Выбрать главу

Było to spokojne miejsce i mieliśmy nadzieję, że nigdy się to nie zmieni. Jednak nic we wszechświecie nie jest stałe, o Wielki.

Czy wiesz, jak wygląda Aneksja? Pozwól, że ci opowiem, wielki i wszechpotężny Panie.

Najpierw nadchodzi Ciemność. Potem Dźwięk. Następnie Rozdarcie Nieba. A na końcu Głos, oznajmiający podbitym ich los.

Ciemność jest całkowita — nagła noc w południe. Naszymi źródłami energii były satelity orbitalne, których wielkie skrzydła gromadziły energię Słońca i przesyłały ją nam w pakietach sterowanych laserem. W jednej chwili ansaarscy najeźdźcy przerwali dopływ energii do wszystkich naszych satelitów. Uczyniła to broń zwana Vax. To tak, jakby wszystkie satelity na orbicie zostały owinięte kocami z materii nieprzepuszczającej światło. Wszystkie urządzenia elektryczne na naszej planecie przestały pracować. Nadeszła Ciemność.

Byłam w ogrodzie. Skąd miałam wiedzieć, że zgasły wszystkie światła na całym świecie, a nasze urządzenia, w tym systemy obronne, przestały funkcjonować? W ogrodzie jednak panowała Ciemność. Samo słońce zostało przesłonięte. Niebo stało się czarną płachtą, tak czarną, że spojrzenie na nie było bolesne. Wasza broń Vax pokryła niebo nieprzezroczystym polem siłowym, gigantyczną barierą. To wasza największa broń, pozwalająca wam rządzić galaktyką. Stawiacie swoją zaporę między planetą a jej słońcem, w jednym momencie odcinając całe światło, ciepło i energię. Kto może sprzeciwić się takiej sile?

Stałam patrząc na ciemne niebo i najpierw myślałam, że oślepłam. Podniosłam rękę i nie mogłam nawet dostrzec własnych palców, nawet ich zarysów, nawet cienia. Dotknęłam palcami powiek i zobaczyłam kolory, tańczące plamy błękitu, złota i zieleni, które zawsze widziałam po dotknięciu powiek. Jednak gdy ponownie otworzyłam oczy, nadal nic nie widziałam. Świat w całej swojej jasności i pięknie zniknął.

Nie bałam się jednak, jeszcze nie. To wszystko stało się tak nagle, zmiana była tak całkowita, że jeszcze do mnie nie dotarła.

Następnie przyszedł Dźwięk, Dźwięk niepodobny do żadnego innego, niski elektroniczny jęk, dochodzący gdzieś znad horyzontu. Dźwięk powoli rósł w siłę, aż nasze uszy zaatakował przerażający, rozdzierający wrzask, syrena naszej zagłady, straszny, ogłuszający, nieharmonijny jęk, który trwał i uderzał w nas z niemalże fizyczną siłą.

Teraz już się bałam. Wydawało mi się, że nadszedł koniec świata. Padłam na kolana i zakryłam uszy Jak pewnie już wiesz, Panie Wszystkiego, niełatwo mnie przestraszyć, a jednak zostałam wtrącona w przepaść strachu przez waszą Ciemność i wasz Dźwięk. Myślałam, że już nigdy się z tego nie otrząsnę.

Byliśmy już podbici. Tylko jeszcze o tym nie wiedzieliśmy.

W miarę, jak dźwięk rósł i rósł w siłę, zobaczyłam długie promienie światła, rozdzierające kurtynę ciemności — jasne, poziome pasma zieleni, żółci, fioletu i purpury, drżące promienie silnego światła, rozciągające się na całym niebie, ze wschodu na zachód, i niknące za horyzontem. Wyglądały jak łańcuchy wokół pasa olbrzyma. Patrząc na nie w zadziwieniu i strachu wyczuwałam ich pulsowanie, jak oddech olbrzyma, gotowego do zrzucenia tych świetlistych więzów.

Rozpoczynało się Rozdarcie Nieba.

Pasy światła tańczyły na niebie, zielony zakrzywiał się tak, jakby miał dotknąć gruntu, a fioletowy przypominał napięty łuk, zakrzywiony w kierunku nieba, podobnie jak promień purpurowy i żółty. Następnie kształty odwróciły się, promienie mierzące w niebo teraz dotykały ziemi i odwrotnie. Dźwięk zaatakował nas z jeszcze potężniejszą siłą. Trwało to… pięć minut? Może dziesięć? Stopniowo zdałam sobie sprawę, że ruchy promieni rozdzierają gęstą czarną pokrywę, rozłożoną za nimi jak kurtyna. W miarę ruchów promieni ciemność rozciągała się i wyginała do momentu pęknięcia.

Następnie ciemność została rozerwana i zaświeciły nad nami gwiazdy. Tysiące, miliony, całe niebo rozświetlone błyszczącymi zimnym światłem punktami, jak odbiciami milionów ogni w ciemnym jeziorze.

Następnie dostrzegłam, że te miliony świateł ruszają się, niepodobnie do gwiazd, nieustannie rosnąc. Były to okręty inwazyjne. W końcu ucichł dźwięk. Jego miejsce zajęła przerażająca cisza, cisza tak zupełna, że w moich uszach wydawała się rykiem.

Na końcu przyszedł Głos.

Głos przemówił z nieba, spokojny, jasny, głęboki głos, który usłyszała jednocześnie cała planeta. Najpierw w uniwersalnym imperialnym, którego naturalnie nie rozumieliśmy, a następnie w naszym własnym języku.

— Przynosimy pozdrowienie Jego Imperialnej Wysokości Senpata XIV, Najwyższego Ansaara, Wszechwiedzącego. Polecił on nam poinformować was, że zostaliście tego dnia włączeni do Imperium. W związku z tym Imperium będzie was chronić przed niebezpieczeństwami, podzieli się z wami swoimi osiągnięciami i poprowadzi was ku cywilizacji.

— Nie bójcie się. Nie grozi wam żadne niebezpieczeństwo. Przyszliśmy zaoferować wam jedynie zalety imperialnego stylu życia. Mieszkańcy Ziemi, dzisiaj rozpoczyna się dla was nowa era. Era bezpieczeństwa, szczęścia i pomyślności pod przyjaznym, dobrotliwym panowaniem Jego Imperialnej Wysokości, Pana Wszystkiego, Senpata XIV, oby żył długo i pomyślnie.

I tak dołączyliśmy do Imperium.

Założyłam — wszyscy założyliśmy — że nasi przywódcy muszą się już otrząsać z pierwszego szoku, że dawno przygotowane systemy obronne budzą się do życia, że we wszystkich zakątkach Ziemi wojownicza natura ludzi budzi się z długiego snu i niedługo zaczniemy walczyć z niechcianymi dobrodziejstwami, które oferowali nam najeźdźcy z kosmosu.

Ale nie… nie…

Nasze źródła energii pozostały niesprawne. Nic się nie ruszało, nic nie działało. Nie było rządu, nie było armii, tylko dwa miliardy zdezorientowanych mieszkańców Ziemi, stawiających czoło niezrozumiałemu wrogowi.

Prawda o sytuacji uderzyła nas jak spadająca góra. Nasze dusze otępiały, nasz duch został strzaskany. Tak właśnie wygląda metoda podboju Ansaarów — pokazać już w pierwszych momentach ataku, że opór jest nie do pomyślenia, a zatem niemożliwy.

Okręty Ansaarów lądowały już we wszystkich prowincjach świata. Ponownie usłyszeliśmy Głos imperialnego prokuratora, oznajmiający nam nowy porządek rzeczy.

Zostaliśmy poddani administracji rządu terytorialnego Kwadrantu Zachodniego Imperium. Nasze podatki miały wędrować do rządu terytorialnego i mieliśmy otrzymywać pełne korzyści płynące z przynależności do galaktycznej sfery wzajemnego dobrobytu, którą było Imperium. Osoby o specjalnych zdolnościach, które mogły okazać się przydatne dla Imperium, miały zostać zaproszone do skorzystania z nich. Pozostała część ludzkości miała żyć tak, jak poprzednio, lecz siły Imperium miały stacjonować na planecie, aby zapewnić jej wieczny pokój.

Zamieszki i panika rozpoczęły się jeszcze zanim Głos zakończył wyjaśnianie zmian, które dotknęły nasz świat.

Okazaliśmy brak zainteresowania korzyściami uczestnictwa w waszej sferze wzajemnego dobrobytu, pozwalając cywilizacji budowanej przez dziesięć tysięcy lat zawalić się w jeden dzień.

Gdy Głos przestał mówić, pobiegłam do telefonu i zadzwoniłam do ojca w szpitalu. Z głośnika wydobyła się jedynie cisza, okropna cisza pustki między gwiazdami.

— Zadzwoń więc do mojej matki — poleciłam urządzeniu.

Nic się nie stało i w tym momencie zorientowałam się, że cała sieć komunikacyjna musi być nieczynna.

Ciemność powoli ustępowała. Widziałam w niej rozmyte kształty, jakby cienie cieni. W wiosce płonęły ognie. Słyszałam odległe głosy — krzyki, płacz…