– Ja ci ofiaruję swój – król odpasał broń i podał ją Persowi, który klęcząc przyjął, miecz i ucałował królewskie dłonie.
– Mam jeszcze jedną prośbę, królu Babilonu, królu krajów.
– Słucham cię.
– W korpusie, którym dowodziłem, mam wielu przyjaciół. Zarówno wśród oficerów, jak i wśród żołnierzy. Na pewno są tacy, którzy, wstrząśnięci moim losem, będą chcieli pójść w moje ślady. Błagam o łaskę: niech do tych ludzi, jeśliby zechcieli opuścić Kserksesa, wasi łucznicy nie strzelają i niech im wolno będzie znaleźć schronienie w Babilonie. To waleczni żołnierze i na pewno się wam przydadzą.
Król Szamaszerib przyzwalająco skinął głową.
– Zaraz wydam odpowiednie rozkazy – zapewnił tartanu Marduk-rimanni.
– Pozwolisz także, królu krajów, że twoim oficerom szczegółowo opowiem, jakimi siłami rozporządza Kserkses, jak są ustawione oddziały jego wojska i kto nimi dowodzi. Te informacje na pewno im się przydadzą. Poznanie wroga to połowa zwycięstwa. A celem mojego życia jest zemsta nad przeklętym Kserksesem, czyli wasze zwycięstwo. Póki Kserkses żyje, nie ustanę w mojej nienawiści!
Przyjaźnie żegnany przez króla, Zopyros udzielał wojskowym babilońskim wielu wprost bezcennych /informacji.
Zwycięstwo Zopyrosa
Kiedy żołnierze ratowali rannego księcia, Zukatan zajął się jego koniem. Wprowadził zwierzę w wąską uliczkę między obu murami, gdzie rosła trawa i pasły się dwa inne konie, również zdobyczne. Ale ten wspaniały czarny rumak z białą łatą na piersiach wyglądał przy nich jak król. Nic dziwnego, że pościg nie mógł dogonić Zopyrosa.
Chłopiec długo nie mógł sobie przypomnieć, gdzie i kiedy widział już tego konia. Ale był przekonany, że widział go na pewno. Tak dorodnego konia z charakterystyczną łatą na piersiach nie zapomina się łatwo. Dopiero nazajutrz Zukatan przypomniał sobie pewną scenę. Oto siedzi na czubku wysokiej palmy, pod którą widzi dwóch jeźdźców. Jednym z nich jest wielki król Kserkses, drugi zaś siedzi na tym właśnie rumaku, który teraz pasie się między miejskimi fortyfikacjami Babilonu.
Młody łucznik przypomniał sobie urywki dziwnej, mimo woli podsłuchanej rozmowy Przecież tak jeszcze niedawno. Zopyros cieszył się łaską królewską Zukatan doskonale zapamiętał słowa Kserksesa: „będziesz królem”.
Pełen wątpliwości, chłopiec opowiedział o całym wydarzeniu setnikowi. Tabik-ziru najwyraźniej jednak zlekceważył jego słowa.
– Jesteś doskonałym łucznikiem – powiedział – chciałbym mieć takich więcej, ale politykę zostaw królowi, kapłanom i możnym. Oni się na tym znają dużo lepiej od nas.
– To jednak jest bardzo dziwne…
– Nie widzę w tyra nic dziwnego – wzruszył ramionami setnik. – Król Kserkses mógł obiecywać swojemu krewniakowi koronę. Włada przecież wieloma krajami. Zapewne Zopyros doradzał królowi przystąpienie do generalnego szturmu. Kserkses zgodził się i obiecał krewniakowi koronę, jeśli Babilon zostanie zdobyty. Ale kiedy dwa wielkie szturmy zostały odparte, Zopyros jako doświadczony wojskowy zorientował się, że Babilon jest nie do zdobycia. Wtedy zmienił zdanie i naraził się Kserksesowi. Łaska królewska nierzadko trwa krócej niż kamień na wodzie.
– A o tym spotkaniu z królem Kserksesem lepiej nikomu nie mów – radził setnik chłopcu. – Bo albo ci nie uwierzą i okrzykną cię łgarzem, albo jeszcze gorzej, bo za tchórza, który miał okazję zabić perskiego króla, ale bał się ryzykować własnym życiem.
Każdej niemal nocy pod mury miasta przekradało się co najmniej kilku, a czasami kilkunastu Persów lub Medów, ciągnąc za swoim tak okrutnie skrzywdzonym dowódcą. Zgodnie z rozkazem wydanym w imieniu Szamaszeriba, na hasło „Zopyros” otwierano przed zbiegami bramy.
Wśród dezerterów byli proście żołnierze, nie brakło jednak dziesiętników czy setników, a nawet znalazło się dwóch wyższych rangą wojskowych, krewnych Zopyrosa.
– Tylko nam dwóm udało się uniknąć mściwej ręki Kserksesa – mówili – bo król, rozwścieczony ucieczką Zopyrosa, rozkazał wymordować wszystkich jego bliskich.
Persowie przybywali do miasta w pełnym uzbrojeniu. Król Szamaszerib utworzył z nich osobny oddział pod komendą dawnego dowódcy. Kiedy zaś liczba uciekinierów przekroczyła kilka setek, na prośbę pałającego zemstą Zopyrosa pozwolił mu zorganizować wypad na wroga.
Książę, orientując się w rozlokowaniu wojsk perskich, na miejsce nocnego ataku wybrał punkt, w którym stykały się oddziały dalekiej Baktrii i Elamu. Pomiędzy tymi żołnierzami stale dochodziło do zadrażnień, a nierzadko nawet bójek zakończonych śmiertelnymi przypadkami. Dlatego też oba oddziały odseparowano od siebie na odległość mniej więcej strzału z łuku.
– Jeżeli uda nam się niepostrzeżenie wtargnąć w tę lukę – tłumaczył Zopyros Marduk-ramanniemu – i zaatakować Baktryjczyków z flanki, pomyślą oni, że to Elamici na nich uderzyli. Na Elamitów także uderzymy, z tej samej strony. Wystarczy potem szybko wycofać się pod osłoną ciemności. Najbliższej bezgwiezdnej nocy urządzimy Kserksesowi taki kawał.
Wreszcie nastała noc, kiedy ani księżyc nie świecił, ani gwiazd nie było widać za chmurami. Setnik Tabik-ziru wraz z całym oddziałem podziwiał znakomite wyszkolenie wojskową Persów. Zopyros, w masce na twarzy, szedł pierwszy. Za nim pojedynczo jego żołnierze przemykali się bezszelestnie przez wąską szparę uchylonych wrót miejskich i ginęli w ciemnościach. Żaden miecz nie szczęknął, żadna włócznia nie zaczepiła o wykrot czy resztki machin oblężniczych zalegających pobojowisko. Żeby się nie pogubić i nie zbłądzić w ciemnościach, ci ludzie musieli mieć chyba kocie oczy.
Przez długi czas cisza zalegała nad perskim obozem. Nagle gdzieś odezwały się krzyki i do uszu zgromadzonych na murach żołnierzy dobiegły odgłosy wzmagającej się bitwy. W perskim obozie wszczął się ogromny ruch. Zapalono setki tysięcy pochodni. W ich świetle nawet z murów Babilonu widać, było, że wojsko postawiono w stan alarmu. A walka przybierała na sile.
W godzinę później Persowie, tak jak przedtem bezszelestnie zniknęli, teraz nagle pojawili się przed bramą. Wpuszczano ich pojedynczo. Kilkunastu było rannych kilku w ogóle nie wróciło. Ostatni przyszedł Zopyros. Triumfował.
– Elamici wciąż jeszcze tłuką się z Baktryjczykami – śmiał się. – Dopiero świt może położyć kres tym walkom.
Następnej nocy znowu kilku ludzi Zopyrosa uciekło z obozu perskiego. Przynieśli wiadomość, że w nocnych walkach zginęło lub zostało rannych co najmniej tysiąc ludzi. Król Kserkses, kiedy dowiedział się o prawdziwej przyczynie nocnej potyczki, podobno szalał z wściekłości. Najbardziej zaufani bali się do niego zbliżyć, zaś wiadomość o podstępie Zopyrosa obiegła cały obóz.
Wieść, że Zopyros żyje i podjął walkę z Kserksesem, miała doniosłe’ skutki. W dwa dni później cały duży oddział, liczący przeszło pięciuset żołnierzy, zbuntował się i wraz ze swoim dowódcą w biały dzień przemaszerował na stronę Babilończyków. Persowie tak zostali tym faktem zaskoczeni, że nie potrafili zorganizować pościgu i cala grupa w pełnym uzbrojeniu, bez żadnych strat własnych, przekroczyła bramę miasta, wiwatując na cześć swojego wodza.
Teraz już każdej nocy spore gromady żołnierzy perskich, medyjskich i innych narodowości przekradały się pod mury Babilonu. Doszło do tego, że Kserkses kazał sformować specjalne konne oddziały, które dzień i noc patrolowały „ziemię niczyją” rozciągającą się pomiędzy Babilonem a wojskiem królewskim. Patrolom tym polecono strzelać bez ostrzeżenia do wszystkich, którzy choć na parę kroków oddalą się w kierunku miasta.
Nie pomagały jednak straże i konne patrole, a nawet zasieki, które Kserkses kazał zastawić przed linią swoich wojsk. Zbiegli żołnierze stanowić zaczęli poważną siłę w obronie Babilonu. Dowiódł tego następny szturm na miasto, który został odparty z dużymi stratami Persów, a w którym oddziały Zopyrosa wyróżniły się niesłychanym męstwem.