Выбрать главу

Raczej wesoły ton skutecznie neutralizował złośliwość i nawet komodor Banton uśmiechnęła się, choć nieco kwaśno.

— Chciał pan powiedzieć, sir, że niektórzy zachowali się jak ostatnie ofiary — poprawiła Banton i dodała, patrząc prosto na Honor. — To było rzeczywiście pomysłowe, lady Honor. Dałam się nabrać.

— Miałam po prostu szczęście, ma’am.

— Akurat! — prychnęła Banton. — Jeżeli uznamy, że niektórzy ludzie potrafią sobie to szczęście stwarzać, mogę się zgodzić z pani opinią. Ale tylko pod tym warunkiem. Ostrzegam lojalnie, ze zamierzam przy pierwszej okazji odpłacić pięknym za nadobne, więc proszę się mieć na baczności.

Zawtórowało jej kilka głosów i Honor poczuła, że się rumieni.

— Zgadzam się z oceną komodor Banton — podsumował Sarnow. — I chciałem poruszyć z związku z tym jedną kwestię. Planujemy wykorzystanie zasobników, by zwiększyć siłę ognia. Dlaczego nie zastosować sond radioelektronicznych w ten sam sposób, jak zrobiła to lady Honor?

— Mamy zbliżać się do przeciwnika kursem balistycznym, aż znajdzie się w zasięgu naszych rakiet, korzystając z tego, że jego uwaga skupiona będzie na czymś innym? — spytał z namysłem komodor Prentis. — Ryzykowne posunięcie w stosunku do okrętów liniowych, sir. Jeśli zorientują się, zanim odpalimy rakiety…

— Moment, Jack. — Banton weszła mu w słowo. — Admirał może mieć słuszność: nawet jeśli nas zauważą, i tak będziemy mieli dwie do trzech minut na uruchomienie napędów. Jeżeli będziemy je trzymali w stanie pełnej gotowości, zajmie nam to dziewięćdziesiąt sekund. Osłony burtowe to kolejne dziesięć sekund, tak więc zdążymy, a rakiety wystrzelimy i tak.

— Prawda — przyznała kapitan Rubenstein — ale nadal…

Rozgorzała dyskusja, której Honor jedynie słuchała. Podobał jej się pomysł, choć przyznawała, że miał słabe strony. Zbyt wiele bowiem zależało od rozwoju sytuacji w trakcie bitwy, by można było dokładnie zaplanować własną taktykę. Natomiast sposób, w jaki Sarnow doprowadził do burzy mózgów wśród podkomendnych, powinien zaowocować znacznie szybszymi i właściwszymi ich reakcjami niż bierne oczekiwanie na rozkazy, jako że wszyscy wiedzieli wcześniej, co planuje.

Dyskusja zeszła na szczegóły techniczne. Corell i komandor Turner przedstawiły wykaz modyfikacji niezbędnych, by kontrola ogniowa potrafiła skutecznie wykorzystać zasobniki. Okazały się mniejsze, niż się spodziewano, sytuacja wyglądała więc całkiem dobrze — naturalnie wszyscy zdawali sobie sprawę, jak wyglądać będzie ich sytuacja w razie poważnego ataku, ale wzorem Sarnowa zajmowali się rozwiązywaniem kolejnych problemów, a nie bezproduktywnym biadoleniem.

— …w takim razie to byłoby wszystko — zakończył Sarnow. — Kapitan Corell zajmie się nowym rozplanowaniem zasad prowadzenia ognia, które powinniście wszyscy dostać jeszcze dziś. A ja chciałbym przeprowadzić z komandor Turner ostateczną kontrolę zasobników. Isabella, możesz się ze mną połączyć, powiedzmy, punkt pierwsza?

— Oczywiście, sir.

— W takim razie, panie i panowie, pozostaje mi tylko życzyć wam udanego dnia. I smacznego śniadania — odpowiedziały mu uśmiechy i twarze zaczęły znikać z ekranu, gdy dodał: — Lady Honor, chciałbym z panią porozmawiać jeszcze chwilę.

Czekał, nie odzywając się, aż zostaną sami na linii, więc Honor także nie przerywała milczenia, choć nie miała pojęcia, o co chodzi.

— Słucham, sir? — spytała, nie kryjąc zaskoczenia.

— Pomyślałem, że powinnaś wiedzieć o zmianie w hierarchii dowodzenia eskadry komodora Van Slyke’a — powiedział Sarnow, gładząc wąsa.

— Jakiej, sir? — zdołała zadać pytanie naturalnym tonem.

— Kapitan Young ma wyższe starszeństwo niż którykolwiek z pozostałych dowódców okrętów, a więc automatycznie stal się zastępcą Van Slyke’a.

— Rozumiem.

— To dobrze. — Admirał wzruszył ramionami. — Nie jestem tym uszczęśliwiony, ale nic nie mogę poradzić. Obawiam się jednak, że będziemy musieli pomóc Van Slyke’owi wprowadzić Younga w aktualną sytuację, i wolałem, żebyś tę niemiłą wiadomość usłyszała ode mnie.

— Dziękuję, sir. I doceniam to.

— To byłoby tyle, jeśli chodzi o niemiłe wieści. Zjesz ze mną lunch? Zabierz komandor Henke i zrobimy z tego pracowity posiłek.

— Naturalnie, sir.

— Doskonale. — Sarnow uśmiechnął się i wyłączył. Honor zaś wpatrzyła się w pusty ekran, głaskając siedzącego na jej kolanach Nimitza.

— Zdążysz zjeść śniadanie? — spytał z sąsiedniej kabiny Paul.

Otrząsnęła się z przygnębienia.

— Zawsze — zapewniła go. — I mam nadzieję, że znajdziesz trochę selera dla takiego jednego kudłatego bandyty.

Pavel Young stanął na pokładzie HMS Crusader i rozejrzał się uważnie, choć dyskretnie. Crusader był starszy i mniejszy niż jego okręt, ale ani na pokładzie hangarowym, ani w wyglądzie marynarzy trapowych nie znalazł niczego brakującego, niedoczyszczonego czy nie na miejscu. Wywołało to jego szczere uznanie — zadbany okręt oznaczał profesjonalną i skuteczną załogę, a więc i kompetentnych oficerów.

— Witam na pokładzie, kapitanie Young. Jestem komandor Lovat, pierwszy oficer. Komodor prosił, bym zaprowadziła pana do jego sali odpraw.

— Dziękuję, pani komandor. — Ogarnął spojrzeniem starannie zaplecione kasztanowe włosy i atrakcyjnie zaokrągloną figurę, po czyn uśmiechnął się promiennie.

Nie miałby nic przeciwko takiemu zastępcy… Idąc za nią do windy, z przyjemnością obserwował smukłą talię i zgrabny tyłeczek. Całą drogę przebyli w całkowitym milczeniu.

— Jesteśmy na miejscu, sir — odezwała się dopiero po otwarciu drzwi do sali konferencyjnej.

Mimo to Young posłał jej promienny uśmiech i powiedział:

— Dziękuję, pani komandor. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.

Po czym niby przypadkiem otarł się o nią i wszedł do sali odpraw. I stanął zaskoczony, widząc nie komodora, lecz zwykłego komandora z akselbantem oficera sztabowego.

— Dzień dobry, lordzie Young. Jestem Artur Houseman, szef sztabu komodora Van Slyke’a. Obawiam się, że komodor chwilę się spóźni, ponieważ kiedy był pan już w drodze, wynikła pewna nie cierpiąca zwłoki sprawa. Prosił mnie, bym pana zapewnił, że zjawi się, jak tylko będzie mógł. Do jego przybycia mam dotrzymywać panu towarzystwa.

— Rozumiem.

Young przeszedł przez kabinę i siadł na jednym ze stojących przy stole krzeseł, tłumiąc irytację — zawsze go denerwowała taka spychotechnika i kontakty z młodszymi oficerami, choć oczywiście ten cały Houseman nie był niczemu winien.

— Proszę usiąść, komandorze. — Wskazał mu gestem sąsiednie krzesło i Houseman wykonał polecenie.

Young oparł się wygodnie i przyjrzał mu się spod przymkniętych powiek. Houseman — bez wątpienia z Waldsheimskich Housemanów z New Bavarii, sądząc po wyglądzie. Young pogardzał nimi, ponieważ byli notorycznymi liberałami, ciągle skomlącymi o „losie prostego człowieka” i „społecznej odpowiedzialności”. Nie przeszkadzało to jednak zupełnie żadnemu z nich w rozkoszowaniu się bogactwem i pozycją, jakie mieli dzięki urodzeniu. Te ich „poglądy” dawały im jedynie poczucie wyższości w stosunku do innych, także robiących użytek z tytułu i urodzenia, ale nie udających świętoszków. Hipokryzja była jedną z niewielu cech, których Young naprawdę nie cierpiał.

— Wyobrażam sobie, że przysłano tu pana bez uprzedzenia i dokładnego wprowadzenia w sytuację, sir — zagadnął uprzejmie Houseman.