Выбрать главу

Jak dotąd stracili tylko Crusadera — i dziewięciuset ludzi.

Określenie „tylko” nie bardzo pasowało do takich strat. Ale obiektywnie rzecz biorąc, były one minimalne w porównaniu z tymi zadanymi przez Grupę Wydzieloną. Jednakże pomimo doskonałego planu i żelaznego opanowania Sarnow przegrał — nie udało mu się bowiem powstrzymać ataku. A to oznaczało, że nie zdoła uratować bazy… i Paula.

Sklęła się w duchu i zmusiła do spokojnego, logicznego myślenia. Jak dotąd bitwa przebiegała prawie po ich myśli, a główne siły napastników nadal nie ruszały się z granicy wejścia w nadprzestrzeń. A przed sobą mieli kolejną niespodziankę — świeżo postawione pole minowe, od którego okręty Sarnowa dzieliły ledwie trzy miliony kilometrów. Nawet sensory HMS Nike nie były w stanie wykryć z tej odległości min, choć operatorzy wiedzieli, gdzie ich szukać. A to oznaczało, że wróg musi znaleźć się znacznie bliżej, by odkryć nowe zagrożenie.

— Do pola minowego dotrzemy za dwie minuty pięćdziesiąt sześć sekund, ma’am — zameldowała Charlotte Oselli, jakby czytała w jej myślach. — Przeciwnik znajdzie się w polu jego rażenia za siedem minut pięćdziesiąt trzy sekundy.

Honor przytaknęła gestem, nie odrywając wzroku od ekranu. Teraz najważniejsze było, by miny właściwie rozpoznały zbliżające się okręty.

— Ma pani rację, ma’am, to muszą być sondy — przyznał komandor Klim.

Genevieve Chin spojrzała na niego i bez słowa wróciła na swój fotel, blokując, ledwie usiadła, uprząż antyurazową. A potem popatrzyła z namysłem na DeSoto i poleciła:

— Proszę zmienić plan ogniowy: koncentrują ogień na Waldensville, więc odpłacimy im tym samym. Proszę wybrać dwa krążowniki liniowe i strzelać do nich ze wszystkiego, co mamy.

— Aye, aye, ma’am! — W głosie DeSoto słychać było zadowolenie.

Chin uśmiechnęła się z satysfakcją — oberwali swoje, dali się oszukać, ale teraz zabawa się skończyła i nadszedł czas egzekucji.

Zmiana systemu ostrzału zaskoczyła oficera koordynującego obronę antyrakietową zespołu admirała Sarnowa i spora część pierwszej salwy przebiła się, docierając w pobliże celów, którymi były Defiant i Achilles. Defiant został trafiony jedynie trzy razy i żadne z trafień nie było poważne. Do Achillesa natomiast dotarły lasery sześciu głowic, które zdetonowały prawie dokładnie za jego rufą. Pięć promieni laserowych zmieniło rufę w rumowisko sięgające głęboko do wnętrza okrętu.

— Straciliśmy graser szesnasty, laser osiemnasty i rufowy radar, sir. — Meldunek pierwszego oficera przebił się przez wycie alarmów uszkodzeniowych. — Pięciu zabitych w wyrzutni pięćdziesiąt dwa, ale jest tam już grupa awaryjna.

— Rozumiem. — Kapitan Oscar Weldon nawet nie podniósł wzroku na mówiącego, wpatrując się w ekran, na którym widać było twarz komodor Banton.

Oboje rozumieli, że skoro przeciwnik skoncentrował ogień na ich okręcie, pozostało im już niewiele czasu… Kolejne trafienia wstrząsnęły kadłubem, nim Achilles zdążył rozpocząć nowy wzór uników. Dwa lekkie krążowniki zacieśniły szyk, zbliżając się do jego burt, by wzmocnić osłabioną obronę antyrakietową okrętu.

— Przelatujemy przez granice pola minowego… teraz! — zameldowała podenerwowana Oselli.

Honor odruchowo spojrzała na plecy pochylonej nad ekranem Chandler. Ta milczała przez sekundę i dopiero gdy rozbłysło na nim zielone światełko, odprężyła się wyraźnie.

— Transpondery zadziałały, nasza tożsamość została przyjęta, skipper! — zameldowała z ulgą. — Możemy spokojnie lecieć przez miny.

Obejrzała się przy tym przez ramię, więc Honor uniosła kciuk w starym jak świat geście. Układ identyfikacji „swój czy wróg” w pokładowych transponderach działał zawsze prawidłowo, ale jego znacznie prymitywniejszy i starszy odpowiednik w minach nie miał niestety tego zwyczaju i często szwankował. Tym razem się udało — własne miny ich nie dobiją i — co było w tej sytuacji prawie równie istotne — nie zdradzą wrogowi przy tej okazji, że tu są.

Chandler uśmiechnęła się nerwowo i odwróciła z powrotem do ekranu, na którym wyświetliły się nowe uszkodzenia przesyłane siecią taktyczną. Jej uśmiech natychmiast zmienił się we wściekły grymas.

— Koncentrują ogień na Defiancie i Achillesie, ma’am — zameldowała.

Honor przygryzła dolną wargę, zastanawiając się, jakim cudem przeciwnik zidentyfikował flagowe jednostki obu dywizjonów.

— Kiedy przeciwnik dotrze do pola?

— Za pięć minut dwadzieścia dwie sekundy, ma’am.

— Tak już lepiej — mruknęła admirał Chin.

Zgodnie z identyfikacją jednostek przeciwnika DeSoto wybrał lekki krążownik klasy Homer i drugi klasy Redoubtable — był co prawda starszy i mniejszy, ale łatwiej programowało się rakiety przy odmiennych celach. Za to Homer dorównywał wielkością i uzbrojeniem klasie Sultan. Z zadowoleniem obserwowała nową salwę mknącą w ich kierunku, czując zimną satysfakcję: Homer będzie miłą zaliczką zapłaty, którą właśnie zaczęła wymuszać.

— Trzy minuty do wejścia przeciwnika w zasięg pola minowego. — Głos komandor porucznik Oselli był pełen napięcia.

Honor nawet nie trudziła się potakiwaniem — wszyscy wpatrywali się w ekrany przedstawiające pojedynek rakietowy między obiema grupami okrętów. Ścigający wyprzedzili uszkodzonego dreadnaughta, zasłaniając go przed dalszym ostrzałem zmasowanymi sygnaturami napędów, toteż Eve Chandler zmieniła cel. Trafiała często — znacznie częściej niż przeciwnik, ale on wystrzeliwał dwukrotnie więcej rakiet, a każda była większa niż te, którymi dysponowała Chandler. Wszystkie za cel wybierały Achillesa lub Defianta — ten ostatni trzymał się dobrze, natomiast flagowiec Banton został trafiony przynajmniej z dziesięć razy i stracił większość rufowego uzbrojenia, a co gorsza, dwa węzły beta i jego ekrany zaczynały tracić spójność. Na razie był w stanie utrzymać przyspieszenie, z którym poruszała się reszta jednostek, ale jeśli nadal będzie tak obrywał…

— Dwie minuty do wejścia przeciwnika w zasięg poła minowego.

Komandor DeSoto zesztywniał, widząc słabe echa nadawane na ekranie. Poziom adrenaliny podskoczył mu gwałtownie, kiedy przypomniał sobie poprzedni raz, gdy na ekranie pojawiło się coś podobnego, i nie tracąc czasu, zabrał się do sprawdzenia w bazie danych, co też może dawać podobny odczyt. Po chwili miał najprawdopodobniejszą odpowiedź.

— Pole minowe przed dziobem! — krzyknął.

— Obrót na prawą burtę! — warknęła natychmiast Chin.

I okręty równocześnie rozpoczęły kolejny manewr.

— Zauważyli je, sir — zameldował Joseph Cartwright.

Sarnow skrzywił się zawiedziony — miał nadzieję, że uda się przeciwnika podprowadzić bliżej, a być może nawet wpuścić prosto w samo pole, zanim zorientuje się, co go czeka. Najwyraźniej pierwsza niespodzianka bardziej wzmogła czujność wachtowych Ludowej Marynarki niż zakładał. Obserwował analizę nowego kursu przeciwnika i oczy mu rozbłysły.

— Zauważyli je, ale nie uda im się przed nimi uciec — oznajmił z ponurą satysfakcją.

Grupa pościgowa admirał Chin wleciała w pole minowe ślizgiem niby sunący po lodzie pojazd kołowy ze zblokowanymi hamulcami. Błyskawiczna reakcja głównodowodzącej zmniejszyła zagrożenie, ale okręty miały zbyt dużą szybkość, by uniknąć go całkowicie, pomimo obrotu na burty i wystawienia ekranów ku polu. Stało się tak dlatego, że pole stawiali zawodowcy, którzy przewidzieli podobną możliwość, a znając dokładny wektor podejścia celów, ustawili miny w kształt pionowego, pochylonego do przodu dysku w poprzek spodziewanego kursu — ustawione były tak samo „wysoko”, jak „głęboko”.