Выбрать главу

To przynajmniej zgadzało się z historią Potterleya i uśmierzyło nieco podejrzenia Fostera. Mimo to czuł, że byłoby znacznie mądrzej i bezpieczniej, gdyby zaniechał tej sprawy w zarodku.

Naukowiec nie powinien być zbytnio ciekawy, myślał niezadowolony z siebie. To bardzo niebezpieczna cecha.

Po kolacji Potterley zaprowadził go do swego gabinetu. Foster stanął w progu jak wryty — ściany pokoju były dosłownie od góry do dołu zastawione książkami.

Nie mikrofilmami, co byłoby normalne. Oczywiście, znajdowały się tam i mikrofilmy, ale ilość ich była znikoma w porównaniu z ilością normalnie drukowanych książek. Zaniepokoił się. Po co trzymać tyle książek w mieszkaniu, jeśli bez trudu można wypożyczyć mikrofilm z Biblioteki Uniwersyteckiej lub w najgorszym razie z Biblioteki Kongresu.

Taka biblioteka domowa kryła w sobie element tajemnicy. Pachniało to intelektualną anarchią. Dziwne, ale ta ostatnia myśl go uspokoiła. Chętniej widziałby w Potterleyu autentycznego anarchistę, niż grającego komedię płatnego prowokatora.

Odtąd godziny zaczęły płynąć szybko, a rozmowa stawała się coraz bardziej zadziwiająca.

— Otóż — mówił doktor Potterley jasnym spokojnym głosem — szło mi o znalezienie, o ile to możliwe, człowieka, który stosował już chronoskopię w swojej pracy. Oczywiście nie mogłem pytać otwarcie, ponieważ są to badania nielegalne.

— No tak — powiedział sucho Foster. Był trochę zaskoczony, że taki drobiazg mógł go powstrzymać.

— Używałem metod pośrednich…

Rzeczywiście. Foster zdumiał się masą listów dotyczących nie rozstrzygniętych zagadnień starożytnej kultury śródziemnomorskiej, w których to listach historyk raz po raz przemycał zdawkowe uwagi: „Ponieważ jednak nie stosowałem nigdy chronoskopii…”, lub: „W oczekiwaniu na załatwienie mojej prośby o dane chronoskopowe, co wygląda w tej chwili raczej mało prawdopodobnie…”

— Teraz nie dopytuję się na ślepo — ciągnął Potterley. — Instytut Chronoskopii wydaje co miesiąc broszurę, w której publikowane są prace dotyczące przeszłości określonej przy pomocy wejrzenia wstecznego. Ot, jedna lub dwie pozycje. Przede wszystkim poruszyła mnie błahość większości tych prac, ich nijakość. Dlaczegóż one miałyby mieć pierwszeństwo przed moimi? Napisałem więc do osób, które jak należało przypuszczać zajmowały się badaniami w kierunkach opisanych w broszurze. Żadna z nich nie używała chronoskopu. Prześledźmy teraz sprawę punkt po punkcie.

* * *

Foster, któremu już kręciło się w głowie od tej masy skrupulatnie zebranych przez Potterleya szczegółów, zapytał:

— Ale dlaczego?

— Nie wiem — odparł Potterley — mam jednak na ten temat pewną teorię. Chronoskop został wynaleziony przez Sterbinskiego — widzi pan, tyle wiem — i szeroko rozreklamowany. Następnie rząd przejął wynalazek i zabronił dalszych badań oraz jakiegokolwiek wykorzystania przyrządu. Ale w tej sytuacji ludzie mogliby zainteresować się, dlaczego nie jest wykorzystywany. Ciekawość jest wadą, doktorze Foster.

Owszem, zgodził się w duchu fizyk.

— A teraz proszę sobie wyobrazić skutki udawania — ciągnął Potterley — że chronoskop jest wykorzystywany. Przestałoby to być czymś tajemniczym, stałoby się rzeczą codzienną. Nie byłoby dłużej stosownym obiektem dla legalnej ciekawości, ani też atrakcyjnym obiektem dla ciekawości nielegalnej.

— Pan jednak był ciekawy — zauważył Foster.

Potterley zniecierpliwił się.

— Mój przypadek to coś zupełnie innego — powiedział opryskliwie. — To musi być zrobione i nie pogodzą się ze śmiesznym sposobem, w jaki mnie stale zbywają.

Ciekawy i trochę paranoik, myślał Foster ponuro.

Paranoik czy nie, a jednak czegoś dopiął. Foster nie mógł już dłużej zaprzeczać, że jeśli chodzi o neutrinikę, dzieją się dość dziwne rzeczy.

Ale czego szuka Potterley? Ta myśl nie dawała Fosterowi spokoju. Jeśli nie usiłował poddać próbie jego etyki, to czego chciał?

Zaczął logicznie dopasowywać fakty. Powiedzmy, że intelektualny anarchista z domieszką paranoi chce użyć chronoskopu, a jest przekonany, że władze będą mu w tym przeszkadzać. Jak wtedy postąpi?

Przypuśćmy, że to byłbym ja. Cóż bym zrobił?

— A może chronoskop w ogóle nie istnieje? — powiedział cedząc słowo po słowie.

Potterley drgnął. Jego stoicki spokój jakby z lekka został zachwiany. W ułamku sekundy Foster dostrzegł coś, co na pewno nie było spokojem.

Historyk zdołał jednak zachować równowagę i rzekł:

— To niemożliwe, chronoskop musi istnieć.

— Dlaczego? Czy pan go widział? Albo ja? Być może tu znajdziemy wytłumaczenie wszystkiego. Czy strzegą tak przemyślnie chronoskopu, który mają? Może go w ogóle nie mają.

— Przecież Sterbinski żył. Zbudował chronoskop. To jest fakt.

— Książki tak podają — powiedział zimno Foster.

— Niech pan posłucha — Potterley chwycił Fostera za rękaw marynarki. — Potrzebuję chronoskopu. Muszę go mieć! Niech mi pan nie opowiada, że on nie istnieje! Najważniejsze dla nas jest zgłębienie na tyle neutriniki, aby móc…

Wyprostował się.

Foster wyswobodził rękaw. Nie czekał już na zakończenie zdania. Dopowiedział sam:

— Skonstruować własny?

Potterley miał kwaśną minę, jakby wolał nie nazywać rzeczy po imieniu. Niemniej zapytał:

— A czemuż by nie?

— Ponieważ jest to niemożliwe — odrzekł Foster. — Jeśli wierzyć temu, co przeczytałem, skonstruowanie chronoskopu zajęło Sterbinskiemu dwadzieścia lat i kosztowało łącznie kilka milionów z różnych dotacji. Czy wydaje się panu, że zdołamy to powtórzyć nielegalnie? Załóżmy, że mamy czas, którego nie mamy, załóżmy, że jestem w stanie nauczyć się z książek dostatecznie dużo, w co wątpię — gdzie zdobędziemy pieniądze i odpowiedni sprzęt? Na miły Bóg, chronoskop wypełniłby przypuszczalnie pięciopiętrowy budynek!

— A więc nie pomoże mi pan?

— Coś panu powiem. Widzę tylko jeden sposób.

— A mianowicie? — spytał skwapliwie Potterley.

— Mniejsza z tym. Nieważne. Możliwe, że będę w stanie dowiedzieć się dostatecznie dużo, aby poinformować pana, czy rząd rozmyślnie nie pozwala na badania za pomocą chronoskopu. Możliwe, że potwierdzę dowody, które pan już posiada, albo też wykażę ich nieprawdziwość. Nie wiem, jaki to panu przyniesie pożytek w obydwu przypadkach, ale to wszystko, co mogę zrobić. To jest granica, której nie przekroczę.

* * *

Foster pożegnał się i wyszedł, a Potterley, zły na siebie, stał patrząc za nim. Jak mógł być tak nierozważny i pozwolić, aby tamten odgadł, że myśli on o budowie chronoskopu?! To było stanowczo przedwczesne.

Ale z drugiej strony, dlaczego ten młody głupiec wyskoczył z przypuszczeniem, że chronoskop w ogóle nie istnieje?

Musi istnieć. Musi. Po cóż twierdzić, że nie istnieje?

I dlaczego nie można by zbudować drugiego? W ciągu tych pięćdziesięciu lat od wynalazku Sterbinskiego nauka zrobiła ogromny postęp. A wiedza jest wszystkim, czego potrzebują.

Niechże więc młody człowiek gromadzi wiadomości, niech sądzi, że do tego ograniczy się jego rola. Gdy wstępuje się na drogę anarchii — nie ma ograniczeń. Gdyby nawet nie popychał go naprzód impuls tkwiący w nim samym, już pierwsze kroki byłyby wystarczającym błędem, aby pociągnąć za sobą dalsze. Potterley był absolutnie pewny, że nie zawaha się użyć szantażu.