Выбрать главу

ROZDZIAŁ XXXIII

Amos Parnell siedział w swoim biurze w bazie DuQuesne i spoglądał przerażony na ekran komputera. Wydawał się zapadnięty w sobie, a bez dwóch zdań postarzał się i przybyło mu zmarszczek przez ostatnie dni. Wrócił do systemu Barnett mniej niż dziesięć godzin temu, gdyż uszkodzonym okrętom droga z Yeltsina zabrała znacznie więcej czasu niż zwykle. A praktycznie wszystkie ocalałe jednostki były uszkodzone. To, w czym wzięły udział, nie było bitwą — słuszniej byłoby to określić mianem „masakry”. A wszystko to z jego winy, bo połknął podsuniętą mu przez wroga przynętę wraz z haczykiem i żyłką.

Zamknął oczy, zasłonił je dłońmi i znieruchomiał: wiedział, że jest skończony. Został pobity nie tylko przez Królewską Marynarkę, został pobity także wewnętrznie — stracił wiarę, ochotę i zdolność do walki, a to był już koniec. Poleciał zdobyć Yeltsin przekonany, że dysponuje trzykrotną przewagą sił, a znalazł nie dość że silniejszego od siebie przeciwnika, to na dodatek ustawionego w idealnej zasadzce. Okręty liniowe Royal Manticoran Navy i sojusznicze jednostki czekały z wyłączonymi napędami dokładnie na jego kursie, jakby pomagał im jasnowidz zdolny przewidzieć każdy jego ruch.

Pierwsza salwa stanowiła całkowite zaskoczenie — kosztowała go jedną czwartą okrętów. Zostały zniszczone lub wyłączone z walki w wyniku uszkodzeń, zanim się zorientował, że wróg jest tuż. A co było potem, nie pamiętał. Nie miał pojęcia, jakim cudem zdołał cokolwiek uratować z tak przemyślnej pułapki. Mógł odtworzyć własne rozkazy na podstawie zapisów z pomostu flagowego, ale nie miał ochoty, a nie pamiętał nic z upiornej improwizacji i gwałtownych rozkazów. W jakiś sposób zdołał się przebić, i to prawie z połową okrętów, choć większość z nich była tak uszkodzona, że droga do układu Barnett zabrała im dwa razy więcej czasu niż przelot w drugą stronę.

A teraz to — prezydent był martwy! Nie dość tego — wszyscy członkowie rządu byli martwi, a wraz z nimi zginął jego ojciec, młodsza siostra, brat, trzech kuzynów i ich rodziny. A masakry dokonał personel Ludowej Marynarki!!

Zgrzytnął zębami, dobity tą świadomością.

Na dokładkę zasadzka Royal Manticoran Navy zastawiona w systemie Hancock udała się lepiej niż ta, w którą sam wpadł. Łącznie stracono szesnaście procent okrętów liniowych — najlepsze szesnaście procent z najlepiej wyszkolonymi załogami. A kiedy oni ginęli na granicach, jakaś grupa idiotów noszących te same mundury dokonała masowego mordu na czołowych przedstawicielach narodu. Przepełniał go wstyd i nie pierwszy raz myślał o pistolecie pulsacyjnym leżącym w szufladzie biurka. miał pełen magazynek, wystarczyło przyłożyć go do skroni i nacisnąć spust… był jednakże coś więcej winien Republice. Mógł przynajmniej spróbować powstrzymać dalszą falę nieszczęść.

Opuścił dłonie, słysząc odgłos otwieranych drzwi, i uniósł głowę. W progu stał komodor Perot i Parnell już otwierał usta, by zażądać podania powodów tego najścia, gdy dostrzegł, że stoją za nim trzy osoby w uniformach InSecu. A twarz Perota jest popielata.

Jeden z bezpieczniaków dotknął ramienia oficera i Perot zrobił dwa kroki do przodu. Parnell już miał go zrugać, ale nie zdążył — pierwsza odezwała się jedyna w tym gronie kobieta.

— Admirał Amos Daughtry Parnell? — spytała ostro, zupełnie jakby wygłaszała oskarżenie, a nie sprawdzała personalia.

— Co to ma znaczyć? — Chciał, by to zabrzmiało władczo, ale zamiast stali usłyszał we własnym głosie jedynie zmęczenie.

— Admirale Parnell, jestem Cordelia Ransom, specjalny podsekretarz do spraw bezpieczeństwa, i moim obowiązkiem jest poinformować pana, że jest pan aresztowany.

— Aresztowany?! — spytał tępo, wpatrując się w nią wytrzeszczonymi oczyma. — Pod jakim zarzutem?

Wyjęła z kieszeni kartkę papieru i oznajmiła takim samym jak dotąd tonem:

— Pod zarzutem zdrady ludu!

Cisnęła kartkę na biurko i Parnell wpatrzył się w nią z niedowierzaniem. Dopiero po paru sekundach wziął ją do dziwnie drżącej dłoni i przeczytał.

Sądząc po datowaniu, ten standardowy dokument musiał zostać wystawiony w ciągu paru godzin po przybyciu na Haven kuriera z wiadomościami o klęsce w systemie Yeltsin. Jak wszystkie oficjalne pisma bezpieki, sformułowany był ogólnikowo i mętnie, by pasował do wszystkiego. Zarzuty wylistowano bez szczegółów czy uzasadnień — przeczytał je wolno i starannie, nadal nie wierząc, że to się dzieje naprawdę. I spojrzał na dół strony. Tu znalazł jedyne odstępstwo od standardowych formułek, ponieważ zamiast podpisu sekretarza bezpieczeństwa wewnętrznego znajdowało się tam zdanie:

 „Z rozkazu Roba S. Pierre’a, Przewodniczącego Komitetu Bezpieczeństwa Publicznego”.

Dama Honor Harrington weszła do admiralskiej sali odpraw, zdjęła biały beret i wsunęła go pod lewy naramiennik. A potem spojrzała na oczekującego na nią gospodarza.

Wiceadmirał sir Yancey Parks odwzajemnił jej spojrzenie. Dzięki więzi z Nimitzem czuła jego emocje.

Nadal jej nie lubił, co nie było niczym dziwnym — ona też nie darzyła go sympatią. Nie miała pojęcia, dlaczego się do niej uprzedził, ale teraz było to całkowicie bez znaczenia. Po prostu oni oboje nigdy nie byliby w stanie się polubić — zbytnia różnica osobowości albo chemia ciała… po prostu przyczyny obiektywne. Ale oboje byli także zawodowcami i nie musieli się lubić, by móc ze sobą współpracować, o czym jednoznacznie świadczyło wyczuwane przez nią zdeterminowanie Parksa, by do końca wypełnić ciążące na nim obowiązki. Trochę żałowała, że on nie może wyczuć jej emocji — może takie zrozumienie pomogłoby im obojgu…

A może nie.

— Właśnie skończyłem czytać raport pani lekarza na temat stanu admirała Sarnowa — oznajmił trochę gwałtownie Parks. — Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Dużym wrażeniem.

— Komandor Montoya jest jednym z najlepszych lekarzy, jakich znam. I mogę to stwierdzić na podstawie własnych doświadczeń.

— Tak też to zrozumiałem. — Parks uśmiechnął się lekko i wskazał jej krzesło. — Proszę usiąść, pani kapitan.

Poczekał, aż wykona polecenie, zanim zaczął mówić dalej.

— Jestem winien admirałowi Sarnowowi i pani wielkie podziękowania. — Widać było, że te słowa nie przyszły mu łatwo, ale zdobył się na nie. — Oczywiście, technicznie rzecz biorąc, powinna pani przekazać dowództwo kapitanowi Rubensteinowi, ale biorąc pod uwagę sytuację taktyczną i wynik końcowy, w pełni rozumiem i popieram pani decyzję. Tak też napisałem w raporcie do admirała Caparelliego. W pełni pochwalam pani zachowanie i podziwiam umiejętności i odwagę.

— Dziękuję, sir — powiedziała cicho i odruchowo wyciągnęła rękę ku Nimitzowi, który w tym momencie nieco zmienił pozycję na jej prawym ramieniu.

— Przeczytałem naturalnie pani raport o… incydencie, który wydarzył się podczas walki — ciągnął Parks starannie wypranym z emocji tonem. — Zebrałem też oświadczenia od wszystkich kapitanów, którzy przeżyli bitwę. W świetle tych oświadczeń i zapisu rozmów z banku pamięci HMS Warlock nie mam żadnych wątpliwości, że kapitan Young najpierw nakazał, nie mając do tego prawa, rozproszenie swojej eskadry, a następnie nie posłuchał pani rozkazu i nie wrócił do formacji. Sytuację teoretycznie mógłby komplikować fakt, że ma dłuższe niż pani starszeństwo, ale jest to bez znaczenia, ponieważ nie wiedział i nie mógł wiedzieć o niezdolności do dowodzenia admirała Sarnowa. W chwili podejmowania decyzji nie wykonał — jak sądził — rozkazów admirała Sarnowa, czyli odmówił wykonania rozkazu dowódcy w obliczu wroga. W związku z tym nie pozostało mi nic innego, jak pozbawić go dowództwa i zebrać sąd oficerski, by rozważył jego postępowanie.