Выбрать главу

Po odejściu Galperta, Hestler wietrzył namiot przez dalsze dziesięć minut, stojąc z kamienną twarzą, założonymi rękami i wzrokiem utkwionym w plecy Pierwszego z Przodu. Ojciec opowiedział mu różna rzeczy o Pierwszym z Przodu. Dawno temu, kiedy jeszcze obaj byli młodymi ludźmi przy samym końcu kolejki, był to niczego sobie facet. Zawsze żartował z kobietami w kolejce i proponował im odstąpienie miejsca pod pewnymi warunkami. Niewiele dzisiaj z tego pozostało. Po prostu bezbarwny stary człowiek w znoszonej kurtce skórzanej, wyczekujący w ogonku. Ale, pomyślał Hestler, on sam był szczęściarzem. Przejął miejsce po ojcu, kiedy ojciec dostał zawału. Przeskok o dwadzieścia jeden tysięcy dwieście dziewięćdziesiąt cztery miejsca. Niewielu młodym ludziom tak się powiodło. Co prawda nie był już taki młody, spędził swój czas w kolejce i właściwie należał mu się odpoczynek.

I teraz, może już za parę godzin znajdzie się na samym początku kolejki. Dotknął zamkniętej kasety, w której znajdowały się papiery ojca i naturalnie jego, Custera i dzieci — było tam wszystko. Za parę godzin, jeżeli ogonek będzie się nadal posuwać, będzie mógł odpocząć, wycofać się, zostawić dzieci, które miały własne miejsce w kolejce.

Niech same sobie dają radę, jak ich ojciec, który dotarł do czoła kolejki przed skończeniem czterdziestego piątego roku życia!

Wewnątrz namiotu było gorąco i duszno. Hestler ściągnął płaszcz i przysiadł w krótkim hamaku. Nie była to zapewne najdogodniejsza pozycja na świecie, ale za to w pełni dostosowana do przepisów kolejkowych, według których przynajmniej jedna noga ma być na ziemi przez cały czas, głowa zaś winna znajdować się powyżej pasa.

Hestler przypomniał sobie wydarzenie sprzed lat, kiedy jakiś nieszczęśnik bez namiotu zasnął na stojący. Stał z zamkniętymi oczami i zgiętymi kolanami i powoli osuwał się w kucki, następnie pomału się podnosił, mrugał oczami i z powrotem zasypiał. W górę i na dół, w górę i na dół. Przez godzinę go obserwowali. Wreszcie głowa opadła mu poniżej pasa. Wtedy wypchnięto go z kolejki, szeregi się zwarły. Ach, kiedyś w kolejce coś się działo, nie tak jak dzisiaj. Za dużo było do stracenia, nie można było sobie pozwolić na lekkomyślność.

Przed samym zmierzchem kolejka przesunęła się do przodu. Jeszcze trzech przed nim. Serce Hestlera zabiło mocniej.

Było ciemno, kiedy usłyszał szept:

— Czwarty z Przodu.

Hestler zerwał się całkowicie obudzony. Zamrugał zastanawiając się, czy ten głos mu się nie śnił.

— Czwarty z Przodu! — rozległ się ponownie syk. Hestler odsunął zasłonę, ale nic nie zobaczył. Cofnął głowę i wówczas ujrzał wymiętą twarz i wyłupiaste oczy Czwartego z Tyłu, który zaglądał przez otwór wentylacyjny na końcu namiotu.

— Musi mi pan pomóc — powiedział mały człowiek. — Pan widział, co się stało, może pan złożyć oświadczenie, że mnie oszukano, że…

— Słuchaj pan, co pan robi poza kolejką? — przerwał mu Hestler. — Czemu nie zajmie pan sobie nowego miejsca?

— Ja… ja nie mogę się z tym pogodzić — powiedział załamanym głosem Czwarty z Tyłu. — Moja żona, dzieci, wszyscy na mnie liczą.

— Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej.

— Przysięgam, że nie mogłem nic na to poradzić. To było tak nagle i…

— Stracił pan miejsce, a ja nic panu nie pomogę.

— Jeżeli będę musiał zaczynać od początku, to będę miał siedemdziesiątkę, kiedy dojdę do okienka.

— To nie moja sprawa.

— …ale gdyby pan wyjaśnił policji kolejkowej, co się wydarzyło, gdyby zechciał pan im wyjaśnić…

— Pan oszalał! Nie mogę tego zrobić.

— Ale pan… Zawsze uważałem, że wygląda pan przyzwoicie.

— Niech pan już lepiej idzie. Ktoś może zobaczyć nas razem.

— Muszę z panem porozmawiać. Nie wiem, jak pan się nazywa, ale przecież przez dziewięć lat dzieliły nas od siebie tylko cztery miejsca w kolejce.

— Proszę odejść, zanim zawołam glinę. — Hestlerowi trudno się było uspokoić po odejściu Czwartego z Tyłu.

W namiocie latała mucha. Noc była gorąca. Kolejka znowu się przesunęła do przodu i Hestler musiał wyjść i podtoczyć namiot. Jeszcze dwa miejsca. Był tak podniecony, że aż poczuł się słabo. Jeszcze dwa ruchy i stanie przed okienkiem. Otworzy szkatułkę, pokaże papiery, pomału wszystko uporządkuje. Nagle przestraszył się, że ktoś gdzieś na końcu kolejki mógł coś pomylić, czegoś nie podpisać, nie przystawić notarialnej pieczęci… Nie, to niemożliwe. Za takie coś można zostać wyrzuconym z kolejki, stracić miejsce, wrócić na sam koniec.

Hestler otrząsnął się z przykrych myśli. To tylko nerwy. Któż by się nie denerwował… Po dzisiejszej nocy całe jego życie ulegnie zmianie. Skończą się dni wystawania w kolejce. Będzie miał czas, mnóstwo czasu na to wszystko, o czym przez długie lata nie mógł nawet pomyśleć.

Tuż koło niego ktoś krzyczał. Hestler wyszedł z namiotu, aby zobaczyć Drugiego z Przodu, który teraz był na samym początku i potrząsał podniesioną pięścią przed nosem małej twarzy z czarnym wąsikiem, oprawionej w ramy skąpanego w ostrym białym świetle okna.

— Idiota! Kretyn! Osioł! — wykrzykiwał Drugi z Przodu. — Co znaczy: „Weź to z powrotem do domu i niech żona wpisze wyraźnie swoje drugie imię?”

Pojawili się dwaj potężni policjanci kolejkowi, oświetlili wściekłą twarz Drugiego z Przodu, chwycili go pod ręce i zabrali. Kiedy Hestler pchnął namiot na kółkach do przodu, cały drżał. Teraz już tylko jeden człowiek przed nim. On będzie następny. Nie ma powodu do zmartwienia. Kolejka posuwała się jak jasna cholera, za parę godzin załatwią tego człowieka przed nim. Ma czas odpocząć, uspokoić nerwy, przygotować odpowiedzi na pytania.

— Nie rozumiem pana — ostrym głosem mówił Pierwszy z Przodu do małego czarnego wąsika w oknie. — Wszystkie papiery są w porządku, przysięgam.

— Powiedział pan, że ojciec pański nie żyje — mówił oschły głos Czarnego Wąsika. — To znaczy, że musi pan przedstawić formularz 56839847565342-B w sześciu egzemplarzach potwierdzony przez lekarza i miejscową policję oraz dołączyć zrzeczenie się z wydziału A,B,C. Znajdzie pan to wszystko w przepisach.

— Ale… przecież on umarł zaledwie dwie godziny temu. Właśnie się o tym dowiedziałem.

— Dwie godziny, dwa lata, na jedno wychodzi — nie żyje…

— Ale ja stracę swoje miejsce. Gdybym panu tego nie powiedział…

— To nie wiedziałbym. Pan jednak powiedział, prawda?

— Nie może pan założyć, że nic nie mówiłem? Że nigdy nie dostarczono mi tej wiadomości?

— Pan mnie namawia do oszustwa?

— Nie, nie… — Pierwszy z Przodu odwrócił się i podreptał zaciskając w ręce papiery, które straciły ważność. Hestler przełknął ślinę.

— Następny — powiedział Czarny Wąsik.

Hestlerowi drżały ręce, kiedy otwierał szkatułkę. Wyłożył papiery (12 kopii), w kolorze łososiowym, następnie purpurowe (dziewięć kopii), cytrynowożółte (czternaście kopii), zielone (pięć kopii). Tylko pięć0 Czy to dobrze? Czy nie zgubił jednej? Ze strachu przestał oddychać.

— Dwanaście kopii w kolorze łososiowym. — Urzędnik znacząco się zmarszczył.

— Tak, czy coś nie w porządku? — wyjąkał Hestler.

— Naturalnie. — Urzędnik dalej liczył papiery stawiając niezrozumiałe znaki na marginesach.

Już prawie świtało, kiedy sześć godzin później urzędnik stemplował ostatni papierek, lizał ostatni znaczek, wsuwał plik załatwionych dokumentów do szuflady i już patrzył na następnego w kolejce za Hestlerem.