Выбрать главу

Sillaja zdobył sobie wielką popularność w Babilonie. Zwłaszcza wśród biedoty, miejskiej – zauważył któryś z członków narady.

– Ja jednak uważam – powtórzył Szameszerib – że nie należy zbyt wcześnie dopuszczać go do naszych sekretów. A co do pospólstwa, nie przesadzajmy. Zrobi to, co będziemy chcieli.

– A my?

– A my zebraliśmy się tu dzisiaj dla podjęcia ważkich decyzji. Jestem zdania – mówił arcykapłan tonem niemal rozkazującym – że musimy opracować plan przygotowań do walki. Chwila jest ku temu dobrze wybrana. Bóg Marduk jest z nami. Bardzo wyraźnie wypowiada się we wszystkich wyroczniach i wróżbach. Babilon, ukochane dziecko Marduka, znowu stanie się, czym był niegdyś: największą potęgą świata. Kto jest przeciwko temu, co powiedziałem? Niech podniesie rękę albo’ zabierze głos.

Nikt się nie odezwał ani nawet nie poruszył… – Dziękuję wam. Byłem pewien, że bóg Marduk nie zawiedzie się na swoich dzieciach. A więc do rzeczy! Ja osobiście zajmę się śledzeniem „kroków i myśli” króla Kserksesa. Zarówno w Ekbatanie, jak w Suzie, a nawet – w samym Persepolis są wierni wyznawcy Marduka, którzy donosić mi będą o każdym kroku króla i stosunkach panujących na jego dworze. Złoto Esagili potrafi otworzyć usta nawet Persom stojącym blisko królewskiej osoby. Zastrzegam jednak, że tylko ja mam prawo dać znak do rozpoczęcia walki. Sądzę, że dwa lata wystarczą nam na zakończenie przygotowań.

– A „jakie zadania nam wyznaczysz, szlachetny? – zapytał kupiec Kalbu.

– Każdy z was znajdzie ludzi, którym można zaufać, i przyłączy ich do nas. Każdy z was będzie otrzymywał z Esagili szczegółowe polecenia. Przecież’ musimy stopniowo, bez wzbudzania jakichkolwiek podejrzeń, gromadzić broń. Zebrać na wypadek oblężenia wielkie zapasy żywności. Umiejętnie nastawiać lud przeciwko Persom. Opracować plany strategiczne. To wszystko wymaga czasu, a także większej grupy ludzi niż nas, siedzących przy tym stole.

– A inne miasta i inne kraje?

– Z miastami babilońskimi nie ma problemu. Tamtejsi kapłani będą robili to, co im nakaże bóg Marduk. Polecimy im, aby bezzwłocznie rozpoczęli przygotowania. Jednoczesny wybuch powstania we wszystkich miastach sparaliżuje wojska perskie, aż staną się niezdolne do walki. Należy przy tym pamiętać, że groźni są tylko Persowie i Medowie. – Wojska najemne (zwłaszcza greckie) łatwo dadzą się przekupić i przeciągnąć na naszą stronę. Wojownicy ludów podbitych przez Persów z radością staną przy naszym boku. Musimy zwyciężyć i zwyciężymy, bo z nami jest Marduk!

– Grecy są dobrymi żołnierzami -«- zauważył Kalbu. – Czy nie można sprowadzić do Babilonu kilku tysięcy Greków, aby w odpowiednim czasie zasilili nasze szeregi? Wprawdzie w mieście nie brakuje przybyszów z Hellady, ale. to nie żołnierze, lecz kupcy.

– Pomysł dobry, ale niemożliwy do zrealizowania w tajemnicy przed Persami – zaoponował Belszimani.

– Na pierwszą wieść ó walkach w Babilonie – Szamaszerib mówił to z niezachwianą pewnością w glosie – wszystkie miasta greckie na wybrzeżu powstaną jak jeden mąż przeciwko władzy. Kserksesa. Powstanie ogarnie imperium perskie jak płomień ogarnia snop pszenicznej słomy.

– Czy macie kontakty z państwami greckimi? – ostrożnie zapytał jeden z zebranych. – Należałoby sporządzić tajne traktaty, abyśmy wiedzieli, czego się po Grekach można spodziewać.

– Mam dobre informacje od kupców i kapłanów, których wysłałem w tamte strony. A co do traktatów, pomyślimy o nich, kiedy przyjdzie na to odpowiednia pora. Nie zapominajcie, że musimy działać z wielką ostrożnością: Persowie także mają wszędzie swoich szpiegów i ludzi przekupionych złotem.

– No, a. Egipt?

– W Egipcie panuje stały niepokój, a nienawiść do ciemiężcy rośnie z dnia na dzień. Jestem pewien, że Egipt natychmiast powstanie przeciw Kserksesowi.

– Do walki potrzebne jest wojsko. Jeśli nie ma. możliwości zaangażowania wojsk złożonych z najemników greckich – pokręcił głową Kalbu – skąd weźmiemy żołnierzy?

– Mamy przecież doskonale wyćwiczoną i uzbrojoną Straż Miejską. v

– Za mało,- westchnął ktoś. – Straż Miejska może wystarczyć do zapewnienia spokoju w mieście, ale nie do walki z Persami.

– W Babilonie nie brakuje, mężczyzn zdolnych do’ noszenia broni. Na wezwanie Marduka powstaną dziesiątki tysięcy.

– Trzeba mieć broń i ludzie muszą umieć nią władać.

– Marduk zagrzeje ich serca do walki – Szamaszerib uparcie lekceważył wszelkie zastrzeżenia – i rzucą się na wroga jak lwy na owce. Zresztą sprawami militarnymi zajmie się setnik Belszimam, który nie tylko jest doświadczonym wojskowym, ale pochodzi ze starożytnego rodu dawnych arcykapłanów.

Spojrzenia skierowały się w stronę setnika.

– Trzon naszych wojsk będą naturalnie stanowili członkowie Straży Miejskiej – rozpoczął Belszimani. – Każdy z moich żołnierzy zostanie dziesiętnikiem lub setnikiem. Trzeba będzie powołać pod broń prostych ludzi. Już teraz wydam odpowiednie rozkazy, aby przeszkalać ich w wojskowym rzemiośle. Świątynie powinny przyjąć wiele młodych ludzi na szangu. Tych rzekomych kapłanów, naturalnie starannie wybranych i godnych zaufania, będzie się szkolić na terenie świątyń lub poza miastem, w majątkach świątyń. Także bogaci kupcy, którzy i teraz utrzymują zbrojne eskorty do ochrony transportu towarów, powinni znacznie powiększyć ich liczbę. Ale tak, aby u Persów nie wzbudziło to podejrzeń. Trzeba również powołać do życia tajną organizacją, którą należy zorganizować systemem szóstkowym.

– Jak to? – zapytał jeden z uczestników tej narady.

– Każdy członek tego spisku, a początkowo będziemy przyjmować tylko wojskowych, dobierze sobie, pięciu ludzi i będzie nad nimi przewodził. Każdy z tej piątki znowu znajdzie pięciu, i tak dalej. Ci ludzie nie będą się nawzajem znali. Każdy będzie wiedział jedynie o tych pięciu ze swej szóstki i o pięciu innych, których sam zwerbował. W ten sposób, gdyby nawet nastąpiła jakaś wpadka i Persom Udałoby się wykryć spisek, złapią zaledwie dwunastu. Reszta, w porę uprzedzona, zawsze zdoła umknąć.

– To znakomity plan! – ucieszył się arcykapłan. – W ten sposób po cichu zorganizujemy wielką armię, która zniszczy Persa! Marduk w tym dopomoże.

– To, o czym mówił czcigodny Belszimani, jest na pewno bardzo słuszne. Ale zwiększanie liczby szangu i powiększanie uzbrojonej służby kupców – Kalbu umiał liczyć – wymaga wielkich sum. Kto pokryje te koszty? Czy świątynia Esagila?

– Te koszty, trzeba rozłożyć proporcjonalnie na wszystkich – powiedział szybko arcykapłan. – nałoży się opłaty na kupców, rzemieślników i właścicieli ziemskich. A także na biedotę i na miasto.

– Miasto – zaprotestował któryś z Rady Starszych – nie będzie, mogło dać na ten cel ani darejki. Jesteśmy pod ścisłą kontrolą perskich urzędników. Oni nawet wydatki na Straż Miejską kwestionują twierdząc, że są za’ wysokie. Od czasu, kiedy książę Azardad wyjechał, obciążenie finansowe miasta ogromnie wzrosło.

– Wielu kupców bankrutuje, nie mogąc opłacić podatków, które Persowie ciągłe zwiększają… Obawiam się, że próby wydostania od kupców znaczniejszych sum nie dadzą rezultatu – dodał Kalbu.