Haunt zabrał mnie do ośrodka aneksji po drugiej stronie gór. Znajdowało się w nim co najmniej pięciuset ludzi i kilkunastu nieuzbrojonych Ansaarów. Wszyscy ludzie mieli tępe, oszołomione wyrazy twarzy, jakby podano im narkotyk.
Jednak to sam podbój ich tak oszołomił, nagła utrata odwiecznej niezależności Ziemi. Życie z tymi zaanektowanymi ludźmi było jak życie wśród duchów, Ekscelencjo.
Pytałam, czy ktoś wie coś na temat mojej matki, siostry lub brata. Nikt nic nie wiedział. Przez trzy dni spacerowałam po ośrodku i przyglądałam się ciemnemu murowi gór, liczyłam chmury i próbowałam pogodzić się z tym, co stało się z naszym światem. Czwartego dnia wrócił po mnie Haunt.
Jego znamię kryła luźna chusta.
— Jestem Haunt — powiedział. — Rozmawialiśmy już wcześniej. Teraz rozpocznie się twoje szkolenie.
Zabrał mnie do trójkątnego budynku po drugiej stronie obozu — naszej sali lekcyjnej.
— Najpierw nasz język — powiedział, podając mi miedziany hełm zaprojektowany dla ludzi, pasujący na moją głowę. Żaden Ansaar nie byłby go w stanie nosić ze względu na grzebień. Włożyłam go i uderzył mnie strumień potężnej energii. Uczucie przypominające lodowe sztylety wbijające się w moje bębenki, wszystko wokół wirowało, jakby szalała zamieć. Krztusząc się i łapiąc powietrze przyłożyłam dłonie do głowy, aby zdjąć hełm, ale przykleił się do mnie jak druga skóra.
Hauntowi udało się zdjąć hełm.
— Teraz możemy nauczyć cię naszych słów — powiedział.
Zastanawiałam się, czy hełm nauczył mnie waszego języka w jedną chwilę. Jednakże nie, to co otrzymałam to sama zdolność nauki imperialnego. Wasz język różni się od naszego w tak wielu podstawowych kwestiach, Panie Wszystkiego, że nasze umysły muszą zostać wyregulowane, aby móc je pojąć. Niektóre koncepcje, takie jak dzielnik jednoczący, afiliaty dystrybucyjne, zmiennik i reduplikator oraz somatyczna faza gramatyczna, są dla nas kompletnie obce.
A jednak — jak widzisz, Władco Wszechświata — mówię teraz płynnie waszym językiem, dzięki miedzianemu hełmowi oraz cierpliwym i odpowiednim instrukcjom asystenta prokuratora Haunta.
Gdy umiałam już mówić w miarę sprawnie, nauczono mnie podstaw historii imperium, jego początków na świętym Haraarze oraz dziewięćdziesięciu tysięcy lat nieustannej ekspansji. Wyjaśnił silną potrzebę, jaką odczuwają Ansaarowie, związaną z wprowadzaniem porządku w chaosie wszechświata. Haunt pokazał mi także ogromne korzyści, jakie zyskują anektowane rasy dzięki związkom z Imperium. Mimo to nadal płakałam za naszą utraconą niezależnością, Wasza Wysokość.
Haunt zabrał mnie na wycieczkę niewielkim pojazdem grawitacyjnym, który wyniósł nas w pustkę otaczającą Ziemię. Okrążyliśmy moją planetę, przyglądając się najnowszemu światu Imperium. Patrzyłam z podziwem na niebiesko-zielone łono Ziemi, lśniące pola białego śniegu, rozległe pustkowia, lasy tak zielone, że wydawały się czarne oraz ogromne połacie ciemnego oceanu, który odbijał oślepiające promienie słońca.
Widziałam także zanikające zarysy dawnych miast, cieniste pozostałości i ruiny zatłoczonej, głośnej Ziemi z przeszłości.
— Powiedz mi, jak nazywały się te miasta — rozkazał mi Haunt. — Chcę sporządzić raport z historii planety w ostatnich 50000 lat. Wiemy już, że Ziemię pokrywały niegdyś wielkie miasta. Powiedz mi, które z nich to Londyn? Rzym? Nowy Jork? Znamy nazwy, ale nie znamy lokalizacji.
Oczywiście, Nowy Jork, Londyn i Rzym były dla mnie tylko nazwami, pozostałościami niespokojnej ery konfliktu i nieracjonalnej nienawiści, która poprzedziła spokój i radość naszego świata. Teraz, patrząc na zarysy miejsc, które były opuszczone od setek lat, ruiny autostrad i mostów, amfiteatrów i pomników, niewiele mogłam mu powiedzieć.
Przestudiowałam nasze archiwa i poznałam historię Ziemi, po czym przekazałam ją asystentowi prokuratora Hauntowi.
— Tu był Londyn, a tam Paryż, w kraju zwanym Francją. Widzisz tę pajęczą metalową wieżę. A ten szary budynek był katedrą, używaną do ceremonii religijnych. — Pokazałam mu egipskie piramidy, sterczące z piasku, nienaruszone przez obecny najazd, podobnie jak przez wcześniejsze. Znalazłam Wielki Mur Chiński, biegnący przez azjatycką pustynię. Następne pokazałam mu pozostałości innych miast, opowiadając, ilu ludzi żyło w poszczególnych aglomeracjach. Osiem milionów tutaj, dziewięć tu, piętnaście w tym na dole i dwadzieścia w mieście w dolinie pomiędzy dwoma wyniosłymi górami.
Przez większość czasu Haunt nie odzywał się. Jak bardzo chciałam, aby popatrzył na mnie i powiedział.
— Teraz widzę, że twoja Ziemia to coś znacznie więcej, niż kolejny mały świat!
Byłam wtedy naiwnym dzieckiem. Skąd miałam wiedzieć, że Ziemia była dwudziestą planetą, którą odwiedził asystent prokuratora Jjai Haunt, że pomógł w podboju co najmniej tuzina dużych, błyszczących światów, których osiągnięcia sprawiały, że Ziemia wydawała się dziecięcą zabawką? Cóż, Haunt był na tyle dobry, że starał się nie urazić mojej dumy. Znacznie później, gdy zaczęłam podróżować po Imperium, sama przekonałam się, czym jest prawdziwie wspaniała planeta. Było to jednak dużo później.
Pewnego dnia Haunt zabrał mnie na sam kraniec zasięgu naszego małego statku, aby pokazać mi, w jaki sposób Ansaarowie kontrolują zaanektowane światy. Znajdowaliśmy się w głębokiej pustce nad Ziemią. Wskazał mi lśniącą kulę wiszącą niedaleko na orbicie, która wydawała się być wielkości mojej pięści. Mogłam sięgnąć do niej manipulatorem i przyciągnąć do nas.
— To jest Vax — powiedział Haunt. — Zakłóca wszelkie pola elektryczne, które nie są naszym dziełem i blokuje łącza komunikacyjne.
Mogłam dostrzec białe spirale mocy Vaxu wydobywające się z kuli, kłębiące się w przestrzeni. Wydawało mi się, że słyszę śpiew urządzenia… śpiew ogromnej mocy, powolną pieśń dominacji.
— Na pewno pokazanie mi tego stanowi złamanie zasad bezpieczeństwa — powiedziałam. — Moglibyśmy ukraść jeden z waszych statków, przylecieć tu i zrzucić Vax z nieba.
Haunt wydawał się rozbawiony.
— Nie. Za tym Vaxem jest następny, a potem jeszcze jeden. Znajdują się w odległych miejscach, daleko poza zasięgiem takich statków. Nie udałoby się wam ich zlokalizować, a tym bardziej zniszczyć.
Wiedziałam, że była to prawda. Wiedziałam też, że Haunt zabrał mnie tutaj, aby pokazać daremność wszelkich prób zdrady i pełnię dominacji Ansaarów nad Ziemią.
Naprawdę polubiłam asystenta prokuratora Haunta. Jakie to dziwne, ziemska dziewczyna myśląca ciepło o jednym z najeźdźców. Może przesadzam, Wasza Wysokość, kiedy mówię, że lubiłam Haunta, że żywiłam wobec niego ciepłe uczucia. Stał się jednak dla mnie kimś w rodzaju przyjaciela, na tyle, na ile mógł się nim stać Ansaar.
Wiele mnie nauczył. Był także moim obrońcą.
Pozwól mi wyjaśnić, Panie. Powtórzyłam kilkakrotnie, że byłam wtedy naiwna, a jednym z objawów tej naiwności był fakt, że pozwoliłam zmienić siebie w zdrajczynię bez uświadomienia sobie tego.
Wiem, że ciężko ci postrzegać służbę dla Imperium jako zdradę. Jestem jednak członkiem zaanektowanej rasy, a my, mieszkańcy Ziemi, jesteśmy wyjątkowo dumni i uparci. Chociaż musieliśmy zaakceptować Aneksję, zawsze jej nienawidziliśmy. A jednak ja służyłam najeźdźcom.
Bez pomocy osób takich jak ja Ansaarowie mieliby ograniczony dostęp do danych, które pozwalały im zrozumieć podbite terytorium. Nasz język jest tak obcy dla Ansaarów, jak ansaarski dla nas, występują między nimi różnice na poziomie konceptualizacji. Tak więc Ansaarowie byli zmuszeni do korzystania z usług lokalnych przewodników, którzy byli w stanie objaśnić ziemską kulturę.