– Książę może być spokojny, wielkiemu królowi nawet włos z głowy nie spadnie – zapewnił Sillaja. – Gwarantuję jego bezpieczeństwo na terenie miasta. Opracowałem szczegółowy plan zabezpieczenia przejazdu władcy na całej trasie od Ekbatany aż do bramy Pałacu Południowego. Poza Babilon moja władza nie sięga. Ale tam, gdzie moi ludzie mogą sprawować służbę, na pewno będzie spokojnie.
– A w Esagili?
Sillaja jakby na moment się zawahał, lecz odrzekł spokojnie:
– Nie przypuszczam, żeby w Esagili do czegoś doszło…
– A ja się tego najbardziej obawiam. Tam ani moja, ani twoja władza nie sięga” zaś Szamaszenb. jest człowiekiem nieobliczalnym. Jego pycha może go popchnąć do szaleńczych czynów! Już niejeden król zginął w świątyni. Zarówno w Babilonie, jak i gdzie indziej.
– Nie obawiam się tego. Przynajmniej teraz. Mam tam swojego gurbuti. Zapewnia mnie, że uroczystości mają odbyć się spokojnie.
– Pamiętaj – zakończył Azardad – ostrzegałem cię.
Uroczystości noworoczne to największe święto Babilonu. Zwykłe przez jedenaście dni trwał w mieście wesoły festyn, połączony ze wspaniałymi procesjami od świątyni do świątyni. Kulminacyjnym punktem miało być przybycie z Borsippy procesji niosącej srebrny posąg boga Nabu, który „odwiedzał” w Esagili swojego ojca Marduka. W czasie tych uroczystości król zjawiał się w świątyni Esagila. W najświętszym miejscu, kaplicy Ekur, składał u stóp posągu Marduka swoje insygnia królewskie i odbywał spowiedź rytualną deklarując, że „nie zburzyłem Babilonu, nie nakazałem niczego, co by miastu przyniosło uszczerbek”. Następnie król, po zwróceniu mu insygniów, „ujmował dłoń” Marduka i wyprowadzał go ze świątyni na uroczystą procesję wzdłuż ulicy Której Oby Nigdy Nie Deptał Wróg aż do innej świątyni, położonej za murami miasta.”
Za czasów babilońskich władców taka uroczystość koronacyjna odbywała się co roku. Później, królowie perscy uczestniczyli w niej jedynie wówczas, gdy ich pobyt w Babilonie zbiegał się z uroczystościami noworocznymi, to znaczy od, dwudziestego do trzydziestego pierwszego marca (według współczesnego kalendarza). Niemniej każdy król perski, który pragnął nosić tytuł „króla Babilonu”, przynajmniej raz poddawał się tym ceremoniom.
Król Kserkses także się od tego nie uchylił i w pierwszym roku swojego panowania przybył do Babilonu. Powitano go życzliwie. W mieście, jak to obiecywał tartanu Sillaja, panował spokój i porządek. W Pałacu Południowym wydawano wspaniałe uczty, w których uczestniczyli także Babilończycy. Władca Persów łaskawie przyjął hołdy dowódcy, Straży Miejskiej i pochwalił go za ład w mieście.
Nadszedł szósty dzień uroczystości. Kserkses wspaniale odziany, w królewskim kidarisie na głowie, z berłem i mieczem w ręce, wszedł do Ekur. Tutaj arcykapłan odebrał od niego insygnia władzy i złożył u stóp posągu boga Marduka. Następnie król powtórzył za arcykapłanem formułę spowiedzi. Z kolei kapłan miał się zbliżyć do władcy i udawać, że uderza go w twarz i pociąga za uszy. W dawnych wiekach prowadzący uroczystość kapłan, zwany szeszgallu, rzeczywiście policzkował króla i ciągnął gó za uszy tak mocno, aż koronowanemu łzy stawały w oczach, co miało być zapowiedzią wielkich urodzajów i ogólnej pomyślności państwa na cały rok. Z czasem te gesty stały się zgoła symboliczne.
Niestety, fanatyk Szamaszerib – czy to powodowany nadgorliwością religijną, czy nienawiścią wobec Persów – postanowił przywrócić pierwotną formę uroczystości. Uderzony mocno w twarz, Kserkses zerwał się z kolan i chwycił za leżący u stóp posągu miecz, a gdy Szamaszerib musiał ratować się ucieczką.
Kserkses sam założył sobie kidaris na głowę i z mieczem w jednej ręce, a berłem w drugiej – spiesznie opuścił świątynię.
Cały incydent zatajono przed’ wielotysięcznym tłumem obserwującym z daleka uroczystość. Król jednak był tak rozgniewany, że natychmiast wyjechał z Babilonu i po powrocie do, Ekbatany przyjął – zamiast tradycyjnego tytułu: „Król Babilonu, król krajów” – inny: „Król Parsy i Mady”. Słowa „król Babilonu” wprawdzie jeszcze zachowano, ale na dalszym, podrzędnym miejscu.
Nieobliczalny czyn Szamszeriba pociągnął za sobą ponure konsekwencje. Głównie uderzały one w świątynię Esagila. Znowu podniesiono podatki, zaś świątynię obłożono specjalnym haraczem. Szamaszerib haracz zapłacił, bowiem bogactwa Esagili były niezmierzone, ale zaprzysiągł zemstę wielkiemu królowi i zaczął się do. niej „systematycznie przygotowywać.
Niewinną ofiarą tych wydarzeń padł także książę Azardad, chociaż z wydarzeniami w Ekur nie miał nic wspólnego. Wielki król’uznał, że Azardad, który, odkąd Kserkses został królem Persów, faktycznie spełniał funkcję satrapy babilońskiego, źle rządzi Babilonem. Przeniósł go więc do dalekiej wschodniej satrapii. Satrapą Babilonu mianowano innego, krewniaka królewskiego, który od początku był nieprzychylnie nastawiony do miasta i rzadko w nim przebywał, wybierając na swoją stałą siedzibę Sippar. Sillaja wprawdzie zachował jeszcze swoje stanowisko, ale na inne urzędy znowu zaczęli wracać Persowie i Medowie.
W ten sposób wieloletnią pracę mądrego Marduk-nasira zniszczył jeden nieobliczalny czyn fanatyka.
Książę Azardad wyjeżdżał z Babilonu ze łzami w oczach. Przez długie łata pobytu polubił to największe z miast świata i jego mieszkańców. Teraz znalazł się w-niebezpieczeństwie. Nie wiadomo, bowiem, do czego posunie się zapamiętały w gniewie wielki król. Mógł przecież w każdej chwili rozkaz wygnania do dalekiej satrapii zastąpić wyrokiem śmierci!
Książę dobrze znał Kserksesa i stosunki panujące na królewskim dworze. Wiedział,” ilu jest tam zawistnych i zazdroszczących mu bogactwa 1 władzy. Dlatego też postanowił jak najprędzej opuścić Babilon, i to nie trasą przez Ekbatanę, gdzie wielki król ciągle jeszcze przebywał, ale tzw. drogą królewską w kierunku na Sardes i dopiero stamtąd na wschód. Gospodarny Dariusz wytyczył w całym imperium szlaki łączące poszczególne satrapie z największymi miastami imperium perskiego. Wzdłuż tych szlaków znajdowały się posterunki wojskowe, odległe od siebie o dzień jazdy, a strzegące bezpieczeństwa podróżnych, których oczekiwały wygodne noclegi oraz konie do wymiany. Dzięki temu gońcy królewscy w kilka, najwyżej w kilkanaście dni przewozili tabliczki z rozkazami do najdalszych zakątków. kraju. Z tej to poczty królewskiej Azardad postanowił skorzystać. Księżna Meherbanu wraz z dziećmi miała jeszcze zostać w Babilonie, aby spakować wszystkie rzeczy, a następnie wyjechać do Suzy, gdzie jej ojciec piastował odpowiedzialne stanowisko najwyższego sędziego/. U rodziców Meherbanu miała przeczekać burzę, jaka wybuchła nad głową męża. Tartanu Sillaja podjął się zapewnić księżnej bezpieczną – i wygodną podróż.
– Kiedy uporządkuję sprawy nowej satrapii i przekonam się, że ze strony króla nic mi nie grozi, wezwę cię do siebie,. Zrobię. cię dowódcą wszystkich wojsk satrapii albo wynajdę inny wysoki urząd – zapewniał go Azardad.
– Zostanę w Babilonie – zdecydowanie mówił Sillaja.
– Namyśl się – kusił Azardad. – Nie musisz dzisiaj decydować. Tutaj będzie coraz gorzej. Pamiętaj, że wiele ryzykujesz.
– Niedobrze jest na stare lata szukać kawałka chleba na obczyźnie.- bronił się Sillaja.
– Zrobisz, jak zechcesz. Ale pamiętaj, że w każdej chwili możesz przyjechać do mnie. Zawsze będziesz powitany z otwartymi ramionami.