Выбрать главу

– Chciałbym tam się bawić… – westchnął Zukatan.

– Nawet się nie waż o tym myśleć! Dawniej mieli tam wstęp tylko królowie i ich goście, teraz zaś najwyżsi dygnitarze perscy. No, ale chodź prędzej, bo się spóźnimy – Sillaja przyspieszył kroku.

W bramie Pałacu Głównego stała warta złożona z żołnierzy perskich czy też medyjskich.

– Jestem Sillaja – wyjaśnił dziesiętnik – wezwał mnie książę Azardad.

– Wejdź, dostojny panie. Książę oczekuje cię.

Nie mogąc ochłonąć ze zdumienia, Sillaja wszedł do pałacowego przedsionka. Nieczęsto bowiem zdarzało się, aby wojownik perski zwracał się do Babilończyka słowami „dostojny panie”. I to do tak skromnego Babilończyka, jakim był on, dziesiętnik ze Straży Miejskiej.

Naprzeciw nim wyszedł jakiś Pers. Sądząc po bogatym stroju musiał to być wyższy wojskowy – może jeden z oficerów „nieśmiertelnych”, a może urzędnik cywilnej administracji perskiej? Obecnie, kiedy następca tronu Kserkses, będący jednocześnie satrapą Babilonii, udał się do Parsy, którą podziwiali przybywający do Babilonu kupcy greccy, nazywając Persepolis, książę Azardad zarządzał zarówno wojskiem, jak i całą administracją satrapii babilońskiej. Była to władza przejściowa. Gdyby Kserkses nie wrócił do Babilonu, wielki król na pewno wyznaczyłby satrapę, niebezpiecznie bowiem było łączyć na wielkim obszarze państwa władzę cywilną i wojskową. Mogłoby to u różnych satrapów – zazwyczaj krewniaków królewskich – budzić niezdrowe myśli o królewskiej koronie.

– Jesteś Sillaja, a to twój syn, Zukatan? – zapytał Pers. – Dostojny Azardad już na was czeka. Pozwólcie ze mną.

Cała trójka weszła do wielkiej sali podpartej kolumnami. Jej posadzkę stanowiły kwadratowe płyty z różnokolorowego marmuru, ściany malowane były w pasy: najniżej czarny pas, nad nim czerwony, potem niebieski. Nad pasami najbieglejsi w sztuce malarze uwiecznili sceny z życia króla babilońskiego, Nabuchodonozora. Jak zwyciężał w bojach, jak polował na lwy czy strzelał z łuku do jarząbków. Była to bowiem1 sala tronowa tego największego i najsławniejszego babilońskiego króla. Za jego panowania na podium stał srebrno-złoty tron królewski wysadzany drogimi kamieniami. Potem podium opustoszało. Już Cyrus zrabował bezcenny tron; Jeśli się zachował, to być może stał teraz w nowym pałacu króla Dariusza.

W sali tronowej znajdowało się sporo osób – Persów, Babilończyków i Greków. Sillaja spostrzegł także kilku wyższych kapłanów ze świątyni Esagila. Widocznie wszyscy oczekiwali na audiencję u Azardada lub jego pomocników. Wielu z tych ludzi – na widok pięknie przystrojonego Sillai, prowadzonego z takimi honorami do pomieszczeń zajmowanych przez księcia. – nie wiedząc, kto to taki, dla pewności nisko mu się kłaniało… Lepiej jest bowiem dziesięć razy na próżno zgiąć kark, niż raz nie pokłonić się komuś ważnemu. Ważni bardzo tego nie lubią.

Sillaja wraz ze swoim perskim przewodnikiem przeszedł, jeszcze przez kilka mniejszych pomieszczeń. Siedzieli tam wszędzie za stołami oficerowie wysokich stopni i rozmaici urzędnicy. Pisarze sporządzali tabliczki, petenci wyłuszczali swoje sprawy. Pałac Główny rządził Babilonią, a pałacem rządził książę Azardad.

Wreszcie Pers zatrzymał się przed cedrowymi drzwiami. Uchylił je ostrożnie i powiedział do dziesiętnika:

– Książę was oczekuje. Wejdźcie! – to mówiąc otworzył szerzej drzwi, przepuścił Sillaję i Zukatana, po czym cicho zamknął za nimi drzwi.

Sala nie była zbyt wielka. Na fotelu za stołem siedział mężczyzna o bardzo ciemnej cerze, jak to się często zdarza wśród Persów. Kędzierzawe czarne włosy miał zaczesane do tyłu, ufryzowane i spięte złotą klamrą. Starannie fryzowana broda była dość długa i przycięta równo w kształcie łopatki. Twarz miał pociągłą, czoło wysokie i haczykowaty nos. Nosił kosztowny biały strój przepasany grubym pasem skórzanym, nabijanym złotymi ozdobami i wysadzanym drogimi kamieniami. Koło Azardada siedziała piękna młoda kobieta, równie strojnie ubrana i obwieszona klejnotami. Mała dziewczynka bawiła się drewnianą kulką, tocząc ją po posadzce. Zukatan od razu poznał tę panią. Przecież to ona dała mu kiść bananów, a tę dziewczynka wyciągnął z wód Purattu.

Sillaja już chciał paść na kolana, ale Azardad, uśmiechając się, wyszedł im naprzeciw i perskim obyczajem złożył ręce na barkach nisko pochylonego dziesiętnika. Następnie wyprostował się i klasnął w dłonie. Natychmiast wszedł niewolnik z dwoma niskimi zydlami, które ustawił przed stołem. Niewolnice wniosły puchary, dzbany z winem i zimnym sokiem granatu oraz misy z rozmaitymi potrawami. Na stole znalazły się także owoce, wśród których Zukatan spostrzegł również banany.

– Siadajcie – powiedział Pers – i niech nam wielki Ahuramazda błogosławi.

Z dziesiętnika generałem

Sillaja nie wiedział, czy śni, czy też to wszystko dzieje się ną jawie. Zajął wskazane mu miejsce i ręką skinął, aby syn usiadł tuż przy nim na drugim zydlu.

– My chyba – książę nadal dobrotliwie się uśmiechał – wypijemy po pucharze starego, mocnego wina z dalekiej Syrii, prawda? A dla Zukatana i Golmar jest sok z granatu.

– Mnie także nalej soku – Meherbanu rozkazała niewolnicy.

– Proszę, jedzcie i pijcie. Zmęczyliście się pewnie, idąc z Nowego Miasta aż tutaj.

Azardad sam często sięgał do stojących na stole mis i chętnie popijał wino ze srebrnego kubka. Sillaja, choć się trochę krępował, poszedł za jego przykładem. Ośmielony Zukatan także sięgnął po banana. Tylko pani Meherbanu nic nie jadła, popijając sok granatu. Wszyscy milczeli. Do gospodarza należał bowiem przywilej rozpoczęcia rozmowy. On zaś chciał najpierw zaspokoić głód.

Wreszcie Azardad przełknął ostatni łyk wina, otarł usta i powiedział:

– Masz, Sillajo, bardzo dzielnego syna. Sądzę, że wdał się w ojca.

– Sam Ahuramazda nam go zesłał – dodała Meherbanu. Dziesiętnik milczał. Cóż zresztą mógł odpowiedzieć? Nic nie rozumiał. Dlaczego książę i jego małżonka tak chwalą jego syna?

– Był odważny jak lew, bez namysłu skoczył do rzeki – dodała Meherbanu. -: Gdyby nie on, Golmar by nie żyła. Kto wie, czy w ogóle znaleziono by jej ciało… – Na wspomnienie strasznych chwil, które przeżyła, księżna otarła z oczu łzy.

– Nikt się nie ruszył! Ani moi „nieśmiertelni”, ani moi niewolnicy! Żaden z Babilończyków! Wszyscy stali i patrzyli, jak dziecko tonie! – wykrzyknął ze złością Azardad. – Tylko ten chłopiec skoczył na ratunek! Zdążył w ostatniej chwili. A przecież sam ryzykował życiem!

Dziesiętnik zaczynał rozumieć, skąd ta łaska księcia.

– Syn mi nic o tym nie mówił…

– Bo bałem się – wybąkał Zukatan. – Przecież zabroniłeś mi się kąpać w kanale… Pozwoliłeś tylko razem z tobą…

– To prawda – przyznał Sillaja – woda zawsze jest zdradliwa. Wprawdzie nauczyłem syna pływać, kiedy jeszcze nie umiał dobrze chodzić, ale często się zdarza, że i najlepsi pływacy toną.

– Byłeś bardzo przezornym ojcem.

– Mam go tylko jednego.

– A matka? – dopytywała się Meherbanu.

– Zmarła przed kilku laty. Mieszkam z synem i matką jego matki, staruszką.

– Nie szukasz nowej żony?

– Nie myślałem nigdy o tym – przyznał dziesiętnik.

– Poszukam ci jakiejś bogatej panny z dużym szirku.

– Nie dbam o szirku. Ożeniłem się z dziewczyną, która nie miała żadnego posagu, i nigdy tego nie żałowałem.

– Szirku zawsze się przyda – uśmiechnął się Azardad. – Wiem to po sobie.

– Żeby nie mój posag, to chybaby sprzedano cię w niewolę za długi – roześmiała się Meherbanu.