Jeszcze Tirdach nie zdołał przekazać całego dowództwa w ręce swojego następcy i nie pozałatwiał wszystkich spraw związanych z przeniesieniem na nowe stanowisko” kiedy Babilonem
wstrząsnęły zuchwałe rabunki. Okradziono wielu kupców, dokonano” kilku napadów na domy poborców podatkowych, a nawet włamań do niektórych świątyń, gdzie zrabowano drogocenne przedmioty kultu.
Poszkodowani złożyli skargi na ręce samego księcia Azardada. Perski wódz wezwał przed swoje oblicze zarówno Tirdacha, jak i Sillaję.
– Jestem bezsilny – tłumaczył Tirdach. – Część ludzi ze. Straży już nie pełni służby, tylko szykuje się do wyjazdu. Ci co pozostali, to zbyt mało, aby utrzymać spokój w tak wielkim mieście, w dodatku pełnym cudzoziemców.
– I wśród tych cudzoziemców – dodał Sillaja – nie mówię naturalnie o Persach czy Medach – ale wśród tej zbieraniny z całego świata, która jak ćmy do światła lgnie do bogatego miasta, należy szukać bandytów i złodziei. Gdyby mieć więcej ludzi, dałoby się ich teraz bez trudu, wyłapać. Obok umundurowanej straży należałoby stworzyć grupę tajnych strażników, którzy śledziliby podejrzanych.
– Dobrze. Zgadzam się podwoić liczbę strażników. Tylko skąd wziąć ludzi i pieniądze na utrzymanie tak powiększonego garnizonu?
– W. dawnym Babilonie każdy, kto odzyskał skradzione mienie, musiał wpłacać do kasy piątą część odzyskanego dobra i piątą część tego, co za karę musiał mu oddać złodziej. Te właśnie sumy szły na utrzymanie porządku. Ci, co nie przestrzegali czystości ulic i własnych domów, także płacili kary.
– Świetny pomysł – ucieszył się Azardad, zadowolony, że nie będzie musiał sięgać do skarbu państwa – jutro przygotuję odpowiednie tabliczki w tych sprawach. Ale, powtarzam, skąd wziąć ludzi do Straży Miejskiej?
– Może byś, panie, przydzielił część perskich i medyjskich żołnierzy z wojsk stojących w cytadeli i pobliskich miejscowościach? – zapytał Sillaja.
– Mowy o tym nie – ma! – zaprotestował Azardad.
– Obiecałeś mi, panie, kilku setników i dziesiętników.
– Też ci ich nie dam. Wielki król szykuje wojsko, aby ostatecznie rozprawić się z Grekami. Na dziesiętników mianuj doświadczonych żołnierzy, a na setników przesuń dziesiętników. Zaś, szeregi twojej straży możesz uzupełniać… no choćby tymi Babilończykami, którzy odsłużyli w wojsku dziesięć lat.
– Niewielu takich znajdę w mieście.
– Szukaj ich w całym kraju, a także w Elamie. Tam jest satrapą mój przyjaciel Pakzug. Dam ci do niego tabliczki i niech twój zastępca, ten z Elamu, jakżeż on się nazywa… jedzie do Suzy po tych ludzi…
– Jeśli rozkażesz, Tammaritu jutro może wyruszyć w drogę.
– Po jutrze – zadecydował książę. – Trzeba przecież przygotować odpowiednie tabliczki. I do satrapy, i do dowódcy wojskowego satrapii. Żeby się któryś, nie obraził i nie utrącił sprawy:
Tak więc w ciągu zaledwie dwóch miesięcy Straż Miejska została podwojona. Teraz Sillaja pod swoim dowództwem miał prawie dwa tysiące wyszkolonych żołnierzy. To robiło wrażenie nawet na Persach. Prestiż nowego, tartanu bardzo wzrósł. Tym bardziej że Sillaja po wyjeździe Tirdacha chętnie podejmował perskich gości w swoim domu. Nawet sam Azardad musiał przyznać, że uczty, jakie wydaje babiloński tartanu, nie ustępują biesiadom w Pałacu Głównym.
Ze sprawami bezpieczeństwa miasta następca Tirdacha także dobrze sobie radził. Napady i rabunki ustały. Babilon – znowu stał się bezpiecznym i nawet dość czystym miastem. Na niechlujnych sypały się bowiem wysokie kary.
Tartanu Sillaja zaledwie ranp i wieczorem widywał swego jedynaka. Każdego dnia bowiem chłopiec spieszył do Pałacu Głównego i spędzał tam cały dzień. Pani Meherbanu nadal otaczała go troskliwą opieką. Nauczyciele, którzy zaczęli go uczyć trudnej sztuki pisania, nie mogli się nachwalić chłopca. Miał naprawdę „wielkie uszy” *. W ciągu niespełna tygodnia opanowywał to, na co inni tracili całe miesiące.
I tak upływały dni, miesiące, lata.
Król Kserkses gniewa się
Minęło sześć lat. Pewnego dnia do Babilonu dotarła wieść, że w Persepolis zmarł po trzydziestu sześciu latach panowania wielki król Dariusz. Pochowany został w grobowcu wykutym w skałach jeszcze za jego życia. Następca tronu, Kserkses, nie miał żadnych trudności w ozdobieniu swojej skroni królewskim kidarisem. Wszystkie kraje i wszystkie satrapie uznały jego władzę. Nowy król przyjął tradycyjny tytuł swoich przodków: „Król Babilonu, król krajów”.
W Babilonie wiadomość o śmierci Dariusza przyjęto bez żalu, ale też i bez większej radości. Niektórzy łudzili się, że Kserkses, który przez długie lata mieszkał i rządził Babilonem, będzie miał lżejszą rękę od swojego ojca. Co prawda, w ostatnich latach panowania Dariusza wiele się w mieście zmieniło na lepsze. Dzięki mądrej, dalekowzrocznej polityce Marduk-nasira, głównego arcykapłana boga Marduka, i dzięki zwiększającym się wpływom tartanu Sillai coraz więcej urzędów przechodziło w ręce Babilończyków. Już nie tylko babilońscy weterani zostawali setnikami, lecz także całe prawie sądownictwo. znalazło się we władzy babilońskich sędziów. Również nadzór nad nawadnianiem i nad kanałami oraz żeglugą rzeczną przestawał być monopolem Persów. A wiadomo – kto w Babilonii dysponował wodą, faktycznie rządził całym krajem.
W jednym tylko perski okupant był nieustępliwy: w sprawach podatkowych. Ucisk podatkowy stale wzrastał i rujnował społeczeństwo. Jak zwykle w takich przypadkach biedni stawali się coraz biedniejsi, a bogaci coraz bogatsi.
Wszyscy królowie perscy wzorem dawnych władców Babilonu dochowywali tradycyjnych obrzędów koronacji – władzę nad krajem otrzymywali od boga Marduka. Zachowano też pozory odrębności państwowej. Król Kserkses, który po śmierci ojca zbrzydził sobie Persepolis i mieszkał teraz w Ekbatanie, dawnej stolicy Medów, zawiadomił księcia Azardada, że pojawi się w Babilonie na uroczystościach noworocznych * i dokona odpowiednich ceremonii koronacyjnych.
Książę Azardad natychmiast dał o tym – znać Sillai i głównemu arcykapłanowi Esagili. Niestety, stary Marduk-nasir już nie żył. Rozstał się z życiem na kilka miesięcy przed śmiercią króla Dariusza. Jego następcą został arcykapłan Szamaszerib.
Po pierwszych kontaktach z nowym władcą Esagili Sillaja zorientował się,-że’ współpraca z nim nie będzie się tak dobrze układała, jak z jego mądrym poprzednikiem.
Szamaszerib był człowiekiem dumnym i zarozumiałym. Persów wraz z ich władzą wyraźnie lekceważył, zaś w sprawach religijnych okazał się fanatykiem. Nie przebierając, w środkach dążył do usunięcia kultu innych bogów nie tylko w Babilonie, ale w całym państwie. Władzę, jaką miał nad świątynią Esagila, usiłował rozciągnąć na inne świątynie. Z jego rozkazu ogłoszono, że tacy bogowie jak Sin, Adad, Nabu czy inni – to ten sam bóg Marduk, tylko, pod zmienionymi imionami.
Naturalnie Persowie (w tym mądry książę Azardad) szybko ocenili sytuację. Te religijne spory były im bardzo na rękę. Przecież gdzie dwóch Babilończyków się kłóci, tam trzeci, Pers, korzysta!
Tartanu Sillaja, który cieszył się teraz wielkim uznaniem w całym Babilonie, usiłował interweniować i łagodzić spory. Skutek był jednak taki, że coraz rzadziej zapraszano go do Esagili, a Szamaszerib zaczął mu okazywać wyraźną niechęć.
Spodziewając się przyjazdu króla Kserksesa, Azardad odbył
zasadniczą rozmowę z dowódcą Straży Miejskiej. Powiedział bez ogródek:
– Sillajo, dobrze wiem, że w Babilonie nie brak wichrzycieli, którzy podburzają tłum przeciwko Kserksesowi. Co o tym myślisz? Czy mam żądać posiłków wojsk perskich? Sam chyba rozumiesz, że gdyby Kserksesowi coś złego się stało, obaj zapłacilibyśmy naszymi głowami.