Выбрать главу

— Aha. — Dłonie przeniosły się na jej pośladki. — „Słodkie wymówki skutecznie tkają uspokojenia strój…”.

— Ten cytat jakoś nie zgadza mi się z pierwotną wersją — oznajmiła, odwracając się na plecy i wyciągając ku niemu ręce. — Ale co to za różnica?

— No cóż… — Paul nalał wina do kielichów i podał jej jeden, po czym wrócił do pozycji wyjściowej, czyli położył się na boku, wsparty na łokciu.

Przytuliła się do niego, a on objął ją drugą ręka. Co prawda był znacznie niższy, ale większość różnicy stanowiła długość nóg, a w takiej jak ta sytuacji było to zupełnie bez znaczenia.

— Co „no cóż”? — spytała.

— Tak się właśnie zastanawiałem, czy jesteś już gotowa do pogawędki o pewnym dupku żołędnym dowodzącym okrętem w tym systemie.

Już chciała się obruszyć, ale jego wyrozumiały ton i uśmiech rozładowały w części napięcie. Otworzyła usta, lecz nim zdążyła się odezwać, na łóżko niespodziewanie wskoczył Nimitz.

— Widzę, że ktoś jeszcze ma coś do powiedzenia w tej sprawie — zauważył Paul.

Po pierwszej nocy nie wypraszał treecata z sypialni. Honor zastanawiała się czasem, czy ten pierwszy raz zrobił to z uwagi na siebie czy na nią. Bez względu na motywy, akceptował Nimitza szybciej i pełniej niż większość jej znajomych. Miał też znacznie lepsze pojęcie o rzeczywistej inteligencji treecata niż ktokolwiek poza nią samą. Teraz po prostu kiwnął mu głową na powitanie i zachichotał, widząc, jak Nimitz delikatnie przemaszerował po Honor, po czym rozłożył się na przykrytych prześcieradłem biodrach ich obojga.

— Hedonista!

— Bleek! — zgodził się z zadowoleniem Nimitz. Paul przestał się uśmiechać i spojrzał na Honor.

— Zanim ktoś się tu nie wkrochmalił, zapytałem, czy jesteś gotowa o nim porozmawiać?

— Nie ma o czym rozmawiać. — Opuściła wzrok na swoje palce bawiące się skrajem prześcieradła. — Zjawił się, ma przydział do eskorty mojej eskadry, więc jakoś muszę z nim wytrzymać. Skoro muszę, to wytrzymam.

— Sucho a rzeczowo! — mruknął ironicznie. — I to wszystko?

— Może nie do końca, ale… — Wzruszyła ramionami i spojrzała na niego.

— Nadal się go boisz? — spytał łagodnie. Zarumieniła się, ale nie odwróciła wzroku. Za to Nimitz zamruczał zachęcająco.

— Nie boję się go — sprostowała. — „Obawiam się” to lepsze określenie. Widzisz, nie boję się tego, że może mi coś zrobić, ale jego wzrok przypomina mi to, co zrobił. Od lat śnią mi się koszmarki z jego udziałem, na szczęście nieczęsto. A na dodatek przeraża mnie świadomość, że mogę kogoś aż tak nienawidzić!

— Tak mniej więcej to sobie wyobrażałem — ocenił, przytulając ją. — Z drugiej strony, myślę, że byłoby dobrze, gdybyś wiedziała, jak on się teraz czuje.

— A to akurat nic mnie nie obchodzi! — warknęła.

— A powinno. Pavel Young jest teraz jednym z najnieszczęśliwszych oficerów w całej Królewskiej Marynarce. I to tylko i wyłącznie dzięki tobie.

Słysząc tę herezję, siadła tak gwałtownie, że prześcieradło zsunęło się z niej, zakrywając Nimitza, i wpatrzyła się w Paula wytrzeszczonymi oczyma, nie mogąc wydobyć z siebie głosu.

— Uwierz w to, co mówię. Zastanów się: od czasu placówki Basilisk jego kariera nie posunęła się ani o krok, a ty nieustannie idziesz w górę. Podczas gdy on konwojował frachtowce na kompletnym zadupiu, a w wolnych chwilach uzupełniał mapy, ty znajdowałaś się w samym sercu najciekawszych wydarzeń. Gorzej: wszyscy w RMN wiedzą, co próbował ci zrobić i jak sobie z nim poradziłaś. A gdzie się znalazł, gdy w końcu wyciągnięto go ze służby konwojowej? W ochronie eskadry, której kapitanem flagowym jesteś właśnie ty! Nawet gdybym tydzień myślał, wątpię, żebym wymyślił coś bardziej upokarzającego!

— No dobrze, ale…

— Żadnych „ale”. — Położył jej palec na ustach. — Jest jeszcze coś, z czego chyba nie zdajesz sobie sprawy… nie rozumiesz, że on jest tchórzem?

— Tchórzem?!

— Oczywiście! Byłem jego zastępcą przez prawie dwa lata standardowe! Przez tyle czasu można człowieka naprawdę dobrze poznać. Pavel Young jest zwykłym, zawszonym tchórzem, który rozkoszuje się swoją pozycją, ale za nic w świecie nie zaryzykowałby kariery i życia tak jak ty w systemie Basilisk. A gdyby był zamiast ciebie w systemie Yeltsin, wiałby tak szybko, że ustanowiłby nowy rekord przelotu na trasie Yeltsin-Manticore. Jego moralność, podobnie jak odwaga, nie istnieje. Dla niego to puste słowa. A ty stłukłaś go, gdy miał dziewiętnaście lat standardowych. Możesz mi wierzyć: jego najgorszy koszmar jest taki, że któregoś dnia zrobisz to ponownie.

Do Honor dotarło, że siedzi z otwartymi ustami, więc czym prędzej je zamknęła. Tankersley zaś wybuchnął śmiechem, widząc jej minę. Wpatrzyła się z natężeniem w jego oczy, próbując wybadać, ile z tego, co właśnie usłyszała, powiedział po to, by ją pocieszyć. Uspokajała się stopniowo, rozumiejąc, że wszystko, co powiedział, było szczere. Paul mógł się naturalnie mylić, ale mówił to, co naprawdę myślał — nie dodał niczego po to, by poprawić jej samopoczucie.

Ponownie przytuliła się do niego, zmagając z wizją Younga, jaka nigdy nie przyszła jej do głowy. Tę upiorną noc pamiętała doskonale, ale teraz rozpatrywała ją z innej perspektywy i musiała przyznać, że pod maską jego nienawiści czaił się strach — tym wyraźniejszy, im bardziej obrywał. Przypomniała sobie także inne rzeczy jak unikał sportów kontaktowych, jak wycofywał się, gdy ktoś równy mu statusem stawał przeciw niemu… Nigdy nie przyszło jej do głowy, że Young może się jej bać — ona nigdy się go nie bała od tamtej nocy w akademii. Przynajmniej w zwykłym rozumieniu tego słowa. Natomiast jeśli był…

— Możesz mieć rację — przyznała, nadal zdziwiona.

— Oczywiście, że mam rację. Zawsze mam rację! — oznajmił dumnie i jęknął, gdy wpakowała mu palce pod żebra. — Za prawdę zawsze bili! Jeśli nie przestaniesz, ja zacznę się ciebie bać!… I przestań chichotać, brutalu jeden!… No, tak już lepiej. Pamiętaj, że za każdym razem, gdy Young na ciebie spojrzy lub gdy otrzyma rozkaz z okrętu flagowego, będzie przypominał sobie, co z nim zrobiłaś i co się stało, gdy próbował się zemścić. Ktoś kiedyś powiedział, że najperfidniejszą odmianą zemsty jest utrzymywanie człowieka w niepewności. Ponoć sprawia to mszczącemu się największą przyjemność.

— Spróbuję — westchnęła. — Jednak tak naprawdę świadomość, że on jest nieszczęśliwy i niepewny, nie bardzo poprawia mi samopoczucie, kiedy jest w pobliżu.

— Gdyby poprawiała, znaczyło by to, że coś jest z tobą nie w porządku — odparł poważnie.

I zręcznym ruchem biodra strącił Nimitza poza krawędź łóżka. Treecat przekręcił się w locie i wylądował na sześciu łapach, choć z solidnym łupnięciem.

— Tymczasem, jeśli masz ochotę na poprawę samopoczucia, to gotów jestem ci w tym pomóc — dodał z błyskiem w oczach Tankersley.

— Skoro wszyscy są obecni, możemy zaczynać! — zagaił Mark Sarnow, rozpoczynając elektroniczną odprawę.

Ekran w kwaterze Paula był zbyt mały, by dokładnie pokazać twarze wszystkich zgromadzonych, ale dało się rozróżnić, kto jest kto. Ekran, przed którym siedział Sarnow, był naturalnie wystarczający do ukazania głów w naturalnej wielkości, toteż Honor była wdzięczna losowi, że ostatniej nocy szybko pozbyła się munduru — dzięki temu nie został wygnieciony.

— Sprawa pierwsza to omówienie ostatnich ćwiczeń — ciągnął Sarnow. — Należy powiedzieć wprost, że dla niektórych miały one znacznie przyjemniejszy przebieg niż dla innych.