— A więc jesteście bez grosza — powiedział Harf. — Zdawało mi się, że dostał pan pracę w jakiejś szkole?
— To prawda — powiedziała Kay bojowo.
— W takim razie, dlaczego tam nie jedziecie? Masrinowie milczeli. Harf świdrował ich wzrokiem.
— Bardzo podejrzane! Jeśli nie opuścicie mieszkania do południa, wezwę policję!
— Spokojnie! — przerwał mu Masrin. — Za dzisiejszy dzień mamy zapłacone. Pakój jest nasz do dwunastej w nocy.
— Nie próbujcie zostać ani minuty dłużej — powiedział Harf po chwili namysłu i wyszedł z pokoju.
Kay czym prędzej zamknęła za nim drzwi.
— Kochanie — powiedziała — dlaczego nie zadzwonisz do jakichś uczonych tutaj w Nowym Jorku i nie powiesz im, co się stało? Jestem pewna, że oni by nam pomogli do czasu aż… jak długo będziemy musieli tu siedzieć?
— Dopóki dziura nie zostanie zlikwidowana. Ale nie wolno o tym nikomu mówić, zwłaszcza uczonym.
— Dlaczego?
— Mówiłem już, że najważniejszą rzeczą jest uniknięcie paradoksu. Znaczy to, że muszę trzymać się z daleka zarówno od przeszłości jak i od przyszłości, prawda?
— Skoro tak sądzisz…
— A co się stanie, jeśli wezwiemy uczonych? Oczywiście będą nastawieni sceptycznie. Będą chcieli zobaczyć, jak to robię. Pokażę im, a wtedy sprowadzą swoich uczonych kolegów. Zobaczą, jak znikam, ale nie będzie żadnego dowodu, że przenoszę się w przeszłość. Stwierdzą tylko, że schodząc: po schodach znikam w pewnym momencie.
Wezwą fotografów, żeby upewnić się, że ich nie hipnotyzuję. Potem zażądają dowodów. Będą chcieli, żebym zdobył skalp albo rzeźbioną maczugę. Sprawa dostanie się do gazet. Jest prawie nieuniknione, że w czasie tego wszystkiego spowoduję jakiś paradoks. A wiesz, co się wtedy stanie?
— Nie wiem i ty też nie wiesz.
— Ja wiem — powiedział zdecydowanie Masrin. Z chwilą pojawienia się paradoksu, przyczyna — to jest człowiek, który go spowodował — znika. Na zawsze. Sprawa zostaje odnotowana jako jedna więcej nie rozwiązana zagadka. Najłatwiejszym sposobem rozwiązania paradoksu jest zlikwidowanie czynnika, który go powoduje.
— Jeśli uważasz, że możesz znaleźć się w niebezpieczeństwie, to oczywiście nie będziemy wzywać żadnych uczonych — powiedziała Kay — chociaż nie zrozumiałam niczego z twoich wyjaśnień.
Kay wyjrzała przez okno. Był tam Nowy Jork, a gdzieś za nim Iowa, do której mieli jechać. Spojrzała na zegarek i stwierdziła, że pociąg już odszedł.
— Zadzwoń do szkoły — odezwał się Masrin. — Powiedz im, że spóźnię się o kilka dni.
— Więc to potrwa tylko kilka dni? A jak się potem wydostaniesz?
— Dziura w czasie nie ma charakteru trwałego — powiedział Masrin z przekonaniem. — Jeśli nie będę się przez nią przepychał, to zarośnie sama.
— Ale przecież możemy tu zostać tylko do północy. Co będzie dalej?
— Nie wiem, miejmy nadzieję, że do tego czasu sprawa się wyjaśni.
Do Centrali Biuro 41 Kontroler Miglese
Szanowny Panie!
Niniejszym przesyłam ofertę na wykonanie nowej metagalaktyki w rejonie MORSTT. Jeśli śledził pan ostatnie dyskusje w kręgach artystycznych, to zapewne wie pan, że zastosowanie przeze mnie niestabilnych atomów w budowie metagalaktyki ATTALA zostało uznane za „największy krok naprzód w inżynierii od czasu wynalezienia zmiennego przepływu czasu”. Jako dowód załączam recenzje.
Praca moja została powszechnie uznana za osiągnięcie artystyczne.
Większość niedociągnięć — nieuniknionych w tego rodzaju pracy — w metagalaktyce ATTALA została zlikwidowana. Pracuj ę nadal nad osobnikiem zamieszanym w sprawę dziury w czasie. Jak dotychczas, współpraca z nim układa się zupełnie dobrze, uwzględniając inne czynniki, mające wpływ na jego postępowanie.
Dzisiaj ściągnąłem brzegi otworu, pozostawiaj ąc je do zrośnięcia. Mam nadzieję, że wchodzący w grę osobnik pozostanie na miejscu, gdyż w gruncie rzeczy nie lubię dokonywać ekstrakcji. Ostatecznie każdy osobnik, każda planeta, każdy układ słoneczny, choćby nie wiem jak mały, jest integralną częścią zaplanowanej przeze mnie całości.
W każdym razie pod względem artystycznym.
Proszę o powtórne dokonanie inspekcji. Proszę zwrócić uwagę na układy galaktyczne wokół centrum metagalaktyki. Ich niezapomniane piękno pozostaje z człowiekiem na zawsze.
Proszę rozważyć moją ofertę w świetle moich dotychczasowych osiągnięć.
Przypominam, że w dalszym ciągu nie otrzymałem należnego honorarium za metagalaktykę ATTALA.
Caiienomen
Załączniki:
1. Oferta w sprawie budowy metagalaktyki MORSTT
2. Artykuły ma temat metagalaktyki ATTALA
— Jest za kwadrans dwunasta, kochanie — powiedziała zdenerwowana Kay. — Czy sądzisz, że można już wyjść?
— Poczekajmy jeszcze parę minut — Masrin wpatrywał się w swój zegarek, słysząc kroki skradającego się Harfa, który czekał dokładnie dwunastej.
Za pięć dwunasta Masrin postanowił, że trzeba spróbować. Jeśli dziura nie znikła do tego czasu, to pięć minut niczego nie zmieni.
Postawił walizkę na komodzie i przysunął sobie krzesło. — Co robisz? — spytała Kay.
— Nie chcę próbować tych schodów po nocy. Ci praindianie są wystarczająco nieprzyjemni w dzień. Spróbuj ę wyj ść w górę.
Żona spojrzała na niego spod oka w sposób zdradzający niedwuznacznie, co sądzi o stanie jego umysłu.
— Schody tu nie są ważne — wyjaśnił Masrin. — Chodzi o przesunięcie się w górę lub w dół. Krytyczna różnica poziomów wynosi chyba około pięciu stóp.
Kay nerwowo zaciskała dłonie, patrząc, jak Masrin staje na krześle, a potem ostrożnie wchodzi na komodę.
— Zdaje się, że wszystko w porządku — powiedział nieco drżącym głosem. — Spróbuj ę jeszcze trochę wyżej. Mówiąc to wszedł na walizkę.
I znikł.
Był jasny dzień i znajdował się w mieście. W mieście, które jednak nie przypominało w niczym Nowego Jorku. Jego piękno zapierało dech w piersiach — Masrin bał się odetchnąć z obawy, aby nie naruszyć tego kruchego piękna.
Widział delikatne w rysunku, wysmukłe wieże i budynki. I ludzi. Ale jakich ludzi! — uświadomił sobie Masrin gwizdnąwszy ze zdumienia.
Ludzie byli błękitni, w zielonkawym świetle zielonego słońca.
Masrin zrobił głęboki wdech i poczuł, że się dusi. Jeszcze jeden kurczowy wdech i zaczął się chwiać na nogach. Ależ tutaj nie było powietrza! W każdym razie nadającego się dla niego. Zrobił krok do tyłu i spadł.
Wylądował na wpół uduszony na podłodze w swoim pokoju.
Po chwili doszedł do siebie. Usłyszał, że Harf dobija się do drzwi. Masrin podniósł się z trudem i próbował coś wymyślić. Harf zapewne podejrzewa, że Masrin jest szefem gangu, czy coś takiego. Jeśli nie wyjdą, wezwie policję. A to będzie musiało doprowadzić do…
— Posłuchaj — powiedział do Kay — mam pomysł.
W gardle czuł jeszcze gorzki smak atmosfery przyszłości. Właściwie trudno się dziwić, pomyślał. Zajrzał widocznie daleko w przyszłość. Skład atmosfery uległ stopniowo zmianie i ludzie przystosowali się. Dla niego była to jednak trucizna.
— Są dwie możliwości — mówił Masrin. — Jedna, że pod warstwą prehistoryczną znajduje się inna, wcześniejsza warstwa. Druga, że warstwa prehistoryczna jest tylko miejscowym naruszeniem ciągłości, że pod nią jest znowu współczesny Nowy Jork, rozumiesz?
— Nie.
— Chcę spróbować dostać się pod warstwę prehistoryczną. Być może w ten sposób znajdę się na parterze.
Kay zastanowiła się nad logiką udawania się na tysiące lat wstecz po to, żeby przejść kilka metrów, ale nie odezwała się.