Выбрать главу

— Jasne — rozległ się głos studenta.

— Przypuśćmy — powiedział Sobowtór. — A teraz wyobraźcie sobie, że na linii istnienia w wyniku ingerencji zewnętrznej powstała druga pętla. — Narysował coś podobnego do spinacza biurowego:

— Ile mamy tu równoległych odcinków?

— Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć — przeliczył student. — Bomba

POWIELANIE CIAŁ

Kiedy już obecni pohałasowawszy zrozumieli istotę powielania ciał w prostych i złożonych pętlach czasowych, posypały się pytania:

— Przepraszam, panie Rubcow — odezwał się dziennikarz z miesięcznika „Marzec” i podniósł się ze swojego miejsca trzaskając obcasami — czy można w taki sposób zwiększyć liczbę e… piłkarzy?

— To możliwe — odparł Sobowtór — choć nieprawdopodobne. Ale tylko pod warunkiem, że w rozgrywkach nikt nie zostanie okaleczony czy zabity.

— Dlaczego? — zapytał z rozczarowaniem w głosie dziarski dziennikarz.

— Dlatego, że żadnego z powielonych ciał nie można unicestwić. Przecież uległaby wtedy przerwaniu linia istnienia i żadnej pętli się nie uzyska: nie będzie miał kto wejść do komory:, aby wyruszyć w przeszłość. Generator przyszłości nie stwierdzi zamierzonego procesu, gdyż ten po prostu nie nastąpi.

— A tancerki i śpiewaczki? — pytał dalej dziennikarz. Można powielać?

— Niewątpliwie. W zasadzie, oczywiście.

— A studentów? — wtrącił student. — Chociażby na dzionek przed egzaminem?

— O Boże! — Sobowtór miał już dość idiotycznych pytań. — Sądzę, że jeśli powielać, to przedmioty nieożywione; adaptery, odkurzacze, samochody. Można by je wypożyczać z pełną gwarancją sprawności na dobę naprzód. I jeszcze… Jak myślicie? Co jeszcze? Coś bardzo potrzebnego…

— Pieniążki, pieniążki! — wykrzyknęli jednogłośnie student i fotoreporter.

— Nareszcie! — zaaprobował domysł Sobowtór. — Przedwczoraj sprawdzałem urządzenie na zwykłej dwudziestokopiejkówce. Co prawda została ona tylko podwojona i tylko na pół godziny. Oto ona… — Sobowtór podniósł nad głową niklową monetę. — Tę pamiątkę pozostawię sobie na dowód tego, że niekiedy tytułem pożyczki można brać pieniądze z przyszłości. Niestety zwrócić trzeba nieodwołalnie. Sumę otrzymaną dziś, będziemy musieli jutro wysłać w przeszłość.

— A dłużej niż na dobę można pożyczyć? — z nadziej ą spytał student.

— Dowolne powielenie trwa tylko dobę, nie dłużej. Ściślej: 23 godziny 49 minut i 22 sekundy.

Student sposępniał. Reszta towarzystwa także zasmuciła się niemożnością pożyczenia pieniędzy z odległej przyszłości. Pocieszano się, że wszechmocna nauka przezwycięży ten zakaz. Wtedy właśnie powrócił Joss. Oczy zwróciły się ku i niemu. — Ma się rozumieć, wszystko w porządku — powiedział Sobowtór.

— Tak — odrzekł Joss. — W porządku. Dotychczas trzęsą mi się ręce… To było widziadło, a nie człowiek. Diabli wiedzą co… Do domu nie mogłem iść, więc wróciłem…

— To byłem ja, ale prawie cały w odwróconym czasie Sobowtór wstał domyśliwszy się, że zebranym należy się następna porcja wyjaśnień. Odchrząknął i zaczął: — Proszę uważać. Sprawa polega na tym, że proces odwrócenia czasu jest procesem translakacji obiektu z obszaru energii dodatnich w obszar energii ujemnych. Obiekt jakby się zapadał pod próżnię. Do tego celu służy urządzenie, które nazwałem napędem zwrotnym. Włącza się ono dwukrotnie: na starcie i na finiszu. Przy tym w czasie zwrotu na starcie wydziela się znaczna ilość energii, którą ładuje się dość pojemne akumulatory. Natomiast przy zwrocie na finiszu przeciwnie: energia ta zostaje zużyta. Obiekt jak gdyby ulegał wyparciu z powrotem w obszar energii dodatnich. Powinienem dodać, że dla istoty żywej operacja ta nie należy do przyjemnych. Tak więc ciało istniejące w odwróconym czasie jest ciałem energii ujemnej. Innymi słowy, energia jego cząstek i pól jest mniejsza od zera. Wskutek tego nie może być dostrzeżone i utrwalone w zwykły sposób. Czy mówię zrozumiale'? — Jak dla kogo — bąknął fotoreporter.

— Całkiem zrozumiale i popularnie — oświadczył student.

— A więc niezrozumiale — wywnioskował Sobowtór. W takim razie proszę mi wierzyć na słowo. Należy tylko zrozumieć, że ciało istniejące w odwróconym czasie stanowi dla ciał czasu prostego po prostu pustkę. Możecie je oświetlać reflektorami, strzelać w nie z broni palnej — pozostanie odporne, nieodczuwalne i niewidzialne.

— Tak to rozumiem — rzekł fotoreporter.

— Bardzo mi miło, chociaż nie jestem przekonany. Jedziemy dalej. W moim urządzeniu czas odwraca się zupełnie jedynie w szczelnie zamkniętej komorze. Kiedy ją się otwiera, do środka przenika świat zewnętrzny, a wraz z nim przedostaje się czas prosty. Cóż więc następuje, gdy obiekt o energii ujemnej styka się z obiektem o energii dodatniej?

— Anihilacja! Wzajemne unicestwienie! — żywo wykrzyknął student.

— Mylicie się, kolego! Fantazjujecie w najprostszych sprawach — z niezadowoleniem odpowiedział Sobowtór. Na którym roku jesteście?

— Na drugim — zawstydził się student.

— Otóż — konkludował Sobowtór — żadnego wybuchu nie będzie. Wpływ świata zewnętrznego powolutku zacznie obracać ciało odwróconego czasu w swoją stronę. Nastąpi odwrócenie atomów i całych cząsteczek. W pierwszej godzinie zewnętrznej ciało uchwytne jest nie w pełni, lecz jedynie w tych cząstkach, które zdążyły przej ść do czasu prostego. Będzie więc ono półprzezroczyste i półprzenikliwe dla świata zewnętrznego. I przeciwnie, dla niego półprzezroczysty i półprzenikliwy będzie świat zewnętrzny. Zrozumiałe?

Słuchacze, z wyjątkiem fizyków, nie rozumieli. Sobowtórowi jednak znudziło się już wyjaśnienie. Mrugnąwszy do Jossa oświadczył:

— Kto nie zrozumiał, niech się zapisze na uniwersytet. Czy są jeszcze jakieś pytania?

Po krótkim milczeniu rozległ się donośny głos dziennikarza:

— Owszem, mam jedno pytanie. Czy można?

— Słucham — odrzekł Sobowtór.

— Czy udało się ustalić osobę tego, co bezprawnie otworzył komorę?

— Nie. Wszak już mówiłem, że nie mogłem rozpoznać twarzy.

— I dotychczas go nie zatrzymano?

— Nie. W jaki sposób?

— No, to czas już iść — powiedział dziennikarz i wyszedł wybijając krok.

Obecni znacząco spojrzeli na siebie.

Znowu zadzwonił telefon. Sobowtór odpowiedział:

— O! Dobry wieczór, panie profesorze!… Nie spodziewałem się, wcale się nie spodziewałem… Bardzo dobrze… Już dawno pora… Oczywiście, oczywiście… Dziękuję. — Wypowiadając te uprzejme słowa Sobowtór nie wierzył własnym uszom: profesor Barkłaj zawiadamiał o akceptowaniu w całej rozciągłości pracy Rubcowa, o rewizji swojego stosunku do niego, o tym, że rano — jak profesor zrozumiał — nastąpił powrót Rubcowa z prognozy dobowej, że jutro, przy starcie, będą obecni zaproszeni przez Barkłaja przedstawiciele prasy, filmu i telewizji…

KONIEC DNIA

Lita wyszła z redakcji w podniosłym nastroju. Ten obfitujący w wydarzenia, pogmatwany i pełen napięcia dzień już jej nie zdumiewał. Teraz, pod koniec, nabrał jakiej ś spontanicznej odświętności. Lita nie pamiętała już swoich obaw, bolesnych wątpliwości i łez. Nie lękało jej rozdwojenie Maja. Teraz było to interesujące, a nawet śmieszne. Zabawnie było tam, w redakcji, odróżniać Maja dzisiejszego od jutrzejszego. Lita robiła to tak nieomylnie, że Jura Brigge wzdychał i zachwycał się, jakby wyczucie Lity było bardziej zadziwiające od samego rozdwojenia.