Выбрать главу

— A jeżeli mimo to zdoła zdobyć system? Nie dość, że wystawimy sojusznika na pierwszy atak, to w dodatku będzie to atak na tyle silny, że przegramy pomimo całego planowania i zaangażowania tak znacznych sił.

Caparelli odchylił się na oparcie fotela i przez dłuższą chwilę milczał, choć na twarzy nie drgnął mu ani jeden muskuł. Kiedy się w końcu odezwał, mówił cicho i poważnie:

— Panie premierze, w to, że Ludowa Republika Haven nas wkrótce zaatakuje, nie wątpię ani ja, ani nikt z mojego sztabu. Kiedy to nastąpi, Yeltsin i tak będzie jednym z głównych celów, a to z tego prostego powodu, że tam właśnie nasza strefa graniczna jest najwęższa. Zdaję sobie sprawę z ryzyka, na jakie narazimy Graysona, urządzając tę zasadzkę, ale uważam, że lepiej rozegrać bitwę o Yeltsin na naszych warunkach. Uniknąć jej nie zdołamy, a w najlepszym razie przeciwnik da się zwieść i zaatakuje niewystarczającymi siłami. Wówczas D’Orville i admirał Matthews poradzą sobie bez trudu. W najgorszym razie, nawet jeśli stracimy Drugą Flotę i system Yeltsin, zadamy Ludowej Marynarce naprawdę ciężkie straty. A szybki kontratak wyprowadzony z układu Manticore powinien pozwolić odzyskać Yeltsin przy stosunkowo niewielkich stratach, bowiem będziemy doń przygotowani i zaatakujemy zaskoczonego i zdezorganizowanego po poniesionej porażce przeciwnika. W ogólnym więc obrachunku wynik bitwy i tak będzie korzystny dla nas.

— Rozumiem. — Cromarty potarł podbródek i wziął głęboki oddech. — Jak szybko oczekuje pan odpowiedzi?

— Im prędzej, tym lepiej, panie premierze. Nie wiemy, czy mamy dość czasu, by wprowadzić ten pomysł w życie, zanim przeciwnik rozpocznie atak w innym, wcześniej zaplanowanym miejscu. A jeżeli nawet mamy czas, nie mamy go zbyt wiele.

— Rozumiem — powtórzył książę Cromarty. — Doskonale, admirale. Przekażę panu, jaką podjąłem decyzję, tak szybko, jak będzie to tylko możliwe.

— Dziękuję, panie premierze.

Caparelli wyszedł z sali uznawanej — obok gabinetu Cromarty’ego — za najlepiej zabezpieczone przed podsłuchem pomieszczenie rządowego kompleksu, gospodarz zaś wsparł brodę na dłoniach i przez naprawdę długą chwilę wpatrywał się w holograficzny obraz unoszący się nad stołem. Mimo iż doskonale panował nad sobą, co u polityka jest umiejętnością niezbędną, po wyrazie jego twarzy widać było, że tym razem ma ciężki orzech do zgryzienia. W końcu sięgnął do interkomu, włączył go i polecił:

— Proszę o bezpieczne, kodowane połączenie z okrętem flagowym admirała White Haven, Janet.

— Tak, panie premierze.

Hamish Alexander spacerował tam i z powrotem po flagowej sali odpraw HMS Sphinx z rękoma założonymi za plecami i grymasem niezadowolenia na twarzy. Grymas pogłębiał się w miarę słuchania głosu premiera, którego podobizna wypełniała ekran wbudowanego w blat komputera.

— …i to byłoby w zasadzie wszystko, Hamish — zakończył Cromarty. — I co o tym sądzisz?

— Sądzę przede wszystkim, Allen, że nie powinieneś mnie o to pytać. Podważasz autorytet Caparelliego, chcąc poznać moją opinię, zwłaszcza, że robisz to, ignorując oficjalną drogę, a więc za jego plecami!

— Wiem o tym doskonale i też mi się to nie podoba. Niestety, albo stety, to zależy wyłącznie od punktu widzenia; jesteś najlepszym źródłem, od którego mogę uzyskać odrębną opinię w takiej jak ta sprawie. Ciebie i Williego znam od lat, jeśli nie miałbym spytać ciebie, to niby kogo?

— Aleś mnie ustawił! — burknął White Haven. — Wiedz, że jeśli Caparelli się o tym dowie, najprawdopodobniej złoży rezygnację.

— Zdaję sobie sprawę z tego ryzyka i jak widzisz podjąłem je. — Głos Cromarty’ego stwardniał. — To, co proponuje, niebezpiecznie przypomina zdradę sojusznika, Hamish. A tak się składa, że jesteś nie tylko szanowanym strategiem, ale również zdobywcą Endicott i oficerem, który sfinalizował traktat z Graysonem. Znasz ich, a nie tylko sytuację militarną w systemie Yeltsin, więc mów, co myślisz i przestań nareszcie narzekać!

Alexander zgrzytnął zębami i przestał spacerować, rozumiejąc, że i tak się nie wywinie. Poza tym żądanie rozmówcy dziwnie przypominało rozkaz, choć nie miał do tego żadnego prawa.

— Dobrze, Allen. — Opadł ciężko na fotel, spojrzał na ekran i wzruszył ramionami, po czym ze złośliwym uśmieszkiem powiedział pięć słów: — Myślę, że on ma rację.

I z satysfakcją obserwował zaskoczoną minę rozmówcy.

— A mógłbyś to może jeszcze uzasadnić? — spytał Cromarty, widząc, że inaczej na ciąg dalszy nie ma co liczyć.

— A mówiąc inaczej: wyjaśnić dlaczego popieram kogoś, kogo nie lubię? — White Haven uśmiechnął się szerzej i wyjaśnił: — Jeżeli to się uda, przebiegnie dokładnie tak, jak ci przedstawił, i zmasakrujemy ich bez dwóch zdań. Ma także rację co do tego, że i tak zaatakują Yeltsin, a w ten sposób mamy największe szanse utrzymać system. W najgorszym wypadku zdziesiątkujemy siły, które wyślą, by zająć Yeltsin, a to dokładnie taki wynik pierwszej bitwy, jakiego potrzebujemy. Nie dość, że da nam trudną do przeceniania przewagę psychologiczną, to nawet jeśli nie wygramy, zadamy im olbrzymie straty. Jeśli zaś chodzi o władze i mieszkańców Graysona, to są twardzi. I mają pełną świadomość, że podpisując ten traktat, stali się celem ataku. A mimo to go podpisali, uznając, że sojusz z nami jest tego wart.