Masrin otworzył drzwi i wyszedł na schody, odprowadzany przez Kay.
— Życz mi powodzenia! — powiedział.
— To nic nie pomoże — wtrącił stojący na schodach Harf. — Chcę, żebyście się stąd wynieśli!
Masrin zbiegł po schodach.
W prehistorycznym Nowym Jorku był wciąż jeszcze ranek i dzicy wciąż jeszcze czekali na niego. Masrin uznał, że upłynęło tu najwyżej pół godziny, lecz nie miał czasu na zastanawianie się dlaczego.
Zaskoczył ich i odbiegł na jakieś dwadzieścia jardów, zanim go zobaczyli. Rzucili się w pogoń, a Masrin w biegu rozglądał się za jakimś obniżeniem gruntu. Musiał zejść o pięć stóp w dół, żeby się stąd wydostać.
Zobaczył przed sobą obniżenie terenu i skoczył.
Znalazł się w wodzie. Raczej pod wodą. Ciśnienie zgniatało go, nad głową nie widział światła dziennego.
Widocznie trafił na okres, kiedy ta część kontynentu była dnem oceanu.
Masrin rozpaczliwie machał nogami, ból w uszach był nie do wytrzymania. Zbliżał się do powierzchni i…
Stał znowu na ziemi, ociekaj ąc wodą.
Tym razem dzicy mieli dosyć. Widząc, jak wyrasta spod ziemi tuż przed nimi, wydali okrzyk, przerażenia i uciekli.
Zmęczonym krokiem Masrin wrócił na wzgórze, wdrapał się na szczyt i znalazł się na schodach.
Kay czekała na niego, a obok stał Harf, gapiąc się z otwartą gębą. Masrin uśmiechnął się słabo.
— Panie Harf — powiedział — czy może pan wejść do pokoju? Chciałbym coś panu powiedzieć.
Do Centrali Biuro 41 Kontroler Miglese
Szanowny Panie!
Nie rozumiem Pańskiej odpowiedzi na moją ofertę w sprawie budowy metagalaktyki MORSTT. Co więcej, nie sądzę, aby rynsztokowe wyrażenia były na miejscu w korespondencji urzędowej.
Gdyby zadał Pan sobie trud zapoznania się z moją ostatnią pracą w rejonie ATTALA, przekonałby się Pan, że jako całość jest to piękne dzieło, stanowiące trwałe osiągnięcie w walce z pierwotnym chaosem.
Jedyną usterką jest przypadek owego człowieka zamieszanego w sprawę dziury w czasie. Obawiam się, że będę jednak musiał dokonać ekstrakcji.
Zasklepiony już otwór twardniał, kiedy nagle osobnik ten przedarł się znowu, rozrywając go gorzej niż przedtem. Paradoksu jak na razie nie ma, ale w każdej chwili maże się zdarzyć.
Jeśli nie zapanuje on nad swoim bezpośrednim otoczeniem i jeszcze raz spróbuje przejścia, podejmę niezbędne kroki. Paradoksy są niedopuszczalne.
Zwracam się do Pana, aby rozpatrzył Pan ponownie moją ofertę.
Proszę mi wybaczyć, że niepokoj ę Pana takimi drobiazgami, ale wciąż jeszcze nie otrzymałem honorarium.
Z poważaniem
Carienomen
— Oto cała historia — kończył swoją opowieść Masrin w godzinę później. — Wiem, że brzmi to nieprawdopodobnie, ale sam pan widział, jak znikałem.
— To prawda — przyznał Harf.
Masrin poszedł do łazienki zdjąć mokre ubranie.
— Tak — mówił Harf — chyba pan rzeczywiście znikł. — Nie ulega wątpliwości.
— I woli pan, żeby uczeni nie dowiedzieli się o pańskich konszachtach z diabłem?
— Nie! Wyjaśniałem już panu sprawę paradoksu.
— Chwileczkę — przerwał mu Harf. — Mówił pan o tych rzeźbionych maczugach. To musiałoby być cenne dla muzeum. Twierdził pan, że niczego podobnego nie widział.
— Ależ mówiłem już — powiedział Masrin wychodząc z łazienki — że nie wolno mi stamtąd niczego zabierać. Wywołałoby to…
— Oczywiście — przerwał mu Harf — mógłbym też wezwać dziennikarzy. I uczonych. Mógłbym nieźle zarobić na tym kulcie diabła…
— Diabeł nie ma tu nic do rzeczy. Nie wie pan., jaką rolę taka maczuga mogła odegrać w historii. Może na przykład zabito nią człowieka, który zjednoczyłby ludy Ameryki Północnej i pierwsi Europejczycy zetknęliby się ze zjednoczonym narodem Indian. Niech pan tylko pomyśli, jaki by to miało wpływ…
— Po co to gadanie — przerwał mu Harf — przyniesie mi pan tę maczugę, czy nie?
— Mówiłem już panu — powiedział zniechęcony Masrin. — Nie chcę słuchać tych historii o paradoksach. I tak nic z tego nie rozumiem. Ale mogę się z panem podzielić po połowie tym, co dostaniemy za maczugę.
— Nie mogę.
— W porządku. W takim razie do zobaczenia — Harf podszedł do drzwi.
— Niech pan zaczeka!
Harf przystanął i na jego cienkich, pajęczych wargach pojawił się uśmiech.
Masrin zastanawiał się, co będzie gorsze. Przyniesienie maczugi oznacza poważne prawdopodobieństwo wywołania paradoksu, gdyż usunie z przeszłości wszystko to, co wiązało się z tą maczugą. Jeśli tego nie zrobi, Harf ściągnie tu dziennikarzy i uczonych. Mogą sprawdzić prawdziwość wszystkiego spychając go po prostu ze schodów; prędzej czy później zrobiłaby to i tak policja.
Przy zamieszaniu w to większej ilości osób paradoks byłby nieunikniony. I możliwe, że cała Ziemia zostałaby usunięta. Masrin był co do tego przekonany, choć nie wiedział dlaczego.
Tak czy owak był zgubiony, ale zdobycie maczugi wydawało mu się prostsze.
— Przyniosę panu maczugę — powiedział Masrin. Wyszedł na schody odprowadzany przez Kay i Harfa. Kay chwyciła go za rękę.
— Nie rób tego — prosiła.
— Nie mam innego wyjścia. — Przez chwilę myślał o zabiciu Harfa. To jednak mogłoby go zaprowadzić na krzesło elektryczne. Oczywiście mógłby zabrać jego ciało i pogrzebać je w przeszłości.
Ale trup dwudziestowiecznego człowieka w prehistorycznej Ameryce też może wywołać paradoks. Gdyby go tak znaleziono?
A poza tym nie byłby zdolny do zabicia człowieka. Masrin pocałował żonę i zszedł po schodach.
Dzikusów nie było nigdzie widać, ale miał uczucie, że śledzą go czyjeś oczy. Znalazł na ziemi dwie maczugi. Widocznie te, które go dotknęły, stawały się tabu — pomyślał podnosząc jedną z nich i spodziewając się, że podobna maczuga może mu w każdej chwili rozłupać czaszkę. Jednak na równinie nadal panował spokój.
— Brawo! — zawołał Harf. — Dawaj ją pan tutaj! Masrin podał mu maczugę, potem podszedł do Kay i objął ją. Teraz paradoks był równie oczywisty, jak gdyby zamordował własnego prapradziadka.
— Piękna sztuka — mówił Harf, podziwiaj ąc maczugę.
Może pan uważać, że zapłacił pan za następny miesiąc. Nagle maczuga znikła z jego dłoni.
Potem znikł Harf.
Kay zemdlała.
Masrin zaniósł j ą na łóżko i prysnął jej wodą w twarz.
— Co się stało? — spytała Kay.
— Nie wiem — powiedział Masrin zdziwiony. — Wiem tylko tyle, że musimy tu pozostać jeszcze przez dwa tygodnie. Choćbyśmy mieli z głodu kit z okien wyjadać.
Do Centrali Biui^o 41 Kontroler Miglese
Szanowny Panie!
Pańska propozycja, abym zaj ął się remontem uszkodzonych gwiazd, jest obelgą dla mnie i mojej firmy. Odmawiamy, powołując się na dotychczasowe osiągnięcia, opisane w broszurze, którą załączam. Jak może Pan proponować taką pracę jednej z najbardziej zasłużonych firm Centrali?
Ponawiam swoją ofertę budowy nowej metagalaktyki w rejonie MORSTT.
Jeśli chodzi o metagalaktykę ATTALA, to praca nad nią została zakończona i śmiało można stwierdzić, że lepszej konstrukcji nigdzie Pan nie znajdzie. Ten fragment wszechświata jest cudem.
Co do osobnika, który zaklinował się w dziurze czasowej, to ostatecznie nie dokonałem jego ekstrakcji, usunąłem natomiast jeden z czynników mających na niego negatywny wpływ. Będzie mógł się teraz rozwijać normalnie.
Musi Pan przyznać, że jest to przykład dobrej roboty i charakterystycznej dla mnie wynalazczości.