Выбрать главу

— Była to ostatnia rzecz niezbędna, bym przestał planować, a zaczął działań. Choć moje osobiste przeżycia były bolesne, zapewniam, że ani na jotę nie zmieniły moich zamierzeń, ani nie pchnęły mnie do natychmiastowej i nieprzemyślanej akcji. Chcę dostać ścierwo odpowiedzialne za daremną śmierć mojego syna, a żeby odpłacić im za głupotę, muszę wygrać. Oznacza to, że my musimy wygrać. Jesteście zainteresowani?

Spojrzał uważnie na audytorium i widząc, jak na ich twarzach obawa zmienia się w zdziwienie, a zaraz potem w pokusę, zrozumiał, że ten etap wygrał.

— Doskonale — odezwał się spokojniejszym i cichszym głosem. — Razem, dysponując moimi kontaktami w wojsku, o których wspomniałem, i nie tylko, powinniśmy tego dokonać. Nie natychmiast: potrzebne są nam określone warunki i właściwa kolejność wydarzeń, ale one nastąpią. Gotów jestem założyć się o wiele, że nastąpią. Czuję to. A kiedy to się stanie, wyciągnę asa z rękawa i zaczniemy.

— Asa z rękawa? — zdumiał się ktoś.

— Raczej kilka, prawdę mówiąc, ale akurat miałem na myśli jednego konkretnego. — Pierre wskazał na swego milczącego towarzysza. — Tym z was, którzy dotąd nie mieli okazji poznać, przedstawiam pana Canninga. Wszyscy wiecie, że to on zorganizował dzisiejsze spotkanie; czego nie wiecie, a co powiem za jego przyzwoleniem, to że pracuje dla Constance Palmer-Levy jako szpicel.

Co najmniej dziesięć osób poderwało się wśród nagłego rozgwaru. Dwoje ruszyło biegiem w kierunku wyjścia.

— Siadać! — rozległ się lodowaty i władczy głos Pierre’a.

Był tak przenikliwy, że dotarł do wszystkich, choć nie był krzykiem. Zamarli i ucichli, spoglądając na siebie i na niego w całkowitym zaskoczeniu.

— Wydaje wam się, że Wallace zgodziłby się ujawnić, co robi, gdyby zamierzał nas zdradzić! Po co zresztą pytam… Jak myślicie: czy gdyby nas zdradził, bezpieka nie czekałaby tu na nas? Przecież to on zorganizował wszystko, by dzisiejsze spotkanie doszło do skutku — w jego głosie było tyle pogardy, że stojący usiedli pospiesznie, a dwaj będący w połowie drogi do wyjścia wrócili na swoje miejsca czerwoni ze wstydu.

Pierre nie uważał za stosowne dodać, że nieobecność bezpieki i jakość przygotowań były też ostatecznym testem lojalności Canninga. O tym ani on, ani tym bardziej oni nie musieli wiedzieć. Odczekał, aż wszyscy zajmą z powrotem swoje miejsca, i odezwał się.

— Tak już lepiej. Oczywiście jego zadaniem w Partii Praw Obywatelskich było szpiegowanie i trudno się dziwić, że się na nie zgodził. Zabrali mu wszystko, upokorzyli i zhańbili, a potem zaproponowali, że może wszystko odzyskać. Poza tym, dlaczego niby miał być lojalny w stosunku do was, nierobów i darmozjadów nie chcących pracować, ale pragnących dostatnio żyć, wszczynających burdy i grożących zniszczeniem świata, w którym został wychowany, gdy tylko uznacie, że dostajecie za mało Doli? A za takich właśnie uważają was legislatorzy. Nie wzięli jednak pod uwagę, że z czasem coś może się zmienić. Wallace dokładnie zdawał sobie sprawę, jak jest manipulowany, a nie miał żadnego powodu, by być lojalny wobec swych mocodawców. Tak więc patrzył, słuchał i donosił jak na małego wszawego szpicelka przystało, ale jednocześnie myślał, komu donosi i co tego kogoś najbardziej interesuje. Nikt z tych, których pomocy miał prawo się spodziewać, nie kiwnął palcem w jego sprawie, więc domyślicie się, co czuł do nich i do tego systemu.

Wszyscy spoglądali na byłego dyplomatę, który wyprostował się i odpowiedział im dumnym spojrzeniem.

— Pewnej nocy zobaczył, jak spotykam się z dwoma przywódcami Unii Praw Obywatelskich, i nie doniósł o tym. Wiem, że nie doniósł, bo widziałem jego meldunek. — Pierre uśmiechnął się zimno, widząc zaskoczone spojrzenia części obecnych. — Ależ tak, Wallace nie jest moim jedynym kontaktem w bezpiece. Kiedy więc zdecydował się powiedzieć mi, kim jest i co robi, wiedziałem, że mówi prawdę. Przynajmniej w kwestii swoich stosunków z bezpieką. Było to ponad trzy standardowe lata temu i przez cały ten czas nie złapałem go na kłamstwie czy próbie oszustwa. Naturalnie wiedział, że jest sprawdzany, i nie ulega wątpliwości, że gdyby nasłano go na mnie, starałby się ukryć to przede mną, ale nie byłby w stanie robić tego tak dokładnie i tak długo. Zresztą podsuwałem mu tak smakowite kąski, że zdrada przyniosłaby mu korzyść. Podobnie jak wszyscy obecni, ma swoje powody, ale darzę go całkowitym zaufaniem, a będzie miał istotną rolę do odegrania w tym, co planujemy.

— Jaką? — padło pytanie z sali.

— Dotarł bliżej mnie i siedzi głębiej w Unii niż którykolwiek z pozostałych podwładnych Palmer-Levy. Postaraliśmy się o to wspólnie. W zeszłym miesiącu został nawet jednym z moich doradców. Jego szefowie mają do niego zaufanie, bo dopilnowaliśmy, by wszystko, o czym ich informujemy, zawsze było zgodne z prawdą. Naturalnie nie mają pojęcia, o ilu rzeczach im nie donosi, ale to już inna sprawa.

Ktoś na sali nagle parsknął śmiechem, doznając olśnienia: zrozumiał, do czego Pierre zmierza. Mówca z zadowoleniem pokiwał głową.

— Właśnie. Obdarzyli go takim zaufaniem, że stał się ich głównym źródłem informacji o mnie, a i on mówi im dokładnie to, co ja chcę, by powiedział. Nie zapominajmy, że nie każdy, kto pracuje w bezpiece, musi być idiotą. Przeważnie nie jest, o czym musimy pamiętać, zakładając własne organy bezpieczeństwa. Natomiast cała ta sytuacja powoduje, że dysponujemy poważnym atutem w postaci pana Canninga, a przeciwnik nie wie o jego istnieniu. Co więcej Wallace ma dużą osobistą wiedzę o zasadach działania naszych władz od wewnątrz. Teraz rozumiecie, dlaczego nazwałem go „asem w rękawie”?

Odpowiedzią był twierdzący pomruk. Gdy ucichł, Pierre pochylił się nad stołem i powiedział prawie łagodnie:

— Doskonale. Teraz czas na ostateczną decyzję, od której nie będzie już odwrotu. Naturalnym jest, że będę starannie ukrywał ów dokument w dobrze pojętym interesie własnym. Ale zapewniam was, że jeśli któryś z obecnych tu zdradzi czy na tyle spieprzy sprawę, by ściągnąć nam na głowy bezpiekę, to znajdę kartkę. Wiedzą o tym wszyscy i wszyscy będą uważać, by tak się nie stało. Oznacza to również, że jeśli ktoś złoży swój podpis, będzie z nami do końca: na dobre i na złe.

Umilkł i obok kartki położył pióro. Potem usiadł wygodnie i w milczeniu obserwował zgromadzonych. Na wielu pobladłych nagle twarzach perlił się pot, a cisza zaczęła stawać się nieznośna. Przerwał ją szurgot odsuwanego fotelika.

Cordelia Ransom wstała, podeszła do stołu i podpisała leżącą na nim kartkę.

ROZDZIAŁ XXII

Honor leżała na brzuchu, z twarzą wtuloną w poduszkę, poddając się rozkosznemu uciskowi doświadczonych palców masujących jej ramiona i kręgosłup. Miała okazję korzystać z usług wielu masażystów i masażystek, ale nie spotkała jeszcze kogoś, kto robiłby to tak dobrze, choć jego dotyk był nieco nieprofesjonalny.

Jęknęła, gdy męskie palce zaczęły pieścić jej piersi, nim wróciły do masażu pleców. Tak „,nieprofesjonalny” było najlepszym określeniem. Poza tym był bez zarzutu, także jako masażysta. Poczuła na karku jego delikatny oddech i przekręciła głowę.

— Czujesz się trochę lepiej? — spytał, gdy przestał ją całować.

Silne palce delikatnie sprawdzały kręgi lędźwiowe i talię.

— Mhm… znacznie lepiej — westchnęła. — Naprawdę jesteś okropny.

— Okropny? A to niby dlaczego?! — zdziwił się urażony.

— Zobacz, jak skutecznie odciągnąłeś mnie od wykonywania obowiązków.