Выбрать главу

– Jak to: ten, kto zabił?…

– Widziałem ludzi odzianych w wojskowe perskie ubiory. Nie byli pijani syryjskim winem ani nie wyglądali na takich, którzy wypili zbyt wiele jęczmiennego piwa. Na pewno nie działali z własnej inicjatywy ani nie opętały ich złe demony. Wiedzieli, że Sillaja przyjdzie na karum, i tam czekali na niego, aby go zabić. Twój ojciec nie raz i nie dwa naraził się satrapie. Albo nawet samemu wielkiemu królowi. Persowie mają dobrą pamięć i długie ręce.

– Król Kserkses, kiedy bawił w Babilonie przed trzema laty, hojnie obdarzył ojca. Był z niego bardzo zadowolony. To kapłani ze świątyni Esagila doprowadzili go do wściekłości!

– Ja wiem jedno: należy uciekać, i to nie tracąc ^ani chwili. Nie wiadomo, kiedy wpadną tu zabójcy twojego ojca, poszuku-. jąc syna.

– Dokąd uciekniemy przed Persami? Całe miesiące trzeba by jechać, a i tak nie dojedzie się do granic państwa.

– Już o tym pomyślałem – mówił rozważnie Ubartu. – Uciekniemy do Borsippy. Mieszka tam mój krewniak, kupiec, który ma kawałek ziemi pod miastem. U niego znajdziemy schronienie i przeczekamy burzę.

– Nigdzie nie pojadę! – powiedział twardo Zukatan. – Przecież moim obowiązkiem jest wyprawić pogrzeb ojcu.

– Ciało tartanu Sillai ludzie ponieśli do świątyni Esagila. Straszna ta i niesłychana zbrodnia wywołała ogromne Wzburzenie, Sam widziałem, jak tłum ścigał uciekających kupców perskich. No, ale czas nagli, szykuj się!

Zukatan chwilę jeszcze się wahał, ale musiał przyznać słuszność Ubartu.

– Czy pojedziemy konno? – zapytał.

– Nie. Weźmiemy dwa osły. Przeprawimy się przez kanał – mówił rzeczowo. Ubartu – i w gęstych zaroślach przeczekamy do świtu. Potem pójdziemy kanałem, przeciwnie niż do Babilonu, przetniemy, kawałek pustyni i idąc brzegiem innego kanału dojdziemy do rzeki Purattu tuż pod Borsippą. Do miasta wejdziemy bramą południową, traktem wiodącym z Uruk. Nie sądzę, by ktokolwiek mógł się domyśleć, że dążymy do Borsippy. Raczej będą sądzić, że ukrywamy się’w tak wielkim mieście, jakim jest Babilon. A teraz szybko zbieraj się do drogi. Ja zatroszczę się o żywność, wezmę bukłaki na wodę, całe srebro, jakie jest w domu, i trochę odzieży. A służbie powiemy, że w związku ze śmiercią ojca jedziesz do Babilonu.

Wyruszyli przed zmierzchem. Gdy tylko zabudowania zniknęły im z oczu, Ubartu skręcił z traktu w stronę kanału. Tam odnaleźli mały mostek, którym przeprawili się przez wodę, i następnie, posuwając się wzdłuż brzegu, doszli do sporej kępy. porośniętej zaroślami i tamaryszkiem. Dalej ciągnął się gaj wysokich palm daktylowych. Było już zupełnie ciemno.

– Tutaj się zatrzymamy – zdecydował Ubartu. Uwiązał osły do drzewa i z dwóch mat sporządził prowizoryczne posłanie.

– Opowiedz mi teraz dokładnie, jak zginął ojciec – Zuka-tan nie mógł się pogodzić ze straszną wieścią.

– Tartanu szedł przez karum do domu kupca, z którym miał się spotkać. Podążałem za nim w odległości kilku kroków. Naprzeciwko szło dwóch żołnierzy perskich. Jeden z nich o coś zapytał Sillaję. Gdy tartanu z nim rozmawiał, drugi żołnierz błyskawicznie wyjął sztylet zza pasa i ugodził nim w pierś twego ojca, po czym obaj Persowie rzucili się natychmiast do ucieczki. Nikt ich nie gonił, bo nikt nie miał broni, a oni wymachiwali mieczami. Skręcili w jakąś boczną uliczkę i znikli.

– Ojciec od razu zginął? – spytał przejęty Zukatan.

– Kiedy się nad nim pochyliłem, już nie żył. Klęczałem nad ciałem i płakałem. Naokoło zebrał się wielki, tłum. Ludzie poznali tartanu. Zaczęli krzyczeć: „Persowie zabili Sillaję!!!” Zrobił się wielki ruch, sprzedawcy zbierali maty i towary. Tłum rósł z każdą chwilą. Ktoś rzucił hasło: „Do Esagili!” Z mat trzcinowych zrobiono prowizoryczne nosze, umieszczono na nich twego ojca i wielki tłum ruszył do świątyni. Po drodze wznoszono okrzyki: „Śmierć Persom! Bić Persów!” Nim doszliśmy do świątyni już tysiące ludzi zebrało się tam na placu. Ciało Sillai zaniesiono do najświętszego miejsca w świątyni, Ekur, u wejścia do świętego przybytku. Sam arcykapłan Szamaszerib przemawiał do ludzi. Wysławiał, twojego ojca i mówił, że bóg Marduk pomści tę zbrodnię i ukarze podłych morderców.

– Czy przez cały czas byłeś przy ciele ojca?

– Nie. Przed świątynią Esagila zebrało się tyle ludzi, że nie mogłem się przecisnąć. Ale widziałem i słyszałem wszystko. Szamaszerib mówił także, że Sillaja był wiernym synem boga Marduka, i zapowiedział, że urządzi mu wspaniały pogrzeb. Część ludzi stała, słuchając kapłana, ale znaleźli się i tacy, którzy rzucili się rabować domy i pałace Persów. Ludzie mówią także, że kiedy Straż Miejska dowiedziała się o zbrodni, żołnierze uderzyli na garnizon perski znajdujący się w cytadeli. Sam słyszałem odgłosy walki od strony bramy Isztar.

– Żołnierze ze Straży Miejskiej bardzo lubili ojca… Ta śmierć musiała ich wzburzyć.

– Wtedy pomyślałem o tobie. To zupełnie jasne, że zbrodnia została z góry zaplanowana. Persowie postanowili policzyć się z Sillają za to wszystko, co on zrobił dla dobra miasta. Obawiałem się, że nie zadowolą się jednym morderstwem, ale sięgną również i po głowę syna. Wycofałem się więc z placu przed świątynią i pobiegłem do południowej bramy. Na szczęście była otwarta, a w dodatku nikt jej nie pilnował. Cały dzień gnałem konia, obmyślając jednocześnie plan ucieczki, aby jak najszybciej przybyć do ciebie.

– Ale czego mogą ode mnie chcieć mordercy ojca?…

– Nie znasz Persów?! Jeżeli ktoś jest im niewygodny, mordują wtedy całą jego rodzinę, aby nikt nie pozostał przy życiu i nie mógł się zemścić. Zresztą… Zukatanie, odwróć się! Spójrz na północ!

Chłopak obejrzał się. Tam, gdzie znajdował się jego dom, widać było czerwoną, szybko rosnącą łunę.

– Nasz dom się pali! – zawołał z przerażeniem.

– Uciekliśmy w samą porę! Tu nikt nas nie będzie szukał. Połóż się i staraj się zasnąć. Możemy spać spokojnie, a należy nam się trochę odpoczynku. Gdy tylko gwiazdy zbledną, ruszymy w dalszą drogę.

Mężczyzna musi panować nad swoimi uczuciami. Nie wolno mu okazywać ani zbyt wielkiej radości, ani żalu. Zukatan uważał się już za prawdziwego mężczyznę i w obecności Ubartu starał się nie okazywać rozpaczy. Kiedy jednak stary żołnierz usunął, z oczu Zukatana popłynęły łzy. Tak nagle i nieoczekiwanie stracił ukochanego ojca, a razem z nim wszystko, co dotychczas było jego światem. Pozostał sam…

O bladym świcie. Ubartu obudził chłopca.

– Wstawaj – powiedział – czeka nas długa podróż. Zanim nadejdzie skwar południa, musimy przebyć jak najdłuższy odcinek drogi i znaleźć miejsce, gdzie byłoby trochę cienia. A gdy słońce przestanie palić, znowu ruszymy i będziemy szli aż do późnej nocy.

Cały czas wędrowali wzdłuż kanału. Ponieważ było już: po zbiorach, na polach nie spotkali nikogo. Kiedy słońce zaczęło tak prażyć, że dalszy marsz stał się zbyt uciążliwy, Ubartu wyciął kilka grubych trzcin i zrobił z nich ramę. Następnie ułożył na niej gałązki i przykrył je. trzcinowymi liśćmi. Teraz wystarczyło tak zrobiony daszek podeprzeć dwoma grubymi patykami i ustawić go skośnie do padających z góry promieni słonecznych, aby powstał zacieniony prostokąt, gdzie dwóch mężczyzn mogło wypocząć. Osły, puszczone luzem, weszły w trzciny i położyły się na wilgotnym gruncie. Ubartu wydobył z sakwy placki jęczmienne.

– Musisz jeść, bo osłabniesz w drodze. Od wczoraj nic nie miałeś w ustach.

– Nie jestem głodny.

– Mimo to trzeba jeść. A także wypocząć przed długą drogą.