Выбрать главу

– Chyba można tak powiedzieć.

– Naprawdę?

– Ona często wyjeżdżała. Podróżowała. Jednak wydawało się, że coś ich łączy.

– I zakładam, że działo się to wtedy, kiedy Quincy prześladował Valerie?

– Sądzę, że było to w tym samym czasie, przynajmniej częściowo.

– A zatem to pytanie samo się nasuwa – wyjaśnił Myron. – Jak zareagował na to chłopak Valerie?

– Może to oczywiste pytanie – rzekł Rumun – ale musisz przyznać, że również zaskakujące. Alexander Cross nie żyje od kilku lat. Dlaczego jego reakcja miałaby mieć jakiś związek z tym, co dzisiaj przydarzyło się Valerie?

– Po pierwsze dlatego, że oboje zostali zamordowani.

– Chyba nie sugerujesz, że te śmierci są ze sobą powiązane?

– Niczego nie sugeruję – odparł Myron. – Ja tylko nie rozumiem, dlaczego nie chcesz odpowiedzieć na moje pytanie.

– To nie jest kwestia chęci czy niechęci – odrzekł Pavel. – Chodzi o przyzwoitość. Poruszasz sprawy, które powinieneś zostawić w spokoju. Sprawy zbyt osobiste, które w żadnym razie nie mogą mieć związku z dniem dzisiejszym. Zaczynam odnosić wrażenie, że zawodzę zaufanie przyjaciół, zdradzając nie moje sekrety. Rozumiesz?

– Nie.

Pavel spojrzał na Jacka Lorda. Ten uśmiechnął się lekko. Znów wstał. Nadął się.

– Zaraz zacznie się mecz – powiedział Pavel. – Nie chcę być nieuprzejmy, ale muszę cię prosić, żebyś już sobie poszedł.

– Trafiłem w czułe miejsce, co?

– Owszem. Bardzo lubiłem Valerie.

– Nie to miałem na myśli.

– Proszę, odejdź. Muszę skupić się na grze.

Myron nie ruszył się z miejsca. Jack Lord położył wielkie łapsko na jego ramieniu.

– Słyszałeś, co powiedział szef – rzekł. – Wynoś się.

– Puść moje ramię.

Jack pokręcił głową.

– Dość tej zabawy, kolego. Czas, żebyś stąd zniknął.

– Jeśli natychmiast nie zabierzesz ręki – wyjaśnił mu spokojnie Myron – zrobię ci krzywdę. Być może poważną.

Skryty za okularami przeciwsłonecznymi Jack uśmiechnął się szeroko. Zacisnął dłoń na ramieniu Myrona. Ten błyskawicznie podniósł dłoń i chwycił go za kciuk. Zacisnął palce i pociągnął. Jack przyklęknął.

Myron przysunął usta do jego ucha.

– Nie chcę tu żadnych scen, więc zaraz cię puszczę – szepnął. – Masz się uśmiechnąć. Jeśli spróbujesz zrobić coś jeszcze, spotka cię krzywda. Tym razem poważna. Kiwnij głową, jeśli zrozumiałeś.

Ochroniarz kiwnął głową, blady jak ściana. Myron puścił jego kciuk.

– Na razie, Pavel.

Trener nie odpowiedział.

Myron przeszedł obok Jacka. Ten uśmiechał się, tak jak mu kazano.

– Tak trzymaj, Jack – poradził mu Myron.

6

Maniak.

Czyżby rozwiązanie było takie proste? Czy jakiś stuknięty wielbiciel wpakował Valerie Simpson kulę w pierś, ponieważ tak kazał mu głos? To nie wyjaśniało związku Duane’a z tą sprawą. Może jednak nie było żadnego związku. A może powiązanie istniało, ale nie miało nic wspólnego z morderstwem i, co więcej, nie było sprawą Myrona.

Skręcił w Hobart Gap Road. Znajdował się zaledwie półtora kilometra od swojego domu w Kingston w stanie New Jersey. Szaroniebieski cadillac z kanarkowym dachem w końcu odczepił się, skręciwszy w JFK Parkway. Ktokolwiek go prowadził, najwidoczniej doszedł do wniosku, że Bolitar jedzie na noc do domu i nie trzeba go śledzić. Jeśli ten samochód pojawi się nazajutrz, Myron będzie musiał coś zrobić, żeby odkryć, kim jest miłośnik takich upiornych kolorów.

Na razie powinien skupić całą uwagę na teorii maniakalnego zabójcy.

Jeśli Valerie została zabita przez Rogera Quincy’ego, to dlaczego Pavel wpadł w popłoch, kiedy Myron wspomniał o Alexandrze Crossie? Może trener mówił prawdę, gdy twierdził, że nie chce zawieść pokładanego w nim zaufania? Gdy dobrze się nad tym zastanowić, czy nie wydaje się znacznie bardziej prawdopodobne, że Pavel postanowił milczeć, ponieważ to leżało w jego interesie? Senator Cross był bardzo wpływowym człowiekiem. Rozpowszechnianie plotek o jego zamordowanym synu raczej trudno byłoby nazwać rozsądnym postępowaniem. Tak więc może zachowanie trenera nie świadczyło o nieczystym sumieniu. A może jednak kryło się w tym coś ważnego? Lub, przeciwnie, nieistotnego?

Właśnie takie rozważania czyniły Myrona błyskotliwym detektywem.

Zaparkował na podjeździe. Samochód jego matki stał w garażu. Ojca nigdzie nie było widać. Myron otworzył drzwi swoim kluczem.

– Myronie?

Boże, co za imię. Można by sądzić, że powinien już się do niego przyzwyczaić, ale od czasu do czasu znów uświadamiał sobie grozę sytuacji. Nazwano go Myronem. To była decyzja podjęta w ostatniej chwili, wyjaśnili mu rodzice. Mama wpadła na ten pomysł w szpitalu. Dodać imię Myron do nazwiska Bolitar? Czy to w porządku? Czy to etyczne?

Jako chłopak Myron usiłował zmieniać sobie imię na Mike, Mickey, a nawet Sweet J, od swojego ulubionego dresu. W porządku, może to i dobrze, że Sweet J się nie przyjęło. Mimo wszystko…

Przestroga dla rodziców, wybierających imiona dzieciom: uważajcie, co robicie.

– Myronie? – zawołała matka. – Czy to ty?

– Tak mamo.

– Jestem w bawialni.

Miała na sobie kostium do aerobiku i oglądała kasetę z ćwiczeniami. Stała na jednej nodze, w pozycji żurawia z Karate Kida. W telewizorze znajomy głos gruchał:

– Teraz płynny wykrok w lewo…

Ćwiczenia tai-chi Davida Carradine’a. Cudownie.

– Cześć, mamo.

– Spóźniłeś się.

– Nie wiedziałem, że obowiązuje mnie godzina policyjna.

– Obiecałeś, że będziesz w domu przed siódmą. Jest po dziewiątej.

– O co ci chodzi?

– Martwiłam się. Widziałam w wiadomościach tę dziewczynę, którą zastrzelili na stadionie. Skąd miałam wiedzieć, że nie zabili i ciebie?

Myron powstrzymał westchnienie.

– Czy w wiadomościach podano, że zostałem zabity? Czy mówiono coś o niezidentyfikowanych zwłokach? Czy też wyraźnie powiedziano, że zastrzelono tylko jedną dziewczynę, niejaką Valerie Simpson?

– Mogli kłamać.

– Słucham?

– Wciąż to robią. Policja okłamuje reporterów, żeby najpierw zawiadomić rodzinę.

– Czy nie byłaś w domu przez cały dzień?

– A co, policja ma numer mojego telefonu?

– Przecież mogliby… – Zamilkł. Czego właściwie chciał dowieść? – Kiedy następnym razem w promieniu pięciu kilometrów ode mnie zostanie popełnione jakieś morderstwo, z pewnością zadzwonię do domu.

– Dobrze.

Wyłączyła magnetowid. Potem umieściła w kącie poduszkę i stanęła na niej na głowie.

– Mamo?

– Co?

– Co ty robisz?

– A na co ci to wygląda? Stoję na głowie. To dobre ćwiczenie. Poprawia krążenie. Poprawia wygląd. Czy wiesz, kto codziennie stawał na głowie?

Myron potrząsnął głową.

– Dawid Ben Gurion.

– I wszyscy wiedzą, jaki był z niego przystojniak – zauważył Myron.

– Spryciarz.

Mama była chodzącym paradoksem. Przez ostatnie dwadzieścia lat prowadziła praktykę adwokacką. Była Amerykanką w pierwszym pokoleniu. Jej rodzice przybyli z Mińska czy podobnego miejsca, gdzie zdaniem Myrona wiedli życie niewiele różniące się od tego, jakie przedstawiono w Skrzypku na dachu. W latach sześćdziesiątych wyznawała radykalne poglądy, paliła staniki i eksperymentowała z różnymi środkami psychotropowymi (w wyniku czego dała dziecku na imię Myron). Nie gotowała. Nigdy. Nie miała pojęcia, gdzie jest schowany odkurzacz. Nie wiedziała, jak wygląda żelazko, a nawet, czy takowe posiada, czy też nie. Natomiast jej wyczyny na sali sądowej przeszły do legendy. Koronnych świadków zjadała na śniadanie. Była błyskotliwa, przerażająco bystra i bardzo nowoczesna.

Zapominała o tym wszystkim, kiedy chodziło o jej syna. Kompletnie jej odbijało. Upodobniała się do swojej matki i babci. A nawet gorzej. Murphy Brown zmieniała się w babcię Tzietl.

– Ojciec poszedł przynieść trochę chińskiego jedzenia. Zamówiłam tyle, że wystarczy i dla ciebie.