– A ty zgadzasz się z nim?
– Nie zawsze. Jednak rozumiem go. Nie akceptuję jego kodeksu moralnego. Obaj od dawna to wiemy. Mimo to jest moim najlepszym przyjacielem i powierzyłbym mu moje życie.
– Albo moje.
– Właśnie.
– A więc jaki jest ten twój kodeks moralny? – zapytała.
– Bardzo elastyczny. Poprzestańmy na tym.
Jessica skinęła głową. Potem znowu położyła ją na jego piersi. Dobrze było czuć ciepło jej ciała przy sercu.
– Ich głowy – szepnęła. – Rozleciały się jak arbuzy.
– Win preparuje kule, żeby zwiększyć skuteczność.
– Dokąd zabrał ciała? – spytała.
– Nie wiem.
– Znajdą ich?
– Tylko jeśli będzie tego chciał.
Kilka minut później Jessica zamknęła oczy i zaczęła miarowo oddychać. Myron patrzył, jak zapada w głęboki sen. Przytulona do niego, wydawała się drobna i krucha. Wiedział, co będzie jutro. Ona nadal będzie w lekkim szoku – nie będzie chciała przyjąć do wiadomości tego, co się stało. Spróbuje udawać, że nic się nie zdarzyło, rozpaczliwie szukając normalności, ale na próżno. Wszystko będzie wydawało się nieco inne niż wczoraj. Nie całkowicie inne, tylko troszeczkę. Jedzenie będzie smakowało trochę inaczej. Powietrze będzie miało nieco inny zapach. Kolory ukażą niemal niedostrzegalne odcienie.
O szóstej rano Myron wstał z łóżka i wziął prysznic. Kiedy wrócił z łazienki, Jessica siedziała na łóżku.
– Dokąd się wybierasz?
– Na spotkanie z Pavelem Menansim.
– Tak wcześnie?
– Oni sądzą, że Aaron wczoraj wieczorem rozwiązał problem. Może uda mi się ich zaskoczyć.
Zakryła się prześcieradłem.
– Zastanawiałam się nad tym, co powiedziałeś przy kolacji. O powiązaniu ze śmiercią Alexandra Crossa.
– I co?
– Załóżmy, że masz rację. Że tamtej nocy przed sześcioma laty wydarzyło się jeszcze coś.
– Na przykład?
Usiadła, opierając się o wezgłowie łóżka.
– Przyjmijmy, że Errol Swade nie zabił Alexandra Crossa – powiedziała.
– Uhm.
– No cóż, powiedzmy, że Valerie widziała, co naprawdę się stało. I załóżmy, że to, co zobaczyła, zupełnie wytrąciło z równowagi jej i tak osłabioną psychikę. Już ciężko przeżyła to, co zrobił jej Pavel Menansi. Może zobaczyła coś, co doprowadziło ją do załamania nerwowego.
Myron kiwnął głową.
– Mów dalej.
– Powiedzmy, że tak było i minęły lata. Valeria doszła do siebie. Wyzdrowiała. A nawet znowu chciała grać w tenisa. Jednak najważniejsze było to, że zamierzała stawić czoło temu, co najbardziej ją przerażało: prawdzie o tym, co wydarzyło się tamtej nocy.
Zrozumiał, do czego zmierza.
– I trzeba ją było uciszyć – powiedział.
– Tak.
Myron wciągnął spodnie. W ciągu kilku minionych miesięcy jego ubrania rozpoczęły powolną migrację do apartamentu Jessiki. Teraz rezydowała tu prawie jedna trzecia jego garderoby.
– Jeśli masz rację – powiedział – to mamy teraz dwie osoby, które chciały uciszyć Valerie: Pavela Menansiego i tego, kto zabił Alexandra Crossa.
– Albo tego, kto próbuje ich osłaniać.
Skończył się ubierać. Jessice nie podobał się jego krawat i kazała mu go zmienić. Usłuchał. Kiedy był już gotowy do wyjścia, rzekł:
– Dziś rano będziesz bezpieczna, ale chciałbym, żebyś na jakiś czas wyjechała z miasta.
– Na jak długo? – zapytała.
– Nie wiem. Kilka dni. Może dłużej. Dopóki nie będę pewien, że panuję nad sytuacją.
– Rozumiem.
– Zamierzasz się spierać?
Wyszła z łóżka i przeszła boso przez pokój. Była naga. Myronowi zaschło w gardle. Patrzył na nią. Mógłby tak patrzeć cały dzień. Poruszała się zwinnie jak kot. Każdy jej ruch był płynny, uroczy i zmysłowy. Narzuciła na siebie jedwabną podomkę.
– Wiem, że teraz powinnam oznajmić urażonym tonem, że nie zamierzam zmieniać mojego życia, ale jestem przerażona. Ponadto jestem pisarką, której przyda się kilka dni samotności. Wyjadę. Nie będę się spierać.
Uściskał ją.
– Zawsze mnie zaskakujesz – powiedział.
– Słucham?
– Okazując rozsądek. Kto by się spodziewał?
– Próbuję uchronić aurę tajemnicy.
Pocałowali się. Namiętnie. Jej skóra była cudownie ciepła.
– Może zostaniesz jeszcze chwilkę? – szepnęła.
Pokręcił głową.
– Chcę dopaść Pavela, zanim bracia Ache zorientują się, co zaszło.
– A więc jeszcze jeden pocałunek.
Cofnął się.
– Nie, chyba że chcesz wsadzić mnie do lodówki.
Przesłał jej całusa i opuścił sypialnię. Na ceglanej ścianie obok drzwi zostały bryzgi zaschniętej krwi. Pamiątka po Siatkowej Koszulce.
Na zewnątrz nigdzie nie było widać Wina, ale Myron wiedział, że przyjaciel tam jest. Będzie ubezpieczał Jessie do czasu jej wyjazdu.
Pavel Menansi zatrzymał się w Omni Park Central przy Siódmej Alei, naprzeciw Carnegie Hall. Myron wolałby pójść tam ze wsparciem, ale lepiej było nie zabierać Wina. Między Winem a Valerie istniała mocna więź – mocniejsza niż między przyjaciółmi. Myron nie miał pojęcia, na czym to polegało. Win miał niewielu przyjaciół, lecz dla tych nielicznych był gotowy zrobić wszystko. Reszta ludzkości wcale go nie obchodziła. Valerie w jakiś sposób weszła do tego wąskiego kręgu. A Myron i tak z trudem będzie powstrzymywał wściekłość. Gdyby Win przyszedł razem z nim i miał wypytywać Pavela o jego „romans” z Valerie, nie byłby to przyjemny widok.
Pavel zajmował pokój numer 719. Myron spojrzał na zegarek. Szósta trzydzieści. W holu było tylko kilka osób. Sprzątaczki wycierały podłogę. Zmęczona rodzina stała przy recepcji. Z trójką wyjących dzieciaków. Ich rodzice sprawiali wrażenie, że przydałyby im się wakacje. Myron zdecydowanym krokiem poszedł do windy, jakby był mieszkańcem hotelu. Nacisnął guzik siódmego piętra.
Korytarz był pusty. Myron doszedł do drzwi pokoju Pavela i zapukał. Nic. Zastukał ponownie. Nadal nikt nie odpowiadał. Spróbował jeszcze raz. Nic. Już miał zjechać na dół i spróbować zadzwonić, kiedy usłyszał stłumiony dźwięk. Nadstawił ucha. Odgłos był ledwie słyszalny. Myron przycisnął ucho do drzwi.
– Jest tam kto? – zawołał.
Płacz. Najpierw cichy, potem głośniejszy. Płacz małej dziewczynki.
Myron rąbnął pięścią w drzwi. Płacz przybrał na sile, zmieniając się w łkanie.
– Co ci jest? – zapytał Myron.
Odpowiedział mu jeszcze głośniejszy szloch. Po chwili Myron zaczął się rozglądać, szukając znajomego widoku wózka i pokojówki z uniwersalnym kluczem. Jednak była dopiero szósta trzydzieści. Pokojówka jeszcze nie rozpoczęła pracy.
Forsowanie zamków nie było specjalnością Myrona. Win był w tym znacznie lepszy. Ponadto Myron nie miał przy sobie narzędzi. Z pokoju znów nadleciał szloch.
– Otwórz drzwi! – zawołał Myron.
Jedyną odpowiedzią był jeszcze głośniejszy płacz.
Do diabła z tym, pomyślał.
Cofnął się o krok i całym ciężarem ciała rąbnął w drzwi. Zabolało go ramię, ale zamek ustąpił. Wciąż słyszał stłumiony płacz, ale natychmiast o nim zapomniał. Pavel Menansi leżał na łóżku. Patrzył w sufit szeroko otwartymi, niewidzącymi oczami. Jego usta zastygły w grymasie zdziwienia. Czarna, zaschnięta krew pokrywała jego pierś w miejscu, gdzie weszła kula.
Był nagi.
Myron gapił się na niego przez chwilę, aż kolejna seria szlochów wyrwała go z transu. Obrócił się w prawo. Dźwięki dochodziły zza drzwi łazienki. Myron podszedł do nich. Na podłodze leżała plastikowa reklamówka Ferona. Taka sama ja na stadionie. Identyczna jak ta znaleziona przy ciele Valerie.
W torbie była dziura po kuli.
Przed drzwiami łazienki stało krzesło, wepchnięte pod klamkę. Myron kopniakiem odrzucił je na bok i otworzył drzwi. Na kafelkach siedziała dziewczynka z kolanami podciągniętymi pod brodę. Wcisnęła się w kąt obok toalety. Myron natychmiast ją rozpoznał. Janet Koffman, najnowsza protegowana Pavela Menansi. Czternastoletnia.