Выбрать главу

Zdaniem Wheelera do opisu naszego Wszechświata miały zupełnie wystarczać zwykłe, trójwymiarowe przestrzenie, które on sam nazywał „trójgeometriami”. Mimo jednak, iż w samych trój geometriach można by się dopatrywać pewnego uproszczenia — a nie skomplikowania — teorii Einsteina, sama hipoteza okazała się nieco trudniejsza do zrozumienia. Trój geometria bowiem nie oznaczała tego samego co: przestrzeń trójwymiarowa.

Trójgeometria — to twór absolutnie statyczny, nie trwający w czasie, lecz zawisły poza nim. Trójgeometria — to trójwymiarowa przestrzeń wypełniona ciałami zamarłymi w ruch u; to niejako trójwymiarowa fotografia stanu Wszechświata, dokonana w pewnej chwili — i to stanu, który kiedyś zaistniał, zaistnieje w przyszłości bądź też nigdy nie istniał i nigdy istnieć nie będzie w naszym Wszechświecie. Trójgeometrii takich może istnieć nieskończenie wiele — tyle, ile byłoby tylko do pomyślenia konfiguracji materii we Wszechświecie. A przecież każde dwie konfiguracje stają się odmienne, jeśli tylko różnią się od siebie stanem jednego atomu!

Wszystkie owe trójgeometrie tworzą pewien zbiór — podobnie jak punkty płaszczyzny — który określił Wheeler mianem superprzestrzeni. Mówiliśmy już, iż w trójgeometrii nie istniało pojęcie czasu, że była ona tylko zamarłym tworem, odzwierciedlającym dowolny, momentalny stan Wszechświata, strukturą, w której zamarło wszystko, co składa się na Kosmos. Jak wobec tego należało tłumaczyć sobie fakt, iż wszystko to przecież zmieniało się wraz z nami, stanowiąc o istnieniu w naszej świadomości pojęcia, która zwykliśmy określać mianem upływu czasu?

6

Trzeba tu będzie znów się odwołać do jednego z najnowszych działów fizyki — do teorii kwantów. Jednym z podstawowych pojęć fizyki kwantowej jest pojęcie dwoistej natury materii. Teorię owego dualizmu zbudował na początku naszego stulecia współtwórca mechaniki kwantowej, francuski fizyk Louis de Broglie. Zgodnie z tą teorią wszelka materia — a szczególnie jej fundamentalne składniki (cząstki elementarne) — przejawia w pewnych doświadczeniach fizycznych własności korpuskularne (cząsteczkowe), w pewnych zaś — własności charakterystyczne dla fal. Oznacza to, w pewnym uproszczeniu, że w niektórych doświadczeniach fizyki mikroświata jesteśmy w stanie bez wahania stwierdzić, że „w tym a tym miejscu znajduje się ta a ta cząstka”, w innych natomiast doświadczeniach nie bylibyśmy w stanie wskazać żadnego takiego punktu ani żadnej cząstki. W tym drugim przypadku jednak wiemy, iż w analizowanym przez <nas obszarze znajduje się pewna fala materii, reprezentująca tę cząstkę. I — jak to z falami bywa — niemożliwe jest wtedy stwierdzenie: „w tym punkcie jest fala”, można natomiast mówić o jej prędkości rozchodzenia się, o jej amplitudzie czy dłu — gości. Te bowiem wielkości zastępują nam w takim przypadku terminy, których zwykło się używać w odniesieniu do cząstek: masę, energię czy pęd mechaniczny.

W fizyce kwantowej od dawna już są znane zjawiska typowo falowe, którym podlegały fale np. elektronów. Należy do nich przede wszystkim zjawisko interferencji fal materii — swoisty fenomen nakładania się na siebie dwóch fal. Zjawisko to w odniesieniu do powszechnie znanych fal (na przykład fal na wodzie czy fal dźwiękowych) jest szczególnie łatwe do zaobserwowania. Takiemu nakładaniu się fal zawsze bowiem towarzyszy powstawanie specyficznych wybrzuszeń, zwanych „węzłami” interferencji (są to miejsca, w których nakładające się fale wzajemnie się wzmacniają), oraz zagłębień (tj. miejsc, w których obie fale, drgając w przeciwnych kierunkach, nawzajem się niwelują). Najlepiej zresztą ilustruje to przykład interferencji dwóch fał na wodzie. Tu najwyraźniej można także zaobserwować swoisty obraz interferencyjny, przyjmujący kształt specyficznej, ziarnistej struktury.

W teorii Wheelera trójgeometrie charakteryzowały się właśnie ową specyficzną dwoistością natury: cechowały je bowiem zarówno własności materialne (niejako „namacalne), jak i falowe (a więc dla nas związane z pewnym rozmyciem przestrzennym). Toteż, zgodnie ze swymi własnościami falowymi, mogły trójgeometrie interferować ze sobą, przy czym, co ważne, liczba takich jednocześnie nakładających się trójgeometrii mogła być nieograniczona. I właśnie w wyniku takiej interferencji trójgeometrie s y m u l o w a ł y upływ czasu. Nakładając się na siebie, tworząc kolejne „węzły”, następujące po sobie w sposób ciągły, modelowały one upływ czasu.

Nazwałem ten proces symulowaniem upływu czasu, bowiem w superprzestrzeni w istocie pojęcie czasu jako takiego nie istnieje. Cała historia, cała przeszłość i przyszłość jest tu przecież tworzona z elementów, które już są w superprzestrzeni zawarte — trzeba je tylko składać w kolejności, rządzonej jakimiś nieznanymi prawami…

Ów ziarnisty ślad, jaki pozostaje po interferencji trójgeometrii, jest właśnie w superprzestrzeni śladem znaczącym upływ czasu. Jeszcze w teorii względności nadano mu piękną nazwę linii świata.

7

Wróćmy w sferę fantazji. Ciekawe jest na przykład, jakie wrażenie odniosłaby istota — powiedzmy rozumny obserwator — która znalazłaby się w jakiś sposób w superprzestrzeni, poza zasięgiem jakiejkolwiek trójgecmetrii?

Zapewne stwierdziłaby ona, iż istnieje nie jeden Wszechświat — lecz cała ich mnogość. Jeśli bowiem pogodzić się z hipotezą Wheelera, nasz Wszechświat może być modelowany w każdej chwili przez skończoną, może nawet niewielką, liczbę trójgeometrii. Ich pozostała, przeważająca część mogłaby doraźnie być niezaangażowana w symulację upływu zjawisk w naszym Wszechświecie. Te więc trój-geometrie, w całej swej nieprzeliczalnej liczbie, mogłyby z równym powodzeniem tworzyć biegi historii jakichś innych wszechświatów — jednego, dwóch, miliona. Możliwa jest do wyobrażenia nawet bardziej skomplikowana sytuacja — kiedy jedna i ta sama trójgeometria zaangażowana jest w interferencję z dwoma lub kilkoma naraz różnymi trójgeometriami, należącymi w danej chwili do r ó żn y c h wszechświatów.. Mogłyby przeto istnieć choćby i w naszym świecie chwile, które byłyby wspólne dla kilku naraz wszechświatów! Gdyby tylko wiedzieć, jakie to chwile…

I tak oto rodzi się pierwsza propozycja dla fantastów: w świecie, rządzonym opisanymi wyżej prawami, naukowcy wynajdują sposób na wykrywanie takich „czasowych punktów styku” kilku wszechświatów. Otwarty jednak pozostaje problem przechodzenia z jednego do drugiego (zwłaszcza jeśli zważyć, że i my w świetle tej teorii stanowimy takie wirtualne produkty nakładania się trójgeometrii!). Poszukiwania nauki idą w dwóch kierunkach — ku zastosowaniu metod psychicznych lub psychoenergetycznych (np. zażywanie środków psychodelicznych — coś takiego praktykuje już z wielkim powodzeniem „enfant terrible” amerykańskiej s-f Philip K. Dick; wędrówki jego bohaterów pomiędzy różnymi światami — choćby w „Trzech stygmatach Palmera Aldridge’a” — mogą przyprawić o zawrót głowy), oraz w kierunku urządzeń czysto fizycznych (specjalne machiny czasu, pętle czasu wywoływane polami grawitacyjnymi o kolosalnym natężeniu czy wreszcie dokonywanie przejść w pobliżu obiektów osobliwych Wszechświata — „czarnych dziur” lub kwazarów). Ponieważ w takiej interferencji trójgeometrii istnieje znaczny pierwiastek probabilizmu, nigdy nie byłoby pewności, czy powrót się uda. I jeśli się uda — to czy będzie to powrót do właściwego Wszechświata…

8

Ile przeto istnieje wszechświatów? Nieprzeliczalna mnogość — jak by na to mogła wskazywać nasza interpretacja teorii Wheelera, czy też ograniczona liczba? A może — tak naprawdę — tylko ten jeden, nasz?