– Czy wiesz, kim jest ta kobieta? – zapytał Myron.
Win zaprzeczył.
– Czarna. Metr sześćdziesiąt, metr sześćdziesiąt cztery. Szczupła. Pozwoliłem sobie zarezerwować pokój trzysta dwadzieścia trzy. Przez dziurkę od klucza widać drzwi do pokoju Duane’a.
Myron pomyślał o czekającej na niego Jessice. Leżała w wannie z ciepłą wodą. I te egzotyczne olejki. Do licha.
– Zostanę, jeśli chcesz – zaproponował Win.
– Nie. Sam się tym zajmę.
– Świetnie. – Win wstał. – Zobaczymy się jutro na meczu, jeśli nasz chłopak nie będzie zbyt zmęczony, żeby grać.
Myron wszedł po schodach na trzecie piętro. Zerknął na korytarz. Nikogo. Z kluczem w ręku pośpieszył do pokoju 323 i wszedł do środka. Win, jak zwykle, miał rację. Dziurka od klucza dawała dobry, choć ograniczony widok na drzwi pokoju, w którym zniknął Duane. Teraz musiał zaczekać.
Tylko na co?
Co on tu robił, do diabła? Jessica leżała w wannie z wonnymi olejkami – na samą myśl o tym odczuwał niemal bolesne uniesienie – a on tkwił tutaj, bawiąc się w podglądacza…
Czego właściwie szukał? Duane wyjaśnił już swoje powiązania z Valerie Simpson. Przez krótki czas byli kochankami. Cóż w tym takiego niezwykłego? Oboje byli piękni i młodzi, oboje grali w tenisa. No i co z tego, że poszli do łóżka? Przesądy rasowe? Teraz nikt nie widział w tym niczego zdrożnego. Czyż sam nie powiedział tego Dimonte’owi?
Co więc robił w tym pokoju, przyciskając oko do dziurki od klucza? Rany boskie, przecież Duane jest jego klientem, i to bardzo ważnym. Jakie Myron ma prawo wtrącać się w jego prywatne sprawy? I z jakiego powodu – dlatego, że jego dziewczynie nie podoba się, że Duane miewa przygody? I co z tego? To nie Myrona sprawa. Nie jest opiekunem Duane’a ani jego kuratorem, spowiednikiem czy psychoanalitykiem. Jest jego agentem. Zadaniem Myrona jest zapewnić klientowi jak największe zyski, a nie osądzać jego moralność.
Co właściwie Duane tutaj robi? Może lubił bawić się w lekarza, no i dobrze. Tylko czemu akurat tego wieczoru? To szaleństwo. Jutrzejszy dzień miał być najważniejszym dniem w jego karierze. Mecz będzie transmitowany na cały kraj. Duane po raz pierwszy zagra w ćwierćfinale US Open. To będzie jego pierwszy mecz z topowym zawodnikiem. I zaczną nadawać reklamę Nike’a, w której Duane wystąpił. Wybrał sobie dość dziwny moment na romantyczną schadzkę w pokoju hotelowym.
Duane Richwood, istny Wilt Chamberlain zawodowego tenisa.
Myronowi się to nie podobało.
Duane zawsze był dla niego zagadką. Prawdę mówiąc, Myron nic nie wiedział o jego przeszłości. Duane uciekł z domu, a przynajmniej tak twierdził, ale czy na pewno? I czemu właściwie uciekł? Gdzie była teraz jego rodzina? Myron poskładał znane mu fakty, tworząc wizerunek Duane’a jako dziecka ulicy, usiłującego wyrwać się z ubóstwa. Tylko czy tak było naprawdę? Duane wydawał się porządnym chłopcem – inligentnym, wygadanym i dobrze wychowanym – lecz czy nie była to tylko poza? Ten młody człowiek, którego Myron znał, nie spędziłby nocy przed ważnym meczem w pokoju hotelowym z jakąś dziwką. Tak więc Myron ponownie musiał zadać sobie pytanie:
Co właściwie się stało?
Myron był agentem Duane’a. Kropka. Ten dzieciak miał talent i niesamowite wyczucie. Był przystojny i mógł zarobić sporo pieniędzy na reklamach. Nic więcej nie powinno interesować agenta. Na pewno nie życie miłosne zawodnika. Duane świetnie spisywał się na korcie. Kogo obchodzi, co robi poza tym? Myron był zbyt blisko epicentrum wydarzeń. Nie potrafił spojrzeć na tę sprawę z dystansu. Powinien pilnować swoich interesów, a szpiegowanie jednego z najważniejszych klientów i wtrącanie się w jego prywatne sprawy bynajmniej im nie służyło.
Powinien opuścić hotel. Pojechać do Jessiki, opowiedzieć jej o wszystkim i dowiedzieć się, co ona o tym myśli.
Jeszcze dziesięć minut.
Wystarczyły mu tylko dwie. Przyłożył drugie oko do dziurki od klucza akurat w chwili, gdy otworzyły się drzwi pokoju 322. Pojawił się w nich Duane, a przynajmniej jego plecy. Myron ujrzał kobiece ramiona, obejmujące szyję chłopca. Na moment zastygli w uścisku. Myron nie widział twarzy kobiety, tylko jej ręce. Pomyślał o intuicji Wandy. Była tak pewna siebie, nie dopuszczała takiej ewentualności. Myron rozumiał ją. Też to przeżył. Miłość potrafi oślepić.
– Miłość potrafi oślepić – wymamrotał do siebie. – Nie do wiary.
Kobieta puściła Duane’a, który się wyprostował. Ramiona znikły z pola widzenia Myrona. Duane najwyraźniej szykował się do wyjścia. Myron przycisnął oko do dziurki od klucza. Duane obrócił się na pięcie i spojrzał prosto na drzwi jego pokoju. Myron o mało nie odskoczył. Przez moment miał wrażenie, że Duane spogląda na niego, jakby wiedział, że on tam jest.
Myron znowu zaczął się zastanawiać, co właściwie tu robi. Gdyby miał kontrolować moralność każdego sportowca, którego interesy reprezentował, musiałby przez cały czas podglądać ludzi przez dziurkę od klucza. Duane był młody. Dwudziestokilkuletni. Nie był żonaty ani nawet oficjalnie zaręczony. To czego świadkiem był teraz Myron, nie miało jakiegokolwiek związku z morderstwem popełnionym na Valerie Simpson.
Przynajmniej do chwili, gdy Duane w końcu odsunął się od drzwi.
Jeszcze raz uścisnął kobietę na pożegnanie. Myron usłyszał ich stłumione głosy, ale nie zdołał zrozumieć słów. Duane spojrzał w lewo, później w prawo, a potem odszedł. Kobieta już zaczęła zamykać drzwi, ale jeszcze raz spojrzała na odchodzącego. Wtedy Myron zobaczył jej twarz.
To była Deanna Yeller.
26
Ranek.
Myron zrezygnował z konfrontacji z Duane’em. Nadal był oszołomiony, kiedy dotarł do mieszkania Jessiki. Otworzył drzwi swoim kluczem i powiedział:
– Przepraszam. Musiałem…
Jessica uciszyła go pocałunkiem. A potem następnym. Jeszcze bardziej namiętnym i gorącym. Myron usiłował uwolnić się z jej objęć, choć ktoś mógłby nazwać tę próbę symboliczną.
Teraz obrócił się na drugi bok. Jessica cicho szła przez pokój. Naga. Narzuciła na siebie jedwabny szlafrok. Obserwował to, jak zawsze, zafascynowany.
– Wyglądasz tak apetycznie – powiedział – że leci mi ślinka.
Uśmiechnęła się. Kiedy Jessica spogląda na mężczyznę, dzieje się z nim coś dziwnego. Brakuje mu tchu. Czuje ssanie w dołku. I tęsknotę. A jej uśmiech po prostu potęguje te objawy.
– Dzień dobry – powiedziała. Nachyliła się i delikatnie go pocałowała. – Jak się czujesz?
– Po minionej nocy wciąż mam czerwone uszy.
– Dobrze wiedzieć, że nadal tak na ciebie działam.
Niedopowiedzenie tysiąclecia.
– Opowiedz mi, jak było w Europie.
– Najpierw ty opowiedz mi o tym morderstwie.
Jessica umiała słuchać. Nie przerywała mu, a jeśli już, to tylko zadając właściwe pytania. Nie odrywała od niego oczu, nie kiwała głową z udawanym zrozumieniem i nie uśmiechała się z roztargnieniem. Spoglądała na niego tak, jakby był jedyną osobą na świecie. W tym momencie był beztroski, szczęśliwy i lekko przestraszony.
– Ta Valerie zalazła ci za skórę – powiedziała Jessica, kiedy skończył.
– Nie miała nikogo bliskiego. Była w niebezpieczeństwie i nie miała do kogo zwrócić się o pomoc.
– Miała ciebie.
– Spotkałem ją tylko raz. Nawet nie podpisała z nami umowy.
– To bez znaczenia. Wiedziała, jaki jesteś. Gdybym ja znalazła się w niebezpieczeństwie, przybiegłabym prosto do ciebie. – Przechyliła głowę na bok. – Skąd znałeś numer mojego pokoju i nazwę hotelu?
– Od Aarona. Próbował mnie nastraszyć. Udało mu się.
– Aaron groził, że zrobi mi krzywdę?
– Tobie, mnie, mojej mamie, Esperanzy.
Zastanowiła się.
– Jeśli to już musi być któreś z nas, ja wybrałabym Esperanzę.
– Powiem mu to. – Wziął ją za rękę. – Cieszę się, a wróciłaś.
– Nie będzie przesłuchania trzeciego stopnia?
Przecząco pokręcił głową.
– Jednak jestem ci winna wyjaśnienie.
– Nie chcę go słyszeć – rzekł. – Chcę tylko być z tobą. Kocham cię. Zawsze cię kochałem. Jesteśmy bratnimi duszami.