Выбрать главу

Obok każdego wyświetlone były wielobarwne kody identyfikacyjne, podobnie jak przy symbolach oznaczających lekkie krążowniki i niszczyciele lecące z przodu i z boków okrętów liniowych. Przypominały świetlne naszyjniki oddalone znacznie od głównych sił. Bliższe i jaśniejsze kody oznaczały ciężkie krążowniki skupione już nie wokół całej formacji, lecz wokół poszczególnych eskadr liniowych. Cała ta rozświetlona formacja ruszyła niczym świeżo utworzona konstelacja przez holosferę.

Robiła wrażenie — Honor stojąca obok Sarnowa musiała to przyznać. Tyle tylko, że ta imponująca siła oddalała się, opuszczając system, w którym pozostała jedynie Piąta eskadra krążowników liniowych z jednostkami osłonowymi, a sygnatury ich napędów wyglądały zgoła żałośnie. Było ich zbyt mało, by obronić stację Hancock. Honor wzięła się w garść, nim do końca ogarnęły ją ponure myśli.

— No to zostaliśmy sami — skomentowała kapitan Corell. Stojący obok komandor Cartwright mruknął potwierdzająco.

— Przynajmniej zostawił nam zasobniki i stawiacze min — dodał oficer operacyjny.

Tym razem potakujące mruknięcie wydał Sarnow.

I znów zapadła cisza — admirał wpatrywał się w milczeniu w holosferę.

— Zostawił, fakt. Tylko nie wiem, na ile się nam naprawdę przydadzą, Joe — powiedział w końcu Sarnow, odwracając się zdecydowanym ruchem od projekcji taktycznej, i spojrzał na Honor.

Wąs drgnął mu w uśmiechu, ale nie zmieniało to faktu, że nigdy jeszcze nie widziała go bardziej zmęczonego i zmartwionego.

— Nie neguję wartości twoich pomysłów, Honor — powiedział cicho, a ona nadstawiła wyraźnie uszu: nieczęsto pomijał należny jej tytuł, ale kiedy to robił, znaczyło to, że mówi do swego taktycznego alter ego, a nie tylko jednego z podległych oficerów. — Pomysł ze stawiaczami min był genialny, a obie z Ernie miałyście rację, że da się zmodyfikować naszą kontrolę ognia tak, byśmy byli w stanie wykorzystać zasobniki. Ale prawda jest brutalna i choć Houseman może i jest dupkiem, nie, wróć, jest dupkiem żołędnym, w tej kwestii ma rację. Możemy im zadać poważne straty w pierwszym starciu, bo efekt zaskoczenia będzie działać na naszą korzyść. Ale jeżeli zaatakują nas okręty liniowe i będą kontynuowały atak po pierwszym starciu, jesteśmy martwi.

— Zawsze możemy opuścić system, sir — zauważył sucho Cartwright. — W końcu skoro admirał Parks dopuszcza oddanie Zanzibaru, nie bardzo będzie mógł mieć pretensje, jeśli wykonamy taktyczny odwrót na z góry upatrzone pozycje z systemu Hancock.

— Buntownicze skłonności z ciebie wychodzą, Joe. — Na ustach Sarnowa pojawił się zmęczony uśmiech i admirał potrząsnął przecząco głową. — Niestety, tego raczej nie da się zrobić. A to z tego prostego powodu, o którym admirał Parks zdaje się zapomniał: nie jesteśmy w stanie ewakuować całego personelu bazy.

Honor poczuła lodowaty chłód, bowiem już od pewnego czasu odpędzała od siebie tę myśl. Błyskawiczna rozbudowa stoczni remontowej i bazy spowodowała, że mieszkało tam prawie jedenaście tysięcy ludzi, a wszystkie przebywające obecnie w systemie Hancock okręty mogły zabrać maksimum siedemdziesiąt procent. I to przy nierealnie optymistycznym założeniu, że żaden nie zostałby zniszczony czy poważnie uszkodzony w czasie walki. Mimo przeładowania pokładowych systemów podtrzymania życia i tak co najmniej trzydzieści procent załogi musieliby zostawić, a znała pewnego oficera, który uparłby się, że jego obowiązkiem jest pozostać, jeśli nie wszyscy jego podkomendni zostaną ewakuowani…

— Jakoś to wypadło z głowy biedakowi w nawale zajęć — mruknęła Corell i Sarnow parsknął szczerym śmiechem, choć uwaga pod adresem głównodowodzącego była wysoce niestosowna.

— Zgadza się — przyznał i przeciągnął się. — Z drugiej strony, ma całkowitą rację, że wartość bazy Hancock jest względna: jeśli stracimy wszystkie sojusznicze systemy w tym rejonie, nie będziemy potrzebowali już bazy, a co gorsza, nie zdołamy jej utrzymać, jeśli przeciwnik użyje do blokady odpowiednio dużych sił i takimiż zaatakuje. Poza tym jako dowódca stacji Hancock musi wyważyć ewentualne straty: trzydzieści do czterdziestu tysięcy poddanych Korony tutaj i miliardy cywilów w systemach, które zobowiązaliśmy się bronić. Temu fragmentowi jego rozumowania nie da się niczego zarzucić. Jest bezwzględne, ale admirałowie czasem muszą być bezwzględnie logiczni.

— Ale mógł tego wszystkiego uniknąć, sir. — W glosie Corell słychać było przekonanie co do własnych racji.

— No, no, Ernie: jestem najmłodszym admirałem na stacji Hancock i najłatwiej mi dążyć do agresywnej reakcji — upomniał ją łagodnie Sarnow. — W końcu jeżeli okaże się błędna, nie moja głowa poleci, tylko dowódcy stacji. Dama Christa ma zresztą rację co do tego, że mogłoby to doprowadzić do starcia przypadkowego, na którym nie zależy żadnej ze stron.

— Może. Ale co by pan zrobił na jego miejscu? — w sukurs Corell pospieszył Cartwright.

— Nieuczciwe pytanie: nie jestem na jego miejscu. Miło byłoby przyjąć, że gdybym był, posłuchałbym własnej rady, ale nie jestem tego pewien. Na głównodowodzącym takiej stacji jak ta ciąży naprawdę duża odpowiedzialność, Joe.

— Piękny unik, sir — burknął kwaśno Cartwright. Sarnow wzruszył ramionami.

— Kwestia wprawy, Joe. — Ziewnął rozdzierająco i stwierdził: — Muszę się przespać, Ernie. Popilnuj z damą Honor tego interesu przez parę godzin, dobrze? Powiem stewardowi, żeby wyrzucił mnie z łóżka na tę konferencję dotyczącą ćwiczeń defensywnych.

— Naturalnie, sir.

Honor jedynie skinęła głową na znak zgody.

Sarnow poruszał się mniej energicznie niż zwykle i trójka pozostałych na pomoście oficerów wymieniła znaczące spojrzenia.

— Właśnie wyszedł człowiek załatwiony przez swego dowódcę bez mydła — oceniła Ernestyna Corell.

Wiceadmirał Parks obserwował holoprojekcję systemu Hancock, która właśnie ukazała rozdzielanie się obu zespołów. Miał ponury wyraz twarzy, bowiem nie podobało mu się to, co właśnie robił. Jeśli Rollins zjawi się tu przed Danislavem…

Dręczyła go niemiła myśl, że Sarnow miał rację i że on sam wybrał niewłaściwe rozwiązanie. Z drugiej strony, sytuacja była zbyt niejasna — o mnóstwie czynników nie miał pewnych danych, a agresywność Sarnowa stanowiła wystarczający powód, by traktować jego pomysły z podwójną ostrożnością. Pozwolił sobie na pogardliwe prychnięcie — nic dziwnego, że się tak dobrze rozumieli z tą Harrington! Cóż, skoro już musiał zaryzykować, że któraś z podległych mu eskadr będzie skazana na beznadziejną walkę, wybrał przynajmniej tę, którą dowodził najbardziej do tego nadający się zespół.

Co zresztą nie pomagało mu w spokojnym zasypianiu.

— Admirał Kostmeyer dotrze do granicy wejścia w nadprzestrzeń za dwadzieścia minut, sir. My siedemdziesiąt trzy minuty później — zameldował Capra.

Szef sztabu był jeszcze bardziej zmęczony niż Parks, bo jak zwykle w podobnych przypadkach w ciągu ostatniej godziny przed odlotem spadła nań lawina drobnych, acz istotnych problemów, które musiały rozwiązać. Miał zaczerwienione oczy, ale był świeżo ogolony, a mundur wyglądał na założony najwyżej dziesięć minut temu.