Zadowolona, ponownie sprawdziła sytuację na ekranie taktycznym. Pole minowe zostało już postawione i stawiacze min wracały do bazy. Chciałaby bardzo, by Paul znalazł się wśród ewakuowanego personelu, ale wiedziała, że to niemożliwe. Jedyne pocieszenie stanowiła świadomość, iż baza nie jest całkowicie bezbronna. Admiralicja zdecydowała nie instalować na niej uzbrojenia zaczepnego, natomiast posiadała generatory sferycznych osłon tak silnych jak krążownik liniowy oraz dobre uzbrojenie antyrakietowe. Nie zdołano z powodu braku czasu zmodernizować kontroli ognia, tak by dało się przy jej użyciu wykorzystać zasobniki, ale bronić się baza mogła całkiem skutecznie. Dopóki okręty liniowe wroga nie zbliżą się na tyle, by móc użyć broni energetycznej.
A to w końcu nastąpi: taka była smutna rzeczywistość i nie miało sensu oszukiwanie samej siebie. Sarnow zrobi, co będzie mógł, ale nie był w stanie dokonywać cudów, więc także zmienić losu Paula. Nawet jeśli uda im się odciągnąć straż przednią od bazy, będzie to jedynie odwlekanie nieuchronnego. Fakt — Danislav mógł zjawić się, zanim zostaną wybici, ale nawet jeżeli to nastąpi, i tak nie będzie miał żadnych szans na zwycięstwo w starciu z głównymi siłami Rollinsa. A to oznaczało, że nie są w stanie uratować bazy.
Dlatego właśnie admirał Sarnow polecił dowódcy bazy poddać się, gdy tylko okręty wroga będą ją miały w zasięgu broni energetycznej. Perspektywa, że Tankersley zostanie jeńcem wojennym, zwłaszcza w Ludowej Republice Haven, nie była przyjemna, ale przynajmniej przeżyłby. A to było najważniejsze: powtarzała to w myślach uporczywie.
Powspominała jeszcze chwilę i zamknęła przegródkę z myślami o nim tak łagodnie i starannie jak drzwi modułu ratunkowego Nimitza. Teraz nie mogła sobie pozwolić na takie sentymenty. Siadła prosto, wybrała połączenie i wcisnęła klawisz interkomu.
— Pomost flagowy, szef sztabu — rozległ się głos Corell.
— Tu kapitan, Ernie. Poinformuj proszę admirała, że jestem na mostku i czekam na jego rozkazy.
Kontradmirał Genevieve Chin obserwowała ekran taktyczny, siedząc w fotelu na pomoście flagowym krążownika liniowego New Boston, i robiła, co mogła, by się nie wiercić. Nie były to nerwy, a przynajmniej nie w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Fakt, iż pomimo braku stosownego starszeństwa została wybrana, by poprowadzić pierwszy prawdziwy atak na terytorium przeciwnika, stanowił powód do dumy, a będzie stanowił powód do chwały w przyszłości, Jednak coś ją niepokoiło — poza parą niszczycieli trzymających się cały czas poza zasięgiem strzału po innych okrętach Królewskiej Marynarki nie było nawet śladu i to było bardzo podejrzane. Obecność niszczycieli świadczyła naturalnie o tym, że dowódca obrońców był na bieżąco informowany o jej poczynaniach, niezależnie od tego, gdzie się ukrywał. Sam ten fakt nie był szczególnie groźny, ponieważ nikt nie mógłby podlecieć do jej okrętów niezauważenie i dotrzeć w zasięg skutecznego strzału. A jeżeli ów dowódca nie znajdował się w idealnej pozycji, gdy dotarły doń pierwsze informacje o ataku, nie był w stanie znaleźć się w miejscu dogodnym do ostrzelania jej sił i czekać z wyłączonymi napędami. Takie przypadki na wojnie się nie zdarzają. Denerwujące było to, że nie wiedziała, gdzie znajduje się przeciwnik i kiedy zaatakuje. Taka niepewność niesamowicie zżerała nerwy. Czas mijał, napięcie rosło, a po przeciwniku nadal nie było śladu. A powinien się już pokazać, jeśli nie zdecydował się bez walki opuścić systemu Hancock.
Co było nieprawdopodobne.
Zakładając, że posiadanie przez nią informacje o stacjonujących w układzie planetarnym siłach były prawdziwe, byłoby to najrozsądniejsze posunięcie. I całkowicie niezgodne z jej oceną Royal Manticoran Navy i jej zwyczajów. Twórca RMN Edward Saganami ustalił standardy postępowania Królewskiej Marynarki w swej ostatniej bitwie, gdy zginął w obronie konwoju, walcząc z pięciokrotnie silniejszym przeciwnikiem. Jego następcy udowadniali wielokrotnie przez stulecia, że są godni tego przykładu, a taka tradycja nie jest dziełem przypadku ani nie powstaje w krótkim czasie. Dlatego też Chin nie potrafiła sobie wyobrazić, by którykolwiek admirał RMN opuścił bez walki system, w którym Królewska Marynarka zbudowała bazę ze stocznią remontową, czyli uznała go za własny.
Była pewna, że czaił się gdzieś, realizując jakiś plan. Nie widziała go, ale też nie musiała, by być pewną swego.
— Wyłączenie napędu za pięć minut! — ostrzegła Oselli.
— Dzięki, Charlotte. — Honor spojrzała na ekran, na którym widniała twarz Sarnowa, i zaczęła otwierać usta, by mu to powtórzyć.
— Słyszałem — powiedział pospiesznie.
Wydawał się mniej spięty niż dotychczas. Można by nawet powiedzieć, że wyglądał prawie na odprężonego, jakby świadomość, że okres przymusowej bezczynności dobiega końca, sprawiała mu ulgę. A jak dotąd nic nie wskazywało na to, by zostali zauważeni — przednia straż przeciwnika wykonała zwrot dwadzieścia osiem minut temu i nadal leciała prosto na nich, choć wytracając już prędkość.
— Rozumiem, sir. Jakieś rozkazy?
— Nie. Nie ma potrzeby. Dziękuję.
— Doskonale, sir.
Oparła się wygodniej, położyła łokcie na poręczach fotela i zatopiła wzrok w ekranie taktycznym.
Przeciwnik zjawił się sześć godzin i piętnaście minut temu, straż przednia wytracała stopniowo przyspieszenie, co było logicznym manewrem, jeśli nie chcieli przemknąć obok bazy z nadmierną prędkością. I tak nadal lecieli ponad dwadzieścia tysięcy kilometrów na sekundę, a fakt, że robili dokładnie to, czego chcieli obrońcy, czynił całą sytuację tylko trochę mniej denerwującą.
— Meldunek o nieprzyjacielskich okrętach z sieci „Argus”, sir.
Rollins przerwał swój spacer i spojrzał na kapitana Holcomba, który pochylał się nad ramieniem kapitana Santiago, obserwując ekran oficera operacyjnego. Rollins zmusił się do spokojnego i milczącego czekania na ciąg dalszy.
— Pięć okrętów, sir — zameldował po chwili szef sztabu. — Lecą z przyspieszeniem pięć kilometrów na sekundę kwadrat i znajdują się w przeciwnej części systemu. Kierują się prosto ku granicy nadprzestrzeni kursem wskazującym, że przybywają z okolic bazy remontowej. Opóźnienie w przekazie danych wynosi około trzydziestu trzech minut, sir.
— Udało się wam zidentyfikować te okręty?
— Źródła napędu są dość silne, sir, a biorąc pod uwagę przyspieszenie, to najprawdopodobniej krążowniki liniowe, ale dokładnej identyfikacji nie jesteśmy w stanie uzyskać, sir — zameldował Santiago.
— Eskorta?
— Ani śladu, sir.
— Rozumiem… — Rollins wepchnął ręce głębiej do kieszeni i podjął przerwaną wędrówkę.
Pięć krążowników odlatywało z układu planetarnego… to miało sens, zwłaszcza jeśli obrońcy zostali całkowicie zaskoczeni jego pojawieniem się. Co prawda na tych paru okrętach nie zdołali zabrać całego personelu bazy, ale ewakuację musieli organizować na gwałt, więc wzięli, ilu się dało — pozycja i czas akurat do takiego postępowania pasowały. Tylko gdzie w takim razie były okręty eskorty?