Wyciągnąłem słownik cytatów, który automatycznie otworzył się na dobrze znanej stronicy. Samuel Johnson powiedział „To, co zostało napisane bez wysiłku, czytamy zazwyczaj bez przyjemności”. Zaś Lord Byron napisał „Ach, gdybym władał sztuką łatwego pisania, które równie łatwo dałoby się czytać”. Moje ulubione określenie pochodzi z opowiadania Ringa Lardnera „Pamiętnik Caddy”: „Pisanie to mordęga”.
— A co w takim razie z samograjem, opowiadaniem, które samo się pisze?
— Zdarzyło mi się to tylko raz, kiedy pisałem scenariusz dla Jimmy Meltona. Zbliżało się Święto Dziękczynienia i zaangażowano już wielką Josephinę Hull jako gwiazdę wieczoru. Musiałem napisać dla niej scenariusz, a nie miałem żadnego pomysłu. Zmarnowałem sześć dni i ogarniała mnie coraz większa rozpacz.
W nocy przed ostatecznym terminem oddania pracy nie mogłem zasnąć; nigdy dotychczas nie nawaliłem i dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Nad ranem zapadłem w drzemkę i, słowo daję, przyśnił mi się kompletny scenariusz; akcja, postacie, konflikt, kulminacja i rozwiązanie. Wstałem i niczym lunatyk podbiegłem do maszyny w obawie, że jeśli cokolwiek odwróci moją uwagę, cała historia ucieknie mi z głowy. Rzecz napisała się sama w ciągu trzech godzin.
— No więc? Czyż nie zostało to napisane bez wysiłku?
— A co z tymi sześcioma dniami męczarni, bez których nie byłoby scenariusza? Czy to nie był wysiłek?
— Musi pan jednak mieć coś do tej antologii.
— Nie mam nic. Tak prawdę mówiąc moje najlepsze utwory są jeszcze tylko notatkami w brulionie. Niestety mam tę przeklętą pewność, że i one przyniosą mi rozczarowanie, gdy tylko przybiorą formę opowiadań.
— No dobrze — uśmiechnął się wydawca. — W takim razie niech pan wybierze coś z tych notatek i damy je zamiast opowiadania.
Tak więc przejrzałem ciężki, oprawny w skórę notatnik, który prowadzę od dwudziestu lat, i wybrałem z niego kilka fragmentów, pomysłów i ciekawostek. Podaję je dokładnie w tej samej postaci, w jakiej zostały zapisane podczas tych dwudziestu lat. Niektóre z nich są beznadziejnie przestarzałe, inne wytrzymały próbę czasu. Wiele pomysłów zostało wykorzystanych przez innych autorów, co nasuwa pewne interesujące spostrzeżenia.
Otóż są pomysły, które wiszą w powietrzu i przychodzą do głowy różnym ludziom jednocześnie i niezależnie od siebie. Dlatego też na przykład historycy do dzisiaj spierają się o to, kto wynalazł druk za pomocą ruchomych czcionek, teleskop czy kinematograf. W Hollywood, bardzo często mają do czynienia z tym fenomenem. Nagle autorzy z całego kraju nadsyłają jednocześnie podobne pomysły scenariuszy.
Prawda polega na tym, że sam pomysł jest stosunkowo mało ważny; wszystko zależy od pisarza, który go weźmie na warsztat. Identyczny pomysł pod piórem różnych pisarzy przybiera formę zupełnie różnych opowiadań i dlatego zawodowcy są tylko pozornie tak hojni, jakby się to mogło wydawać, kiedy opowiadają o swoich pomysłach i projektach. Zdają sobie z tego sprawę. To tylko amator skarży się, że mu „ukradziono pomysł”.
Oto więc garść pomysłów z mojego prywatnego świata fantastyki naukowej. Wszystkie z nich, niezależnie od tego, czy zostały potem wykorzystane przez innych autorów, były swego czasu moimi oryginalnymi pomysłami i pozostaną moimi najlepszymi opowiadaniami tak długo, dopóki będą bezpiecznie schowane w moim notatniku.
Odruch oddechowy nie występuje u noworodka samoczynnie. Dlatego daje się klapsa świeżo urodzonemu niemowlęciu. Dzieci, które nie reagują na klapsa krzykiem, umierają z uduszenia. Załóżmy jako temat do opowiadania science fiction, że niemowlę nie zaczyna oddychać, a mimo to żyje.
Czy pamiętacie historię studentki z Bryn Mawr, którą przyprowadzono na oddział fizjologii? Nie oddychała rytmicznie jak inni ludzie; po prostu wzdychała mniej więcej raz na minutę. Jak mi wyjaśnił jeden z moich profesorów, robiła właściwie to samo, co my wszyscy. Tyle że my poruszamy zużyte powietrze płytkimi oddechami, kiedy zaś nasz organizm odczuje brak tlenu, robimy głęboki wdech. U tej dziewczyny automatyzm oddechowy nigdy się nie uformował.
Zobacz u Rabelaisa str. 125. Pomysł zmian ewolucyjnych w wyniku zmian klimatycznych na Ziemi. W świecie pozbawionym wiatru i wody ptaki chodzą i ryby pełzają. Jakie zmiany klimatyczne mogą przeobrazić nasz sposób myślenia?
Opowiedzieć historię z punktu widzenia maszyny liczącej.
Wybraniec Fortuny. A jeśli powodzenie zależy od Eteru albo plam na Słońcu?
Opowiadanie o przemytnikach pogody.
Musi istnieć miejsce, do którego można przyjechać i przypomnieć sobie wszystko to, co nam się nigdy nie przydarzyło.
Opowieść kryminalna osadzona w przyszłości, gdzie zbrodnia nie istnieje, ponieważ policja wyposażona w maszyny czasu może w każdej chwili wyprawić się w przeszłość i zdobyć dowody niezbędne do skazania przestępcy.
(Pamiętam, że wspomniałem o tym Horacemu Goldowi z Galaxy Magazine. Powiedział, że trick z maszyną czasu jest ograny, ale namawiał mnie do napisania przyszłościowego kryminału, w którym zbrodnia byłaby utrudniona z innych, bardziej oryginalnych przyczyn. W ten sposób powstała powieść The Demolished Man.)
Miasto, które kusi człowieka mirażami. Trafia do niego podczas długiej, samotnej wędrówki. Spotyka uroczych ludzi i przeżywa niewiarygodne, zagadkowe przygody, aż wreszcie uświadamia sobie, że wszystkie te tajemnicze perypetie mają jeden ceclass="underline" zatrzymać go w mieście. Jest to miasto wymarłe, miasto — duch, tęskniące za żywymi mieszkańcami.
(W kilka lat później Lerner i Loewe wykorzystali nieco podobny pomysł w swoim uroczym musicalu „Brigadoon”.)
Magazyn życzeń, podobny do sklepu wysyłkowego w bajkowym świecie, gdzie wszystkie życzenia są przyjmowane, segregowane i spełniane, jeśli mają daną rzecz na składzie 1 a klient jest wypłacalny. Katalog wysyłkowy takiej firmy musiałby być przyjemną lekturą.
Człowiek, który wykupuje od ludzi wszelkie prawa do ich snów.
(Wydaje mi się, że Truman Capote użył kiedyś podobnego pomysłu.)
Małe kopczyki półszlachetnych kamieni wyznaczają czasem miejsca śmierci wielkich wymarłych ptaków. Moa nosił w żołądku kamienie, podobnie jak dzisiejsze kury, aby lepiej rozcierać pokarm. Ponieważ odżywiał się bardzo twardymi łodygami, potrzebował odpowiednio twardszych kamieni. Co za tym idzie, połykał kwarce, krzemienie, chalcedony i jaspisy. Lub może raczej połykał różne kamienie, ale bardziej miękkie ulegały rozpuszczeniu a twardsze pozostawały. Znajdowano je w postaci kopczyków zaokrąglonych kamieni. o średnicy około dwóch cali i o wadze około dwóch uncji. To samo dotyczy skamieniałych resztek dinozaurów.
Bohater w dziwny sposób wchodzi w posiadanie książki, której lektura, jak go ostrzegają, kończy się fatalnie. Wszyscy, którzy ją czytali przed nim, znikli bez śladu. Nasz bohater zaczyna ją jednak czytać, spodziewając się czegoś tajemnego i niezwykłego. Okazuje się jednak, że jest to bardzo nudna seria nieciekawych biografii nieznanych ludzi. I nagle w ostatnim rozdziale odnajduje swoją własną biografię. On też wpadł do książki.
(Wydawca tej antologii powiedział mi, że bardzo podobny pomysł został znakomicie rozegrany przez Jamesa Blisha w jego „Księdze Zmarłych”.)
Napisać opowiadanie o człowieku, który stara się uciec ze szpitala albo domu wariatów… Słyszymy zgrzyt piłki o żelazne kraty… Pracuje początkowo ukradkiem, potem coraz głośniej, aż nagle zdaje sobie sprawę, że wszyscy wkoło wiedzą, co on robi i spokojnie ignorują jego wysiłki. Dlaczego?