– Mówisz tak, najdostojniejszy Szamaszeribie, bo nie znasz potęgi Persydy! Nigdy jej nie oglądałeś z tak bliska, jak ja ją widziałem. Król Kserkses może wystawić wojska więcej niż cegieł na wszystkich domach i murach Babilonu!
– Te wojska podniosą oręż nie na nas, ale na swoich ciemiężców. Płomień walki ogarnie całe państwo. Gdy powstanie Babilon, powstaną jednocześnie pozostałe miasta Babilonii. A gdy wieść o tym dojdzie do Egiptu, zerwie się i wielki Egipt. Grecy czekają, aby runąć na Persydę i pomścić zburzenie Miletu. W każdej satrapii pokonani chwycą za oręż!
– Skąd o tym wiesz, najdostojniejszy?
– Sam Marduk mi to powiedział. Nie da on zginąć swojemu miastu.
– Marduk jest wielki. A jednak królowie asyryjscy niejeden raz zdobywali i niszczyli Babilon, chociażby Sancherib, który pognał w niewolę dwieście tysięcy synów i córek Babilonu, zaś wiele tysięcy najprzedniejszych obywateli miasta wymordował
– Stało się to, bo Marduk postanowił ukarać Babilon za jego grzechy.
– Najwidoczniej za takie same grzechy przysłał do nas Persów.
– Taka była jego wola.
– Nie wiem, jak jest w Egipcie i w dalekich satrapach. Być może szykują się tam do walki z Persami… Ale znam Greków. Zanim pomszczą Milet, wezmą przedtem od Kserksesa złoto i przymaszerują tutaj, aby złupić Babilon. Jestem także pewien, że jeśli wybuchnie powstanie, żadne z miast, nawet pobliska Borsippa, nie pójdzie za naszym przykładem.
– Pójdą! Marduk im rozkaże i będą musieli spełniać jego wolę!
– Jeśliby do. tego doszło, armia perska bez trudności zdobyłaby jedno miasto po drugim. Nie mamy bowiem wojska, które mogłoby się przeciwstawić Persom w otwartym boju.
– Gdyby nawet tak się stało, Babilon jest nie do zdobycia. Pod jego murami załamie, się potęga perska.
– Te mury, gdy je budował król Nabuchodonozor, były jednym z cudów techniki. Ale od tamtych czasów upłynęło ponad sto lat. Tych murów nigdy nie naprawiano. Persowie na to nie zezwalali. Podmywa je woda, pod wpływem wilgoci cegła mur-szeje i rozsypuje się w proch. Już dziś większość fortyfikacji jest w takim stanie, że nie potrzeba wielkich taranów, wystarczy zwykły drąg z okutym ostrzem albo i włócznia, by wydrążyć łatwo otwory. Fosy, dawniej głębokie, zamulone są i zabagnione. Moim zdaniem, a znam się na.tym, bo brałem udział w zdobywaniu niejednej twierdzy, wystarczą dwa, najwyżej trzy miesiące, aby dobrze wyszkolona armia opanowała miasto.
– To nigdy nie nastąpi! Marduk nigdy do tego nie dopuści!
– Oby tak było.
– Tak będzie – z niezachwianą pewnością oświadczył Szamaszerib. – Kserkses to slaby król. Nigdy jeszcze nie wygrał żadnej wojny, a nawet bitwy. Jego państwo rozchodzi mu się w rękach. Wiem, co mówię, bo wszędzie rozesłałem swoich ludzi, którzy o wszystkim mi donoszą.
– Pozwól, czcigodny Szamaszeribie, że opowiem ci pewną historię – powiedział Sillaja. – W wielkim mieście sumeryjskim, Lagasz, panował potężny król Eanatum. Król ten kazał przyozdobić salę swojego pałacu malowidłem orła. Ale praca malarzy nie podobała mu się. Sam więc ujął w dłonie pędzel i namalował orła, chociaż o malowaniu nie miał najmniejszego pojęcia. Jaki był ten orzeł, nie wiemy. Ale dworacy otaczający króla widzieli na ścianie jedynie to, co król chciał widzieć: pięknego wielkiego ptaka, wspaniale namalowanego. Czy z twoimi wysłannikami, czcigodny Szamaszeribie, nie jest tak samo? Może przesyłają ci takie tabliczki, jakie chciałbyś dostawać?
– Mówisz tak, jak gdybyś był Persem i wrogiem Babilonu – uśmiechnął się złośliwie arcykapłan.
– Pragnę wolności i wielkości Babilonu. Jestem gotów za to oddać życie. Ale zdaję sobie’ także sprawę, jakie skutki pociągnęłoby nieudane powstanie. Dla miasta i dla świątyni Esagila. Dla nas wszystkich!
– Kraczesz jak sęp nad padliną. A my nie jesteśmy padliną. Przeciwnie, to Persami nakarmimy sępy! Tak jak to zrobił ten król miasta Lagasz, Eanatum, z ciałami swoich, wrogów i uwiecznił to na „steli sępów”.
– Marduk-nasir zalecał rozwagę – przekonywał Sillaja. – Uważał, że trzeba ostrożnie, krok po kroku, zdobywać pozycje zajęte przez Persów. Wykorzystywać każdą ich słabostkę. Rozumiał jednak, że musi upłynąć wiele, wiele lat, może nawet całe życie naszego pokolenia, zanim Persyda stanie się tak słaba\- i skłócona wewnętrznie, że będzie można podjąć z nią Otwarcie walkę zbrojną. Ta chwila jest jeszcze odległa. Persyda wciąż jest największą światową potęgą.
– To kolos na glinianych nogach, rządzony przez głupiego króla.
– Tego bym nie powiedział. Kserkses był przez wiele lat satrapą Babilonii i ziem, które wchodziły w skład państwa asyryjskiego. Dał się poznać, jako energiczny administrator. Wyremontował stare kanały, wybudował nowe, usprawnił zarządzanie państwem…
– To bezbożnik! Nie zawahał się obciążyć Esagili ogromnymi podatkami. Za dawnych królów babilońskich świątynie nie płaciły żadnych danin.
– Powiem jeszcze jedno. Wiem z dobrych źródeł” że król Kserkses w tej chwili zbiera ogromną armię. Szykuje się do nowej wojny z państwami greckimi. Armia ta w każdej chwili zamiast na północ, może pomaszerować na Babilon. Sam Kserkses wprawdzie nie prowadził wojen, ma jednak wielu sławnych i zaprawionych w bojach wodzów.
– Ta armia, gdyby ruszyła na Babilon, sama się po drodze wymorduje.
– Nie licz na to, Szamaszeribe. Jest coś, co tę armię spoi i natchnie do walki.
– Co?!
– Skarby świątyni Esagila i ogromne dobra znajdujące się w mieście. Ci żołnierze wiedzą, że Persowie pozwalają wojsku przez trzy dni grabić zdobyte miasto.
– Mówisz, jak gdyby Marduk nie kierował naszymi krokami. On zaś dał wyraźne znaki, że zwycięstwo zostanie przy nas.
– Niejeden raz bywało, że Marduk stawał po stronie silniejszych…
– Nie bluźnij. Pamiętaj, w jakim miejscu się znajdujesz!
– To nie bluźnierstwo. To przypomnienie historii. Wielka jest twoja mądrość, Szamaszeribie, pamiętaj jednak, że przeznaczeniem człowieka jest błądzić. Jeszcze raz tłumaczę ci, że mylisz się „w ocenie zarówno króla Kserksesa, jak i sytuacji imperium perskiego. Nigdy jeszcze ono nie było tak silne i nie rozporządzało tak wielką, tak dobrze uzbrojoną i wyćwiczoną armią. A cóż tej potędze możemy przeciwstawić? Te dwa tysiące Straży Miejskiej? Ludzi wprawdzie obeznanych z rzemiosłem wojennym, ale przeważnie weteranów? Uzbrojonych jedynie w lekką broń?
– Z woli i na rozkaz Marduka każdy mężczyzna babiloński stanie się żołnierzem i starczy za trzech Persów.
– Nie wierz temu. Tamte czasy, kiedy Babilończycy chcieli i umieli się bić należą do umarłej przeszłości. Przekonał się o tym Baltazar, syn króla Nabonida, kiedy jego wielka armia pierzchała przed garstką wojsk Cyrusa pod Murem Medyjskim.
– Wtedy Marduk nie życzył sobie zwycięstwa tych bezbożników, Nabonida i…Baltazara.
Sillaja opuścił głowę. Żadne rzeczowe argumenty nie trafiały do tego zaślepionego fanatyka.
– Jeszcze raz cię zaklinam, dostojny, na pamięć wielkiego Marduk-nasira, nie działaj zbyt pochopnie! Tysiąc razy rozważ każdy krok!
– Marduk-nasir był starym człowiekiem. Rozum już mu odmawiał posłuszeństwa. Ogłuchł i nie słyszał głosu boga.
– A może to, co ty, czcigodny, słyszysz, nie jest głosem Mar-duka, lecz głosem demonów pychy i fałszu?
– Dość tego, tartanu Sillajo! Powtarzasz w kółko to samo!