Zygmunt nie taił niezadowolenia.
– Ted choć wysłuchali was uważnie, teraz proszą o czas do namysłu? Czyżby sprawa nie była uzgodniona przez wasze miłoście?
– Użyliśmy wszelkich perswazji, nawet tych, których nie pochwalam – rzekł Międzyleski.
– Królowa posłała także członkom Rady osobne dary od siebie – dodał Alifio.
– Starajcie się do jutra wybadać, o co im idzie – rozkazał król.
– Będę próbował, miłościwy panie – obiecał Alifio.
Mirro to na tajnym posiedzeniu Rady dało się wyczuć wielkie napięcie. Obecni byli: wojewoda wileński Gasztołd, obaj hetmani Konstanty Ostrowski i Jerzy Radziwiłł oraz Jan z książąt litewskich.
Zasiedli wszyscy na dany znak w wielkiej, mrocznej komnacie, przygotowani na dłuższą przemowę Zygmunta. Król jednak powiedział tylko, bez żadnych wstępów:
– Widzę, że panowie Rada – po rozważeniu znanej wszystkim sprawy, która mnie na Litwę przywiodła – stawili się co do jednego. Tedy słucham.
Milczenie trwało o chwilę za długo, po czym Gasztołd rzekł:
– W Wilnie gościmy was, miłościwy panie, przeto mnie jako wileńskiemu wojewodzie myśl naszą wyrazić wypadnie. I, choć żal serce ściska oznajmić muszę, że nie ma, niestety, jednomyślnej zgody na powołanie królewicza na tron wielkoksiążęcy.
Zapanowała grobowa cisza, którą przerwał król.
– Powtórzcie, proszę. Tedy... nie ma zgody?
– Jednomyślnej – wyjaśnił pośpiesznie Gasztołd. – Oponenci powołują się na unię w Horodle. Twierdzą, że powinni czekać na przyzwolenie panów polskich.
– Król zmarszczył brwi, zastanawiając się czas jakiś nad niełatwą odpowiedzią. Spotkał się oto z przeszkodą, której nie przewidział ani on sam, ani jego wysłannicy. Litewscy panowie powoływali się nieoczekiwanie na postanowienia horodelskiej unii, której złamać nie mógł i nie chciał. Litwini mieli twarze kamienne, ale wszystkie oczy wpatrzone były w oblicze władcy. Udawali, czy też naprawdę byli tak gorliwymi obrońcami unii? Postanowił wziąć udział w tej trudnej grze.
– Rad jestem – rzekł – że przeszło stuletni nasz związek umocnił obóz zwolenników zespolenia Litwy z Koroną. Ale my, król polski, a zarazem dux Lithuaniae, mamy prawo pytać o zdanie litewskiej Rady. Tedy pytamy, co myślicie o kołpaku wielkoksiążęcym dla syna mojego, Zygmunta Augusta?
– Mogę wyrazić tylko jedno życzenie – odpowiedział Gasztołd. – Oby wybór wielkiego księcia nastąpił jak najrychlej! I zgodnie z prawem.
– A wy, mości hetmanie? – zwrócił się król do Ostrogskiego, najstarszego wiekiem.
Nieoczekiwanie dla wszystkich butny wielmoża wstał, przyklęknął na jedno kolano i rzekł głosem ochrypłym ze wzruszenia:
– Błagam Waszą Królewską Mość: odstąp od tego zamiaru.
Król, mimo jego kornej postawy, uniósł się gniewem.
– Odstąpić?! Dziwię się wielce zmianie waszego usposobienia! Kiedy nie mieliśmy potomka, błagaliście Boga o jego szybkie przyjście na świat. A teraz, widzę, nie sprzyjacie ani nam, ani synowi naszemu. Nie chcecie jego wyniesienia. Ale czemu? Czemu?
Ostrogski odpowiedział, wstając:
– Pragniemy to uczynić, miłościwy panie, tyle że szanując postanowienia horodelskiej unii. Za zgodą nie tylko litewskich, ale i polskich panów.
– A jeżeli... – król zawahał się, lecz dokończył – jeżeli nam wola litewskich panów na razie wystarczy?
Hetman polny Radziwiłł przerzucił się spojrzeniem z Gasztołdem i spytał:
– Czy dobrze słyszałem, miłościwy królu?
Gasztołd powtórzył ze zdumieniem królewskie słowa:
– Wola samych litewskich panów?
– Powiedziałem – z naciskiem odrzekł Zygmunt.
– Na Boga! – wybuchnął Radziwiłł. – Uwierzyć trudno... Ale komuż może być milsza taka mowa jak nie nam?
A Gasztołd dodał ostrożniej:
– Król jegomość słusznie przypomina, że tu, na Litwie, czekaliśmy z utęsknieniem na narodziny dziedzica książęcego tronu. I to z krwi Jagiellonów.
– Jednakże – wtrącił się hetman Ostrogski – mogłaby to być tylko obietnica w sprawie zapewnienia królewiczowi tronu Litwy.
– To wystarczy – oświadczył król.
– I nie tyle wiążąca obietnica – zastrzegł się Radziwiłł – co zaręczenie, że Zygmunt August obejmie kiedyś tron wielkoksiążęcy. Samo wyniesienie musiałby jeszcze potwierdzić sejm litewski.
– I to nie zaraz – mruknął Ostrogski.
– Rzecz pewna. Choć szósty krzyżyk dźwigam na karku, czuję się jeszcze krzepko – zgodził się łatwo król. – Wetujecie tedy za osadzeniem na tronie wielkoksiążęcym naszego syna, Augusta?
Patrzył na Radziwiłła, ale hetman polny tym razem milczał.
– Pytałem was, mości kasztelanie – powtórzył z naciskiem król.
– Kasztelanie? Najjaśniejszy pan mówił do mnie? – zdziwił się Radziwiłł.
– Tak, do was.
Hetman najpierw poczerwieniał, potem zbladł. Oto spełniłoby się jego najtajniejsze pragnienie za jedno słowo "tak". Nie patrząc na Ostrogskiego, powiedział po chwili:
– Wotuję za wyniesieniem, ale po zgodzie litewskiego sejmu.
Zygmunt przyglądał się uważnie pozostałym członkom Rady.
– Biskup wileński, Jan, już przedtem w rozmowie ze mną wyraził zgodę. Tedy wypada, że wszyscy przeciw hetmanowi wielkiemu, Ostrowskiemu. Co wy na to, mości hetmanie?
Oczekiwał wszystkiego, tylko nie tej hardej odpowiedzi:
– Że nie zwykłem przegrywać bitew, miłościwy panie.
Król odchylił się nieco do tyłu i rzekł:
– A...
Ale Ostrogski poprzestał na tej pogróżce i dodał ciszej:
– Tedy wycofuję się z walki. Wasza Królewska Mość najlepiej wie, co czyni.
– To znaczy, mówicie jednak "tak"? – upewniał się król.
Ostrogski pochylił w milczeniu głowę, ale z jego zaciśniętych warg nie padło ani jedno słowo.
– Nie słyszę.
Na to naleganie władcy musiała paść odpowiedź, ale tego, co zaszło, nie spodziewał się nikt z obecnych. Stary, sławny wódz wzburzony był widać tak, że wrócił do języka swoich przodków. Głosem ochrypłym i niewyraźnie zaczął tłumaczyć:
– Słuha ja waszej miłosti. A buduczi powolnym słuhoju...
Wzruszenie nie pozwoliło mu mówić dłużej, ale król odparł z pośpiechem:
– Nie alteruj się tak, mości hetmanie! I bądź pewien, że magnus dux Lithuaniae, Sigismundus Augustus, wzrastać będzie we czci i w podziwie dla sławnych czynów zwycięzcy spod Orszy. Że takoż w jego imieniu zobowiążę się do przestrzegania wszystkich przywilejów wydanych przez naszych poprzedników na Litwie. Tedy zgodę waszych miłości można liznąć za jednomyślną? – A chociaż milczeli, dodał: – Rad jestem wielce, że taki właśnie, a nie inny, był przebieg tajnego posiedzenia Rady...
Wróciwszy z narad król długo nie chciał widzieć nikogo. Przemierzał komnatę wzdłuż i wszerz, coś ważył w sobie, przystawał i wpatrywał się w otwarte mimo mrozu okno. Czuł się zmęczony i niezupełnie rad z połowicznego zwycięstwa. Przywykł jako dziedziczny wielki książę litewski do ślepego niemal posłuchu i przed laty rozmawiałby inaczej z tutejszymi wielmożami. Tymczasem teraz... Gasztołda przyciągnęły na stronę Augusta dary i obietnice królowej, hetman polny uległ pokusie otrzymując za swoją zgodę kasztelanię trocka. Jeden tylko prawy mąż, kniaź Ostrogski... Na jego pełnej i nie wymuszonej zgodzie zależało Zygmuntowi najbardziej, a tej się nie doczekał. Zatrzasnął z gniewem okno i kazał prosić do siebie kanclerza królowej. Alifio był w przyległej komnacie, tedy zjawił się natychmiast.