— Ma rację tylko co do jednego; że w każdym człowieku współczesnym drzemie aktor. W społeczeństwie kapitalistycznym ludzie nie żyją, lecz graj ą. Wszyscy noszą maskę. Dziwi mnie, że pospolity i ograniczony Hoppes mógł tak subtelnie wyrazić tę nie pozbawioną dowcipu i spostrzegawczości myśl.
— Zwrócił pan uwagę na sprawy drugorzędne. Czyż nie oburzyła pana próba filisterskiego zwulgaryzowania i spaczenia sensu pańskiej koncepcji fizykalnej? Pisze on, że przekonał aktora Jonesa, iż Jones to już nie Jones, lecz Edgar Allan Poe przywołany z przeszłości.
— A może go istotnie przekonał?
— Ale jakież miał prawo to robić? Z punktu widzenia etyki to przestępstwo.
— Nie mówmy o etyce. To by nas zbyt daleko zaprowadziło. Nic nie widzę występnego w tym, że Hoppes pomógł Jonesowi wejść w rolę i z talentem ją odtworzyć. Gdyby rozumować tak jak pani, trzeba by każdego reżysera uznać za przestępcę kryminalnego.
— Nie będę się sprzeczać. Reżyserzy wcale nie są przestępcami. W każdym razie nie wszyscy. Czy jednak zwrócił pan uwagę na coś innego?
— Co pani ma na myśli?
— Irytuje mnie niekonsekwencja logiczna Hoppesa. Na początku artykułu pisze, iż Edgara Poego przywrócono z przeszłości dla eksperymentalnego potwierdzenia pańskiej hipotezy, pod koniec zaś staje się skromny i wyjaśnia psychologiczną przemianę Jonesa jego ślepą wiarą w słuszność pana teorii.
— To nawet dla mnie pochlebne.
— A właśnie — pełnym oburzenia tonem powiedziała Elżbieta Mab. Gotów pan już amnestionować Hoppesa, A zarazem tego oszusta Jonesa.
— Jest pani przekonana, że Jones to oszust? Na jakiej podstawie?
Elżbieta pozostawiła moje pytanie bez odpowiedzi, a jej twarz przybrała wyraz pogardy, pogardy i szyderstwa. Poczułem się nieswojo. Zagadnienie, kim właściwie był
Jones, miało dla mnie bynajmniej nie tylko akademickie znaczenie. Aktor nadal bywał w moim domu i przeistaczając się w Edgara Poego zalecał się do mojej nieszczęsnej siostry. Wszelkimi sposobami przeciwdziałałem temu, on jednak za każdym razem mówił:
— Niech mi pan nie przeszkadza grać.
I za każdym razem jego ruchliwa twarz przybierała grymas pojawiający się na twarzy człowieka, któremu się przeszkadza w spełnianiu obowiązków.
Anna także była niezadowolona z mojej ingerencji w jej prywatne życie.
— Egoista z ciebie, Filipie — czyniła mi wymówki. Jakiż pozbawiony serca egoista. Dawniej nie wydawałeś mi się taki.
Oddziaływały na mnie nie tyle jej słowa, ile sam ton jej głosu, przenikaj ący w największe głębie mej istoty. Za każdym razem cofałem się przed siłą owej intonacji i pozwalałem na to, czego nie wolno było tolerować. Aktor kontynuował wizyty w naszym domu. Chociaż wiele nad tym rozmyślałem, to jednak nie mogłem zrozumieć, jaki ma w tym cel. Czymże jego, światową sławę, mogła zwabić moja biedna siostra?
9
Tego wieczoru dowiedziałem się czegoś ważnego. Wróciwszy do domu zastałem siostrę. Jak można było wnosić z zapachu dymu tytoniowego, który snuł się jeszcze w powietrzu, jej gość właśnie wyszedł.
— Mnie nie pozwalasz palić w swoim pokoju — odezwałem się — a aktorowi Jonesowi wszystko wolno.
— To nie aktor Jones.
— Tylko kto?
— Edgar Poe.
— Dość tych głupstw, Diko! To przede wszystkim śmieszne! Przecież nie jesteś Melanezyjką z Wysp Trobriandzkich, lecz cywilizowaną kobietą, siostrą uczonego.
— A jednak to nie aktor, ale Edgar Poe.
— Tym gorzej. To dwuznaczne i straszne. Wobec tego odwiedza cię mara, coś, co znajduje się poza naszą rzeczywistością?
— Nie, on nie jest widmem. To żywy, cierpiący, głęboko przeżywający i wszystko rozumiej ący człowiek.
— Nie wierzę! Aktorzyna, który zmierza do jakichś swoich nieuczciwych celów. Po co on tu przychodzi?
— Biedny chłopiec. Gdyby słyszał te okropne słowa. Zamilknij!
— Ten chłopiec ma ponad czterdzieści lat. Jak na swój wiek…
— Milcz! Proszę cię. Gdybyś wiedział, jak mu ciężko, jak tęskni do swoich czasów, z których tak bezlitośnie wyrwał go eksperyment fizyczny przeprowadzony przez Hoppesa.
— Brednie. Hoppes zbyt wulgarnie i fałszywie interpretuje moj ą hipotezę. Zrozum, że twój Jones to nie cząstka elementarna. A moja teoria czasu i przestrzeni odnosi się tylko do mikroświata.
— Biedny chłopiec! Opowiadał mi o twojej teorii i o doświadczeniu zrealizowanym przez Hoppesa. O doświadczeniu, które się udało. I prosił, bym cię namówiła do udzielenia mu pomocy… Chciałby wrócić tam…
— Gdzie?
— W dziewiętnasty wiek, kiedy żył i pisał swoje opowiadania.
— On pisał czasem okrutne opowiadania, choć z dużym talentem…
— Ale mimo to nie można potraktować go tak okrutnie, jak uczynił Hoppes pragnąc potwierdzić twoją koncepcję.
— Dobrze, Anno. Przypuśćmy, że na chwilę uwierzę w tę niedorzeczność… Wytłumacz mi jednak, dlaczego on jest podobny do aktora Jonesa?
— Tobie tylko się tak zdaje. Utwierdziłeś się w tym przekonaniu. A tymczasem…
Nie odpowiedziała i zaniosła się płaczem.
— Biedny chłopiec. Dusi się w naszym świecie… Ja zaś przyrzekłam mu pomóc…
Zawsze z trudem znosiłem płacz kobiety. A teraz płakała moja siostra. Jej ramiona drżały.
— Gdzież logika? — zapytałem. — Przecież go kochasz, jeśli dobrze rozumiem.
— Tak, kocham go. To pierwszy człowiek, którego naprawdę pokochałam. Dlatego też proszę cię, byś mu pomógł powrócić w jego czasy, w jego stulecie, do ludzi, którzy go otaczali, zanim okrutny i brutalny eksperyment twojego Hoppesa nie wyrwał go bezlitośnie z jego środowiska.
— Ale może ty też chcesz tam z nim uciec?
— Nie. To niepotrzebne i niemożliwe. Zostanę tu z tobą i będę go wspominać… Przywróć go jego światu, Filipie! Proszę cię — przywróć! Nie dam ci spokoju, dopóki go nie oddasz jego stuleciu. Oddaj go, oddaj!
— To niemożliwe, Anno. Zrozum, że czas jest jednokierunkowym, nieodwracalnym procesem. Przyszłość jeszcze nadejdzie, ale przeszłości już nie ma i nigdy nie powróci.
— Przecież on mi wielokrotnie wyjaśniał twoją teorię czasu. W myśl twoich obliczeń czas wcale nie jest jednokierunkowy, lecz odwracalny.
— Tak, Anno, ale tylko w mikroświecie, gdzie rządzą inne prawa… Gdyby twój Jones był cząstką elementarną!… — To nie Jones, to Edgar Poe. Powinieneś go więc odesłać. Zrobisz to, Filipie, dla mnie, dla swojej jedynej siostry. — O, gdybym to mógł uczynić!
Jak złodziej — na palcach, cichutko wyszedłem z pokoju Anny i zamknąłem się w swym gabinecie.
10
Chłopcy wykrzykiwali przenikliwymi głosami:
— Ostatnie wiadomości! Wielki aktor filmowy Edgar Jones zaginął bez śladu. Podejrzenie samobójstwa!
Podjechałem samochodem do krawężnika, zawołałem małego sprzedawcę, kupiłem wieczorny dziennik i zacząłem czytać. Wzmianka jednak była tylko trochę bardziej szczegółowa niż okrzyki gazeciarzy. Informowano w niej, iż już na wiele dni przed zniknięciem aktor Jones zapewniał wszystkich swoich znajomych, że nie jest Jonesem, lecz Edgarem Poem, ofiarą eksperymentu fizycznego, i że został przywołany z przeszłości dla potwierdzenia pewnej nowej, „zwariowanej” hipotezy… Stało się też wiadome, że podczas zdjęć do biograficznego filmu „Edgar Allan Poe” Jones, który był wykonawcą roli tytułowej, pobierał stymulatory chemiczne silnie oddziaływujące na sferę emocjonalną.
Chciałem już schować gazetę, kiedy wzrok mój padł na wiadomość, która mnie oszołomiła. „Ostatnio w Baltimore — przeczytałem — historyk literatury Cranshaw odnalazł nie znane i nigdzie nie publikowane opowiadanie Edgara Allana Poego. Treścią opowiadania jest podróż w czasie z wieku XIX w koniec wieku XX. Czytajcie naszą gazetę? W jednym z najbliższych numerów opublikujemy to sensacyjne znalezisko!”