Выбрать главу

— Jesteśmy do siebie bardzo podobni — powiedział i wsunął mi drugą rękę między uda.

* * *

Kiedy zaczęliśmy uprawiać seks dałam sobie spokój z byciem normalną nastolatką. Chciałam mówić tylko o magii i magu, ale nikt nie chciał o tym słuchać. Moi przyjaciele nazywali mnie Cichy Bob i przestali do mnie dzwonić w weekendy. Rodzice pochwalili ostrożnie powrót mojego entuzjazmu do magii, ale sztucznym tonem, więc wiedziałam, że w gruncie rzeczy tego nie pochwalają. Dziewczyna, pracująca przy przedstawieniu, z którą się zaprzyjaźniłam, spytała wreszcie bez ogródek, co mi się stało i powiedziałam jej, co robimy z magiem. Wywróciła oczami.

— No tak.

To nie było „no tak”. To było niebezpieczne i radosne. Czas spędzony razem był pełen kolorów, podczas gdy wszystko inne w moim życiu było szare i beżowe. Uprawiałam już seks, dokładnie dwa razy, z chłopakiem, którego tak nie lubiłam, że wyrzuciłam z pamięci jego nazwisko. To było szybkie, bolesne i głęboko rozczarowujące. I to wszystko? To dzięki temu kręci się świat? Więcej troski poświęcił po wszystkim zawiązaniu prezerwatywy i ceremonialnemu wyrzuceniu jej przez okno samochodu.

Mag dotykał mnie tak, jakbym była czymś cennym. Całował mnie głęboko, przesuwając palcami po mojej twarzy. Zanurzał twarz między moje nogi i sprawiał, że oblewałam się potem, krzyczałam, płakałam. Wchodził we mnie i kazał mi się koncentrować.

— Co widzisz? — mówił, wciąż i wciąż, poruszając się we mnie. — Co widzisz?

Widziałam jego twarz, jego ucho, jego ramiona, jego bark, jego pierś. Wdychałam zapach bogatych i płodnych rzeczy. Nie zajmowaliśmy się magią; może sami nią byliśmy. Kiedy później szłam do domu ziemia rozświetlała się pod moimi stopami.

Przestałam śnić o domu, ziemi i kobiecie. Teraz w snach byłam pod ziemią. Obok mnie były nasiona i zwłoki. Kiedy się budziłam wierzyłam, że byłam jednym z nasion, ale myśl o tych snach przyprawiała mnie o dreszcze.

Na tydzień przed zimowym przesileniem zastałam maga siedzącego wraz z żoną w kuchni na piętrze. Czekał na mnie kubek kawy.

Chciałam od razu uciec. Ale mag wyglądał na spokojnego, a jego żona uśmiechnęła się do mnie. Spojrzałam po sobie, szukając pretekstu do wyjścia. Jeżeli jeszcze nie wiedziała, że sypiam z jej mężem — może magowie rozumieją takie rzeczy?

Kiedy usiadłam oświadczyła, że chciałaby mnie zaprosić na kobiece święto przesilenia. Zgodzili się z mężem, że dobrze by było, gdybym poznała bardziej tradycyjny obrządek.

Spojrzałam na maga; twarz nadal miał spokojną. Jego żona wciąż się do mnie uśmiechała. Nie miałam pojęcia, czym był „tradycyjny obrządek” i dlaczego był konieczny dla mojej edukacji. Większość rytuałów, jakie znałam, dotyczyła dotykania jej męża.

— Jasne — powiedziałam gładkim i pewnym głosem.

— Świetnie! — odparła żona maga.

Potem mag i ja wróciliśmy na dół i zaczęliśmy zdejmować ubrania, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie.

— Czy ona, och, wie? — spytałam, kiedy całował mnie w szyję.

— Nie rozmawiajmy o tym, proszę — powiedział i pocałował mnie w usta. To nie była odpowiedź na moje pytanie, ale wiedziałam dość, żeby nie drążyć tematu. Jego dłonie już manipulowały przy moim staniku.

— Jesteś rozgrzana — powiedział.

Uśmiechnęłam się z twarzą w jego ramieniu.

— Ty też.

* * *

Rytuał przesilenia miał miejsce w parku, który kiedyś był polem bitwy. Kiedy przejeżdżałam przez główne wejście celowały we mnie działa z czasów wojny o niepodległość. W moim małym samochodzie było gorąco. W tym roku nie musiałam się wymykać; moim rodzicom spodobały się słowa „tradycyjny rytuał”. Owinęłam się w najgrubszą kurtkę narciarską i założyłam śniegowce, chociaż na ziemi była tylko cienka warstwa szronu. Ściemniło się już o szesnastej trzydzieści, a teraz ciemność była tak głęboka, że światło reflektorów przebijało się tylko na kilka stóp.

Mój samochód pełznął wąskimi drogami przez ciemność na szczyt wzgórza, gdzie kiedyś armia Waszyngtona spotkała się z Brytyjczykami. Teraz była tam tylko zamarznięta trawa i uśpione drzewa, ani śladu duchów czy rozlewu krwi. W miejscu, gdzie polecono mi się zatrzymać, stał jeden samochód i kilka rowerów, które podczas tak zimnej nocy wydawały się reliktami innej epoki. Kiedy wspinałam się na wzgórze, na szczycie którego płonęło wielkie ognisko, pod nogami chrzęścił mi szron. Wokół kolejnego działa zgromadziło się co najmniej dziesięć kobiet. Zdejmowały ubrania i wieszały je na lufie.

Żona maga, która właśnie miała ściągnąć sweter przez głowę, zauważyła mnie i pomachała.

Kobiety witały się jak stare znajome. Miały między dwadzieścia a osiemdziesiąt lat, ale większość była w średnim wieku. Było tam także kilka moich rówieśniczek; niektóre kobiety przedstawiały je jako swoje uczennice. Żona maga otoczyła mnie zaborczo ramieniem i oświadczyła grupie, że jestem uczennicą jej męża.

— Czyli pracuje z ziemią, tak? — powiedziała jedna z kobiet.

— Owszem — odparła żona maga w sposób sugerujący, że nie jest pewna, jak mi idzie.

Kilka kobiet zachichotało, a jedna czy dwie rzuciły mi nieprzyjemne spojrzenia. Inne uśmiechały się do mnie na poły ze zrozumieniem, na poły z zażenowaniem.

Żona maga wywróciła oczami i zwróciła się do mnie.

— Odprawiamy ten rytuał nago. Nie masz nic przeciwko temu?

— Pewnie, że nie — jedna z kobiet wyszeptała do drugiej.

— Jasne? — powiedziałam, nic nie rozumiejąc.

— W takim razie rozbieraj się — powiedziała żona maga i odwróciła się do armaty, na której powiesiła płaszcz. Ściągnęła przez głowę sweter obnażając piersi, które wylewały się z czarnego stanika. Nie miałam świadomości, że się gapię, dopóki kobieta, która złapała moje spojrzenie nie uśmiechnęła się znacząco. Pochyliłam się, żeby zdjąć buty.

— Jest słodka — naga kobieta powiedziała do żony maga, takim tonem, że zabrzmiało to jak atak.

— Twoje szczęście, że masz takiego przyziemnego męża — dodała inna.

— Nie, ma szczęście, że żaden z jego uczniów nigdy się nim nie zainteresuje — powiedziała pierwsza kobieta ze śmiechem.

Żona maga spojrzała na mnie dziwnie; udawałam, że jestem pochłonięta rozpinaniem spodni. Czy był jakiś powód sprawiający, że nie powinnam być atrakcyjna dla maga?

— Jest utalentowanym dzieckiem — odparła żona maga. — Dobrze, że znów ma taką uczennicę.

Kiedy zmagałam się z kolejnymi warstwami ciuchów, reszta kobiet podeszła do ciepłego ognia. Gdy tylko zsunęłam spodnie nogi zaczęły mi dygotać i pokryły się gęsią skórką. Tak szybko, jak tylko mogłam zdarłam z siebie resztę ubrań i pobiegłam do ogniska, spodziewając się ulgi. Zamiast tego żar uderzył we mnie jak mur. Miałam wrażenie, że jestem uwięziona między dwoma ścianami, gorącego ognia przed sobą i lodowatego zimna z tyłu. Kobiety wokół mnie stały swobodnie, śmiejąc się i gawędząc. Było im ciepło. Znów byłam poza ich społecznością. Mag przypuszczalnie właśnie wstawał z łóżka, przygotowując się do odwiedzenia jaskini i poznania tajemnic. Wydawało się to bardziej na miejscu niż ta publiczna golizna i kobiety rozmawiające o mnie, jakby mnie tu nawet nie było.

— Dla ludzi takich jak my ten rytuał jest najtrudniejszy — odezwał się przy mnie głos. To była ta kobieta, która zauważyła moje spojrzenie. Ręce miała skrzyżowane na piersiach, jak ja, i drżała z zimna.

— Nasz żywioł jest zbyt senny, żeby nas ogrzać. Ale to my jesteśmy najważniejsze. Nigdy jeszcze tego nie robiłaś, prawda?