— Pulsują — uśmiechnęła się czarodziejka. - To są aktywne brylanty, zatopione w obsydianie. Chcesz zobaczyć z bliska? Dotknąć?
— Tak… Nie! — Ciri cofnęła się, ze złością potrząsnęła głową, chcąc odpędzić od siebie lekki zapach bzu i agrestu bijący od Yennefer. - Nie chcę! Po co mi to? Nie interesuje mnie! Nic a nic! Jestem Wiedźminką! Nie mam żadnych zdolności do magii! Na czarownicę się nie nadaję, to chyba jasne, bo jestem… A w ogóle…
Czarodziejka usiadła na stojącej pod murem kamiennej ławeczce i skupiła się na obserwacji paznokci.
— … a w ogóle — dokończyła Ciri — to muszę się zastanowić.
— Chodź tu. Usiądź obok mnie.
Usłuchała.
— Muszę mieć czas do namysłu — powiedziała niepewnie.
— Słusznie — Yennefer kiwnęła głową, nadal wpatrzona w paznokcie. - To poważna sprawa. Wymaga zastanowienia.
Obie milczały przez chwilę. Spacerujące po parku adeptki zerkały na nie ciekawie, szeptały, chichotały.
— No?
— Co… no?
— Namyśliłaś się?
Ciri zerwała się na równe nogi, prychnęła, tupnęła.
— Ja… ja… — sapnęła, z wściekłości nie mogąc złapać tchu. - Żartujesz sobie ze mnie? Potrzebuję czasu! Zastanowić się muszę! Dłużej! Przez cały dzień… I noc!
Yennefer spojrzała jej w oczy, a Ciri skurczyła się pod tym spojrzeniem.
— Przysłowie głosi — powiedziała wolno czarodziejka — że noc przynosi radę. Ale w twoim przypadku, Niespodzianko, noc może przynieść jedynie kolejny koszmar. Znowu obudzisz się wśród krzyku i bólu, zlana potem, znowu będziesz się bać, bać tego, co widziałaś, będziesz się bać tego, czego nie będziesz sobie mogła przypomnieć. I nie będzie już snu tej nocy. Będzie zgroza. Do świtu.
Dziewczynka zadrżała, opuściła głowę.
— Niespodzianko — głos Yennefer zmienił się nieznacznie. - Zaufaj mi.
Ramię czarodziejki było ciepłe. Czarny aksamit sukni aż prosił się o dotknięcie. Zapach bzu i agrestu rozkosznie oszałamiał. Uścisk uspokajał i koił, odprężał, łagodził podniecenie, uciszał złość i bunt.
— Poddasz się testom, Niespodzianko.
— Poddam — odpowiedziała, rozumiejąc, że wcale nie musiała odpowiadać. Bo to wcale nie było pytanie.
— Ja już nie rozumiem nic a nic — powiedziała Ciri. - Najpierw mówisz, że mam zdolności, bo mam te sny. Ale chcesz robić próby i sprawdzać… To jak to jest? Mam zdolności, czy nie mam?
— Na to pytanie odpowiedzą testy.
— Testy, testy — wykrzywiła się. - Nie mam żadnych zdolności, mówię ci, gdybym miała, tobym chyba wiedziała, no nie? No, ale… A gdybym, zupełnym przypadkiem, miała zdolności, co wtedy?
— Są dwie możliwości — zakomunikowała obojętnie czarodziejka, otwierając okno. - Zdolności trzeba będzie albo wygasić, albo nauczyć cię panować nad nimi. Jeśli jesteś uzdolniona i zechcesz tego, spróbuję dać ci nieco elementarnej wiedzy o magii.
— Co to znaczy "elementarnej"?
— Podstawowej.
Były same w dużej komnacie, którą Nenneke przeznaczyła dla czarodziejki, położonej obok biblioteki, w bocznym, nie używanym skrzydle budynku. Ciri wiedziała, że komnatę tę udostępniano gościom. Wiedziała, że Geralt, ilekroć był w świątyni, mieszkał właśnie tutaj.
— Będziesz chciała mnie uczyć? - usiadła na łóżku, przesunęła dłonią po adamaszku kołdry. - Będziesz chciała mnie stąd zabrać, tak? Nigdzie z tobą nie pojadę!
— Odjadę więc sama — powiedziała zimno Yennefer, rozwiązując rzemienie juków. - I zaręczam ci, nie będę tęsknić. Mówiłam przecież, edukować będę cię tylko wówczas, gdy tego zechcesz. I mogę to robić tu, na miejscu.
— Jak długo będziesz mnie edu… Uczyć?
— Jak długo zechcesz — czarodziejka schyliła się, otworzyła komódkę, wygarnęła z niej starą skórzaną torbę, pas, dwa obszyte futrem buty i gliniany, opleciony wikliną gąsiorek. Ciri usłyszała, jak klnie pod nosem, uśmiechając się jednocześnie, zobaczyła, jak chowa znaleziska z powrotem do komódki. Domyśliła się, do kogo należały. Kto je tam zostawił.
— Co to znaczy, jak długo zechcę? - spytała. - Jeśli mi się znudzi albo nie spodoba ta nauka…
— To zaprzestaniemy nauki. Wystarczy, jeśli mi to powiesz. Albo okażesz.
— Okażę? Jak?
— Gdybyśmy zdecydowały się na edukację, będę żądała absolutnego posłuszeństwa. Powtarzam: absolutnego. Jeśli zatem zbrzydnie ci nauka, wystarczy, że okażesz nieposłuszeństwo. Wtedy natychmiast nauka się skończy. Jasne?
Ciri kiwnęła głową, łypnęła na czarodziejkę zielonym okiem.
— Po drugie — kontynuowała Yennefer, rozpakowując juki — będę wymagała absolutnej szczerości. Nie wolno ci będzie niczego przede mną ukrywać. Niczego. Jeśli więc poczujesz, że masz dosyć, wystarczy zacząć kłamać, udawać, pozorować albo zamknąć się w sobie. Jeżeli cię, o coś zapytam, a ty nie odpowiesz szczerze, będzie to również oznaczało natychmiastowy koniec nauki. Czy mnie zrozumiałaś?
— Tak — mruknęła Ciri. - A czy ta… szczerość… Czy to działa w obie strony? Czy będę mogła… zadawać pytania tobie?
Yennefer spojrzała na nią, a usta skrzywiły jej się dziwnie.
— Oczywiście — odpowiedziała po chwili. - Rozumie się samo przez się. Na tym polegać będzie nauka i opieka, którą mam zamiar nad tobą roztoczyć. Szczerość działa w obie strony. Możesz zadawać mi pytania. W każdej chwili. A ja na nie odpowiem. Szczerze.
— Na każde pytanie?
— Na każde.
— Od tej chwili?
— Tak. Od tej chwili.
— Co jest pomiędzy tobą a Geraltem, pani Yennefer?
Ciri omal nie zemdlała, przerażona własną zuchwałością, zmrożona ciszą, jaka zapadła po pytaniu.
Czarodziejka powoli zbliżyła się do niej, położyła ręce na ramionach, spojrzała w oczy, z bliska, głęboko.
— Tęsknota — odpowiedziała poważnie. - Żal. Nadzieja. I lęk. Tak, wydaje się, że niczego nie pominęłam. No, teraz możemy już przystąpić do testów, ty mała zielonooka żmijko. Sprawdzimy, czy się nadajesz. Chociaż po twoim pytaniu zdziwiłabym się bardzo, gdyby okazało się, że nie. Idziemy, brzydulko.
Ciri żachnęła się.
— Dlaczego mnie tak nazywasz?
Yennefer uśmiechnęła się kącikiem ust.
— Przyrzekłam ci szczerość.
Ciri wyprostowała się, zdenerwowana, niecierpliwie zawierciła na krześle, twardym i uwierającym w tyłek po kilku godzinach siedzenia.
— Nic z tego nie będzie! — warknęła, wycierając o stoi ubrudzone węgielkiem palce. - Przecież nic… Nic mi nie wychodzi! Nie nadaję się na czarownicę! Wiedziałam o tym od samego początku, ale nie chciałaś mnie słuchać! Nie zwracałaś uwagi w ogóle!
Yennefer uniosła brwi.
— Nie chciałam cię słuchać, powiadasz? Interesujące. Zwykle poświęcam uwagę każdemu wypowiedzianemu w mojej przytomności zdaniu i notuję je w pamięci. Warunkiem jest, by w zdaniu była choć krztyna sensu.
— Ciągle sobie kpisz — Ciri zgrzytnęła zębami. - A ja chciałam ci tylko powiedzieć… No, o tych zdolnościach. Bo widzisz, tam, w Kaer Morhen, w górach… Nie umiałam zrobić żadnego wiedźmińskiego Znaku. Ani jednego!
— Wiem o tym.
— Wiesz?
— Wiem. Ale to o niczym nie świadczy.
— Jak to? No… Ale to jeszcze nie wszystko!
— Słucham w napięciu.
— Ja się nie nadaję. Czy nie rozumiesz tego? Jestem… za młoda.
— Byłam młodsza, kiedy zaczynałam.
— Ale pewnie nie byłaś…
— O co ci chodzi, dziewczyno? Przestań się jąkać! Chociaż jedno pełne zdanie, bardzo proszę.