— Zakładając, że rozkaz przejścia do tej fazy nie został już wysłany.
— Zakładając — zgodziła się Givens. — Ale jeżeli jeszcze nie osiągnęli tego punktu, mogłoby być korzystne podesłanie im informacji, które chcielibyśmy, by otrzymali. W ten sposób można by wykorzystać ich pętle dowodzenia przeciwko nim.
— A w jaki konkretnie sposób?
— Nie wiem — przyznała ciężko. — Ale szkoda byłoby marnować taką okazję. Najgorsze, co możemy zrobić, to pozwolić im bezkarnie trzymać się opracowanego planu. Chciałabym wybić ich z rytmu: może udałoby się na tyle pozbawić ich koordynacji, by przejąć inicjatywę.
Caparelli pokiwał głową i wpatrzył się w ekran z nowym zainteresowaniem.
Na myśl przychodziły mu trzy miejsca, od dawna najbardziej go zresztą niepokojące — Yeltsin, stacja Hancock i sektor Talbot-Poicters. Choć Republika stale zwiększała skalę ataków, jak dotąd Królestwo radziło sobie nie najgorzej. Utratę Star Knighta bardziej niż równoważyło zniszczenie czterech krążowników liniowych przez HMS Bellerophon. Co prawda był to szczęśliwy traf, ale wynik przez to się nie zmieniał. Utrata całej osłony konwoju była, fakt, tragiczna, ale spowodowała nie tylko pośmiertne nadanie Medal of Valor, najwyższego istniejącego w Królestwie odznaczenia za bohaterstwo, kapitan Zilwickiej, ale uratowała też wszystkie statki konwoju i kosztowała Ludową Marynarkę prawie dwukrotnie więcej tonażu niż liczyły okręty przeciwnika. Inne ataki były naturalnie bardziej udane, jako że przeciwnik miał inicjatywę i przewagę wynikającą z zaskoczenia. Oraz upiornie dokładne informacje o bezpiecznych, jak sądzono dotąd, systemach, ale w ogólnym rozrachunku ich sukcesy równoważyły rzadsze, za to poważniejsze klęski.
Co niestety nie oznaczało, że cała operacja była niepowodzeniem. Choć dyslokację sił nad granicą wykonano na mniejszą skalę, niż oryginalnie planowano, nadal jeszcze grupy wydzielone i eskadry znajdowały się w ruchu i Caparelli miał niemiłe wrażenie braku równowagi wywołujące odruchową reakcję obronną. Podobnie jak część lokalnych dowódców podejmujących bardziej niż wątpliwe decyzje z jego punktu widzenia. Jeśli bowiem ktoś od początku da się zepchnąć do obrony i nie próbuje przejąć inicjatywy, ma niewielkie szanse na ostateczne zwycięstwo.
Najbardziej martwiła go sytuacja w rejonie Talbot-Poicters — po pierwsze dlatego, że Ludowa Marynarka okazała się w tam niezwykle aktywna, po drugie dlatego, że oba systemy były odsłonięte. Co prawda aktywność sił Haven można by uznać za klasyczne rozpoznanie walką, podczas którego okręty po prostu nadziały się na pikiety i je zniszczyły, tylko że zgranie czasowe ostatnich ataków wskazywało dość jednoznacznie, że napastnicy, planując atak, dysponowali już dokładnymi danymi wywiadowczymi. Nie wiadomo na dodatek, skąd je mieli.
Yeltsin i Hancock niepokoiły go natomiast właśnie dlatego, że nic się tam nie działo, jeśli nie liczyć ataku na konwój w przypadku pierwszego i tajemniczych strat floty Zanzibaru w przypadku drugiego systemu. Mogło tak być — od początku uważał oba te systemy za najbardziej czułe — ale zastanawiające i podejrzane było to, że wróg jest tam tak bierny. Zupełnie jakby nie chciał, żeby się o nie martwił…
Na dodatek decyzja Parksa o pozostawieniu stacji Hancock w praktyce bezbronnej omal nie doprowadziła go do zawału i naprawdę niewiele brakowało, by złamał odwieczną tradycję RMN i nakazał cofnięcie tego rozkazu. Wspomniana zasada opierała się na założeniu, że dowódcy lokalni dysponują lepszymi informacjami niż Admiralicja, a Caparelliemu właśnie lokalnych informacji brakowało najbardziej. Rozumiał motywy Parksa, ale i tak miał przygotowany brudnopis rozkazu anulującego jego decyzję. Zamiast niego wysłał ponaglenie do admirała Danislava, by jak najszybciej udał się do Hancock.
— Oni mają zamiar to zrobić, Pat — powiedział cicho, nie podnosząc wzroku. — Tym razem naprawdę mają zamiar.
Pierwszy raz którekolwiek z nich poruszyło ten temat, ale Givens tylko przytaknęła ruchem głowy.
— Musi istnieć jakiś sposób wytrącenia ich z równowagi i wybicia z rytmu — wymamrotał bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego Pierwszy Lord Przestrzeni. — Musimy coś wymyślić, żeby usunąć im ziemię spod nóg i tak przekręcić całą tę sytuację, żeby ich ugryzła w tyłek!
Pat Givens przygryzała wargę jeszcze przez chwilę, po czym wzięła głęboki oddech i wskazała palcem na system Yeltsin. Kiedy Caparelli spojrzał wreszcie na nią, powiedziała cicho:
— Wydaje mi się, że istnieje taki sposób, sir.
— Pozwoli pan, sir Thomas, że powiem to po swojemu, abym był pewien, że właściwie pana zrozumiałem — oświadczył niezwykle spokojnie książę Cromarty. — Sugeruje pan, abyśmy rozmyślnie sprowokowali Ludową Marynarkę do zaatakowania systemu Yeltsin?
— Tak, panie premierze. — Caparelli nie spuścił oczu, spoglądając cały czas w twarz rozmówcy.
— A jakie są powody takiego pomysłu?
— Podstawowy to taki, że chcemy wybić ich z rytmu, z planu, które realizują od pewnego czasu. Chcemy zastawić na nich pułapkę, a Yeltsin nadaje się do tego doskonale. — Caparelli uruchomił przenośny holoprojektor i w sali konferencyjnej premiera pojawił się niewielki trójwymiarowy obraz układu Yeltsin. — W tym układzie znajduje się obecnie najwięcej naszych okrętów poza Home Fleet. Podjęliśmy wszelkie starania, by przeciwnik nie znał dokładnie naszych sil, ale biorąc pod uwagę, jakimi danymi odnośnie do naszego obsadzenia innych systemów dysponuje, należy liczyć się z tym, że wie więcej, niż byśmy chcieli, także i o tym. Plan admirał Givens daje nam realną szansę obrócenia tego na naszą korzyść. Nacisnął klawisz i w obrazie pojawiły się drobne punkty jasnozielonego światła.
— Władze i mieszkańcy Graysona spędzili ostatni rok na fortyfikowaniu systemu i rozbudowie floty, w czym pomagaliśmy im, jak pan doskonale wie, naprawdę poważnie — podjął Pierwszy Lord Przestrzeni. — Nadal wiele jest do zrobienia, ale sporo zostało już zrobione i sam Grayson jest dobrze chroniony przez forty orbitalne. Według naszych standardów są one niewielkie, jako że większość to zmodyfikowane stare fortyfikacje graysońskie, ale jest ich dużo. Na dodatek Marynarka Graysona stanowi w tej chwili odpowiednik co najmniej naszej grupy wydzielonej, co jak na siedemnaście miesięcy jest naprawdę poważnym osiągnięciem, zwłaszcza biorąc pod uwagę ich bazę technologiczną. Druga Flota admirała D’Orville’a to nader silna formacja. Tak więc, panie premierze, ten system jest doskonałym miejscem do zadania atakującemu poważnych strat i doprowadzenia do jego klęski…
— Ale tak się składa, że jest to terytorium suwerennego sojusznika, gdyby pan zapomniał. — W głosie Cromarty’ego brzmiało coś więcej niż tylko dezaprobata. — Sugeruje pan, abyśmy sprowokowali rozmyślnie przeciwnika do zaatakowania naszych sprzymierzeńców, nie konsultując tego z nimi.
— Zdaję sobie z tego sprawę, panie premierze, ale obawiam się, że osiągnęliśmy punkt, w którym nie ma już czasu na konsultacje. Jeśli admirał Givens ma rację, a uważam, że tak właśnie jest, Ludowa Marynarka realizuje dokładny plan przygotowywany przez lata. Mamy naturalnie własne plany obrony, ale nic nie zmieni starej prawdy, że jeżeli pozwolimy im rozpocząć wojnę na ich zasadach, w dogodnym dla nich czasie i miejscu, znajdziemy się w naprawdę trudnym położeniu. Należy zmusić ich do rozpoczęcia jej wcześniej albo przynajmniej do zaatakowania celu, który nam odpowiada, a to jest możliwe. Tylko żeby tego dokonać, musimy szybko dostarczyć im niezbędnych informacji, by mogli je przemyśleć i zmienić rozkazy wcześniej przygotowane. I to wszystko musi nastąpić przed wyznaczonym przez nich terminem ataku, którego nie znamy, ale wszystko wskazuje, że jest on naprawdę rychły. Kluczem do sukcesu jest jeden z oficerów sekcji łączności admirał Givens w Admiralicji. Ambasador Ludowej Republiki naprawdę się natrudził, by go zwerbować, i jest pewien, że od prawie dwóch standardowych lat ma doskonałe źródło informacji w samym sercu Królewskiej Marynarki. Jest nadzieja, że nie zdaje sobie sprawy z tego, iż ma do czynienia z podwójnym agentem w rzeczywistości pracującym dla admirał Givens, ponieważ staraliśmy się, by dostarczał mu jedynie prawdziwe informacje. Takie, które nie miały większego znaczenia, lub takie, które mogli uzyskać z innych źródeł, o których wiemy, ale prawdziwe. Proponuję przez niego właśnie przekazać ambasadorowi Gowanowi, że aktywność przeciwnika w systemie Talbot tak nas zaniepokoiła, że mamy zamiar przesunąć kilka eskadr liniowych D’Orville’a właśnie tam jako wzmocnienie. Zanim stosowne odwody dotrą z Home Fleet do systemu Yeltsin, miną przynajmniej dwa, a prawdopodobnie trzy tygodnie. Równocześnie prześlemy stosowne rozkazy admirałowi D’Orville normalnymi kanałami, na wypadek gdyby mieli agentów, o których nie wiemy. Z pozoru będą to autentyczne rozkazy, ale ten sam kurier, który mu je dostarczy, będzie miał również w poczcie osobny zestaw rozkazów polecających mu zignorować te otrzymane oficjalną drogą. W ten sposób oficjalne rozkazy mogą potwierdzić meldunek podwójnego agenta, a jeżeli nie, nie wyrządzą żadnej szkody. Jeżeli nasze analizy i dane wywiadu są prawidłowe, atak koordynowany jest z bazy DuQuesne w systemie Barnett, i jeżeli zdołamy tam dostarczyć wystarczająco szybko fałszywe informacje, a głównodowodzący atakiem na nie natychmiast zareaguje, będzie miał okazję zaatakować Yeltsin, nim przybędą tam nasze posiłki. Jeśli zachowa się tak, jak oczekujemy, spotka go przykra niespodzianka, bowiem zastanie tam wszystkie okręty Drugiej Floty.