Выбрать главу

Nigdy nie zaznałam bardziej cudownej chwili, Panie, w całym moim życiu. Gdy szliśmy z powrotem do domu gościnnego, opowiadając sobie o wszystkim, co nam się przydarzyło od dnia Ciemności, Dźwięku i Głosu, Vann powiedział coś, co napełniło mnie grozą i przerażeniem, coś tak szalonego i mrocznego, że ledwo mogłam uwierzyć, że to powiedział. Słowa, wypowiedziane przez mojego brata, były zdradą stanu, Wasza Wysokość.

Ach, ale już czas skończyć na dziś, prawda, Wasza Wysokość? Tyle godzin poświęciłam na opisywanie cudów, że słowa mojego brata będę musiała przekazać ci jutro, podobnie jak moją reakcję na nie i dalszy ciąg wydarzeń. Tak więc musisz podarować mi kolejny dzień życia, jeśli chcesz usłyszeć ciąg dalszy. Jak będzie, Wasza Wysokość? Katowski pieniek, czy kolejny dzień i noc życia? Decyzja należy do ciebie, Panie Wszystkiego, Władco Wszechświata.

* * *

Imperator się uśmiechał.

— Nigdy nie skończysz tej opowieści, prawda, Laylah? Jeśli na to pozwolę, przeciągniesz ją na sto lat, a potem kolejne sto!

— Ale tyle mam do powiedzenia, Wasza Wysokość!

— Tak, i nalegasz, aby wszystko opowiedzieć. Ja tylko chciałem wiedzieć skąd pochodzisz, cóż, wiesz czego chciałem się dowiedzieć. Zamiast tego opowiadasz mi jedną rzecz za drugą.

— To wszystko część opowieści. Wszystko się ze sobą łączy. Przyznaję jednak, że nie spieszy mi się do zakończenia. Jeśli podarujesz mi jeszcze jedną noc lub może dwie, powinnam być w stanie… — spojrzała na niego ostro. — Lecz jeśli zaczęłam cię nudzić, może powinniśmy przestać w tym miejscu. Cierpliwość kata skończyła się dawno temu. Myślę, że teraz również Twoja. Bardzo dobrze. Nie będę przedłużać opowieści. Moja historia jest skończona. Żegnam cię na zawsze, Wasza Wysokość. Obyś panował w szczęściu przez siedem razy siedem tysięcy lat. — Zaczęła kreślić ansaarski znak błogosławieństwa, zarezerwowany dla idących na śmierć.

Imperator złapał jej rękę w połowie gestu i położył ją u jej boku.

— Nie — powiedział.

— Nie?

— Dzisiaj nie będzie żadnych egzekucji. A dziś w nocy posłucham dalszego ciągu. Obiecaj mi tylko jedną rzecz, Laylah!

— Mam obiecać, że skończę dziś w nocy?

— Tak, tak, tak.

Pokłoniła się i wykonała gest poddania.

— Zrobię, co w mojej mocy, Wasza Wysokość. Dzisiaj usłyszysz ostatnią część mojej historii. Tyle mogę obiecać ci całym moim sercem, Światło Kosmosu, Najwyższy Władco Miliona Słońc…

* * *

27 Bogan, 82 Cykl Dynastyczny

(15 sierpnia — tak myślę — 3001 AD)

Mam go! Dał się złapać, to wiem na pewno! Będzie siedział i słuchał mnie… i siedział… i słuchał… tak długo jak zechcę… tak długo, jak tego potrzebuję. Powiem szczerze, że mogłabym rozmawiać z nim wiecznie…

Dzienniki Laylah Wallis

11

To był środek nocy i ciężko było jej zabrać się do opowieści.

— Dzisiaj — ponaglił w końcu Imperator — powiedziałaś, że opowiesz, mi co usłyszałaś od brata w Costa Stambool i jaki efekt wywarło to na ciebie.

— Tak — nadal jednak wahała się, ponieważ to był najtrudniejszy moment ze wszystkich. Wszystko, co chciała dzisiaj powiedzieć, było dokładnie ułożone w jej głowie, lecz nagle, po raz pierwszy od przybycia, słowa nie chciały popłynąć.

Ciszę przerwał Imperator:

— Pozwól, że opowiem za Ciebie. Twój brat powiedział ci, że jest jednym z przywódców ruchu oporu i że doskonale wie, iż znasz język i kulturę Ansaarów i przyszedł prosić cię, abyś wyruszyła do Haraaru, dostała się do mojego pałacu, zdobyła moją przychylność dzięki swojemu niezwykłemu urokowi… i zamordowała mnie.

Powiedział to cichym głosem, lecz jego słowa uderzyły ją jak młot. Siedziała bez ruchu, oszołomiona, zagubiona w panice.

— Czyż nie tak, Laylah? — uśmiechał się. — Mów. Czy straciłaś swój głos?

Z trudem odpowiedziała.

— O tym wszystkim chciałam ci opowiedzieć dziś w nocy, to prawda. Skąd jednak to wiesz?

— Z twojego dziennika, oczywiście.

— Mojego dziennika? Jak mogłeś przeczytać mój dziennik? Jest napisany po angielsku!

— Który jest podstawowym językiem Ziemi. Ziemia jest światem imperialnym — nadal mówił łagodnym tonem. Jego głos nie był głosem Imperatora. — Czy myślisz, że zaanektowalibyśmy świat, nie ucząc się jego języka? Gdy spałaś, nasz ekspert zakradł się do pokoju i przeczytał twój mały notatnik. Powiedz mi jednak, Laylah — czy zabiłabyś mnie?

— Nie. Nigdy. Nigdy! — Drżała. Ledwie była w stanie formować słowa.

— Wierzę ci — powiedział, a jego ton wydawał się szczery. — Jednak właśnie po to przybyłaś na Haraar. Czy to dlatego, że wydaję ci się fascynujący? Dlatego, że się we mnie zakochałaś? — Bawił się nią znowu, jak lew swoją zdobyczą. — Czy też dlatego, że uznałaś, że zabicie mnie nie ma sensu?

— Z wszystkich tych powodów — powiedziała, jej głos odzyskał część siły — zabicie cię nie miałoby sensu. Imperium przetrwało śmierć setek Imperatorów i będzie trwać niezależnie od tego, kto będzie zasiadać na tronie. Dlaczego jednak mielibyśmy o tym dyskutować? Gra skończona, Wasza Wysokość. Przywołaj swojego kata.

— Jeszcze nie. Najpierw druga część. Czy naprawdę się we mnie zakochałaś? W największym wrogu swojej rasy?

Jej spojrzenie stwardniało. Nie była w stanie spojrzeć mu w oczy.

— Przyznaję, że jestem tobą zafascynowana. To nie do końca to samo, co miłość.

— Zgadzam się. Ja również odczuwam fascynację. Wiesz o tym, prawda? Z jakiego innego powodu miałbym ciebie słuchać, noc po nocy, podczas gdy mam tyle rzeczy do zrobienia? Urocza maula, która ryzykuje swoje życie, aby dostać się na Haraar, której udaje się wygadać sobie drogę do pałacu, która opowiada mu historyjki o jej świecie, które trzymały go w swojej mocy noc za nocą…

— Grałam w niebezpieczną grę i przegrałam — przestała się trząść. Czuła się spokojna. — Czy możemy zakończyć tę małą sesję teraz? Nie chcę już przedłużać naszych rozmów.

— Za to ja chcę, Laylah. Co powiedziałabyś, gdybym zaofiarował ci wolność Ziemi? Wolność od rządów Ansaarów?

Wciągnęła głęboko powietrze. Po raz kolejny złapał ją nieprzygotowaną.

— Wolność… Ziemi?

— Jako autonomicznego świata Imperium. Koniec z okupacją ansaarską, swoboda podróży w Przestrzeni Imperialnej dla mieszkańców Ziemi. Jestem w stanie to załatwić. Widziałem w twoim notatniku takie wersy, pióra jednego z waszych starożytnych poetów: „Tytuły to cienie, korony to pusty ciężar. Końcem królów jest dobro poddanych”. W to właśnie wierzę, Laylah. Dobro poddanych. Wiesz, że nie jestem tyranem. Uwolnię twój mały świat.

— To paskudny żart. Bardzo okrutnie ze mnie żartujesz.

— Nie żartuję. Wolność Ziemi należy do ciebie, Laylah. — Po chwili dodał: — Jako prezent ślubny, oczywiście. — Jego ansaarska dłoń sięgnęła po jej rękę. — Napisałaś „Powiem szczerze, że mogłabym rozmawiać z nim wiecznie…”. Oferuję ci taką możliwość. Fascynujesz mnie aż do punktu zakochania, Laylah. Proszę cię, abyś została jedną z moich ukochanych głównych żon.

Kiedy była w stanie ponownie się odezwać, zapytała:

— Jedną z ilu, jeśli można spytać.

— Byłabyś szóstą.

— Ach. Szóstą. — Minęły już szok i zdziwienie, była niemal spokojna. W przeciwieństwie do Imperatora. Jego oczy były schowane, pionowe źrenice ledwo widoczne. — Ukochana żona numer sześć! Cóż za dziwny los dla cichej dziewczyny z Ziemi! — Rozmyślała nad tym przez chwilę, podczas gdy on patrzył na nią niecierpliwie, zaplatając i rozplatając palce. — Cóż, myślę, że możemy to omówić, Wasza Wysokość. Tak. Możemy to omówić w najbliższych dniach.