą dowódcę dywizjonu, i spytał: — Zakończyliście z komandorem Turnerem to, o czym rozmawiałem z tobą w poniedziałek, Isabell?

— Prawie, sir. Wygląda na to, że kapitan Corell i dama Honor mają rację. Symulacja wskazuje, że to może zadziałać, ale musimy dopracować jeszcze szczegóły modyfikacji i kontroli sterowania opinią. No i nadal nie znamy ilości urządzeń, które będziemy mieli do dyspozycji. Obawiam się, że na Gryphonie mają teraz ważniejsze zmartwienie niż nasza prośba o informacje. — Banton pozwoliła sobie na uśmiech, wywołując go u większości zebranych. — W tej chwili, sir, mogę powiedzieć tyle, że jeśli admirał Parks nie zmieni zdania i nie zabierze holowanych zasobników ze sobą, powinniśmy dysponować wystarczająca ich ilością, by plan miał szanse powodzenia. Podałam wyniki ostatnich obliczeń kapitan Corell, jak tylko przybyłam na pokład, a komandor Turner pracuje teraz nad niezbędnymi zmianami w oprogramowaniu.