— Nadal nie działa. Na dodatek zniszczonych zostało także pięć węzłów beta, przez co Cassandra nie może rozwinąć większego przyspieszenia niż cztery koma sześć kilometra na sekundę kwadrat.
Honor powoli nabrała powietrza w płuca — mimo tak małego przyspieszenia krążownik nadal mógł uciec pościgowi, ale nie miał żadnych szans przetrwania bez osłony burtowej do czasu wyjścia z zasięgu rakiet przeciwnika.
— Proszę ściągnąć Cassandrę jak najbliżej naszej prawej burty i zredukować nasze przyspieszenie do takiego, które może osiągnąć — poleciła. — Proszę przekazać kapitanowi Cassandry, żeby za wszelką cenę utrzymywał pozycję jak najbliżej Nike. A potem proszę przekazać wszystkim okrętom rozkaz rozproszenia się.
Admirał Chin nie otrząsnęła się jeszcze z pierwszego zaskoczenia, gdy spotkało ją drugie — ścigani rozproszyli się, i to tym razem na dobre. Każdy okręt leciał odmiennym kursem, byle jak najdalej od innych. Kursy były tak rozbieżne, a manewr wykonany tak sprawnie, że musiało to być zaplanowane posunięcie.
Zachowywały się tak wszystkie okręty poza dwoma, bo jedna para krążowników liniowych trzymała się tak blisko siebie, że sensory miały problem z ich rozróżnieniem. Bliższym był jedyny w zespole Królewskiej Marynarki okręt klasy Reliant najwyraźniej osłaniający uszkodzonego towarzysza. Był to więc następny logiczny cel dla jej jednostek. Jednak gdy to rozważała, nie mogła przestać myśleć o gwałtownym manewrze superdreadnaughtów Rollinsa.
Nadal nie mogła zrozumieć, dlaczego tak postąpił. Chyba że…
Dreadnoughty Ludowej Marynarki zwolniły nagle i Honor wyszczerzyła zęby w uśmiechu całkowicie pozbawionym wesołości. W końcu przeciwnik się zorientował, nie wiedziała co prawda w jaki sposób, ale zorientował się… tyle tylko, że nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że jest za późno.
Dreadnoughty zakończyły zwrot i dały całą wstecz, wytracając prędkość tak gwałtownie, jak tylko mogły. Bez trudu mogła sobie wyobrazić, co się działo na pomoście flagowym — dowódca grupy nie mógł wiedzieć, skąd dokładnie nadciąga zagrożenie, toteż dopóki okręty Danislava nie znajdą się w zasięgu sensorów pokładowych, jedyne co mógł zrobić, to wracać tym samym kursem, którym nadleciał. A każda sekunda takiego lotu zwiększała względną prędkość HMS Nike w stosunku do dreadnaughtów o dziewięć kilometrów na sekundę. A więc nadszedł właściwy czas, by skomplikować życie celowniczym Ludowej Marynarki…
— Proszę wykonać „Shell Gama” — poleciła spokojnie.
Eve Chandler wpisała stosowną komendę na klawiaturze i oba krążowniki liniowe odpaliły po cztery sondy radioelektroniczne, które rozprysły się w czterech różnych kierunkach, lecąc parami. Każda para emitowała dokładnie skopiowane przed chwilą aktualne sygnatury obu okrętów, a żeby dopełnić utrudnienia, Nike i Cassandra natychmiast ostro zmieniły kurs.
Nagłe zwielokrotnienie celów wywołało dokładnie taki skutek, który Honor chciała osiągnąć. Nie mogąc uzyskać pewności, który cel jest właściwy, dowodzący dreadnaughtami zdecydował się nie marnować rakiet na ostrzeliwanie wszystkich. Była to całkiem rozsądna decyzja; miał świadomość, że wkrótce będzie potrzebował tych rakiet znacznie bardziej.
Ostrzał ustał i oba uszkodzone krążowniki liniowe wraz z pozostałymi okrętami Grupy Wydzielonej Hancock 001 spokojnie kontynuowały lot, odrywając się ostatecznie od przeciwnika.
ROZDZIAŁ XXXII
Dziedziczny prezydent Ludowej Republiki Harris rozejrzał się po wspaniale udekorowanej sali balowej, próbując nie okazać zaniepokojenia. Właśnie obchodził urodziny, toteż jak co roku kłębił się w niej tłum dostojnie przystrojonych i obwieszonych błyskotkami gości, jednak tym razem było inaczej niż zwykle. Cichy brzęk naczyń i sztućców był całkowicie naturalny, za to prawie kompletny brak gwaru głosów wręcz przeciwnie. Uśmiechnął się leciutko, sięgając po kielich z winem — zrozumiałe, że nie było rozmów: nikt nie chciał poruszać tematów oficjalnie nie istniejących. Obecni nie dość, że wiedzieli, iż one istnieją, to na dodatek byli świadomi, jak wygląda prawda. Upił duży łyk, ledwie zauważając przedni bukiet, i prześliznął się wzrokiem po zastawionych stołach. Jak co roku w Dniu Prezydenta cały rząd przerwał pracę, podobnie jak i administracja wyższego szczebla, a to z tego powodu, że wszyscy, którzy się liczyli, byli tutaj. Brakowało jedynie Rona Bergrena i Oscara Saint-Justa — pierwszy znajdował się w drodze do Erewhon Junction, a jego celem była Liga Solarna. Miał próbować przekonać kogo trzeba, że to Królestwo Manticore rozpoczęło wojnę — prawdę mówiąc, misja była tyleż desperacka, co z góry skazana na klęskę w świetle dowodów, jakimi dysponowała druga strona. Sain-Just zaś od zamachu na Constance pracował po osiemnaście godzin, a mimo to nie był w stanie znaleźć jej zabójców. Poza nimi dwoma obecni byli wszyscy członkowie rządu oraz głowy jak i często pozostali członkowie najważniejszych klanów legislatorskich.
Odstawił naczynie i wbił wzrok w rubinowy płyn. Pomimo wymuszonego nastroju zabawy i normalności salę wypełniało wszechobecne napięcie i strach, zainicjowane zamachem na Constance, a podsycane katastrofalnymi meldunkami z frontu. Znaleźli się w pułapce i Harris musiał to przyznać przynajmniej sam przed sobą. Rozpoczęli realizację planów, przekonani, że jak zawsze dotąd dyktują wszystkie warunki, i okazało się, że po pięćdziesięciu latach podbojów w końcu napotkali przeciwnika sprytniejszego i bardziej przewidującego.
Czytał meldunki i musiał zgodzić się z admirałem Rollinsem — dysponując takimi informacjami, jakimi dysponował, musiał on uznać zaatakowanie stacji Hancock za jedyne, co może zrobić. Oceniając z perspektywy czasu, nie dało się ukryć, że przeciwnik wiedział o wszystkich przygotowaniach i że „tajemnica” była fikcją, zwłaszcza w odniesieniu do sieci „Argus”. Ale wówczas nikt tego nie podejrzewał i Rollins połknął, bo musiał połknąć, przynętę w postaci „wycofania” okrętów liniowych z systemu. Rezultat okazał się katastrofalny. Już samo przybycie dreadnaughtów Królewskiej Marynarki zakończone poddaniem się admirał Chin było złą wieścią, ale to był dopiero początek. Pułapka zawiodła o sekundy — konkretnie o mniej niż trzydzieści minut, ponieważ o tyle za późno z nadprzestrzeni wyszły „rozproszone” siły admirała Parksa. Rollins zdążył uciec, ale nie na wiele się to zdało: Parks wzmocniony świeżymi okrętami o prawie jedną trzecią sił, którymi dysponował przed rozpoczęciem walk, natychmiast zaatakował Seaford 9.
Obrońcy zniszczyli kilka okrętów i uszkodzili dalsze, ale baza padła, a z okrętów Ludowej Marynarki przetrwały tylko trzy… Barnett Rollinsa eksplodował z całą załogą w początkowym okresie walki i zamieszanie, które potem nastąpiło, walnie przyczyniło się do tak szybkiego upadku systemu planetarnego.
Po zwycięstwie Parks zostawił tam jedną eskadrę liniową, sam zaś wrócił z pozostałymi do Hancock akurat na czas, by powitać admirała Coatswortha spodziewającego się, że systemem tym włada już Rollins. Coatsworthowi przynajmniej udało się uratować większość okrętów liniowych, ale znaczna ich część została poważnie uszkodzona, a bez stoczni remontowej bazy Seaford musiał wracać aż do układu Barnett, podczas gdy wysłane przezeń jednostki kurierskie zdążyły dotrzeć do Haven z wiadomościami o klęsce. Ministerstwo informacji co prawda natychmiast zarządziło całkowitą blokadę informacyjną, ale i tak pojawiły się plotki. To był zresztą kolejny powód, dla którego Harris nie zrezygnował z uroczystości — chodziło o przekonanie wszystkich (w tym i członów rządu), że nic się wielkiego nie stało. Jak właśnie miał okazję obserwować, nie bardzo mu się udało. Jedyną rzeczą mogącą tak naprawdę uspokoić opinię publiczną byłaby wieść o zdobyciu przez Parnella systemu Yeltsin, ale jego meldunek o zwycięstwie dotrze na Haven za tydzień.