Kroki w nieznane — 1970
Spis treści
I. Inwazja Marsjan
1. Dlaczego? — D. Bilenkin
2. Lot dalekosiężny — R. Sawwa
3. Ostatni Marsjanin — F. Brown
4. Bardzo dziwny świat — A. Gromowa
5. Cienie — D. Simak
6. Kaczka w śmietanie — I. Warszawski
7. Opowiadanie Pirxa — S. Lem
8. Człowiek, który zaprzyjaźnił się z elektrycznością — F. Leiber
9. Stan alarmowy — A. i B. Strugaccy
10. Przedstawienie kukiełkowe — F. Brown
11. Mąż opatrznościowy — F. Brown
12. Hańba wandalom — M. Clifton
13. Wieczorne niebo — A. Czechowski
14. Żuk — W. Szczerbakow
15. Spotkanie — A. i B. Strugaccy
16. Własne drogi ku Słońcu — W. Grigoriew
17. Zgodnie z prawami nauk nieścisłych — W. Grigoriew
18. Podkomitet — Z. Henderson
19. Wróble Galaktyki — K. Fijałkowski
II. Diabelskie wynalazki
1. Stragan z zabawkami — H. Harrison
2. Koncentrator grawitacji — A. Szalimow
3. Niebezpieczny sejf — G. Kersh
4. Dzień, w którym zjawiła się żyrafa — D. Bilenkin
5. Siedem dni strachu — R.A. Lafferty
6. Okno w przyszłość — Ł. Mogilew
7. Otchłań — A. Dnieprow
8. Drugie stadium — R. Jarow
III. Fakty, hipotezy, zagadki
1. Człowiek, Ziemia, kosmos — J. Szkłowski
2. Zamieszkany kosmos — B. Lapunow
3. Tunguska katastrofa — A. Kazancew
4. Co to jest fantastyka naukowa? — Lech Jęczmyk
Wizytówka książki
Wydawnictwo: „Iskry”
Rok wydania: 1970
Nakład: 20.000
Druk: Łódzka Drukarnia Dziełowa
Format: B5
Wybór: Lech Jęczmyk
Opracowanie graficzne: Bohdan Bocianowski
I. Inwazja Marsjan
Dymitr Bilenkin
Dlaczego?
Długo myślały maszyny, długo myśleli uczeni. Przez całą planetę Orbi przetaczały się strumienie informacji, dzieliły się, łączyły znów, mieszały, krystalizowały we wzorach, przepalały bezpieczniki obwodów pamięciowych i nie dawały spać naukowcom. Rozstrzygano problem podstawowy: jak można najskuteczniej zawiadomić o swym istnieniu hipotetyczne cywilizacje innych światów?
Aż wreszcie znaleziono odpowiedź. — Przyjaciele! — rzekł uroczystym głosem przewodniczący Rady Naukowej. — Nadszedł kres wielowiekowych sporów i poszukiwań. Streszczę pokrótce ostateczny wniosek. Nieskończone odległości uniemożliwiają bezpośrednie podróże do dalekich światów. Warianty łączności za pomocą fal radiowych, promieniowania kosmicznego, strumieni neutrin owych i pól grawitacyjnych nie zadowalają z dwóch powodów. Po pierwsze, takimi sygnałami trudno ogarnąć całą galaktykę. Po drugie — i najważniejsze — sygnały takie może odebrać jedynie cywilizacja dysponująca odpowiednimi urządzeniami technicznymi, co już na wstępie zawęża krąg naszych poszukiwań.
Doszliśmy do przekonania, że sygnał powinien od razu rzucać się w oczy i że powinien być adresowany „do wszystkich, do wszystkich, do wszystkich”. Tym warunkom odpowiada światło dostrzegalne dla wszystkich rozumnych istot, na wszystkich poziomach ich rozwoju.
Pozostał drobiazg: skonstruowanie odpowiedniego urządzenia sygnalizacyjnego. Zawiadamiam z radością, że takie urządzenie już istnieje. W kierunku najbliższej gwiazdy wystrzelimy niebawem automatyczną stację, która będzie wiecznie krążyć wokół niej, a zainstalowane na jej pokładzie lasery będą zgodnie z ustalonym programem kierować procesami gwiezdnymi. Gwiazda zacznie się na przemian rozjarzać i przygasać, i właśnie te jej pulsacje staną się naszym sygnałem dla mieszkańców Galaktyki. Jedyna pulsująca gwiazda na nocnym nieboskłonie musi przyciągnąć uwagę nawet prymitywnego umysłu; zmusi do zadania sobie pytania: „Dlaczego ona mruga?” I to jest właśnie optymalny wariant sygnalizacji międzygwiezdnej.
Planeta Orbi zatrzęsła się od oklasków.
…Była ciepła, pachnąca noc. Szemrały fontanny Wersalu. Piękna kobieta wzniosła rozmarzone oczy ku górze. — Dlaczego ta gwiazdeczka mruga, tam, w niebie?
Jej kawaler potrząsnął lokami pudrowanej peruki i powiedział z wytworną galanterią: — To bogowie miłości mrugają do nas, ma cher. Dama zadowoliła się tą odpowiedzią.
…Była noc, wypełniona rykiem silników. Cichutko pojękiwały szyby w oknach. Referent otarł pot z czoła.
— Reasumuję: natura błysków gwiazd pulsujących tłumaczy się wzajemnym oddziaływaniem grawigennych ąuasi-fluktuacji z pulsacją kwantów, co jest zgodne z prawem Releya zmniejszania się pulsacji w przestrzeni singularnej.
Referent zszedł z katedry odprowadzany uprzejmymi oklaskami audytorium. Słuchacze zadowolili się jego wyjaśnieniem. Pytania „dlaczego” nie zadawali, gdyż już od dawna wiedzieli, że nie ma sensu zadawać go przyrodzie.
A gwiazdy? Gwiazdy nie słyszały żadnego z tych wyjaśnień i mrugały, każda zgodnie z własnym programem. Teraz było wiele tych pulsujących latarni wszechświata, bowiem każda cywilizacja na określonym szczeblu rozwojowym nieuchronnie znajdowała optymalny wariant sygnalizacji międzygwiezdnej. I nikogo już ta szczególna właściwość nieba nie dziwiła.
Przelożył Tadeusz Gosk
Ryszard Sawwa
Lot dalekosiężny
Był piękny, wiosenny dzień, pełen słońca, i jak zwykle Centrum Badań Kosmicznych przy obserwatorium w Wynnejack zapełniało się ludźmi. Jensen i Hollitz pracowali razem u profesora Kilseya. Po tym, kiedy ten opracował słynną już metodę poszukiwania kontaktu z innymi cywilizacjami, chętnych do pracy nad tym tematem było bardzo wielu, ale profesor tak zżył się ze swoimi starymi pracownikami, że nie zmieniał personelu.
Tego dnia zaraz po przyjściu obydwaj zameldowali się u profesora. — Panie profesorze. Wspólnie z Hollitzem wpadliśmy na pewien pomysł. Mamy propozycję… — zaczął nieśmiało Jensen.
— Proszę, mów, Bobby! — Profesor zawsze traktował ich trochę jak dzieci.
— Zgadzamy się, panie profesorze, że pańska metodyka jest optymalna. Ale znajdując się na brzegu Galaktyki mamy i tak bardzo małe szansę na szybkie osiągnięcie kontaktu. Wydaje mi się, że te sygnały, które wysyłamy, są zbyt narażone na zakłócenia i zniekształcenia.
Profesor uśmiechnął się. — No tak, mój drogi, ale nic na to nie poradzimy.
— A właśnie — ożywił się Jensen — doszliśmy z Hollitzem do wniosku, że po pół roku wysyłania dotychczasowych stałych sygnałów można by spróbować czegoś innego.
Na dobrodusznej twarzy Kilseya odbiło się zaciekawienie. — Proponujemy wysyłać sygnały zmienne co 2 minuty, oparte na trzeciej logice Weymanna z grupą sygnałów stochastycznie zmiennych — wyjaśnił Hollitz. — Opracowaliśmy specjalny układ z widmem minimalnie podatnym na zakłócenia kosmiczne. Podejmujemy się opracować taśmy do nadajnika w ciągu kilku dni. Potrzebujemy tylko pańskiej zgody na eksperyment.
Kilsey zamyślił się. — Właściwie — powiedział powoli — nie mam na razie żadnych zastrzeżeń co do tej propozycji. Przygotujcie taśmy. Tylko jedno: chciałbym, żeby nasze stare sygnały również były nadawane przez kilka godzin dziennie.