„Kreda: 80 000 000 lat.”
Obok na ławce ustawione były trzy mniejsze kominki z etykietami: „Piaskowiec devoński: 290 000 000 lat”, „Asfalt: 20 lat”, „Polichlorek winylu: 6 miesięcy”.
— Czy widzi pani te wilgotne białe dyski na płatkach? — zapytał Powers podchodząc do Comy. — W jakimś stopniu regulują one metabolizm rośliny. Roślina dosłownie widzi czas. Czym starsze otoczenie, tym powolniejszy metabolizm. W kontakcie z kominkiem asfaltowym jej roczny cykl rozwojowy trwa tydzień, w kontakcie z PCV dwie godziny jedynie.
— Widzi czas — powtórzyła Coma. Spojrzała na Powersa, przygryzając w zamyśleniu dolną wargę. — To nie do uwierzenia. Czy to są stworzenia przyszłości?
— Nie wiem — powiedział Powers. — Ale jeśli tak, to ich świat będzie monstrualnie surrealistyczny.
3
Powrócił do biurka, wyjął dwie filiżanki z szuflady, nalał w nie kawy i zgasił maszynkę.
— Niektórzy twierdzą, że organizmy posiadające milczącą parę genów są zwiastunami jakiegoś powszechnego dźwignięcia się krzywej ewolucyjnej, że milczące geny są czymś w rodzaju kodu, posłannictwa, które my, niższe organizmy, nosimy w sobie na użytek wyższych mających po nas nadejść. Być może kod ten odkryliśmy zbyt wcześnie — powiedział Powers.
— Co pan przez to rozumie?
— Albowiem wnioskując ze śmierci Whitby’ego doświadczenia dokonane tu w laboratorium nie skończyły się fortunnie. Każdy, dosłownie każdy z naświetlonych przez niego organizmów wszedł w fazę zupełnie nieskoordynowanego rozwoju, tworząc wysoce wyspecjalizowane narządy zmysłowe, których sensu nie możemy nawet odgadnąć. Następstwa tego rozwoju są katastrofalne — anemon dosłownie rozpryśnie się w kawałki, drosophilie pożrą się nawzajem, i tak dalej. Czy przyszłość zawarta w tych roślinach i zwierzętach kiedyś się spełni, a może jest to z naszej strony jedynie ekstrapolacja — któż może przewidzieć? Niekiedy wydaje mi się, że te nowo utworzone narządy zmysłowe są jedynie parodią planowanej realizacji. Okazy, które pani tu widzi, są dopiero we wczesnej fazie drugiego cyklu rozwojowego. W miarę upływu czasu wygląd ich będzie coraz bardziej dziwaczny i niewyobrażalny.
Coma pochyliła głowę. — Tak, ale czym jest ogród zoologiczny bez nadzorcy? Co czeka człowieka?
Powers wzruszył ramionami. — Mniej więcej jeden człowiek na sto tysięcy jest w posiadaniu milczącej pary genów. Może pani je ma, może ja? Nikt jeszcze nie odważył poddać się totalnemu naświetleniu. Pomijając już fakt, że byłoby to równoznaczne z samobójstwem, doświadczenia, których rezultaty tu widzimy, wskazują, że to samobójstwo byłoby okrutne i. gwałtowne.
Napił się kawy, czując się nagle ogromnie zmęczony i znudzony. Streszczanie rezultatów wieloletniej pracy bardzo go znużyło.
Dziewczyna pochyliła się ku niemu.
— Wygląda pan bardzo blado — powiedziała z troską. — Nie sypia pan dobrze?
Powers zmusił się do śmiechu.
— Za dobrze — powiedział. — Spanie nie sprawia mi absolutnie żadnej trudności.
— Ach, gdyby to można było powiedzieć o Kaldrenie — powiedziała Coma. — Sypia za mało, co noc go słyszę, jak chodzi po pokoju. Jednak to chyba lepiej niż być nieuleczalnym. Czy nie sądzi pan, że warto byłoby zastosować metodę naświetlenia w stosunku do pacjentów śpiących w klinice? Może by ich to obudziło, zanim przyjdzie koniec. Może właśnie któryś z nich jest nosicielem tych milczących genów?
— Każdy z nich je ma — powiedział Powers. — Te dwa zjawiska w istocie pozostają z sobą w ścisłym związku. — Był już teraz ogromnie zmęczony i zastanawiał się, czy nie poprosić dziewczyny, by zostawiła go samego. Potem jednak przeszedł na drugą stronę biurka i wyciągnął spod niego magnetofon. Włączywszy go, przewinął taśmę i wyregulował siłę głosu.
— Często ze sobą o tym rozmawialiśmy, Whitby i ja — powiedział. — W końcowej fazie tych rozmów zacząłem je nagrywać. Whitby był wielkim biologiem, więc posłuchajmy, co on sam w tej sprawie miał do powiedzenia. To właśnie jest sednem rzeczy. — Nacisnął klawisz i dodał: — Odtwarzałem to już z tysiąc razy, więc taśma jest nieco zniszczona.
Głos starszego mężczyzny, ostry i poirytowany, górował nad zakłóceniami i Coma bez trudu rozróżniła słowa.
WHITBY: …na miłość boską, Robercie, spójrz na statystyki FAO. Pomimo pięcioprocentowego wzrostu wydajności z akra, w ciągu ostatnich piętnastu lat, światowa produkcja pszenicy maleje prawie o dwa procenty. Ta sama historia powtarza się ad nauseam. Dotyczy to wszystkich innych produktów — roślin korzennych i zbożowych, mleka i nabiału, paszy zwierzęcej wszystko spada. Porównaj to z całą masą zjawisk równoległych — od zmian w dziedzinie szlaków migracyjnych do przedłużających się z roku na rok okresów zimowania u zwierząt — i zobaczysz, że ogólna prawidłowość jest nieodwracalna.
POWERS: Przyrost naturalny w Europie i Ameryce Północnej nie wykazuje żadnej zniżki…
WHITBY: Oczywiście że nie, ale o tym już mówiłem. Minie sto lat, zanim taki ułamkowy spadek w płodności wywrze jakiś wpływ na obszarach, gdzie powszechna kontrola urodzeń tworzy sztuczny rezerwuar. Popatrz na kraje Dalekiego Wschodu, a szczególnie na te, gdzie śmiertelność wśród niemowląt utrzymuje się wciąż na tym samym poziomie. Ludność Sumatry na przykład wykazuje spadek powyżej piętnastu procent w okresie ostatnich dwudziestu lat. Jest to statystycznie znaczący spadek! Czy zdajesz sobie sprawę, że jeszcze dwadzieścia czy trzydzieści lat temu wyznawcy neomaltuzjanizmu krzyczeli o „eksplozji” w przyroście naturalnym. Okazuje się, że nie jest to eksplozja, lecz implozja. Dodatkowym czynnikiem jest…
W tym miejscu taśma była widocznie przecięta i sklejona. Whitby bardziej już spokojnym głosem mówił:
…tak po prostu, bo mnie to interesuje, powiedz mi, jak długo sypiasz w nocy?
POWERS: Nie wiem dokładnie. Około ośmiu godzin.
WHITBY: Przysłowiowe osiem godzin. Zapytaj kogokolwiek, ile czasu zabiera mu spanie, a odpowie automatycznie: osiem godzin. W rzeczywistości sypia około dziesięciu godzin, podobnie jak większość ludzi. Niejednokrotnie sprawdziłem to na sobie. Ja sypiam około jedenastu godzin. A jeszcze trzydzieści lat temu ludzie poświęcali na sen nie więcej niż osiem godzin, a wiek wcześniej sześć czy siedem. W swoich „Żywotach” Yasari pisze, że Michał Anioł spał nie dłużej niż cztery czy pięć godzin na dobę, malując przez cały dzień, i to w wieku osiemdziesięciu lat, a potem jeszcze pracował po nocach przy stole anatomicznym z lampą zawieszoną nad czołem. Teraz uważamy to za coś dziwnego, ale współcześni nic w tym niezwykłego nie widzieli. Jak sądzisz, w jaki sposób starożytni, od Platona do Szekspira, od Arystotelesa do Tomasza z Akwinu, osiągnąć mogli aż tyle w ciągu swego życia? Ponieważ mieli sześć czy siedem dodatkowych godzin czasu na dobę. Oczywiście poza elementem czasu mamy niższy stopień metaboliczny. Dodatkowy czynnik, którego nikt nie bierze pod uwagę.
POWERS: Można by przypuszczać, że ten przedłużający się okres snu jest formą wyrównania, jakąś masową próba ucieczki od ogromnego stressu życia miejskiego pod koniec dwudziestego wieku.
WHITBY: Można by, ale byłby to błąd. Jest to bowiem po prostu problem biochemiczny. Templety kwasu rybonukleinowego, które otwierają łańcuch proteinowy w każdym żywym organizmie, są zużyte, a matryce, które określają protoplazmatyczne właściwości — zniekształcają się. I nic dziwnego, jeśli się zważy, że pracują niezmiennie od około miliarda lat. Najwyższy czas na remont kapitalny. W tym samym stopniu, w jakim ograniczony czasem jest żywot każdego organizmu, żywot kolonu drożdżowej lub każdego innego gatunku, w ten sam sposób ograniczony czasem jest żywot całego świata organicznego. Przyjmowano zawsze, że krzywa ewolucyjna biegnie w górę, choć w rzeczywistości szczyt swój już dawno osiągnęła i teraz biegnie w dół, ku powszechnemu biologicznemu końcowi. Jest to, przyznaję, przerażająca i jak na razie trudna do przyjęcia wizja przyszłości, ale jest to wizja jedynie prawdziwa. Za pół miliona lat nasi potomkowie, których dzisiaj wyobrażamy sobie jako wielomózgowe istoty wędrujące wśród gwiazd, będą prawdopodobnie nagimi dzikusami o zarośniętych czołach, biegającymi po tym szpitalu z wyciem, zupełnie jak człowiek neolityczny uchwycony w makabryczną inwersję czasu. Wierz mi, żal mi ich, tak samo, jak żal mi siebie samego. Moje całkowite fiasko, absolutny brak prawa do jakiegokolwiek moralnego czy biologicznego bytu, zawarty jest już teraz w każdej komórce mojego ciała…