W lokalu zapadła cisza. Strofowałem się za utratę panowania nad sobą i urządzenie egzaltowanej sceny. Usiłowałem nie patrzeć na chłopaka, kiedy płaciłem rachunek i wychodziłem nie tknąwszy jedzenia. Wstyd mi było za nas obu.
Jakież to dziwne, że uczciwi ludzie, wrażliwi i uczuciowi, którzy nigdy nie byliby zdolni dworować sobie z człowieka, który urodził się bez rąk, nóg czy oczu, że ci sami ludzie nie myślą o tym, iż zabawiają się kosztem człowieka urodzonego z niedorozwojem umysłu. Doprowadzała mnie do furii świadomość, że przecież nie tak dawno ja — podobnie jak ten chłopak — robiłem z siebie błazna.
I zupełnie prawie o tym zapomniałem.
Ukryłem obraz poczciwego Charlie Gordona przed samym sobą — bowiem teraz, kiedy byłem inteligentny, stało się to czymś, co winno było być usunięte z mego umysłu. A jednak dziś, kiedy spojrzałem na tego chłopca, już w pierwszej chwili uświadomiłem sobie, kim byłem. Byłem taki jak on.
Dopiero niedawno dowiedziałem się, że ludzie śmiali się ze mnie. To boli najbardziej.
Czytuję często mój dziennik i widzę ten cały analfabetyzm, ową dziecięcą naiwność, umysł nierozgarnięty wyzierający z ciemnego pokoju przez dziurkę od klucza w oślepiające światło na zewnątrz. I myślę, że przy całej mojej głupocie zdawałem sobie sprawę z tego, że byłem upośledzony, i że inni ludzie mieli coś, czego mi nie dostawało — coś, co mnie nie zostało dane. W całej tej mojej umysłowej ślepocie myślałem, że wiązało się to jakoś z umiejętnością czytania i pisania i pewien byłem, że gdybym posiadł te dary — automatycznie stałbym się inteligentny.
Nawet niedorozwinięty umysłowo pragnie stać się taki, jak inni.
Dziecko może nie potrafić żywić się samo lub nawet nie jeść — ale przecież wie, co to głód.
To był dla mnie wielki dzień. Dostrzegłszy bardziej wyraziście moją przeszłość zadecydowałem użyć całej mojej wiedzy do pracy nad podnoszeniem poziomu ludzkiej inteligencji. Któż byłby lepiej do tej pracy predysponowany? Któż jeszcze żył w obu tych światach? To są moi ludzie. Niechaj mi będzie wolno użyć mego daru dla zrobienia czegoś dla nich.
Jutro porozmawiam z dr. Straussem o sposobie, w jaki mógłbym podjąć pracę w tej dziedzinie. Mógłbym mu pomóc w rozpracowywaniu problemów upowszechniania techniki, jaką zastosował w odniesieniu do mnie. Mam też kilka własnych dobrych pomysłów.
Tyle jest jeszcze do zrobienia z ową techniką. Jeśli można było zrobić geniusza ze mnie, to co z tysiącami takich jak ja? Jakież fantastyczne poziomy intelektualne można osiągnąć przy zastosowaniu tej techniki do normalnych ludzi? I do geniuszy?
Jest tyle drzwi do otwarcia. Z niecierpliwością oczekuję na rozpoczęcie pracy.
DZIENNIK POSTĘPÓW 13
23 maja. To się stało dziś. Algernon ugryzł mnie. Wpadłem do laboratorium, żeby go odwiedzić, jak to zwykłem czasem robić. I kiedy dobyłem go z jego domku, ukąsił mnie w rękę. Włożyłem go na powrót i obserwowałem przez chwilę. Był nienormalnie wzburzony i rozzłoszczony.
24 maja. Burt, który na co dzień zajmuje się zwierzętami doświadczalnymi, mówi, że Algernon się zmienia. Jest już trudniejszy do pracy — odmawia biegania w labiryncie.,Zmalało ogólne nasilenie motywacji. I nie je.
Każdego męczy myśl o tym, co to może oznaczać.
25 maja. Nakarmiono Algernona, który teraz odmawia już otwierania zamka. Każdy identyfikuje mnie z Algernonem. To fakt — w gruncie rzeczy obaj jesteśmy pierwszymi w swoim rodzaju. Wszyscy udają, że zachowanie Algernona nie musi mieć koniecznie jakiegoś znaczenia w odniesieniu do mnie. Ale trudno ukryć fakt, że kilka innych zwierząt, których również używano w tych eksperymentach, wykazuje także dziwne objawy.
Dr Strauss i dr Nemur poprosili mnie, abym nie przychodził więcej do laboratorium. Wiem, o co im chodzi, ale nie mogę się na to zgodzić. Chcę zrealizować moje plany badawcze. Mimo całego mego uznania dla obu tych świetnych naukowców jestem zupełnie świadom ich ograniczonych możliwości. Jeśli istnieje tu jakiekolwiek rozwiązanie — muszę je znaleźć. Nieoczekiwanie czas zyskał dla mnie bardzo na znaczeniu.
29 maja. Oddano mi na własność laboratorium i udzielono zezwolenia na prowadzenie badań. Mam już coś. Pracuję dzień i noc. Wniosłem tu składane łóżko. Jeśli chodzi o pisanie, to większość czasu poświęcam na robienie notatek, które trzymam w osobnej teczce. Ale od czasu do czasu odczuwam potrzebę przelania tu, na papier, wszystkich moich nastrojów i myśli. Po prostu: tępe przyzwyczajenie.
Stwierdziłem, że rachunek inteligencji to fascynujący przedmiot. Tu właśnie jest miejsce na zastosowanie całej wiedzy, jaką posiadłem. W pewnym sensie jest to problem, z którym byłem związany przez całe moje życie.
31 maja. Dr Strauss uważa, że za ciężko pracuję. Dr Nemur utrzymuje, że usiłuję wtłoczyć w kilka tygodni całe życie badań i rozmyślań. Wiem, że powinienem odpocząć, ale coś w środku mnie, co mną kieruje, nie pozwala mi spocząć ani na chwilę. Muszę wykryć przyczynę ostrej regresji Algernona. Muszę się dowiedzieć, czy i kiedy wydarzy się to ze mną.
4 czerwca.
LIST DO DR. STRAUSSA (kopia). Szanowny doktorze Strauss!
W oddzielnym opakowaniu załączam Panu egzemplarz mojej pracy, zatytułowanej „Efekt Algernona-Gordona: studium struktury i funkcji progresji inteligencji”. Chciałbym Pana niniejszym prosić o jej przeczytanie i opublikowanie.
Jak widać, moje eksperymenty dobiegły końca. W pracy załączone zostały wszystkie wzory, jak również analiza matematyczna problemu, zamieszczona w „Dodatku”. Naturalnie powinny one być sprawdzone. Z uwagi na ich znaczenie tak dla Pana, jak i dr. Nemura (i — czego nie muszą już chyba dodawać — dla mnie), wyniki te sprawdzałem i weryfikowałem dziesiątki razy w nadziei wykrycia błędu. Przykro mi, że muszą pozostać takie, jakie są. A przecież to właśnie mnie przypadł w udziale zaszczyt wniesienia tego drobnego wkładu w wiedzą o funkcji ludzkiego umysłu i praw, jakie rządzą sztucznym powiększaniem inteligencji człowieka. I to napawa mnie dumą.
Pamiętam, jak kiedyś powiedział Pan do mnie, że doświadczalne obalenie lub negatywna weryfikacja teorii jest równie ważna dla postępu nauki jak powodzenie. Teraz wiem, że to prawda. Przykro mi tylko, iż mój własny wkład w tę dziedzinę musiał stanąć w sprzeczności z rezultatami pracy dwóch ludzi, których tak wielce szanuję
Pański oddany
Charles Gordon
Zał.: egzemplarz pracy.
5 czerwca. Nie powinienem dać się ponosić emocjom. Dane i wyniki moich doświadczeń są jasne i nawet najbardziej sensacyjne aspekty mojego błyskawicznego awansu intelektualnego nie są w stanie przesłonić faktu, iż potrajanie inteligencji przez zabieg chirurgiczny należy uznać za przedsięwzięcie posiadające małe (lub wręcz nie posiadające żadnego) znaczenie w odniesieniu do zagadnienia podnoszenia poziomu ludzkiej inteligencji.
Kiedy przejrzałem dane testów i sprawozdania o Algernonie, stwierdziłem, że chociaż pod względem fizycznym jest on jeszcze niedojrzały, jego umysł doznał już regresji. Aktywność ruchowa jest osłabiona; nastąpiła ogólna redukcja działalności gruczołów; obserwuje się przyspieszone malenie stopnia koordynacji.
Występują również znaczne objawy postępującej amnezji.
Jak to zostało wyraźnie zaznaczone w mojej pracy, te i inne fizyczne i psychiczne zespoły atrofii mogą być przepowiedziane z dużym prawdopodobieństwem (na podstawie statystycznej analizy danych) przy zastosowaniu mojej formuły.