– Persowie swoją bezbożną ręką sięgnęli, do świątyń – mówił zapalczywie Szamaszęrib. – Dawniej świątynie były zwolnione od wszelkich danin. Nawet z ziemi łuku. Teraz musimy
płacić ogromny haracz, zaś świątynia Esagila płaci najwięcej! Naturalnie, w miarę swoich możliwości dostarczymy środków do walki, ale sami nie możemy wszystkiego finansować.
– My także – dorzucił arcykapłan świątyni’ na Nowym Mieście.
Obecni na zebraniu doskonale wiedzieli, że w podziemiach Esagili znajdują się nieprzebrane skarby. Wiedzieli także, jak ogromna jest zapobiegliwość kapłanów o dobra doczesne i z jakim żalem rozstają się z każdym szeklem. Przecież właśnie utrata wpływów i pieniędzy kazała kapłanom świątyni Esagila otworzyć bramy Babilonu przed Cyrusem, bo ostatni król Nabonid popierał kult boga Siny, którego chciał uczynić główną postacią panteonu bóstw babilońskich. Teraz też władca świątyni Esagila wzywał wprawdzie wielkim głosem do walki z całą perską potęgą, ale nie kwapił się z sięgnięciem, do skarbca.
– Potrzebne kwoty na pewno zdobędziemy – twierdził – w ten czy inny sposób. Tak jak setnik Belszirhani będzie się zajmować sprawami przygotowań wojskowych, tak czcigodny Mardukate, który nie mógł dzisiaj tu przybyć, gdyż wyjechał do Opis, przejmie w swoje ręce sprawy dotyczące materialnej strony naszego spisku…
Wszyscy obecni dobrze znali arcykapłana Mardukate, który rządził skarbcem Esagili. A zarządzał tak zręcznie, że pomimo wysokich podatków i specjalnego haraczu nałożonego ostatnio przez króla Kserksesa na świątynię, jej majątek rósł z każdym dniem. Przecież Esagila to nie tylko sama świątynia z posągiem Marduka, ale także ogromne majątki ziemskie rozrzucone po całej Babilonii oraz wielki handel zbożem i innymi produktami znajdującymi się w wielkich składach, W warsztatach boga Marduka tysiące rzemieślników, tkało materiały, szyło odzież i produkowało dosłownie wszystko. Ta produkcja nie tylko zaspokajała potrzeby świątyni i jej kapłanów, lecz także pozwalała na prowadzenie handlu z licznymi krajami imperium Achemenidów, a nawet z dalekimi Indiami i ludami Afryki. W tych transakcjach Mardukate zręcznością przewyższał niejednego kupca. Dla dłużników zaś był nieubłagany.
– Naturalnie – oświadczył arcykapłan – naczelną władzę przejmuję ja, w imieniu boga Marduka. Wszystko, co dotychczas robiłem i będę robił, czynię z jego polecenia. Kiedy przyjdzie pora, sam Marduk wyznaczy dzień rozpoczęcia walki. Wtedy runie państwo Kserksesa i powstanie potężny Babilon! A teraz dziękuję wam, że byliśmy jednomyślni i że zjednoczyliśmy się wokół wielkiej sprawy. Wychodźcie pojedynczo, tak jak przybyliście. Każdy z was opuści świątynię innym wyjściem – tu Szamaszerib lekko skłonił się zebranym i – opuścił salę.
Kilku młodszych kapłanów wyprowadziło uczestników narady do wyjścia. Każdy z biorących udział w zebraniu zdawał sobie doskonale sprawę, że powzięte decyzje mają rozstrzygające znaczenie dla Babilonu i Babilonii. Każdy miał nadzieję, że wielki kapłan Szamaszerib nie myli się w swoich kalkulacjach. Ale gdyby popełnił błąd… Lepiej nie myśleć o jego skutkach. Tak wielka była powaga’ i znaczenie świątyni Esagila, że żadnemu ze spiskowców nie przyszło do głowy przeciwstawiać się woli głównego arcykapłana.
Jeśli w jakiejś naradzie bierze udział więcej niż dwóch ludzi, jeśli z kolei ci ludzie przystępują do pewnych działań, ścisła tajemnica staje się po prostu fikcją. Tak więc i postanowienia nocnej narady w świątyni Esagila docierały do coraz szerszych warstw mieszkańców Babilonu.
Dowódca Straży Miejskiej, tartanu Sillaja, szybko zorientował się, że w mieście zaczyna się dziać coś dziwnego. Zresztą nie tylko w mieście, lecz również w szeregach dowodzonego przezeń wojska. Jakieś narady, jakieś szeptem rzucane półsłówka… Niektórzy oficerowie zaczęli wyraźnie lekceważyć jego rozkazy, natomiast z większym niż dotychczas uszanowaniem traktować setnika Belszimaniego.
Jednocześnie miasto obiegały najrozmaitsze pogłoski i plotki. Opowiadano, że chłopcom pasącym krowy nad kanałem ukazał się sam bóg Marduk i zapowiedział, iż w najbliższym czasie spali ogniem wszystkich Persów – z królem Kserksesem włącznie. Inne proroctwa głosiły, że nim rok upłynie, zjawi się w Babilonie wielki mąż, który włoży na swoje skronie koronę Nabuchodonozora. i przepędzi okupanta.
Persów i Medów nigdy w Babilonie nie kochano, teraz jednak tłum coraz częściej zajmował wrogą postawę wobec kupców perskich. Zdarzały się wypadki napaści i niszczenia towarów. Wielokrotnie dochodziło, zwłaszcza w szynkach, do awantur i bijatyk z perskimi żołnierzami. Awantury te z kolei wzmagały represje okupanta. Miasto było jak podminowane.
Nie uspokajały atmosfery liczne uroczystości religijne. Wręcz przeciwnie, w Esagili i innych świątyniach Marduka kapłani bardzo ostro potępiali poczynania najeźdźcy i tych, którzy z nim współpracowali. A młodsi z kapłanów wręcz nawoływali do buntu.
Sillaja, jak mógł, tak starał się zapobiec zamieszkom. Zwiększył liczbę patroli krążących po ulicach, w miejscach najbardziej zapalnych – jak bazar czy nadbrzeże Purattu – kazał postawić niewielkie wartownie, w których stale czuwały posterunki Straży Miejskiej. Ale i to niewiele pomagało. Często straż w ogóle nie interweniowała lub umyślnie czyniła to opieszale.
Sillaja był zbyt doświadczonym wojskowym, a lata kierowania jednostką wojskową zbyt wiele go nauczyły, aby mógł przypuszczać, że wszystkie te wydarzenia wybuchają spontanicznie. Domyślał się zresztą, gdzie szukać ręki, która tym kierowała. Dlatego też poprosił o spotkanie z naczelnym kapłanem świątyni Esagila. Czekał na nie długo, bo kilka tygodni. To także było charakterystyczne. Jeżeli kiedykolwiek przedtem chciał się widzieć z arcykapłanem Esagili, bywał przyjmowany natychmiast. Tym razem Szamaszerib wciąż nie miał dla niego czasu. Wreszcie jednak wyznaczył dzień i godzinę audiencji.
Kiedy tartanu wprowadzono do sali, naczelny kapłan Esagili ledwie odpowiedział na jego pełen szacunku ukłon.
– Siadaj – Szamaszerib wskazał wojskowemu niski zydel i nawet nie zapytał, czy gość napije się czegoś. Sam arcykapłan zajmował miejsce w wygodnym, bogato rzeźbionym fotelu. – Co cię do mnie sprowadza? – zapytał.
– Obawa o Babilon.
Szamaszerib uśmiechnął się:
– Obawę o Babilon pozostaw mnie i dostojnym kapłanom z Esagili. Tobie Persowie wyznaczyli inne zadania.
– Nie Persowie, lecz wielki i mądry Marduk-nasir, którego śmierć do dziś dnia opłakuję i którego rozkazy wiernie spełniałem.
– Od czasu Marduk-nasira – arcykapłan pogardliwie wydął usta – wiele się zmieniło w Babilonie i na świecie. Umarł wielki król Dariusz” zaś jego państwem rządzi mały król Kserkses. A to ogromna różnica.
– Nie, znam się na rozróżnianiu tych wielkości. Wiem tylko, że Babilon znajduje się w stanie wrzenia. Nie ma bodaj dnia, aby nie.mnożyły się demonstracje i awantury antyperskie.
– Widocznie bogu Mardukowi spodobało się tak czynić. Nic się nie dzieje bez jego woli. Gdy zechce, jednym skinieniem dłoni przepędzi z całego Babilonu przeklętych najeźdźców. Najwyższy już na to czas.
– Nie mnie się równać z mądrością świętych i dostojnych kapłanów. Jestem’ zaledwie żołnierzem i widzę sytuację jak żołnierz.
– A jak ją widzisz?
– Widzę, że może dojść do groźnych w skutkach wydarzeń.
– W Babilonie przebywa zaledwie garstka Persów. Gdyby nawet doszło do walki, nie będą zbyt groźni. Na nich wystarczy twoja straż.
– To prawda. Ale za tą garstką stoi cała potęga perska!
– Jakaż to potęga wobec boga Marduka? Cyrus i Dariusz ujarzmili wiele krajów i wiele ludów. Wszystkie te ludy czekają na godzinę zemsty. Być może, Marduk chce, aby jego ukochane miasto wyznaczyło tę godzinę. Gdy wszyscy runą na Persów, ich potęga rozsypie się jak domki z trzciny ustawione przez małe dzieci.